Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

Marina


Długie chwile jeszcze siedziałam schowana w jego ramionach, bo było mi tam niezwykle dobrze. Odpływałam w całkiem inną krainę, aż w końcu usłyszałam jego cichy, miękki głos.

" Być może mury upadną
A słońce nie będzie chciało świecić
Ale kiedy mówię "kocham cię"
Kochanie, musisz wiedzieć-
To na zawsze"

Kochałam, kiedy dla mnie śpiewał. Zamykał oczy i uśmiechał się, wypowiadając kolejne słowa. Mogłabym tak trwać w nieskończoność. Niestety nie to było moim przeznaczeniem. Ktoś zaczął mocno walić w drzwi. Spanikowałam. Przecież Mike był przy mnie. Nie chciałam tracić czasu

- Mike, proszę, schowaj się gdzieś! - krzyczałam szeptem, jeśli w ogóle tak można - nikt nie może cię zobaczyć!

- Spokojnie- bezszelestnie wstał i zabrał wszystkie swoje rzeczy - będę w sypialni - kiwnęłam głową i czekałam aż zniknie za drzwiami. Odwrócił się, zanim je za sobą zamknął - Marina...

- Tak?

- Załóż szlafrok - no tak, to był niegłupi pomysł. Złapałam szlafrok wiszący przy wejściu i owinęłam się nim porządnie. Dopiero wtedy nacisnęłam klamkę.

- Witaj skarbie  - od progu zrobiło mi się mdło  i niedobrze - mogę wejść?

- Wynocha stąd! Jak śmiesz tu przychodzić?!

- Mamy sobie coś do wyjaśnienia! - syknął i wlazł bez pozwolenia. Tego się obawiałam - ooo, widzę, ze przeszkadzam - wskazał palcem na stojące na stole filiżanki - masz gościa?

- Nie twój interes! Zabieraj mi się stąd w tej chwili!

- Słuchaj dziwko  - niespodziewanie  chwycił mnie za rękę, mocno ściskając - słyszałam, że chcesz zrzec się spadku. A to błąd, duuuuuży błąd.

- Co ci do tego? Puszczaj mnie!

- Myślisz, że przez te wszystkie lata byłem z tobą z miłości? Nie rozśmieszaj mnie! - czułam, jak puchnie mi twarz, często miałam tak w złości, jeśli on zaraz nie wyjdzie, wybuchnę - Całe wspólne życie wyglądałaś żałośnie a w sypialni leżałaś jak kłoda. Mniejsza z tym. Ta twoja  starucha i tak długo żyła. Myślałem, że już nigdy nie kopnie w kalendarz.

- Ty draniu - łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Jak on mógł... Jak mógł mówić tak o drugim człowieku? Z kim ja byłam tyle lat?

- Postawię sprawę jasno. Chociażby za te lata męczarni z tobą, niedoróbką kobiety, należy mi się powiedzmy rekompensata. Masz wybór. Albo przepiszesz tę forsę na mnie, skoro i tak ci na niej nie zależy, albo cały świat dowie się o twoim romansiku z tym...  A podobno nie ciągnie cię do kasy. To po co z nim byłaś? Szkoda, że pokrzyżowały sie wam plany. Haha. Jakie to życie potrafi być przewrotne.

- Nie waż się tak o nim mówić! - chciałam walnąć mu w twarz, ale w ostatniej chwili się obronił.

- Przecież już jest w zaświatach - mówił to z tak okropnym uśmiechem, że pękało mi serce - Jeśli nie dostanę kasy, zniszczę ci życie. Jesteś mi to winna. Daję ci wybór  - nie chciałam więcej tego słuchać.

- Wynoś się stąd i wsadź sobie w dupsko twoje groźby -  wyciągnęłam rękę w stronę drzwi - zapraszam. Wynoś się.

Z głupkowatym uśmiechem grożąc mi palcem szedł w ich stronę. Nie płakałam już, bo zamiast łez, kipiała ze mnie wściekłość. Czułam, że zaraz stracę nad sobą panowanie. I nie myliłam się.

- Hej, James ! - zawołałam, zanim nacisnął klamkę. Odwrócił się z triumfującym spojrzeniem. Nie wahałam się. Podeszłam dość blisko, a kiedy wiedziałam że to już ta chwila, wymierzyłam mu siarczystego liścia w jego głupi ryj. Mlasnęło, jak nigdy - to za Michaela! - szczerze nie wiem skąd wzięłam siłę, ale zwyczajnie go z tego mieszkania wypchnęłam.

- Pożałujesz tego suko ! - jeszcze krzyczał, ale nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Najważniejsze było to, że był za drzwiami.

Oparłam się o  ścianę, próbując się uspokoić, ale złość miotała mną na prawo i lewo. Po chwili uświadomiłam sobie, że jest tu Mike. Kiedy tylko o nim pomyślałam, wybiegł z sypialni prostu w moim kierunku.

- Nie mogę! Nie mogę tego znieść, że nie miałem żadnego ruchu! Co za sukinsyn ! Jak on mógł tak się do ciebie odzywać? Boże, Marina, mam nadzieję, że nie traktujesz tych słów poważnie?!

-Daj spokój. Za dobrze go znam. Przestałam go traktować poważnie już wiele lat temu - nagle zakręciło mi się w głowie. Nerwy. Na szczęście był obok i w porę mnie złapał - dziękuję.

- Za pomoc się nie dziękuje. A teraz uważam, że powinnaś się położyć. Zaniosę cię do łóżka.



Michael


Była lekka jak piórko, ale to nie miało znaczenia. W tamtej sytuacji dotarło do mnie, co najlepszego narobiłem. Nawet nie mogłem jej bronić. Musiałem ukrywać się w sypialni, jak tchórz, niczym mięczak. Nie czułem się ani krzty męsko. Położyłem ją na łóżku a sam wstałem, by podreptać po pokoju.

- Jesteś zdenerwowany?

- Nie, po prostu ...

- Po prostu co?

- Po prostu wkurzył mnie ten palant!

- Czyli jesteś zdenerwowany - uśmiechała się pod nosem. Zawsze umiała poprawić mi nastrój - usiądź w końcu.

- Dlaczego w ogóle go wpuściłaś, co?

- Nie widziałam przez wizjer, kto to.

- A co by było, gdybyś była sama?? Mógł zrobić ci krzywdę!

- Przecież nie wiedział, że tu jesteś! Nikt nie wie i nikt nigdy nie będzie wiedział! I gwarantuję ci że nie jest to moja wina!

Co ja wygadywałem? Ten koleś tak podniósł mi ciśnienie, że zapomniałem całkiem, co nawyrabiałem. W dodatku podniosłem głos. Chyba starość uderzała mi do tej pustej głowy.

- Masz rację. To wszystko moja wina - chciałem złapać ją za dłoń, ale szybko ją cofnęła - po prostu świadomość, że nie mogę dać  mu w mordę doprowadza mnie do szału. Przepraszam - spróbowałem znów ją dotknąć. Tym razem już się nie cofnęła.

- Wiesz co Mike. Boję się, że to wszystko co się stało, już zawsze będzie pomiędzy nami - nawet nie patrzyła mi w oczy. Patrzyła w nasze splecione dłonie - widzisz, co się dzieje. To będzie wracało. Po prostu... myślę, że juz  nigdy nie będzie tak, jak kiedyś.

Zamarłem. Bałem się spytać, co ma na myśli. Czułem strach, że znowu ją stracę. Że znowu będę tęsknił każdej nocy i każdego dnia, że będę pocieszał się jedynie wspomnieniami.  Nie. Tak nie mogło się stać. Zbyt wiele nas łączyło.  Łączyło nas coś wyjątkowego. Wiedziałem, że muszę to wszystko naprawić, nie wiedziałem jeszcze jak, ale byłem przekonany, że coś przyjdzie mi do głowy z czasem. Nawet nie dopuszczałem do świadomości myśli, że rozstaniemy się ponownie. Ona nadal trzymała moją dłoń. Już nie wiedziałem, co myśli. Z jednej strony daje mi jasne sygnały, a potem szybko sprowadza mnie na ziemię. Kocha mnie? Tak myślę. Czułem tę miłość. Tylko co, jeśli strach  i ból okażą się silniejsze?

- Więc powiedz mi, czego chcesz. Powiedz mi prosto w twarz. Daj mi jakiś znak. Powiedz cokolwiek, bo zaczynam się gubić. Wszystko zepsułem, ale jeśli zechcesz, naprawię.

- Mike, ja...

- Kochasz mnie?

- Tak, kocham - odpowiedziała po chwili ciszy. Ulżyło mi.

- Więc jeśli mnie kochasz , a ja kocham ciebie, nic nie może nam przeszkodzić. Jeśli mamy siebie, mamy wszystko. Powiedz, potrzebujesz czegoś jeszcze? - usiadłem bliżej, by móc wpleść swoje palce w jej długie, pachnące łąką włosy. Przymknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu.  Wykorzystałem tę sytuację i wtuliłem się w nią. Moje usta zaczęły błądzić gdzieś po jej smukłej ciepłej szyi.

- Zostań ze mną - wyszeptała mi do ucha. Potem zaczęła rozpinać powoli moją koszulę. Nie robiła nic wulgarnego, po prostu ją rozpięła, a potem rzuciła w kąt sypialni.  Następnie swoimi drżącymi dłońmi wędrowała po moim torsie. Na pewno czuła, że ledwo oddycham, bo faktycznie brakowało mi tchu. Może dlatego, że tak bardzo brakowało mi jej bliskości.

- I jak ?

- Wspaniale - powiedziałem. 

Uśmiechała się. Miała piękny uśmiech.

- Jak wspaniale? - zapytała - powiedz dokładniej.

- Przypominam sobie wspólne dawne czasy - powiedziałem szczerze. Przyglądała mi się przez chwilę zdziwiona, ale wciąż uśmiechnięta.

- Jesteś nieprawdopodobny.

Jak doskonała muzyka, uspokajało mnie jej serce, jej dotyk rozluźniał delikatnie moje ciało, odbierał poczucie czasu.

- Zostanę - powiedziałem, rzucając ją lekko na łóżko.



__________________________________________

Heeeeej! :D

Jeszcze troszkę romansideł przed burzą :D Dziękuję za komentarze i gwiazdki i za wszystko :)

Staram się dodawać rozdziały systematycznie, ale przepraszam, że w różnych niespójnych godzinach, wchodzę tu jeśli tylko mam sekundę wolną:) Do następnego - pewnie jutro :D




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro