Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

-Cross ja... Nie potrafię na razie na to odpowiedzieć... -Powiedziałem cicho spoglądając w bok.

\_pov. Dust_/


Haha! Znów mi się udało podjebać kafelki! Moja cudowna kolekcja znów stanie się większa i większa! Już walić to, że szefuńcio NM znów będzie na mnie wkurwiony, ale jakoś to przeżyje nie?

Radosny przeteleportowałem się do swojego domu i od razu ruszyłem w stronę gabloty, aby schować moje drogocenne skarby.
Po tym gdy je schowałem, zadowolony z siebie poszedłem do kuchni. Po co? A po to, żeby się nakarmić.

Minęła chwila i miałem już zjedzony posiłek, którym była kanapeczka, ale taka kurwa dobra.

Leniwie przeciągnąłem się i w końcu posprzątałem rozwalone w salonie szkło po żyrandolu. Moim następnym zajęciem było wyjście na zewnątrz aby zobaczyć co i jak w trawie piszczy.

Szedłem tak spokojnie, aż nagle zostałem przez kogoś popchnięty i wylądowałem morda w śniegu. Wkurzyło mnie to trochę, bo kto popycha losowo szkielety?

-O ty gnoju!- Powiedziałem gdy już podniosłem się z ziemi i przywołując idealnie zaostrzona kosteczkę rzuciłem nią w potwora, który nie uciekł jeszcze z zasięgu mojego wzroku.

-Dzieki Dust- Usłyszałem głos za sobą. Z wrażenia, aż znów się wyjebałem na śnieg i spojrzałem w stronę źródła dźwięku.

I zobaczyłem zmęczonego Inka, który opierał się o swój potężny pędzel.

-Jak długo ty go łapałeś?- Zapytałem podnosząc się poraz kolejny z ziemi.

-Um...2 godziny?- Nerwowo zaśmiał się poprawiając swój szalik.

-Jak? Ty wielki obrońca AU, łapałeś jakiegoś randomowego potwora 2 godziny?! Jestem pod ogromnym wrażeniem- Powiedziałem patrząc się na Inka.

-Uh! Ale ty nie wiesz jak to jest!- Próbował się bronić, ale nie wychodziło mu to za dobrze.

-Jezu Ink zabiłem wszystkie potwory z mojego AU bez większego trudu, a ty, który chroni wszystko, bije się z Errorciem i wszystkimi tymi "złymi" nie potrafi złapać jakiegoś nieszkodliwego potwora? No proszę cię, nie załamuj mnie- Westchnąłem i aż z wrażenia oparłem się o drzewo.

-Dobra! Po prostu miałem z nim problem...-Powiedział w końcu poprawiając swoje fiolki, aż nagle zauważyłem, że jednej mu brakuje... Różowej...

-Um Ink?- Zapytałem mając lekka nadzieję, że po prostu teb potwór zabrał mu tą fiolke i dlatego chciał go złapać.

-Ten potwór przeniósł się że mną do domu, zabrał potrzebna mi listę i zaczął uciekać z nią po różnych AU! Więc go musiałem złapać, ale ciągle mi uciekał, a że nie chciałem go zranić to mi trochę to utrudniło.- Skończył mówić i wypuścił ciężko powietrze.

-Oh rozumiem, nic więcej nie zabrał?- Zapytałem wciąż patrząc się w miejsce brakującej fiolki.

-Nie, tylko tą listę, a co?- Spojrzał na mnie przechylając głowę w bok.

-Ymm... Sprawdzałeś może swoje... Wyposażenie?- Nie chciałem mu mówić wprost, bo myślałem, że się domyśli.

-Cóż... Raczej tak- Odpowiedział, a następnie zaczął patrzeć się na siebie i to co przy sobie ma.
Dopiero po kilku minutach zorientował się, że czegoś mu brakuje.

-O kurcze! Moja różowa farba!- Wystraszony zaczął szukać jej dookoła siebie, jakby chciał wierzyć, że gdzieś tutaj mu upadła.

-Ja już myślałem, że głupszy od Horrora się być nie da... A tu takie zaskoczenie... -Skomentowałem, rozbawiony zaistniałą sytuacją, a zarazem trochę zaciekawiony.

Atrament w odpowiedzi posłał mi mordercze spojrzenie i maznął mnie farbą. Uh ale ona nieprzyjemna.

-No dobra, dobra. Gdzie się ubierałeś? Albo może gdzieś ja odłożyłeś?- Zapytałem spokojnie dając ręce do kieszeni bluzy.

-Hmmm... O nie...-Nagle jakby go oświeciło.

-O nie?- Zapytałem nie wiedząc trochę o co dokładnie chodzi.

-Musimy szybko działać, inaczej będzie tragedia...-Powiedział szybko Ink przejeżdżając atramentem po drzewie, tworząc tym samym portal.

Nie odpowiedziałem, tylko zastanawiajac się o co może chodzić przeszedłem z nim przez ten portal pojawiając się w Anti-Voidzie.

Dopiero wtedy dotarło do mnie i spojrzałem na Inka, który był nerwowy i rozglądał się na boki w poszukiwaniu czegoś.

-Myslisz ,że... On mógł to wypić?- Zapytałem spoglądając w stronę Inka.

-Zaraz się dowiemy- Odpowiedział z grobowym spokojem.

Coś czuję, że będzie źle...

Zaczęliśmy chodzić po Anti-Voidzie w poszukiwaniu Errora i różowej fiolki z niewielką nadzieją, że Błąd tego nie wypił.

Po dobrych 10 minutach szukania, nie znaleźliśmy nic i zmęczony usiadłem na stworzonym przez Inka krześle.

-Kurwa Error gdzie ty polazłeś...-Westchnąłem patrząc do góry na nicość, bo tylko ona się tu znajdowała.

-Gdyby coś zniszczył to bym to wyczuł... Ale nic takiego nie czuje więc...-Zatrzymał się nagle, gdyż usłyszeliśmy jakiś szelest? Śmiech?

Zdziwiony spojrzałem na Inka, a ten wyglądał na zmartwionego szybko wstając z krzesła, na którym również siedział.
Szybko ruszyliśmy w kierunku odgłosów. Dotarliśmy tam chwilę później i to co tam zobaczyliśmy... Było nie do opisania... Albo w sumie było do opisania.

Dokładniej mówiąc, Error jakby był najebany grał w szachy z kukiełkami śmiejąc się pod nosem. Ten widok był interesujący też z jeszcze jednego powodu. Jakiego? A takiego, że Errorek nie miał na sobie górnej części garderoby.

-Error?- Zacząłem jako pierwszy, bo wiem, że Ink by nic nie powiedział, a Błędzik "grał" w szachy jak zahipnotyzowany.

Gdy tylko wypowiedziałem jego imię, momentalnie na mnie spojrzał. W jego źrenicach zobaczyłem rządzę... Pragnienie... Kurwa Ink po kija ci taka farba jak jej nawet nigdy nie wypiłeś!

-Dusty~ Tak długo na ciebie czekałem!- Powiedział Error i wystrzelił swoje linki w moją stronę łapiąc mnie nimi i przyciągając do siebie.
Trochę zaskoczony obrotem spraw spojrzałem na Errora.

-Wypiłeś farbę od Inka?-Zapytałem w prost.

-A co jeśli tak? Była naprawdę smaczna...-Zasmial się Error, bo było u niego rzadkością, mimo iż wiedziałem, że jest to spowodowane farba, to i tak był to zaskakujący widok.

-A możesz mnie puścić?- Zapytałem po chwili, bo wszystko super fajnie, ale bycie związanym poraz kolejny nie należy do najlepszych czynności.

-A nie uciekniesz?- Odpowiedział pytaniem przysuwając się do mnie na niebezpieczną odległość.

Widziałem, że jego poliki są delikatnie zarumienione, a gdy poczułem jego oddech na kręgach, lekko się wzdrygnąłem. Wtem moje policzki również przybrały lekkiej fioletowej barwy.

Nagle niebieskie linki Errora ze mnie zniknęły, a sam szkielet, który jeszcze sekundę temu stał przede mną, leżał na ziemi.
Potrząsnąłem lekko głową wracając z zamyślenia i dostrzegłem, że Ink obezwładnił Errora pędzlem.

-Utrapienie- Skomentował jednym słowem kierując swój wzrok na nieprzytomnego Errora.

-Em i co teraz z nim?- Zapytałem zakrywając nieco twarz kapturem, by schować rumieńce, które zaczynały powolutku znikać.

-Przywiąże go do jego hamaku i poczekam, aż się obudzi- Wzruszył rękami i zaciągnął go na jego posłanko, aka hamak, na który go wrzucił i przywiązał farba.

-Dzięki poraz kolejny za pomoc- Ink spojrzał na mnie z uśmiechem zakładając na plecy Broomiego.

-Cóż, nie ma sprawy chyba...- Szybko wróciłem do domu i rzuciłem się na materac.

Ten dzień był naprawdę ciężki...
A zarazem...

Ekscytujący...

/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/

Tym razem nie ma Polsatu xD

Aleeeeee znicz dla nieprzytomnego Errora [*]

Bo przyda mu się to xD

I cóż mogę więcej rzec...

Do zobaczenia w następnym rozdziale!
( ꈍᴗꈍ)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro