Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37

Marina


Dlaczego on musiał być tak piekielnie przystojny? Wszedł do  mojego mieszkania, a ja mimo, że nie pamiętałam naszych wszystkich wspólnych chwil, chciałam jak ta zwariowana fanka, rzucić się na jego szyję. Dziwne? Jeszcze jak... W ogóle pojawianie się jego osoby obok mnie w tak błyskawiczny sposób było nieszablonowe. W końcu czy to normalne, że król popu i wielka światowa gwiazda odwiedza mnie w moim mieszkaniu? W nocy?

-Ty jesteś nocą i tylko noc potrafi Ciebie zrozumieć i zamknąć w swoich ramionach.

- Zwariowałeś?

- Ciemność obdarza nas jakimś dziwnym rodzajem wolności, sprawia, że pozwalamy sobie na bezbronność w najmniej właściwym momencie. Dajemy się jej zwieść, sądząc,że dochowa tajemnicy. Zapominamy, że czerń to nie zasłona, a wkrótce wzejdzie słońce. Na chwilę stajemy się dostatecznie odważni, żeby mówić rzeczy, których nigdy nie powiedzielibyśmy w świetle dnia.

- Michael...

- Ciii... Masz władzę nad moją duszą i ciałem, całą noc przewracałem się w łóżku, myśląc o Tobie. Ponieważ ty przez całą noc robiłaś  to samo, można było prawie uznać, że spędziliśmy  ją razem - powoli odsuwałam się do tyłu, robiąc niepewne kroki; podążał za mną w głąb mieszkania  - Wiem, że w nocy nie jest tak samo jak w dzień, że wszystko wydaje się inne, że nocnych spraw nie sposób wytłumaczyć za dnia, bo wtedy nie istnieją. Poza tym lubię noc. Gdyby nie ciemność, nigdy nie zobaczylibyśmy gwiazd.

- Mike ...

- Uwielbiam, jak mnie tak nazywasz, wiesz?  Pamiętam, jak nazwałaś mnie tak pierwszy raz.

- Nie pamiętam tego -  założyłam ręce za plecami strzelając kośćmi palców.  Szczerze, bardzo chciałabym mieć to wszystko w głowie. Wierzyłam w to wszystko, ale pustka w głowie nie dawała mi spokoju.

-Musisz do mnie nabrać zaufania... Nieważne, jak długo to potrwa... Nawet jeżeli to będzie minuta jednego dnia, dwie minuty drugiego dnia i trzy minuty trzeciego dnia i będzie to trwało latami, nieważne. Bo ważne jest zaufanie. Najważniejsze ze wszystkiego.

-Ale ja Ci ufam, Mike. Po prostu w głowie mam przerwę, nie pamiętam tych momentów. Bardzo chciałabym, ale nie pamiętam...

- Przepraszam, nie powinienem Cię naciskać... - stał przede mną z pomierzwionymi włosami i czekoladowym spojrzeniem. To wszystko wyglądało, jak wyreżyserowany teledysk, a ja w roli głównej wraz z nim.  To nic, że mimo wszystko czułam do niego pociąg... wciąż wydawał mi się obcy choć zarazem czułam, że znam tego człowieka najlepiej na świecie... Nie rozumiałam siebie i nie rozumiałam tego, co działo się w moim życiu. Mimo upałów w moim mieszkaniu nie działała klimatyzacja. Byłam bardzo ciepłolubna. Widziałam, jak w swojej kurtce ma już dość. 

- Rozbierz się - powiedziałam w końcu bez zastanowienia. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmiało -

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.

- Daj spokój, widzę, że ci ciepło.

- Ah tak, rzeczywiście, jakoś nie zwróciłem uwagi. 

- Usiądź, zaczekaj chwilkę. Ja... nie spodziewałam się ciebie, zostawię cie na moment, wyglądam jak sto nieszczęść.

- Dla mnie jesteś idealna - czułam, jak płoną mi policzki - chodź, usiądź obok.

Nie chciałam się upierać. Zajęłam miejsce obok niego, jednak z bezpiecznym dystansem. Nie odrywał ode mnie wzroku, ja zaś przymknęłam na chwile oczy, zaciągając się jego zapachem. To wszystko było tak niezwykle szalone, że sama nie mogłam w to uwierzyć.

- Wszystko w porządku?

- Ta, ja... po prostu... Pozwól mi się z tym wszystkim oswoić. Ogromnie cię przepraszam, że zadzwoniłam, nie powinnam była.

- Tam gdzie przemawia serce, nie wypada, aby rozum zgłaszał wątpliwości.

- Mike, ja... Z jednej strony niczego nie pamiętam, a z drugiej czuję jakąś dziwną siłę, która pcha mnie ku tobie. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale nie potrafię ci teraz tego wytłumaczyć. W dodatku ten sen...

- Właśnie, co to za sen?

- Śniłam, że byłeś obok, przy mnie. Po przebudzeniu bez zastanowienia wybrałam twój numer. Teraz siedzisz tu ze mą, zamiast odpoczywać. Jeszcze raz bardzo cię przepraszam.

-Czas, który spędzamy razem, to melodia, którą można odtwarzać bez końca. Nie przepraszaj. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jestem.


Michael


Jej słodkie spojrzenie przeszywało mnie całkowicie i przez cały czas  myślałem tylko o tym, jak cudownie byłoby ją przytulić. Nie mogłem. Nie chciałem jej zrazić. W duchu liczyłem na to, że amnezja szybko ustąpi i wrócą do niej wszystkie wspomnienia.

Tak na prawdę był środek nocy, a ona wyglądała na zmęczoną.   Ja mógłbym siedzieć obok niej do samego rana. Czy mógłbym ten czas spędzić lepiej?

- Marina - przerwałem ciszę - powinnaś się położyć.  Jesteś zmęczona. Jeśli zechcesz, zostanę.

Obserwowałem jej reakcję. Widać było, że intensywnie rozmyśla. W końcu odezwała sie cichutko.

- Zostań, skoro już przyjechałeś. To byłoby niegrzeczne z mojej strony, wypraszać cię teraz.

Oboje zareagowaliśmy uśmiechem. Wstałem z kanapy, podając jej dłoń.

-A teraz - szepnąłem jej do ucha - idź do łóżka, albo sam cię tam zaciągnę.


-----------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo czekaliście. Niestety moje zdrowie psychiczne leży i ciężko mi się pozbierać. Mam nadzieję że teraz będzie tylko lepiej.

Pozdrawiam


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro