Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

Gdy nastał następny dzień od razu wygramoliłem się z łóżka i ubierając się na szybciutko uśmiechnąłem się do siebie.
Gdy ubrałem się chwyciłem za Broomiego i maznąłem farba w powietrzu, przez co pojawił się portal. Przeszedłem przez niego, a gdy pojawiłem się w Underswap zacząłem się rozglądać za poszukiwaniem Jagódka.

Muszę się przekonać, czy naprawdę oni mają jakiś romans...

Nagle zauważyłem Blue, który z torbą na ramieniu szedł radośnie w jakimś kierunku. Zapewne szedł na trening...

-Hej Blue!- Zawołałem i podbiegłem do niego.

-Oh, cześć Ink- Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę wciąż się uśmiechając i poprawiając torbę.

-Masz chwilkę?- Zapytałem spokojnie lekko opierając się o pędzel, który trzymałem w ręce.

-Oh jasne! Chociaż nie mam zbyt wiele czasu, ale jeśli to coś szybkiego to oki- Odpowiedział z uśmiechem.

Pokiwałem głową twierdząco po czym chwyciłem go za rękę i podszedłem z nim do najbliższej ławeczki, na której usiedliśmy.

-Tak więc... Chciałem się ciebie zapytać co cię łączy z Errorem- Powiedziałem patrząc się na niego ze spokojem w oczach.

-Mwhahaha Nie! Nic poza przyjaźnią nie łączy mnie z nim, skąd ci to do głowy przyszło?- Zaczął się śmiać lekko ścierając z policzków łzy.

-No bo... Ajć, wybacz! Nie mów tego Errorowi proszę... Uzna mnie za totalnego debila- Powiedziałem spoglądając na mojego przyjaciela proszącym wzrokiem.

-Nie ma problemu- Odpowiedział i cicho się zaśmiał- A teraz mi wybacz, muszę uciekać na trening! Zobaczymy się potem! Bay~

Po tych słowach wstał i ruszył w swoją stronę machając mi jeszcze na pożegnanie. Uśmiechnąłem się w jego stronę i również przez chwilę machałem dopóki nie zniknął mi z oczu.

Czyli jednak nie mają romansu... Nie wiem czy mam się cieszyć czy smucić... Um... AGH nie ważne!

Jeszcze przez jakiś czas siedziałem na ławce bijąc się ze swoimi myślami, lecz w końcu postanowiłem, że pójdę jednak porozmawiać z Errorem. Wstałem z ławki i przeteleportowałem się do Voidu z nadzieją, że tam znajdę owego szkieleta, lecz jak to się mówi... Nadzieja matką głupich i oczywiście go tam nie znalazłem.
Z westchnęciem usiadłem na kanapie i zabrałem do ręki szkicownik.

-Poczekam na niego, przecież w końcu tu przyjdzie i wtedy z nim porozmawiam- Powiedziałem do siebie z uśmiechem biorąc do ręki automatyczny ołówek i zacząłem rysować na czystej stronie w szkicowniku.

**Time skip**

Potrząsnąłem głową podnosząc się i rozglądając na boki. Zasnąłem?
Spojrzałem na ziemię i zobaczyłem na niej mój szkicownik i kilka ołówków oraz kredki porozrzucane.

-Oh... Nawet nie wiem kiedy zasnąłem- Powiedziałem do siebie i zacząłem spokojnie sprzątać ten bałagan który zrobiłem.

Nagle ktoś podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. Wystraszony odskoczyłem i trafiłem na kanapę przez którą przeleciałem i upadłem na ziemię. Podniosłem się i spojrzałem na tą osobę, która mnie wystraszyła i okazało się, że to był Error.

-Error! Nie strasz mnie tak...- Powiedziałem lekko siadając na kanapie wypuszczając powietrze z ust.

-Mówiłem do ciebie, ale widocznie byłeś zajęty myślami, więc to nie moja wina- Wzruszył lekko rękami i zabrał do ręki mój szkicownik.

Na początku nie zareagowałem na to, lecz po chwili przypomniałem sobie co miałem w tym szkicowniku i rzuciłem się na Errora chcąc zabrać mu szkicownik. Ale w ostatnim momencie szkielet odsunął się na bok i spadłem na ziemię.

-Co ty robisz?- Zapytał ze śmiechem w głosie przeglądając mój szkicownik.

-Nie patrz tam!!- Krzyknąłem i podniosłem się z ziemi lecz już było za późno.

Gdy Error przewrócił kartkę na następną stronę stanął jak wryty, przyglądał się rysunkowi, a na jego czaszkę wszedł chytry uśmieszek.

-Oh... Widzę, że nie jesteś aż taki niewinny- Powiedział, przez co moje poliki oblały się tęczowym rumieńcem.

Podszedłem do niego i wyrwałem mu z rąk szkicownik zamykając go i odkładając gdzieś na bok, a następnie usiadłem na kanapie i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

-Mówiłem... Żebyś nie patrzył...- Skierowałem wzrok na Errora, a moje źrenice zrobiły się czerwone.

-Okej... To ja cię zostawię w spokoju...- Szkielet odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę.

Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że miałem porozmawiać z Errorem... Ale byłem w tym momencie zbyt wkurzony na niego za to, że popatrzył się do mojego szkicownika. Nie miałem ochoty z nim teraz rozmawiać.

\pov. Error/


Zostawiłem Inka w Voidzie, a sam poszedłem przejść się na spacerek. Po tym co ostatnio powiedział mi Blue, byłem trochę zszokowany, że osobą, w której zauroczył się był Killer, ale miłość nie wybiera... Prawda?

Nie wiedząc dlaczego, trafiłem do Underfell... Uh naprawdę?

Westchnąłem i po prostu poszedłem się przejść, gdybym napotkał tutejszego Sansa... Hm... Po prostu bym mu skrócił głowę, może.

Z taką myślą zacząłem przechadzać się dróżkami, ścieżkami i innymi takimi bujając w obłokach.

Idąc tak nagle usłyszałem czyjeś kroki, zdziwiony rozejrzałem się na boki, lecz nikogo nie zauważyłem, więc wzruszyłem rękami i ruszyłem dalej przed siebie.

Po kilku minutach chodzenia znów usłyszałem kroki, co mnie naprawdę wkurzyło i zatrzymałem się w miejscu dając ręce do kieszeni lekko wzdychając.

-Wychodź, widzę cię...- Tak naprawdę nikogo nie widziałem, ale wiedziałem, że ktoś za mną idzie.

Nagle zza drzewa wyszedł człowiek. Tutejszy Frisk, ubrana była w czarny sweter z czerwonymi paskami i brązowe spodnie. Patrzyła się na mnie mając łzy w oczach. Nie wiedziałem o co chodzi, więc nawet do niej nie podszedłem.

-Czemu mnie śledzisz?- Zapytałem bez jakichkolwiek emocji w głosie.

-Ja... Ja... Przepraszam... P-po prostu... Potrzebuje pomocy- Patrzyła się na ziemię bawiąc się butami.

-I akurat chcesz jej ode mnie?- Rozbawiło mnie to.

-T-Tak... Myślę, że możesz pomóc...-Odpowiedziała cicho i spojrzała w bok.

Hmmm... Jak bardzo mi się opłaca pomoc temu dziecku? W ogóle...
Ale... Może to być całkiem dobra zabawa... Zobaczmy co to za problem.

-No dobrze, w takim razie o co chodzi?- Zapytałem wyciągając ręce z kieszeni.

-Chodzi... O Reda...-Powiedziała cicho i podniosła wzrok z ziemi, kierując go w moim kierunku.

Oh? Red i problem? Będę mógł się pośmiać.

-Okej, a konkretniej?- Z nutką zaciekawienia spojrzałem w stronę człowieka.

-Chodź z-za mną...-Odwróciła się i zaczęła iść w jakimś kierunku, a ja spokojnie ruszyłem za nią.

Byłem naprawdę ciekawy, co się mogło takiego stać, że Fell, ten który wkurwia wszystkich dookoła ma jakiś poważny problem, że jego człowiek musiał mnie poprosić o pomoc.

Po kilku minutach dotarliśmy do jakiejś polanki w lesie. Na początku nic nie widziałem, lecz nagle usłyszałem cichy, lekko zagłuszony płacz.

Czekaj...

Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem...

Płaczącego Reda?...

Niesamowicie zaskoczyłem się tym i w osłupieniu patrzyłem się na szkieleta, który nas nawet nie zauważył.

/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/

Dum, dum, dum... I macie rozdzialik!

Powoli zbliżamy się do zakończenia książeczki!

Tak więc... Mam do was pytanie...

Jaki ship chcielibyście zobaczyć?

I to chyba tyle co mam wam do powiedzenia, życzę miłego ranka/dnia/wieczora itd.

Do zobaczenia zaniedługo~

Sayonara~ ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro