prolog
Katherine
Wyszłam spod prysznica i podeszłam do szafy by wybrać outfit na dzisiejsze wyścigi, w między czasie zadzwoniłam do Michelle oraz Zak'a na kamerkę by pogadać jeszcze przed spotkaniem.
- No cześć słońce - powiedział Zak na co się uśmiechnęłam i pomachałam ich. - Gotowa na wyścigi?
- Pytasz dzika czy sra w lesie. No oczywiście kochanie że tak ale nie wiem co ubrać - westchnęłam i zaczęłam przebierać w szafie z ubraniami i wyrzucałam z niej wszystko co mi nie odpowiadało. - Ja pierdole. - Powiedziałam sama do siebie.
- Hej Kate ubierz to co zwykle ubierasz - powiedziała Michelle a ja pokręciłam głową.
- Nie chce ubierać tego co zwykle. Wiesz, chce się odwalić jak szczur na otwarcie kanału- powiedziałam i wyciągnęłam z szafy koszulkę w siatkę która była do cycek wiec idealnie. - Muszę jeszcze dobrać do tego bieliznę oraz spodnie i będę gotowa. - Zaczęłam wybierać bieliznę i pokazywałam po kolei każdy zestaw. W końcu wybrali czarny zestaw z Victorii Secret więc ubrałam ja i założyłam na to koszulkę siatkowaną, wyciągnęłam jeszcze z szafy krótkie spodenki, mój outfit był już gotowy więc zostały jeszcze włosy oraz makijaż. Wzięłam telefon do ręki i przeniosłam się z nimi do toaletki, mokre włosy związałam narazie w kitkę, otworzyłam szufladę i wyciągnęłam wszystkie mi potrzebne kosmetyki do makijażu. Jakoś koło dwudziestej byłam gotowa do wyjścia więc zabrałam potrzebne mi rzeczy i wyszłam z domu a następnie wsiadłam do swojego nissana skyline'a gtr 34 i pojechałam w stronę domów przyjaciół.
Dojechaliśmy na miejsce, najpierw wysiadła Michelle a zaraz po niej Zak. Ja wysiadłam na koniec bo jeszcze wyciągałam sobie okulary z schowka i w końcu wysiadłam. tłum ludzi, który jak zwykle, od razu rzucił się na mnie by się przywitać bądź pogadać.
- Dobra dobra koniec tych przyjemności bo zaraz tlenu nie będę miała - przepchałam się przez ludzi i podeszłam do organizatora wyścigów.
- A kogo moje oczy widzą. Królowa niebezpiecznej prędkości - mężczyzna uśmiechnął się i przywitał się ze mną.
- Cześć James - usiadłam sobie obok niego. - Jakie ciekawe dziś osoby witamy na torze? - spytałam go zaciekawiona.
- Sami amatorzy, a na koniec twój wyścig z starym mieszkańcem L.A który kiedyś był królem tego toru - spojrzałam na James'a i wybuchałam śmiechem na tą wiadomość.
- Proszę cię, nie ma opcji że jest ktoś lepszy ode mnie, Kate Jones jest niepokonana w tym mieście - poklepałam go po plecach i zaczęłam oglądać jak inny
się ścigają.
Asher
Przyjechałem właśnie do miasta w którym się wychowałem jako dziecko, uśmiechnąłem się lekko na widok ulic które nic a nic nie zmieniły się przez te kilka lat nie mieszkania tu. Dojechałem w końcu do swojego starego domu, zaparkowałem auto na podjeździe, wszedłem do środka. Mieszkanie wyglądało schludnie i bardzo czysto, moi rodzice wynajęli sprzątaczkę by ten dom był w stałym porządku. Udałem się na górę do swojego pokoju który był typowym pokojem nastolatka, na ścianach widniał kolor szary a nich były powieszone różne plakaty z samochodami, rolety ciagle były zasłoniete przez co słońce nawet nie miało jak tu wpadać.
- Przydałoby się ten pokój przerobić - powiedziałem sam do siebie a potem poszedłem do pokoju rodziców który od teraz miał być moim pokojem. Postanowiłem że na razie nie będę go zmieniać, muszę najpierw zająć się swoim pokojem a potem resztą. Trochę kasy na to pójdzie ale jakoś dam rade. Wypakowałem wszystkie swoje rzeczy z bagaży jakie zabrałem ze sobą i napisałam do Kovu co robi. Długo nie musiałem czekać na odpowiedź.
Od: Kovu
Zbieram się na wyścigi a co?
Do: Kovu
Przyjedź pod mój dom to pojedziemy razem.
Od: Kovu
Będę za 10 min.
Kovu to mój przyjaciel z którym znam się od dziecka, naszą dwójkę zawsze fascynowały wyścigi więc za dzieciaka jeździłem z nim i jego ojcem je oglądać, gdy zaczęliśmy już dorastać to w końcu sami postanowiliśmy brać w nich udział. Przez długi czas byłem królem tutejszych wyścigów lecz przez moja wyprowadzkę ktoś już zajął moje miejsce legendy ale nie żałuje, niech ten młodziak cieszy się z tego a ja chętnie popatrzę dziś na tego nowego.
Jakoś po 10 min usłyszałem klaskon samochodu, musiał być to Kovu, zabrałem kluczyki oraz telefon a następnie wyszedłem z domu.
***
Będąc na miejscu każdy skierował swój wzrok w moją stronę szeptając coś między sobą, spojrzałem na przyjaciela a on jedynie wzruszył ramionami i się uśmiechnął. Zacząłem iść za nim, w oddali ujrzałem organizatora tych wyścigów, był to James Warner. Za dzieciaka organizatorem tych wszystkich nielegalnych jazd był jego ojciec ale z tego co słyszałem stała się straszna tragedia i Bruce Walker zginął. Przez jego smierć na jakiś czas zatrzymano uliczne wyścigi aż do czasu gdy jego pałeczki nie przejął jego syn James.
- Patrz James kto postanowił się w końcu zjawić w L.A - powiedział mój przyjaciel a blondyn przeniósł swoje spojrzenie z Kovu na mnie.
- Na Boga, przecież to Asher Grey! - wstał z krzesła i przywitał się ze mną. - Chłopie dawno cię nie tu było, myśleliśmy że już nie wrócisz. - Zaśmiał się a ja razem z nim. Miło znów było widzieć tego blondyna, aż na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Ja tez się nie spodziewałem że wrócę jeszcze na te stare śmieci a tu proszę, wróciłem - poklepałem go po plecach i zająłem miejsce obok niego by móc pooglądać jak inni się ścigają.
- A właśnie dwie sprawy - spojrzałem na niego. - Pierwsza to twój tytuł został zajęty już przez kogoś innego kto jest naprawdę dobry a druga że ścigasz się dziś właśnie z nową legendą. - Pokiwałem głową a po chwili dotarła do mnie druga sprawa.
- Chwila co? Mam ściągać się dziś? Nawet auta swojego nie mam - spojrzałem na James'a. - Po za tym kto mnie zgłosił? - Spojrzałem na ich dwójkę a po minucie już wiedziałem że to Kovu mnie zapisał.
- Dam ci swoje auto - powiedział Kovu a ja pokiwałem głową i wróciłem do oglądania innych ścigających się ludzi.
Po godzinie przyszła pora na mnie więc wziąłem kluczki od samochodu kumpla i wsiadłem do niego. Podjechałem na linie mety gdzie czekał na mnie mój przeciwnik, James zbierał jeszcze pieniądze z zakładu na daną osobę.
- A więc powitajmy dawnego króla tutejszych wyścigów Asher'a Grey! - cały tłum ludzi zaczął wiwatować i bić brawa. - Który będziesz ścigał się z dzisiejsza legendą tych wyścigów która postanowiła dziś być anonimowa dla swojego przeciwnika lecz ten kto jest już z nami od jej początków pewnie zna tą osobą - Większy rozgłos ludzi był za tą anonimową osobę więc musiał on być już długim uczestnikiem tutaj w L.A. - Jak usłyszycie ten bardzo dobrze znany wyraz "Go!" To ruszacie! - Blondyn zaczął wymawiać regułkę która panuje tu już dobre pare lat. - Go! - Ruszyliśmy, udało mi szybko wyprzedzić przeciwnika i byłem na przodzie przez co miałem bardzo dużą przewagę nad nim. Byłem już blisko mety ale nagle kierowca z nissana na sam koniec mnie wyprzedził co mnie zszokowało strasznie. Dojechałem na metę i wysiadłem z auta tak samo jak kierowca który wygrał, zatrzymałem się w połowie drogi idąc pogratulować tej osobie która okazała się być kobietą.
- Kate! Kate! Kate! - tłum wiwatował z jej wygranej a ja stałem jak słup i patrzyłem na nią. Dziewczyna była bardzo piękna, a jej uroda była bardzo nietypowa jak na dziewczyny z tego miast. Kobieta o bladej karnacji, czarnych kruczych włosach. Posiada pełne i duże usta, które dobrze komponują się z jej dużymi brązowymi oczami. Szczupła i filigranowa postura ciała, jest bardzo piękna a mój wzrok skupił się na jej oczach które były wręcz cudowne, a grzywka którą miała dodawała jej w jakimś stopniu uroku i strasznie pasowała do jej długich czarnych włosów jak i urody przez co tym bardziej chciałem ją poznać.
- Jak na dawną legendę tych tras nawet dobrze się ścigasz - zwróciła się nagle do mnie czarnowłosa. - Ale nie na tyle dobrze by ze mną wygrać. - Puściła mi oczko i szybko zniknęła w tłumie ludzi, a ja wciąż stałem osłupiały jej pięknym wyglądem.
- Stary laska z tobą wygrała. LASKA - podszedł do mnie Kovu i stanął przede mną.
- Wiem i widzę Kovu - spojrzałem na przyjaciela. - Ale jeszcze wygram z nią i pokaże że nie ścigam się nawet dobrze tylko lepiej od niej, a moje miano wróci z powrotem - Uśmiechnąłem się do niego i poszliśmy w stronę James'a.
- Na te słowa liczyłem - poklepał mnie po plecach i znowu usiedliśmy obok starego znajomego, zaczęliśmy rozmawiać ze sobą a głównie oni gadali między sobą i opowiadali co się zmieniło przez te 5 lat gdy ja siedziałem w Miami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro