29
Gdy nastał następny dzień od razu wygramoliłem się z łóżka i ubierając się na szybciutko uśmiechnąłem się do siebie.
Gdy ubrałem się chwyciłem za Broomiego i maznąłem farba w powietrzu, przez co pojawił się portal. Przeszedłem przez niego, a gdy pojawiłem się w Underswap zacząłem się rozglądać za poszukiwaniem Jagódka.
Muszę się przekonać, czy naprawdę oni mają jakiś romans...
Nagle zauważyłem Blue, który z torbą na ramieniu szedł radośnie w jakimś kierunku. Zapewne szedł na trening...
-Hej Blue!- Zawołałem i podbiegłem do niego.
-Oh, cześć Ink- Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę wciąż się uśmiechając i poprawiając torbę.
-Masz chwilkę?- Zapytałem spokojnie lekko opierając się o pędzel, który trzymałem w ręce.
-Oh jasne! Chociaż nie mam zbyt wiele czasu, ale jeśli to coś szybkiego to oki- Odpowiedział z uśmiechem.
Pokiwałem głową twierdząco po czym chwyciłem go za rękę i podszedłem z nim do najbliższej ławeczki, na której usiedliśmy.
-Tak więc... Chciałem się ciebie zapytać co cię łączy z Errorem- Powiedziałem patrząc się na niego ze spokojem w oczach.
-Mwhahaha Nie! Nic poza przyjaźnią nie łączy mnie z nim, skąd ci to do głowy przyszło?- Zaczął się śmiać lekko ścierając z policzków łzy.
-No bo... Ajć, wybacz! Nie mów tego Errorowi proszę... Uzna mnie za totalnego debila- Powiedziałem spoglądając na mojego przyjaciela proszącym wzrokiem.
-Nie ma problemu- Odpowiedział i cicho się zaśmiał- A teraz mi wybacz, muszę uciekać na trening! Zobaczymy się potem! Bay~
Po tych słowach wstał i ruszył w swoją stronę machając mi jeszcze na pożegnanie. Uśmiechnąłem się w jego stronę i również przez chwilę machałem dopóki nie zniknął mi z oczu.
Czyli jednak nie mają romansu... Nie wiem czy mam się cieszyć czy smucić... Um... AGH nie ważne!
Jeszcze przez jakiś czas siedziałem na ławce bijąc się ze swoimi myślami, lecz w końcu postanowiłem, że pójdę jednak porozmawiać z Errorem. Wstałem z ławki i przeteleportowałem się do Voidu z nadzieją, że tam znajdę owego szkieleta, lecz jak to się mówi... Nadzieja matką głupich i oczywiście go tam nie znalazłem.
Z westchnęciem usiadłem na kanapie i zabrałem do ręki szkicownik.
-Poczekam na niego, przecież w końcu tu przyjdzie i wtedy z nim porozmawiam- Powiedziałem do siebie z uśmiechem biorąc do ręki automatyczny ołówek i zacząłem rysować na czystej stronie w szkicowniku.
**Time skip**
Potrząsnąłem głową podnosząc się i rozglądając na boki. Zasnąłem?
Spojrzałem na ziemię i zobaczyłem na niej mój szkicownik i kilka ołówków oraz kredki porozrzucane.
-Oh... Nawet nie wiem kiedy zasnąłem- Powiedziałem do siebie i zacząłem spokojnie sprzątać ten bałagan który zrobiłem.
Nagle ktoś podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. Wystraszony odskoczyłem i trafiłem na kanapę przez którą przeleciałem i upadłem na ziemię. Podniosłem się i spojrzałem na tą osobę, która mnie wystraszyła i okazało się, że to był Error.
-Error! Nie strasz mnie tak...- Powiedziałem lekko siadając na kanapie wypuszczając powietrze z ust.
-Mówiłem do ciebie, ale widocznie byłeś zajęty myślami, więc to nie moja wina- Wzruszył lekko rękami i zabrał do ręki mój szkicownik.
Na początku nie zareagowałem na to, lecz po chwili przypomniałem sobie co miałem w tym szkicowniku i rzuciłem się na Errora chcąc zabrać mu szkicownik. Ale w ostatnim momencie szkielet odsunął się na bok i spadłem na ziemię.
-Co ty robisz?- Zapytał ze śmiechem w głosie przeglądając mój szkicownik.
-Nie patrz tam!!- Krzyknąłem i podniosłem się z ziemi lecz już było za późno.
Gdy Error przewrócił kartkę na następną stronę stanął jak wryty, przyglądał się rysunkowi, a na jego czaszkę wszedł chytry uśmieszek.
-Oh... Widzę, że nie jesteś aż taki niewinny- Powiedział, przez co moje poliki oblały się tęczowym rumieńcem.
Podszedłem do niego i wyrwałem mu z rąk szkicownik zamykając go i odkładając gdzieś na bok, a następnie usiadłem na kanapie i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
-Mówiłem... Żebyś nie patrzył...- Skierowałem wzrok na Errora, a moje źrenice zrobiły się czerwone.
-Okej... To ja cię zostawię w spokoju...- Szkielet odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę.
Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że miałem porozmawiać z Errorem... Ale byłem w tym momencie zbyt wkurzony na niego za to, że popatrzył się do mojego szkicownika. Nie miałem ochoty z nim teraz rozmawiać.
\pov. Error/
Zostawiłem Inka w Voidzie, a sam poszedłem przejść się na spacerek. Po tym co ostatnio powiedział mi Blue, byłem trochę zszokowany, że osobą, w której zauroczył się był Killer, ale miłość nie wybiera... Prawda?
Nie wiedząc dlaczego, trafiłem do Underfell... Uh naprawdę?
Westchnąłem i po prostu poszedłem się przejść, gdybym napotkał tutejszego Sansa... Hm... Po prostu bym mu skrócił głowę, może.
Z taką myślą zacząłem przechadzać się dróżkami, ścieżkami i innymi takimi bujając w obłokach.
Idąc tak nagle usłyszałem czyjeś kroki, zdziwiony rozejrzałem się na boki, lecz nikogo nie zauważyłem, więc wzruszyłem rękami i ruszyłem dalej przed siebie.
Po kilku minutach chodzenia znów usłyszałem kroki, co mnie naprawdę wkurzyło i zatrzymałem się w miejscu dając ręce do kieszeni lekko wzdychając.
-Wychodź, widzę cię...- Tak naprawdę nikogo nie widziałem, ale wiedziałem, że ktoś za mną idzie.
Nagle zza drzewa wyszedł człowiek. Tutejszy Frisk, ubrana była w czarny sweter z czerwonymi paskami i brązowe spodnie. Patrzyła się na mnie mając łzy w oczach. Nie wiedziałem o co chodzi, więc nawet do niej nie podszedłem.
-Czemu mnie śledzisz?- Zapytałem bez jakichkolwiek emocji w głosie.
-Ja... Ja... Przepraszam... P-po prostu... Potrzebuje pomocy- Patrzyła się na ziemię bawiąc się butami.
-I akurat chcesz jej ode mnie?- Rozbawiło mnie to.
-T-Tak... Myślę, że możesz pomóc...-Odpowiedziała cicho i spojrzała w bok.
Hmmm... Jak bardzo mi się opłaca pomoc temu dziecku? W ogóle...
Ale... Może to być całkiem dobra zabawa... Zobaczmy co to za problem.
-No dobrze, w takim razie o co chodzi?- Zapytałem wyciągając ręce z kieszeni.
-Chodzi... O Reda...-Powiedziała cicho i podniosła wzrok z ziemi, kierując go w moim kierunku.
Oh? Red i problem? Będę mógł się pośmiać.
-Okej, a konkretniej?- Z nutką zaciekawienia spojrzałem w stronę człowieka.
-Chodź z-za mną...-Odwróciła się i zaczęła iść w jakimś kierunku, a ja spokojnie ruszyłem za nią.
Byłem naprawdę ciekawy, co się mogło takiego stać, że Fell, ten który wkurwia wszystkich dookoła ma jakiś poważny problem, że jego człowiek musiał mnie poprosić o pomoc.
Po kilku minutach dotarliśmy do jakiejś polanki w lesie. Na początku nic nie widziałem, lecz nagle usłyszałem cichy, lekko zagłuszony płacz.
Czekaj...
Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem...
Płaczącego Reda?...
Niesamowicie zaskoczyłem się tym i w osłupieniu patrzyłem się na szkieleta, który nas nawet nie zauważył.
/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/
Dum, dum, dum... I macie rozdzialik!
Powoli zbliżamy się do zakończenia książeczki!
Tak więc... Mam do was pytanie...
Jaki ship chcielibyście zobaczyć?
I to chyba tyle co mam wam do powiedzenia, życzę miłego ranka/dnia/wieczora itd.
Do zobaczenia zaniedługo~
Sayonara~ ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro