1. Dar
Ok, stworzyłam mprega ;_;
Raczej będzie to króciutki ficzek. Myślę, że zmieszczę się w dwóch/trzech rozdziałach.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu Q~Q
__________________________________________________________________________
1. Dar
Czekałem na niego w bibliotece już trzecią godzinę.
Od dwóch tygodni zachodziłem tam codziennie, byleby tylko móc go ujrzeć.
Nie wiedziałem nawet, jak miał na imię, ile miał lat...
Ale gdy zobaczyłem go po raz pierwszy siedzącego przy biurku, otoczonego kolumnami grubych ksiąg... po prostu się zakochałem.
Był niesamowicie piękny. Bladziutki, niewysoki, drobny. Miał jasnorude, przydługie włosy. Śliczne, duże jak na Azjatę oczy i cudne, pełne, malinowe usta. Wyglądał jak aniołek.
Nie miałem dotąd odwagi go zagadać, więc po prostu większość czasu przesiadywałem w bibliotece i ukradkiem go obserwowałem za każdym razem licząc na to, że odważę się w końcu do niego odezwać.
Ale tego dnia miało się to zmienić.
Nagle wrota biblioteki otworzyły się i do budynku wszedł obiekt moich westchnień. Był ubrany w jasnoniebieski sweterek, spod którego wystawał biały, schludny kołnierzyk koszuli. Pod pachą trzymał jakąś wielką księgę, a na plecach miał duży, wojskowy plecak w którym pewnie też miał książki.
Westchnąłem oczarowany i schyliłem się udając, że czytam.
Chłopiec podszedł do biurka bibliotekarki i podał jej tomisko z którym wszedł do pomieszczenia.
- Oddaję – powiedział do kobiety. Wtedy pierwszy raz usłyszałem jego głos i aż zapowietrzyłem się z wrażenia. Taki dźwięczny, łagodny, delikatny... Cudowny.
- Nazwisko?
- Park Jimin.
- O, szybko pan to przeczytał – powiedziała zdziwiona, przeglądając jego kartę. – Taką knigę w dwa dni?
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się delikatnie.
- Po prostu lubię książki – odparł, by po chwili ruszyć w stronę regałów.
Wtedy mnie zauważył i utkwiwszy we mnie wzrok, zwolnił kroku.
Patrząc to na swoje nogi, to na mnie, to na książkę, którą czytałem, minął mnie. Westchnąłem zawiedziony, bo jednak liczyłem na to, że w końcu porozmawiamy. A że byłem małą pierdołą i nie miałem odwagi pierwszy się odezwać...
Nagle rudowłosy wycofał się i przystanął obok mnie.
- To Lovecraft? – spytał, wskazując na tomisko, które miałem w dłoniach.
- C-co? – powiedziałem zaskoczony. – To? Tak, to Lovecraft – mówiłem z niedowierzaniem. Byłem speszony jego bliskością. Był tak idealny...
- Mogę się przysiąść?
Kiwnąłem niepewnie głową, na co chłopak podsunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko mnie.
- To jeden z moich ulubionych autorów. Nie spodziewałem się, że spotkam tu kogoś, kto czytuje jego utwory – odparł zafascynowany.
- Jego opowiadania to kosmos, ale cóż, za normalny to on nie był.
Chłopak słysząc to, zaśmiał się perliście, kładąc swój plecak na podłodze.
- No tak, jego teksty są dość... specyficzne. – Nagle wyciągnął w moją stronę rękę. – Jestem Park Jimin. A ty?
Uścisnąłem niepewnie jego dłoń i uśmiechając się, odpowiedziałem:
- Jung Hoseok.
- Zauważyłem, że często tu przychodzisz – zaczął niepewnie, skubiąc rękaw swojego sweterka.
- Wolę przesiadywać tu, niż w domu – odparłem zgodnie z prawdą. – Ta biblioteka jest niesamowita. Taka klimatyczna. - Kochałem to miejsce, fakt. Ale oczywiście przesiadywałem tam tyle czasu tylko ze względu na mojego rozmówcę. – Ale widzę, że ty też tu już prawie zamieszkałeś.
- Hah, tak. Mieszkam sam i pracuję tylko w weekendy, więc w tygodniu nie mam co robić. A że kocham czytać, to siedzę tutaj.
- Nie masz znajomych? – spytałem zdziwiony.
Wzruszył ramionami.
- Ludzie uważają, że jestem dziwny – mruknął.
- Ja też jestem z tych dziwnych, może się dogadamy? – Chłopiec uniósł wzrok i spojrzał na mnie z nadzieją. – W końcu... kto normalny czytuje Lovecrafta! – zaśmiałem się.
Nie wiem, jak to się stało, ale rozmawialiśmy ze sobą aż do zamknięcia biblioteki i ku mojej nieskrywanej radości, wymieniliśmy się numerami telefonów.
Myślałem, że zemdleję ze szczęścia. Nie spodziewałem się, że oprócz zwykłego „cześć" będziemy gadać ze sobą tak długo i z takim zaangażowaniem. Tym bardziej, że to był chłopak, a ja chłopców... bardzo lubiłem.
Czym sobie zasłużyłem, że miałem takiego farta?
Minął tydzień.
Biblioteka stała się miejscem naszych codziennych spotkań, podczas których rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
Wygląd Jimina, charakter, wszystko... Chłopak był po prostu idealny. Taki niewinny, kochany. Czułem, że nie jest to zwykła znajomość, tylko już jawny flirt.
Cóż, jak się szybko domyśliłem hetero to on nie był, więc postanowiłem po prostu go w sobie rozkochać, bo maleństwo stało się dla mnie wszystkim.
Pewnego dnia dowiedziałem się, że moi znajomi ze szkoły organizują domówkę, więc nawet się nie zastanawiając, postanowiłem zaprosić na nią również Jimina.
Nie spotkaliśmy się nigdy poza biblioteką, więc to była najlepsza okazja, by rozwinąć trochę naszą znajomość.
***
Nadeszła wyczekiwana sobota. Dzień imprezy.
Koło godziny osiemnastej zjawiłem się pod blokiem rudowłosego, by razem pojechać na bibę.
Zadzwoniłem domofonem i po chwili przez drzwi wyszedł mój prześliczny chłopaczek. Widząc mnie czekającego obok samochodu, uśmiechnął się uradowany i podbiegłszy do mnie, wpadł mi w ramiona. Zaskoczony odwzajemniłem gest i wtuliłem twarz w jego szyję.
Staliśmy tak przez chwilę, przytulając się. Rudowłosy opierał czoło o moje ramię, a ja głaskałem go po włoskach, kołysząc się z nim lekko na boki.
- Mógłbym tak stać cały wieczór... - mruknąłem, wciąż go do siebie tuląc.
- Ja też – wymamrotał, wtulony w moje ramię i objął mnie jeszcze mocniej.
- Tyle razy chciałem do ciebie podejść w bibliotece, zagadać... ale cóż. Bałem się, że uznasz mnie za jakiegoś napalonego zboczeńca – powiedziałem teatralnie smutnym tonem i wydąłem dolną wargę.
- No popatrz, a teraz bez oporów się przytulamy. Życie potrafi płatać figle, co? – zaśmiał się.
- O tak. – Oderwałem się od niego. – A teraz wsiadaj do auta i jedziemy się wybawić.
- Hm, a co to za znajomi? – spytał Jimin, siedząc na fotelu pasażera.
Patrząc uważnie na drogę i prowadząc, odpowiedziałem mu:
- Przyjaciele ze szkoły. Cztery laski i dwóch facetów. Naprawdę spoko ludzie.
- A... nie będzie dziwnie, jak przyjdziesz tam ze mną?
Zaśmiałem się.
- Nie, coś ty. Z resztą oni wiedzą, że jestem gejem – odparłem niepewnie, obawiając się jego reakcji. W końcu nigdy otwarcie nie mówiliśmy o swojej orientacji...
- No to już się niczego nie obawiam – powiedział z ulgą.
Odetchnąłem w duchu zadowolony z jego reakcji.
Do ostatniej chwili bałem się, że jednak coś pójdzie nie tak, gdy przyznam mu się do homoseksualizmu...
***
- Ojej, to jest Jimin – wykrzyknęła Jessica, gdy tylko przekroczyliśmy próg jej domu.
Reszta towarzystwa już na nas czekała.
- Tak. Urocze stworzonko, nie? – powiedziałem z uśmiechem, obejmując rudowłosego za ramię, na co on skulił się zawstydzony.
- Przystojniak. Ja jestem Jessica – przedstawiła się, a chłopak popatrzył na nią z uśmiechem i uścisnął jej dłoń. – Wszyscy już są. Czujcie się jak u siebie.
Przedstawiłem więc Jimina reszcie znajomych.
Biedaczek został wyściskany i wypytany o prawie cały życiorys. Wszyscy od razu go polubili i zaczęli traktować jak swojego. Był wręcz przesympatyczny, więc co się dziwić.
Po paru godzinach imprezowania i wlewania w siebie rzeki alkoholu zaczęliśmy się do siebie kleić. Dwie osoby pojechały do domu, cztery kręciły się po kuchni, a my zostaliśmy sami w salonie. Dotychczas tylko siedzieliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy do czasu, gdy alkohol płynący w moich żyłach, zachęcił mnie do zbliżenia się do rudowłosego.
Gdy zamilkliśmy na chwilę, usiadłem obok niego tak blisko, że stykaliśmy się biodrami i objąłem go za ramię. Rudowłosy spiął się i spłonął szkarłatnym rumieńcem.
- Wstydzisz się mnie – pochyliwszy się nad nim, wyszeptałem mu do ucha.
- Troszkę... - wymamrotał.
- Nie ma czego, skarbie – odparłem i pocałowałem go w tę jego gorącą, bladą szyjkę.
Chłopak jęknął słodko i zawiercił biodrami, odchylając głowę w tył.
Zachęcony jego reakcją położyłem mu rękę na udzie i zacząłem masować jego wewnętrzną stronę.
Pochyliłem się nad jego torsem i odchyliwszy kołnierzyk jego koszuli, przejechałem czubkiem języka po jego obojczyku. Jimin w odpowiedzi jęknął i oblizał usta, przymykając oczy.
Pewnie posunąłbym się dalej, gdy nagle do pomieszczenia wpadło roześmiane towarzystwo.
Całe szczęście zdążyliśmy się od siebie odsunąć, więc nie zostaliśmy przyłapani w jednoznacznej pozycji.
- Będziemy na górze oglądać film. Idziecie z nami czy chce ze sobą jeszcze pogadać?
- Em, pogadalibyśmy jeszcze – powiedziałem speszony. Jessica i reszta osób tylko uśmiechnęła się do nas ciepło.
- Jasne, jak coś, to przyjdźcie – powiedziała i ruszyła z resztą paczki w stronę schodów.
Po chwili zostaliśmy sami.
Uśmiechnąłem się do rudowłosego i nalałem nam po kieliszku cytrynówki.
- Za naszą przyjaźń.
Wznieśliśmy toast.
Szybko zaczęło kręcić mi się w głowie od nadmiaru alkoholu. Poczułem, że tracę kontrolę, jednak w tamtym momencie było mi wszystko jedno. Chciałem go tylko pocałować...
- Chim... - szepnąłem i wciąż obejmując chłopca za ramię, pochyliłem się nad nim. Nawet nie wiem, w którym momencie zacząłem go tak nazywać.
Jimin wbił we mnie zaszklony, podniecony wzrok i sapnął, unosząc zauważalnie klatkę piersiową.
To zachęciło mnie do zrobienia tego, o czym od tygodni marzyłem.
Ująłem jego twarz w dłonie i przymykając oczy, ostrożnie przywarłem swoimi wargami do jego.
Chłopak w odpowiedzi jęknął słodko i objąwszy mnie za szyję, pogłębił pocałunek.
Miał takie miękkie, gorące usta...
Naparłem na niego bardziej i przechyliwszy lekko głowę, wsunąłem mu język do buzi.
Całowałem go dłuższą chwilę, gładząc jego po kark, plecy... Aż w końcu przerwał pocałunek i spojrzał na mnie błagalnie, sapiąc cicho.
Wtedy już straciłem nad sobą panowanie.
- Chodź... - wybełkotałem i z trudem podniosłem się.
Ledwo trzymałem się na nogach, jednak mimo tego myślałem tylko o tym, by zaciągnąć go do łazienki. Rudowłosy posłusznie ruszył za mną, chwiejąc się na boki.
Alkohol krążył w moich żyłach i zacząłem kontaktować coraz gorzej i gorzej.
Gdy dotarliśmy do łazienki, pocałowałem Jimina gwałtownie. Oparłem się plecami o ścianę i przyciągnąłem go do siebie.
Nagle, wciąż się ze mną całując, zsunął mi spodnie razem z bielizną. Cud, że nie przewróciłem się wtedy z wrażenia...
Rudowłosy, patrząc na mnie z dołu, klęknął przede mną na podłodze z buzią tuż obok mojego naprężonego penisa.
To była sytuacja, która najbardziej utkwiła mi w pamięci. Potem, przez nadmiar alkoholu, zaczął urywać mi się film i mogłem spamiętać tylko krótkie momenty.
Pamiętam, jak ssał moją męskość, jak wpatrywał się we mnie tymi swoimi wielkimi, ciemnymi oczami. Wyglądał jak rasowa, męska dziwka. Słodko.
Nawet nie wiem, kiedy doszedłem. Białe nasienie spłynęło chłopakowi po brodzie, skapnęło na czarną koszulę...
Potem jakimś cudem dotarliśmy do salonu po kolejne kieliszki.
To było ostatnie wspomnienie, jakie mi pozostało po tamtej nocy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro