25
\_pov. Error_/
Stałem jak słup soli w miejscu widząc właśnie jak Killer i Dust się całują...
Z rąk wypadła mi kukiełka, którą chciałem dać Dustowi. Cholernie mnie to zabolało, poczułem jak łzy zbierają mi się w oczodołach.
Nagle Dust zauważył mnie i odsunął się się od Killera. Już ruszył w moją stronę lecz ,ja otworzyłem szybko portal i przez niego przeszedłem zamykając go tuż przed Dustem. Pojawiłem się w Outertale.
Szedłem ścieżką zaciągając na głowę kaptur od bluzy i zaciskając na niej ręce. Zadrżałem, a po moich policzkach spłynęły pojedyńcze łzy.
-Czemu on to zrobił...- Wyszeptałem cicho do siebie i przetarłem łzy jedną ręką, na chwile się zatrzymując.
Oparłem się o pobliskie drzewo i spojrzałem na niebo, które usłane było pięknymi błyszczącymi gwiazdami. Wtem przypomniałem sobie jak Dust zabrał mnie właśnie tu, w ramach przeprosin za "żart". Zamknąłem oczy nie mając ochoty patrzeć w gwiazdy. Zacisnąłem bardziej rękę w pięść i stworzyłem sobie portal do innego AU.
Padło na Oceantale.
Pojawiłem się na piaszczystej plaży, a dookoła mnie była praktycznie tylko sama woda. Akurat trafiłem na porę gry w tym AU zaczęło zachodzić słońce, więc wyglądało to naprawdę ładnie.
Usiadłem na piasku i przyglądałem się jak słońce zachodzi. Przytuliłem do siebie nogi i lekko westchnąłem mając przed oczami widok Dusta i Killera.
-Czy on przez ten cały czas mnie okłamywał?... Co chciał tym osiągnąć... Rozkochał mnie w sobie, a teraz co? Pomiótł mną jak zabawką... Pieprzony dupek!- Wkurzony i smutny na raz rzuciłem jakąś muszelką w stronę oceanu.
Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Spojrzałem w stronę z której dobiegały i zobaczyłem tutejszego Sansa ubranego w strój kapitana.
Jak mogłem zapomnieć, że nie jestem tutaj sam?
-Hej wszystko gra?- Zapytał spokojnie podchodząc do mnie.
-Ta- Powiedziałem bardziej pod nosem i znów spojrzałem na zachodzące niebo, które przybierało coraz to ładniejsze kolory.
-Jeśli potrzebujesz, możesz się wygadać- Zasugerował Ocean siadając niedaleko mnie.
Podirytowałem się trochę, bo nie chciało mi się w tym momencie z kimkolwiek rozmawiać, a ten typ narzucał się jak nie wiem co.
-Na pewno wtedy poczujesz się lepiej- Powiedział znów po chwili patrząc się na mnie.
Zaczęło się we mnie gotować. Wszystkie emocje, które się we mnie nagromadziły... Wybuchły.
Nagle wstałem na nogi i uśmiechnąłem się lekko przekręcając głowę w bok.
-Poczuje się lepiej, gdy rozpierdole to miejsce- Odpowiedziałem z rozbawieniem i przy pomocy linek złapałem jego duszę.
-Jakieś ostatnie słowo?- Zapytałem mrużąc oczy.
Tak czy siak nawet jakby chciał coś powiedzieć, nie zdążył. Pociągnąłem za linki i roztrzaskałem jego duszę na drobny pył. Uśmiechnąłem się do siebie i odszedłem od kupki prochu.
Nagle usłyszałem czyiś głos, który jak się okazało należał do tutejszego Papyrusa.
-Sans! Gdzie jesteś?- Wołał widocznie zmartwiony nagłym zniknięciem swojego brata.
Oj jak mi przykro...
Poszedłem w jego stronę, a gdy on mnie zauważył, trochę się wystraszył.
-Widziałeś mojego brata?- Zapytał patrząc się na mnie.
Zaśmiałem się lekko i złapałem jego duszę w linki mrużąc oczy, po czym po prostu ją rozwaliłem.
Następnie poszedłem dalej...
**Niewielki time skip**
Gdy rozwaliłem całe uniwersum usiadłem na plaży patrząc na już ciemne niebo, na którym zaczęły pojawiać się burzowe chmury. Idealna pora nastała.
Westchnąłem i spojrzałem na swoje ręcę zastanawiając się kiedy przyjdzie Ink i zacznie na mnie drzeć mordę, bo przecież to było pewne, że przyjedzie.
I nie myliłem się.
Otworzył się czarny portal, przez który przeszedł zdenerwowany Ink i spojrzał na mnie trzymając w rękach pędzel.
-Czemu to zrobiłeś?!- Zapytał kierując swoją broń w moją stronę.
Wywróciłem oczami wstając z piasku i otrzepując bluzę jak i spodnie, a następnie spojrzałem na niego.
-A czemu mam ci się spowiadać?- Westchnąłem dając ręce do kieszeni patrząc się na Atramenta.
-Kuźwa Error! Przecież powiedziałeś, że nie będziesz już niszczyć!- Wyciągając argument z dupy podszedł bliżej mnie.
-Bla, bla, bla...- Zadrwiłem z niego i założyłem na głowę kaptur odwracając się do niego plecami.
Tym co zrobiłem widocznie wkurzyłem Inka, bo zaczął coś pod nosem mówić, aż nagle poczułem jak coś, czy tam ktoś popycha mnie, przez co upadłem na piasek. Nim się zorientowałem co się stało zostały unieruchomiony przez czarny atrament.
-Co ty odpierdalasz?!- Zapytałem kierując wzrok na malarza.
-Myślałeś, że to tak zostawię?- Był bardzo zły na mnie... Ale ja nie miałem humoru na jego gierki.
-Czyli tak się bawimy...-Zaśmiałem się i przy pomocy linek wyswobodziłem się z atramentu i wstałem na równe nogi otrzepując się z piasku poraz kolejny.
Ink trochę się ode mnie odsunął, ale bardziej zacisnął ręce na pędzlu przygotowując się na atak. Biedny mały Inky... Jeszcze nie wie w co się wpakował...
Uśmiechnąłem się na tą myśl i zacząłem na początku niegroźnie, atakując go z różnych stron kośćmi, co zgrabnie unikał odskakując na różne strony. Niestety ta zabawa nie potrwała zbyt długo, bo znudziło mi się rzucanie kośćmi, więc przywołałem linki i zacząłem próbować go w nie złapać.
Nagle... Przez moją głowę przeszły myśli o Dustym... Zatrzymałem się i zacisnąłem ręce w pięść, chcąc o nim zapomnieć. To było moim błędem.
Niespodziewanie Ink pojawił się za mną i uderzył mnie swoim pędzlem w głowę, co spowodowało, że upadłem na ziemię. Znów. Spojrzałem na niego kątem oka. Jego źrenice świeciły się na czerwony kolor. Widocznie bardzo się wkurzył.
Chciałem się podnieść i znów go zaatakować, lecz ten nagle przywołał kość i chciał mnie ja zapewne zastraszyć lecz... Wbił mi ją niedaleko duszy, łamiąc przy tym kilka żeber.
Krzyknąłem z bólu i momentalnie go odepchnąłem od siebie. Nie spodziewałem się tego po nim, że będzie w stanie kogoś skrzywdzić.
Zamknąłem oczy i położyłem rękę w miejscu, gdzie wbita była kość. Spojrzałem na Inka i nagle zauważyłem, że po jego policzkach zaczęły spływać łzy, a źrenice wróciły do poprzedniego wyglądu.
-Ja... Ja przepraszam! Nie...nie chciałem cię skrzywdzić naprawdę!- Powiedział przez łzy Ink, będąc roztrzęsiony.
-Pierwsze... Dust... Teraz... Ty... - Zaśmiałem się słabo i podniosłem rękę z bolącego miejsca i zobaczyłem krew.
Zamknąłem oczy i skrzywiłem się przez ból, który był nie do zniesienia. Słyszałem jak Ink siedzi obok mnie i płacze, próbując wytłumaczyć się, że to nie jego wina, że nie był świadomy tego co robi, że nie chciał i takie tam...
Było mi naprawdę słabo i jedyne co chciałem to spokoju i ciszy...
Mimo to otworzyłem lekko oczy, bo usłyszałem coś.
Otworzył się portal, przez który przeszedł Dream i zszokowany patrzył na nas. Szybko podszedł do Inka i zaczął go pocieszać. Trochę mnie to zabolało.
A przed oczami znów miałem ten sam obraz, który zobaczyłem. Po moich policzkach spłynęło kilka samotnych łez i nagle straciłem przytomność...
/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/
Tym razem taki trochę smuteq rozdział, bo przecież musiał się pojawić xD
A jak wam się rozdział podobał?
Dzisiaj miało nie być rozdziału, ale... Wena nie chce mnie zostawić xD Tak więc cieszcie się póki możecie!
Nie mam co więcej dodać, więc zostawię was z tym i... Zapraszam do czekania!
Do zobaczenia!
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro