Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11 - The First Quarrel



Jimin pov.

Przez cały dzień pracowałem, by odpędzić się od chęci zadzwonienia do Jungkooka i wytłumaczeniu mu wszystkiego, ale postanowiłem zrobić to dopiero w domu. Może trochę zazdrości dobrze na niego wpłynie?

Gdy wszedłem do domu, spodziewałem się właściwie wszystkiego, ale na pewno nie -niczego. Słyszałem jakieś dźwięki dochodzące z kuchni, ale za nim się tam udałem, postanowiłem się rozebrać z garnituru, bo zwyczajnie miałem go dosyć, poza tym puszczalska Jisoo go dotykała. Będę go musiał oddać do solidnego czyszczenia albo go po prostu wyrzucę.

Zostałem w samych bokserkach i wyciągnąłem za dużą na mnie koszulkę Jungkooka spod poduszki. Sam ją tam schowałem, bo chciałem mieć ją dla siebie. Była przesiąknięta jego zapachem, który kochałem.

Skierowałem się prosto do kuchni, wiedząc, że go tam zastanę.

Jungkook stał do mnie tyłem coś krojąc na blacie. Podszedłem do niego i wsuwając ręce pod jego koszulkę objąłem go w pasie i przytuliłem się do umięśnionych pleców, całując je delikatnie.

Przez brak jakiejkolwiek reakcji nieco się zasmuciłem, bo przecież chciałem, aby między nami było, jak najlepiej.

-Jungkoookie tęskniłem... Bardzo. – Powiedziałem, słodko przeciągając jego imię. Poczułem, jak Jungkook bierze głęboki wdech, by po chwili się do mnie odwrócić. Od razu złożyłem słodkiego buziaka na jego malinowych ustach. Nie oddał pocałunku, ale też mnie nie odepchnął.

-Jungkooookie obraziłeś się na mnie? – Zrobiłem słodką minkę i już wiedziałem, że go mam. Poczułem jak przyciąga mnie jeszcze bliżej, a nasze czoła zaczęły stykać się ze sobą.

-Nie. - Odsunąłem się nieznacznie łapiąc jego policzki w swoje łapki.

-Przecież widzę.- Powiedziałem, na co on tylko westchnął.

-Nie jestem zły na ciebie.

-Skoro nie jesteś zły, to mnie pomiziaj i mocno ukochaj. –Uśmiechnąłem się uroczo, łącząc nasze noski. – Jungkook pogłaskał mnie po włoskach i uśmiechną się ledwo widocznie, po czym mnie puścił i wrócił do krojenia. Wkurzyłem się, bo nawet nie zapytał o tę rozmowę telefoniczną. Czy to oznacza, że mu nie zależy?

-Jungkook! Spodziewałem się wszystkiego od krzyków i kłótni po oświadczenie mi, że mnie zostawiasz, ale nie tego, że będziesz tak stał, jakby nic się nie stało!- Krzyknąłem nieźle wkurzony.

Kook odwrócił się jak na zawołanie. Podrzucił mnie za uda i mocno przygwoździł do lodówki plecami. No teraz to mi się podoba, mój Kookie wrócił.

-Czy ty wiesz, jak trudno było mi tu siedzieć i oprzeć się pokusie pojechania do firmy i połamania każdej kości z osobna tej brudnej piździe, co się do ciebie przystawiała? - Chciałem coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa kontynuując.

-Czy ty wiesz, że gdyby nie Yoongi już bym spalił tej suce dom razem z nią w środku? Wiem, że to okropne, ale właśnie taki jestem i kurwa... Oddałbym za ciebie życie, jeżeli by było trzeba... A ty zabawiasz się z jakąś dziwką, jeszcze czując ból w dupie po moim kutasie!

Odstawił mnie na ziemie. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie wierzyłem, że mógł tak powiedzieć.

-Jungkookie proszę cię, wysłuchaj mnie.

-Nie chce cię teraz słuchać, jeszcze nigdy nie byłem tak wkurwiony!

- Jungkook! Nic mnie z tą biurową dziwką nie łączy. Do cholery, czy ty nie widzisz, że zależy mi tylko na tobie! Cały dzień myślałem o tym, jak wspaniale wczoraj było nam razem. Czy ty naprawdę myślisz, że mógłbym to zrobić?

Wykrzyczałem z wyrzutem Jungkookowi prawdę prosto w twarz, po czym pobiegłem do sypialni i schowałem się pod kołdrą, dając upust swoim emocją w postaci strumieni łez, jakie się ze mnie wylewały. Rozumiem, że mógł być zły, ale czym ja zawiniłem? Przecież nie kazałem puszczalskiej Jisoo włazić do mojego biura.

Nie wiem ile tak leżałem, pogrążony w smutku, ale na pewno długo. Gdy już zasypiałem poczułem jak ktoś, a raczej ten głupi królik wsuwa się pod kołdrę i przytula do moich pleców.

-Jungkook?

-Ciiii skarbie.

-Co tutaj robisz? – Zapytałam, nadal nic nie rozumiejąc. Po co do mnie przyszedł, skoro uważał, że go zdradzam.

-Jiminnie... Ja przepraszam... Wiem, że jestem chujem, nie myślę tak naprawdę. Byłem bardzo zły, a raczej bardzo zły i zazdrosny. Po prostu boje się ciebie stracić, boje się, że pewnego dnia każesz mi się wynieść i więcej nie pokazywać na oczy... I że kiedyś ktoś zajmie moje miejsce w twoim dobrym serduszku. Bo ty w moim jesteś na pierwszym miejscu.

Łzy ponownie zaczęły spływać po moich policzkach, ale tym razem ze szczęścia. Obróciłem się przodem do Jungkooka.

-Kochanie, dlaczego płaczesz? Powiedziałem coś nie tak? – Zapytał z troską, kiedy zobaczył moje łzy spływające po twarzy.

-Ze szczęścia. Nigdy cię nie zostawię... I ty też jesteś w moim sercu na pierwszym miejscu.

-To znaczy, że mi wybaczysz? – Zapytał z nadzieją w głosie czarnowłosy.

-Już ci wybaczyłem. – Powiedziałem, a Kookie złączył nasze usta w słodkim pocałunku.

Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Jungkook scałował jeszcze resztki łez z mojej buzi, gładząc mnie czule po policzku.

-Jiminnie kocham cię. – Moje serce na chwilę się zatrzymało, gdy dotarły do mnie jego słowa.

Uśmiechnąłem się szeroko, jednocześnie zawstydzając i chowając twarz w zagłębienie szyi Kooka, na co się zaśmiał.

-Ja ciebie też kocham, Jungkookie. – Wiedziałem, że się uśmiecha, a tempo, w jakim czułem, że bije jego serce sprawiało, że wierzyłem mu w każde słowo. Znalazłem miłość swojego życia.

Budzik zadzwonił standardowo rano, ale szybko go wyłączyłem, żeby przypadkiem nie obudzić mojego króliczka. Leżałem mocno trzymany w jego ramionach. Delikatnie wygramoliłem się z łóżka, po czym szybko poszedłem wziąć krótki prysznic i ubrałem się do pracy.

Niech Jungkookie nie myśli, że odbędzie się bez kary, za jego wczorajszą akcję. Opracowałem idealny plan, przez co miałem nadzieje, że wieczorem dostanę w końcu jakieś klapsy.

Wszedłem wyszykowany do sypialni i przystąpiłem do małej zemsty...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro