Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

\_Pov. Reaper_/

Podczas opowiadania mojej historii pełnej wrażeń i emocji zauważyłem ,że Geno perfidnie zasnął ,przez to poczułem smutek ,a zarazem radość.

-Śmiertelnie fajnych snów- Powiedziałem z uśmiechem i sam położyłem się obok niego i również zasnąłem.

...skip...

Obudziłem się pełni sił i od razu rozprosowałem swoje stare jak świat kości ,a następnie spojrzałem na miejsce ,gdzie spał Geno i okazało się ,że już nie śpi tylko siedzi i patrzy się na mnie jak na debila... Ciekawe czemu.

-Jak się spało?- Zapytałem siadając ponownie na ziemii lekko się nad nią unosząc.

-Na szczęście w miarę dobrze ,więc nie muszę się na ciebie złościć.- Powiedział spokojnym tonem.

-Wspaniale!- Powiedziałem zadowolony z siebie i chciałem skoczyć na Geno , lecz ten szybko się odsunął i wylądowałem na ziemii.

-Bez takich panie Śmierć- Fuknął i poprawił swój szalik, a ja zaśmiałem się i usiadłem lekko pocierając obolałą czaszkę.

-Cóż... Za niedługo będę się zbierał ,poradzisz sobie tutaj beze mnie?- Zapytałem spoglądając na szkieleta siedzącego na podłodze.

-Tak, tak, poradzę sobie- Na jego czaszce pojawił się lekki uśmiech ,który oczywiście odwzajemniłem i w ułamku sekundy zniknąłem ,wracając do mojej nieszczęsnej i bardzo męczącej pracy.

\_pov. Ink_/

-Mam wrażenie ,że czegoś zapomniałem... Ale nie mogę sobie przypomnieć co to było... Może później mi się to przypomni.- Powiedziałem do siebie i lekko się zaśmiałem siadając na huśtawce ,którą namalowałem.

Zacząłem się lekko bujać, czując na kostkach lekki powiew wiatru. To przez to ,że aktualnie znajdowałem się w oryginalnym uniwersum niedaleko Snowdin. Akurat teraz nie padał śnieg ,więc było nawet przyjemnie.

Nagle tuż przede mną zaczęło się glichować powietrze i po chwili powstała średnich rozmiarów dziura. Zaniepokojony lekko chwyciłem do rąk Broomiego i schowałem się za drzewem będąc w trybie gotowości.

Z owego portalu wyłoniły się po krótkiej chwili dwie dobrze znane mi postacie , jedną z nich był ubabrany mazią od góry do dołu Nightmare ,a drugim był również ubrudzony ,lecz prochem Dust. Z tej odległości na szczęście mogłem usłyszeć ich rozmowę, niestety nie słyszałem początku.

-... No ale pamiętasz ,że musi to być dyskretne , słyszałeś to słowo prawda?- Te słowa wypowiedział Nightmare w stronę Dusta.

-Jezu chłopie ,aż taki tępy nie jestem jak ci sie wydaje okej? -Burknął z lekką irytacją w głosie zakapturzony szkielet.

-Ta? To dawaj mi tu definicje tego słowa- Oboje zatrzymali się ,lecz jeden z nich ,a konkretnie Dust strzelił soczystego facepalma w swoją mordę.

-Dobra kiedy indziej wrócimy do tego tematu ,ja idę zagadać Errora ,a ty weź tam tego Geno i no wiesz zrób z nim ten teges no wiesz co- Szkielet z kapturem lekko machnął ręką i zniknął gdzieś między drzewami.

Oni chcą zrobić coś Geno?! Muszę go szybko ostrzec! Inaczej może stać się coś złego...

Ale moment... Skoro Dust poszedł zagadać Errora... Oznaczałoby ,że on tu gdzieś jest? Bo w innym wypadku po co oni by tu przychodzili...

Zamyślony dalej chowałem się za drzewem ,ale przypadkowo puściłem Broomiego i spadł na ziemię ,co było nie za ciche. Szybko zabrałem go do rąk i przebiegłem za inne drzewo.

-Kto tu jest?- Zapytał groźnym tonem Nightmare ,który wciąż stał niedaleko mnie.

-Wyczuj dobry moment Ink- Powiedziałem szeptem sam do siebie dodając ,a raczej chcąc dodać sobie trochę otuchy.

-I tak cię znajde- Głos maziowatego szkieleta zbliżał się do mnie coraz bardziej.

Zacisnąłem ręce na pędzlu i gdy już chciałem ruszyć na Nighmare ,nagle zza innych drzew wyłonił się klasyczny Sans.

-Heya, ładny mamy dziś dzień ,kwiaty śpiewają ,ptaki kwitną...- Mówił spokojnie Sans podchodząc do Nightmare ,który był trochę zaskoczony zaistniałą sytuacją ,ale chciał to ukryć.

-Co ty tu do huja robisz?-Zapytał poddenerwowany ,na co Classic niezbyt się tym przejął i otworzył butelkę z ketchupem i napił się trochę jej zawartości.

-Mieszkam?- Odpowiedział pytaniem na pytanie gdy już skończył delektować się lekko gęstą konsystencją płynu w butelce.

-Egh nie ważne ,spadam z tego popizdowa- Po tych słowach zniknął tak samo jak się pojawił.

Gdy uznałem ,że już jest czysto , wyszedłem zza drzewa i podszedłem do Sansa.

-Dzięki za pomoc- Powiedziałem i trochę nerwowo się zaśmiałem.

-Ty już nam wiele razy pomogłeś ,więc kiedyś musiałem się odwdzięczyć- Odpowiedział i wrócił do czynności , którą robił chwilę temu.

-To naprawdę drobnostka! -Uśmiechnąłem się ,a następnie pożegnałem ze szkieletem i zauważając ślady Dusta ,które zostawił na śniegu ,przypomniałem sobie ,że miał pójść zagadać Errora.

Ruszyłem więc żwawym krokiem za pozostawionymi śladami i w mgieniu oka dotarłem do jakiegoś domku w lesie.

Z niepewnością wszedłem do domku ,a raczej chatki i zacząłem się po niej rozglądać. Niby wszystko normalnie ,ale jednak coś mi tutaj nie pasowało... Tylko co?

Usiadłem na środku pokoiku ,na drewnianej ,lekko popękanej podłodze i zacząłem myśleć, oczywiście prawie zapominając po co w ogóle tutaj przyszedłem.

Nagle! Oświeciło mnie!

Nie pasowało mi tutaj to ,że nie było tutaj Errora i Dusta... To w takim razie gdzie oni są? Kroki kończyły się właśnie w tej chatce ,na zewnątrz przez ten czas nie padał śnieg ,więc nie mógł zasypać dalszych śladów.

-Aghh! Mój nieistniejący mózg zaraz mi wybuchnie!- Westchnąłem ciężko kladąc obie ręce na czaszce i zacząłem chodzić po pokoiku ,w którym się znajdowałem.

-Kogo szukasz?- Zapytał nagle Error ,który siedział na fotelu i dziergał kukiełki ze swoich nitek.

-Uh szukam Errora i Dusta ,bo usłyszałem rozmowę pomiędzy Dustem a Nightmare ,w której mówili coś o tym ,że zrobią coś Geno ,a w międzyczasie Dust miał zagadać Errora...- Powiedziałem dalej chodząc w kółko ,ale po chwili się zatrzymałem.

-Moment... ERROR?!- Zszokowany prawie się wywaliłem ,ale udało mi sie utrzymać równowagę.

-Ta no siedzę tu i patrzę jak robisz z siebie idiotę- Odpowiedział spokojnie Error dalej zajmując się tym czym się zajmował.

-Co... Czekaj... Ale... Jak... Ty... Nie było cie tu przed chwilą...-Dalej zszokowany ,zaskoczony stałem jak kołek wbity w ziemię i patrzyłem się raz na Errora i raz na drzwi od chatki ,które były zamknięte.

-Cóż... Ślepota czasem nie boli- Skomentował czarnokostny.

Aż nagle....

/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/

Pobawię się w Polsat ,bo pewnie wam tego brakowało xD
Drugi rozdział za nami i....
Akcja będzie się dopiero rozwijać...

A wy dalej możecie zgadywać jaki ship to jest~

Więc... Do zobaczenia zaniedługo mordy, mordeczki ,mordunie ~ ( ꈍᴗꈍ)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro