Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

Michael


Leżeliśmy obok siebie, czekając na sen. Do mnie nie przychodził i wiedziałem, że nie przyjdzie tej nocy. Zbyt wiele się działo, za dużo emocji targało moim ciałem i duszą. Kątem oka widziałem, że i ona spogląda w martwy punkt, wyczekując rana. Nie wiem, czy tez to czuła, ale jak na moje oko, powietrze było na tyle gęste, że można by je pokroić. Dwoje ludzi, bardzo blisko siebie...

Zauważyłem, że często boję się wprost przyznać co czuję, nazwać coś, co ma miejsce w danej chwili. Traktuję niektóre sprawy jak temat tabu. Albo boję się przyznać, że w ogóle się dzieją. Dlatego i tym razem motałem się w myślach, szukając zamienników. A przecież to wszystko było tak banalnie proste. Pragnąłem jej bliskości. Po wszystkich wspólnych chwilach zwyczajnie mi jej brakowało i szalałem za nią- dokładnie tak samo jak na początku. Ten ogień wcale nie gasł, on płonął coraz mocniej. Może dla fanów i świata byłem wielką gwiazdą, królem, ale przed nią stałem jako mały, bezbronny chłopiec, stęskniony za jej dotykiem.

Miłość to pomieszanie podziwu, szacunku i namiętności. Jeśli żywe jest choć jedno z tych uczuć, to nie ma o co robić szumu. Jeśli dwa, to nie jest to mistrzostwo świata, ale blisko. Jeśli wszystkie trzy, to śmierć jest już niepotrzebna – trafiłeś do nieba za życia.


Z resztą, jestem taki sam, jak inni. Kiedy się skaleczę - krwawię. Dlatego kiedy kocham, to robię to całym sobą, tęsknię, płaczę, śmieję się, marzę. Zawsze myślałem, że kiedy jestem na scenie, jestem w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi. Teraz wiem, że to jej ramiona są właśnie tym miejscem.

- Nie chcę czuć promieni słońca, chcę się kochać

Magia w twoich oczach i w moim sercu

Nie wiem, co począć, nie mogę przestać cię kochać

Nie przestanę się kochać aż do bladego świtu*


- Mike? - widziałem, jak prędko odwróciła twarz z moim kierunku

- Chciałaś, bym ci zaśpiewał - posłałem jej delikatny uśmiech. Odwzajemniła go.

Przysunąłem się do niej czując słodki zapach jej perfum. Milczeliśmy wpatrzeni w siebie, ani na chwilę nie odrywając od siebie wzroku. Delikatnym ruchem odsunąłem dłonią jej długie, opadające jasne włosy, które zakrywały jej błękitne oczy. Wszystko po to, aby zagłębić się w jej spojrzeniu. Była taka piękna. Objąłem ją w talii i dotknąłem jej ciała swoim. Czułem jak drży. Ja sam drżałem. Nie wiedziałem, czy jest na to gotowa, czy mnie nie odtrąci. Nic już nie wiedziałem. Odtrąciłem rady rozumu, niech teraz prowadzi mnie serce.

Marina przesunęła dłonią po mojej twarzy. Czułem, jak otula mnie swoim ciepłem. Była taka delikatna, kiedy muskała opuszkami palców moją skórę. Nawet nie wiem, kiedy granica między naszymi ciałami zmniejszyła się tak bardzo, że czułem doskonale przyśpieszone bicie jej serca.

Powoli zbliżyłem swoje usta do jej warg. Były takie ciepłe i słodkie. Zacząłem pieścić je swoim językiem.  Na tą chwilę czekałem długo i nic nie mogło jej zniszczyć. Nie chciałem przestać jej całować, ale z trudem w końcu odsunąłem swoje wargi od jej, by mogła złapać oddech.

- Mike...



Marina


Złapał mnie za rękę i głęboko westchnął. Przyciągnął mnie do siebie, przytulając mocno. Oparłam głowę na jego ramieniu. Delikatnie gładził moje plecy między łopatkami, przytulając policzek do moich włosów. Był bardzo blisko, bardzo bardzo blisko. Gdybym tylko uniosła twarz i odchyliła głowę do tylu, znów bez żadnego trudu mógłby sięgnąć do moich ust. Przytuliłam się jeszcze mocniej i poczułam bicie jego serca. Zamknęłam oczy, pozwalając umysłowi błądzić swobodnie, a niespokojnym myślom odpłynąć daleko.

Chciałam tylko raz spojrzeć mu w oczy. Z oczu przecież można tak wiele wyczytać.  Na jego przystojnej twarzy malowała się namiętność. Nie myślałam juz o tym wszystkim, co stało się wcześniej. O tym, że przecież nie pamiętam. Coś ciągnęło mnie do tego mężczyzny, a ja byłam na tyle słaba, że chciałam się temu poddać.

On nic nie mówił, ja tez już nie chciałam się odzywać. Chciałam tylko czytac jego myśli.

Przesunął ręką po moich włosach, potem położył dłoń na mojej talii. Wsunął dłoń pod cienki materiał piżamy, delikatnie przesuwając dłonią w górę, po kręgosłupie. Coś...coś jakby rozbłysło przed moimi oczami. Od razu przyśpieszyło mi serce.

Jego ciepłe dłonie, znajdując dla siebie najwygodniejsze miejsce na moich plecach, docisnęły mnie mocno do jego ciała. Czekałam na to, co zrobi dalej. Nie chciałam podejmować żadnych kroków. Byłam bezbronna, ale wcale nie chciałam się bronić. Czasami trzeba pozwolić życiu toczyć się swoim torem, według swoich zasad. Nie ingerować.

W momencie, kiedy zsunął swoją twarz, by pocałować moją szyję, znowu zobaczyłam ten rozbłysk. W głowie dość mocno mi szumiało, ale nie był to szum alkoholu, bo przecież byłam trzeźwa. Miałam dziwne wrażenie, że to już kiedyś się działo.

- Jesteś niezwykle piękna - szepnął mi do ucha, zanim chwycił je  delikatnie zębami. Poruszyłam się, dreszcze przebiegły po mojej skórze,  Przesunął ustami całując mnie poniżej ucha i w szyję.
- Otwórz oczy. - Zażądał cicho.Posłuchałam, otrząsając się z zamroczenia. Wydawało mi się, że śnię. - Nie zrobię niczego bez twojej zgody.

Znów zbliżył się do mnie, delikatnie mnie całując. Czułam, jak jego dłoń błądzi po moich włosach, wywołując przy tym przyjemny dreszcz. Smakował niczym największa zagadka, a zarazem najsłodszy kawałek czekolady, którą lubię. Nie chciałam tkwić wciąż w tym samym miejscu, więc odchyliłam się mocno do tyłu, pociągając go za sobą. Wsparł się na swoich silnych rękach, wisząc tak nade mną. Pożar wewnątrz mnie palił mi serce i usta, które bezwiednie oblizałam. Jego wzrok mówił wszystko.
A ja właśnie w tym momencie znalazłam się na ... plaży.

Michael

- Mike, zaczekaj. Coś ... coś się dzieje.
Wystraszony podniosłem się do pozycji siedzącej. Czekałem, lecz nie powiedziała nic więcej.
- Co się stało? - najpierw w ogóle nie zwróciła uwagi. Wciąż patrzyła w jeden punkt, a jej serce biło kilka razy szybciej niż zazwyczaj- Marina!?
Zerwała się nagle z łóżka, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
- Plaża! Piasek! Poduszki! - była w szoku, ale widziałem, ze kąciki jej ust unoszą się ku górze - romantyczny spacer, pocałunki... - nagle jej usta wygięły się w drugą stronę - James...
Nic nie mówiłem, chcialem, by powoli wszystko przyszło do niej samo.
- Spokojnie- dotknąłem jej zimnej dłoni- wszystko na spokojnie samo wróci.

Tak na prawdę trochę się bałem. Bałem się, ze znów sprawa mojej upozorowanej śmierci stanie pomiędzy nami.
Wyszedłem z pokoju, by dać jej czas dla siebie. Nie chciałem naciskać, przeszkadzać, mieszać jej w głowie.
Najważniejsze, Że pamięć powoli do niej wracała. W duchu dziękowałem Bogu za to, ze stało się to tak szybko. Ze nie musiała czekać kilku lat.
Oparłem się o parapet w kuchni, spoglądając przez okno. Wszędzie wokół panowała ciemność. Upatrzyłem sobie jeden punkt, w który wbiłem wzrok. Oby wszystko się ułożyło.

Nie wiem ile minęło czasu, na pewno sporo, bo za oknem zaczęło już świtać. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos nadchodzących kroków. Strach zacisnął pętlę wokół mego żołądka i zabronił mi się odwracać.

Odliczałem kolejne sekundy, czekając na finał. Zdawałem sobie sprawę, ze mogę za chwile wylecieć stad z hukiem. Być może wróci uraz do tego, co jej zrobiłem. Być może znów będę musiał walczyć o przebaczenie. Będę walczył. Nie poddam się. Nigdy.

- Mike- szepnęła prawie niesłyszalnym, słodkim głosem. Poczułem, jak chwyta mnie za ramię. Biorąc głęboki wdech, w końcu się odwróciłem.
Nasze spojrzenia od razu się spotkały i już wiedziałem, ze stoi przede mną moja ukochana, która tak samo jak ja umiera z tęsknoty i bezgranicznej miłości. Ogromny, ciężki głaz spadł z moich pleców, uwalniając mnie od strachu.  Posłałem jej delikatny uśmiech, zanim zamknąłem ją w swoich ramionach.
Długo tak trwaliśmy, aż w końcu niechętnie ją odsunąłem. Miałem ochotę patrzeć w jej oczy i czytać z nich miłosne wyznania. Lecz oprócz wyznań, błąkały się tam ogniste pioruny, które i ja i ona znaliśmy aż za dobrze.
Uniosłem ją do góry, a ona jak na rozkaz oplotła mnie swoimi nogami.
Patrząc sobie głęboko w oczy, przekroczyliśmy próg sypialni.

______________________________

💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro