10
-Cross ja... Nie potrafię na razie na to odpowiedzieć... -Powiedziałem cicho spoglądając w bok.
\_pov. Dust_/
Haha! Znów mi się udało podjebać kafelki! Moja cudowna kolekcja znów stanie się większa i większa! Już walić to, że szefuńcio NM znów będzie na mnie wkurwiony, ale jakoś to przeżyje nie?
Radosny przeteleportowałem się do swojego domu i od razu ruszyłem w stronę gabloty, aby schować moje drogocenne skarby.
Po tym gdy je schowałem, zadowolony z siebie poszedłem do kuchni. Po co? A po to, żeby się nakarmić.
Minęła chwila i miałem już zjedzony posiłek, którym była kanapeczka, ale taka kurwa dobra.
Leniwie przeciągnąłem się i w końcu posprzątałem rozwalone w salonie szkło po żyrandolu. Moim następnym zajęciem było wyjście na zewnątrz aby zobaczyć co i jak w trawie piszczy.
Szedłem tak spokojnie, aż nagle zostałem przez kogoś popchnięty i wylądowałem morda w śniegu. Wkurzyło mnie to trochę, bo kto popycha losowo szkielety?
-O ty gnoju!- Powiedziałem gdy już podniosłem się z ziemi i przywołując idealnie zaostrzona kosteczkę rzuciłem nią w potwora, który nie uciekł jeszcze z zasięgu mojego wzroku.
-Dzieki Dust- Usłyszałem głos za sobą. Z wrażenia, aż znów się wyjebałem na śnieg i spojrzałem w stronę źródła dźwięku.
I zobaczyłem zmęczonego Inka, który opierał się o swój potężny pędzel.
-Jak długo ty go łapałeś?- Zapytałem podnosząc się poraz kolejny z ziemi.
-Um...2 godziny?- Nerwowo zaśmiał się poprawiając swój szalik.
-Jak? Ty wielki obrońca AU, łapałeś jakiegoś randomowego potwora 2 godziny?! Jestem pod ogromnym wrażeniem- Powiedziałem patrząc się na Inka.
-Uh! Ale ty nie wiesz jak to jest!- Próbował się bronić, ale nie wychodziło mu to za dobrze.
-Jezu Ink zabiłem wszystkie potwory z mojego AU bez większego trudu, a ty, który chroni wszystko, bije się z Errorciem i wszystkimi tymi "złymi" nie potrafi złapać jakiegoś nieszkodliwego potwora? No proszę cię, nie załamuj mnie- Westchnąłem i aż z wrażenia oparłem się o drzewo.
-Dobra! Po prostu miałem z nim problem...-Powiedział w końcu poprawiając swoje fiolki, aż nagle zauważyłem, że jednej mu brakuje... Różowej...
-Um Ink?- Zapytałem mając lekka nadzieję, że po prostu teb potwór zabrał mu tą fiolke i dlatego chciał go złapać.
-Ten potwór przeniósł się że mną do domu, zabrał potrzebna mi listę i zaczął uciekać z nią po różnych AU! Więc go musiałem złapać, ale ciągle mi uciekał, a że nie chciałem go zranić to mi trochę to utrudniło.- Skończył mówić i wypuścił ciężko powietrze.
-Oh rozumiem, nic więcej nie zabrał?- Zapytałem wciąż patrząc się w miejsce brakującej fiolki.
-Nie, tylko tą listę, a co?- Spojrzał na mnie przechylając głowę w bok.
-Ymm... Sprawdzałeś może swoje... Wyposażenie?- Nie chciałem mu mówić wprost, bo myślałem, że się domyśli.
-Cóż... Raczej tak- Odpowiedział, a następnie zaczął patrzeć się na siebie i to co przy sobie ma.
Dopiero po kilku minutach zorientował się, że czegoś mu brakuje.
-O kurcze! Moja różowa farba!- Wystraszony zaczął szukać jej dookoła siebie, jakby chciał wierzyć, że gdzieś tutaj mu upadła.
-Ja już myślałem, że głupszy od Horrora się być nie da... A tu takie zaskoczenie... -Skomentowałem, rozbawiony zaistniałą sytuacją, a zarazem trochę zaciekawiony.
Atrament w odpowiedzi posłał mi mordercze spojrzenie i maznął mnie farbą. Uh ale ona nieprzyjemna.
-No dobra, dobra. Gdzie się ubierałeś? Albo może gdzieś ja odłożyłeś?- Zapytałem spokojnie dając ręce do kieszeni bluzy.
-Hmmm... O nie...-Nagle jakby go oświeciło.
-O nie?- Zapytałem nie wiedząc trochę o co dokładnie chodzi.
-Musimy szybko działać, inaczej będzie tragedia...-Powiedział szybko Ink przejeżdżając atramentem po drzewie, tworząc tym samym portal.
Nie odpowiedziałem, tylko zastanawiajac się o co może chodzić przeszedłem z nim przez ten portal pojawiając się w Anti-Voidzie.
Dopiero wtedy dotarło do mnie i spojrzałem na Inka, który był nerwowy i rozglądał się na boki w poszukiwaniu czegoś.
-Myslisz ,że... On mógł to wypić?- Zapytałem spoglądając w stronę Inka.
-Zaraz się dowiemy- Odpowiedział z grobowym spokojem.
Coś czuję, że będzie źle...
Zaczęliśmy chodzić po Anti-Voidzie w poszukiwaniu Errora i różowej fiolki z niewielką nadzieją, że Błąd tego nie wypił.
Po dobrych 10 minutach szukania, nie znaleźliśmy nic i zmęczony usiadłem na stworzonym przez Inka krześle.
-Kurwa Error gdzie ty polazłeś...-Westchnąłem patrząc do góry na nicość, bo tylko ona się tu znajdowała.
-Gdyby coś zniszczył to bym to wyczuł... Ale nic takiego nie czuje więc...-Zatrzymał się nagle, gdyż usłyszeliśmy jakiś szelest? Śmiech?
Zdziwiony spojrzałem na Inka, a ten wyglądał na zmartwionego szybko wstając z krzesła, na którym również siedział.
Szybko ruszyliśmy w kierunku odgłosów. Dotarliśmy tam chwilę później i to co tam zobaczyliśmy... Było nie do opisania... Albo w sumie było do opisania.
Dokładniej mówiąc, Error jakby był najebany grał w szachy z kukiełkami śmiejąc się pod nosem. Ten widok był interesujący też z jeszcze jednego powodu. Jakiego? A takiego, że Errorek nie miał na sobie górnej części garderoby.
-Error?- Zacząłem jako pierwszy, bo wiem, że Ink by nic nie powiedział, a Błędzik "grał" w szachy jak zahipnotyzowany.
Gdy tylko wypowiedziałem jego imię, momentalnie na mnie spojrzał. W jego źrenicach zobaczyłem rządzę... Pragnienie... Kurwa Ink po kija ci taka farba jak jej nawet nigdy nie wypiłeś!
-Dusty~ Tak długo na ciebie czekałem!- Powiedział Error i wystrzelił swoje linki w moją stronę łapiąc mnie nimi i przyciągając do siebie.
Trochę zaskoczony obrotem spraw spojrzałem na Errora.
-Wypiłeś farbę od Inka?-Zapytałem w prost.
-A co jeśli tak? Była naprawdę smaczna...-Zasmial się Error, bo było u niego rzadkością, mimo iż wiedziałem, że jest to spowodowane farba, to i tak był to zaskakujący widok.
-A możesz mnie puścić?- Zapytałem po chwili, bo wszystko super fajnie, ale bycie związanym poraz kolejny nie należy do najlepszych czynności.
-A nie uciekniesz?- Odpowiedział pytaniem przysuwając się do mnie na niebezpieczną odległość.
Widziałem, że jego poliki są delikatnie zarumienione, a gdy poczułem jego oddech na kręgach, lekko się wzdrygnąłem. Wtem moje policzki również przybrały lekkiej fioletowej barwy.
Nagle niebieskie linki Errora ze mnie zniknęły, a sam szkielet, który jeszcze sekundę temu stał przede mną, leżał na ziemi.
Potrząsnąłem lekko głową wracając z zamyślenia i dostrzegłem, że Ink obezwładnił Errora pędzlem.
-Utrapienie- Skomentował jednym słowem kierując swój wzrok na nieprzytomnego Errora.
-Em i co teraz z nim?- Zapytałem zakrywając nieco twarz kapturem, by schować rumieńce, które zaczynały powolutku znikać.
-Przywiąże go do jego hamaku i poczekam, aż się obudzi- Wzruszył rękami i zaciągnął go na jego posłanko, aka hamak, na który go wrzucił i przywiązał farba.
-Dzięki poraz kolejny za pomoc- Ink spojrzał na mnie z uśmiechem zakładając na plecy Broomiego.
-Cóż, nie ma sprawy chyba...- Szybko wróciłem do domu i rzuciłem się na materac.
Ten dzień był naprawdę ciężki...
A zarazem...
Ekscytujący...
/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/
Tym razem nie ma Polsatu xD
Aleeeeee znicz dla nieprzytomnego Errora [*]
Bo przyda mu się to xD
I cóż mogę więcej rzec...
Do zobaczenia w następnym rozdziale!
( ꈍᴗꈍ)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro