Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog


– Dziękuję, że przyszliście – powiedziała Kyoko, odwracając się znowu do pulpitu.

Byli na morzu już od trzech dni. Łodzie, o których mówił Atsushi, okazały się wręcz małymi statkami. Cała ich piątka bez problemu zmieściła się do jednej. Pojazd obłym kształtem przypominał łódź podwodną, ale miał również zewnętrzny, odkrywany pokład. Większość jednak znajdowała się w środku – kajuty, niewielki wspólny pokój, minimalistyczna łazienka i mostek, na którym właśnie się zebrali.

Atsushi miał rację – sterowanie nie stanowiło żadnego problemu. Sęk tkwił w nawigacji. Łódź była izolowana – nie miała połączenia ani z internetem, ani z satelitami. Zapewne faktycznie byliby skazani na ślepe dryfowanie, gdyby nie Amy. Dziewczyna z wprawą starego trepa, wspomagając się jedynie mapą, kompasem oraz pozycją słońca, całkiem dokładnie wyznaczyła ich koordynaty oraz odległość od najbliższego brzegu. Jeżeli się nie pomyliła, zostały im jeszcze cztery dni na morzu.

Poważniejszym problemem były zapasy. Przed wypłynięciem w drogę zabrali absolutnie wszystko, co jeszcze zostało w kompleksie i nadawało się do zjedzenia. W połączeniu z już znajdującymi się na statku produktami niewymagającymi przygotowania było tego dość sporo... ale wciąż nie tyle, żeby pięć osób mogło z tego wyżyć przez dłuższy czas. Ich głównym celem było na razie dotrzeć gdziekolwiek. Sytuacji nie ratował fakt, że nie mieli pojęcia, co zastaną, kiedy wrócą. Wiedzieli tylko, że to nie będzie ten sam kraj, który pamiętali sprzed trzech lat. Być może tam ludzie potrzebowali jeszcze większej pomocy niż oni.

Tak więc rejs mijał im raczej w napięciu. Tym bardziej zdziwili się, kiedy tego ranka Kyoko, która jak dotąd sterowała pojazdem w milczeniu i prawie w ogóle nie opuszczała mostka, poprosiła ich, żeby po śniadaniu wszyscy do niej przyszli.

– Coś się stało? – spytał Akio. – Jakaś przeszkoda? Awaria? A może udało ci się złapać jakiś sygnał?

– Nic z tych rzeczy. Ze statkiem nic się nie dzieje. To coś o wiele ważniejszego.

Kyoshi odgarnął włosy na bok z... powiedzmy, że zaciekawieniem. Wchodząca do oczu grzywka zaczynała go irytować, ale jednocześnie było mu zbyt wszystko jedno, żeby coś z nią zrobić.

– Czy chodzi o to, co znalazłaś wtedy na tym komputerze? – spytała Katsumi.

Kyoko przytaknęła. Dalej na nich nie patrzyła, kiedy zaczęła mówić.

– Neurochirurgia wymaga ogromnej precyzji. Często nawet najmniejszy błąd może być tragiczny w skutkach. Ludzki mózg to coś bardzo złożonego. Wiedza nie zabezpiecza przed pomyłkami.

– No... tak – potwierdziła Amy. – Chodzi o te małe... komórki i w ogóle.

– Czemu nagle o tym mówisz? – spytał Akio.

Nie otrzymał odpowiedzi od razu.

– Naukowcy z Ankh byli profesjonalistami. Rozumieli to ryzyko. Rozumieli też wagę projektu, którego się podjęli.

Odwróciła się do nich w fotelu. W jej oczach... być może po raz pierwszy tańczyły niewielkie iskierki melancholii.

– Teraz posłuchajcie mnie uważnie. To bardzo ważne... i od tego może zależeć, co będziecie chcieli dalej zrobić.

Kyoshi poczuł, jak mimowolnie przyspiesza mu serce. Kyoko kontynuowała poważnym tonem.

– Zanim doszło do jakiegokolwiek zabiegu... każdemu z nas stworzono coś w rodzaju kopii zapasowej. Chodzi o tak dokładny, jak to możliwe w formie cyfrowej, zapis wspomnień i osobowości. To jedna z funkcji tych tomografów. Gdyby coś się nie udało, naukowcy mogli zawsze do nich wrócić i spróbować ponownie. Te kopie zajmowały większą część pamięci superkomputera.

– To w ogóle możliwe? – Akio zmarszczył nos. – Tak przenieść czyjąś świadomość do komputera...

Kyoshi... pozwolił sobie na bardzo ostrożny dreszczyk ożywienia.

– To... jest możliwe – odezwał się cicho. – Widzieliśmy wszyscy alter ego Junko.

Katsumi podeszła do sprawy jak zwykle na chłodno.

– W takim razie dlaczego Junko nie usunęła tych kopii? Mówisz teraz o szesnastu ogromnych plikach. Osobiście na jej miejscu zwolniłabym sobie jak najwięcej miejsca na procesy myślowe.

– Bo były ukryte i zabezpieczone jeszcze lepiej niż ona sama – wyjaśniła Kyoko. – Nie mogła nawet zobaczyć przestrzeni, na której były zapisane. Atsushi chyba też nie. To musiał być któryś z naukowców z Ankh. Ktoś przed śmiercią uniemożliwił im dostanie się do tych plików.

– No to... jakim cudem ty je znalazłaś? – spytała trzeźwo Katsumi.

– Zeskanowałam swój odcisk palca – odparła spokojnie. – Na klawiaturze był czytnik.

Zapadła nieco krępująca cisza.

– No to... co z tymi kopiami? – spytał w końcu Akio. – Czemu nam teraz o tym mówisz?

Kyoko z powrotem wbiła wzrok w aparaturę sterowniczą.

– To tylko teoria... Ale zastanawiałam się, czy gdyby nie przywrócić martwej osobie w sztuczny sposób procesów ciała, to czy... nie dałoby się z powrotem „wgrać" tych plików do jej mózgu.

Dreszczyk zamienił się w mały płomyk.

– O czym ty teraz mówisz? – szepnęła Amy. – Jak...?

– Wydaje mi się, że wystarczy praca serca i oddychanie. Można je zastymulować odpowiednio zaawansowaną aparaturą. Krew musi zacząć znowu płynąć przez mózg. Wtedy, teoretycznie, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tomograf potraktował taki mózg jak żywy.

Akio oparł dłoń o ścianę.

– Zaraz... Chcesz powiedzieć, że... możemy przywrócić do życia tych, którzy zginęli?

Kyoko nie wykonała żadnego ruchu.

– To jedynie hipoteza. Ale w sporym uproszczeniu... Nie chodzi dokładnie o „przywrócenie". Bardziej o „cofnięcie" do czasu sprzed rozpoczęcia gry. Te kopie mają prawie dwa miesiące.

– Nie bierzesz pod uwagę mnóstwa rzeczy. – Katsumi pokręciła głową. Przez chwilę wyglądała, jakby była w szoku, ale szybko wróciło jej opanowanie. – Przede wszystkim ciała się rozkładają. Nie da się tak po prostu przywrócić procesów życiowych w organizmie, w którym wszystkie tkanki obumarły.

– To prawda – zgodziła się Kyoko. – Z tym że tamte ciała są przechowywane w bardzo niskiej temperaturze. I będą, dopóki kompleks ma energię. To spowalnia gnicie. Może jeszcze nie jest za późno.

– Ale... Musielibyśmy tam wrócić i przetransportować ich do jakiegoś naprawdę dobrego szpitala. Dasz w ogóle radę zlokalizować ponownie ten kompleks? I czy naprawdę myślisz, że jakikolwiek lekarz będzie się bawić w nekromancję, kiedy mnóstwo ludzi cierpi z powodu powodzi?

– Zapisałam szacowane współrzędne kompleksu. Na pewno nie wystarczą, ale ta łódź dodatkowo zapisuje trasę. Przy odrobinie szczęścia... być może uda się ją odwrócić i popłynąć po śladach. A zwykły szpital nie wystarczy. Potrzebujemy placówki, w której wykwalifikowani lekarze będą gotowi poświęcić cały czas tylko dla nich. W końcu trzeba jeszcze te ciała... naprawić.

– Chyba rozumiem, o czym mówisz. – Akio przygryzł wargę. – Jeżeli założymy, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał im pomóc... to jakie są szanse, że się uda?

– Na pewno nie da się nic zrobić dla Taro. – Kyoko obróciła delikatnie kołem sterowym. – Został postrzelony bezpośrednio w mózg. Tak samo jak Atsushi. Co do całej reszty... ciężko powiedzieć. Takehiko i Saburo odnieśli śmiertelne obrażenia głowy. Istnieje spora szansa, że doszło u nich do uszkodzenia mózgu. W przypadku Reiko i Momo wszystko zależy od tego, jakich substancji użył Monokuma. Akemi potrzebowałaby całkowitego przeszczepu skóry, a Ryu częściowego. Nie wiadomo też, jak poważnie zniszczone są ich narządy wewnętrzne.

Znowu zrobiło się cicho. Kyoshi przełknął ślinę.

– A co... z resztą? – spytała Amy.

– Jeżeli ma się udać, to oni mają największe szanse – wyjaśniła Kyoko. – Ogólnie rzecz biorąc, wskazane jest, żeby taka osoba nie miała uszkodzonego mózgu, a obrażenia ciała były łatwo odwracalne.

Katsumi zamknęła oczy.

– Ten plan jest abolutnie szalony – stwierdziła. – Wychodzisz od niepotwierdzonej hipotezy. Żeby w ogóle zacząć przygotowania, musimy dotrzeć na ląd, znaleźć kogoś skłonnego do pomocy oraz dysponującego funduszami i sprzętem, znaleźć znowu ten kompleks i mieć nadzieję, że w tym czasie nie padnie ani go nie zaleje. A nawet wtedy może się nie udać prawie nikogo odratować.

– Tak – odparła krótko Kyoko.

Katsumi cofnęła się nieco, żeby zerknąć na resztę.

– Myślę, że powinniśmy spróbować.

Odpowiedziało jej parę zaskoczonych spojrzeń.

– Pomyślcie o tym. Świat jest w rozsypce, a my nawet nie pamiętamy, co się stało. Kiedy już dotrzemy na ląd, będziemy ludźmi bez żadnego celu. Jeżeli jest szansa, żeby chociaż częściowo cofnąć to, co się stało... nie możemy z niej zrezygnować.

Akio pokręcił głową z zamyśloną miną.

– Nie podoba mi się to – westchnął. – Już nawet jeżeli założymy, że da się to zrobić... Nie wiem, czy to dobrze tak pogrywać z życiem. Martwi nie powinni móc tak po prostu wrócić. Jeżeli uda nam się wgrać te kopie... to czy to w ogóle będą dalej oni?

– Czy my jesteśmy sobą, Akio? – odezwał się Kyoshi.

Chłopak spojrzał na niego ze zdziwieniem.

– O co ci chodzi?

– O nasze wycięte wspomnienia. – Mówił cicho, ale czuł, jak z każdym słowem narasta w nim pewność. – My wszyscy... Nasze umysły są trzy lata w tyle za ciałami. Uważasz, że to normalne? To też jest coś nienaturalnego. Nie wiem nawet, czy nie bardziej.

– No... – Akio spuścił wzrok. – Pewnie masz rację. Przepraszam. To samolubne. Po prostu... obawiam się tego. Będę z wami szczery. Nikt wcześniej czegoś takiego nie próbował. Nie wiemy, jak to się może skończyć.

– Spójrz na to z drugiej strony – powiedziała Katsumi. – Może jesteśmy właśnie na progu bardzo ważnego odkrycia. Śmierć od zarania dziejów jest w oczach ludzi czymś ostatecznym, ale... skąd wiesz, czy wcześniej po prostu nie mieliśmy wiedzy i technologii pozwalających jej zapobiec?

– Ja... już nawet nie wiem, co wiem. – Akio uśmiechnął się smutno. – Chciałbym, żeby to było takie proste. Znaczy... proste. Chciałbym, żeby to było możliwe. Ale wolę nie robić sobie zbyt dużej nadziei na coś tak zwariowanego.

Kyoshi spojrzał czujnie na Kyoko.

– A co będzie z tobą?

Dziewczyna drgnęła leciutko.

– Nie rozumiem.

– Inaczej... czy chciałabyś przywrócić do życia Ginę Hatę? – spytał prosto z mostu. – Jeżeli masz rację, to to również powinno być możliwe.

Kyoko wbiła wzrok w ekran. Nie mogli zobaczyć jej twarzy (chociaż pewnie i tak za dużo się na niej nie działo), ale tym razem zauważalnie trudniej było jej utrzymać obojętny ton.

– Rozumiem – szepnęła. – Dużo nad tym myślałam. To prawda, że moje ciało nie należy do mnie. Nie powinno mnie tu być. Jestem inna od was i zawsze taka będę. Zastanawiałam się, czy tak nie byłoby najlepiej. Będę wam pomagać do samego końca, ale potem... chyba właściwe będzie, jeżeli oddam to ciało prawdziwej właścicielce.

Amy spojrzała na nich zdezorientowana.

– Ale... czy to nie będzie tak, jakby ona umarła? Przecież... to nie jest w porządku!

– Nie muszę umrzeć, Amy. – Ku zdumieniu wszystkich Kyoko uśmiechnęła się delikatnie. – Jeżeli będzie można wgrać umysł z komputera do ciała, to zadziała to też w drugą stronę. Chyba nawet będzie mi to odpowiadało. Trzeba... urodzić się człowiekiem, żeby rozumieć ludzi. – Odwróciła się w ich stronę. – A tak będę mogła zostać z wami na zawsze.

– No cóż... Chciałbym dla równowagi zobaczyć miłą sztuczną inteligencję. – Akio również się uśmiechnął.

Katsumi pokręciła głową z pobłażaniem.

– Tak strasznie wybiegacie teraz w przyszłość... Tysiąc rzeczy po drodze może pójść nie tak, wiecie?

– No to... każemy im pójść tak! – Amy otarła kilka łez. – W końcu... my na pewno damy radę, co nie?

Kyoshi nie powiedział nic. Zamknął oczy, wczuwając się w delikatne bujanie pokładu. Wciąż byli sami na środku oceanu. Wciąż nie wiedzieli, co dalej z nimi będzie. Ale tego dnia po raz pierwszy uświadomił sobie, że wbrew temu, co wcześniej myślał, został mu jeszcze w tym życiu jakiś cel.

***

Amy lubiła spędzać czas na górnym pokładzie. Odkąd Kyoko wzięła na siebie sterowanie, nie zostało jej właściwie nic do roboty. Siedziała więc przez większość czasu z nogami ostrożnie zamoczonymi w lodowatej wodzie i po prostu cieszyła się ze słońca na twarzy i wiatru we włosach. W końcu do niedawna naprawdę nie była pewna, czy jeszcze kiedyś będzie mogła poczuć te wszystkie rzeczy.

– Spadniesz – usłyszała za sobą.

Odwróciła się i dla zasady usiadła odrobinę porządniej. Kyoshi stanął obok i oparł dłonie o barierkę. Patrzył na chmury, które już powoli zaczynały malować się na złoto.

– Umiem pływać – odgryzła się. – A już na pewno wy potraficie zatrzymać na chwilę łódź.

– Po prostu uważaj – westchnął.

Przysunęła się do niego kawałek. Kyoshi... naprawdę się zmienił przez ostatnie parę dni. I to kilka razy. Zaraz po wypłynięciu wyglądał chyba nawet jeszcze gorzej niż ostatniego dnia w kompleksie. Z nikim nie rozmawiał i mało co jadł. Tak naprawdę... poprawiło mu się dopiero dzisiejszego ranka. Ale to też jeszcze nie był do końca optymizm. Bardziej determinacja.

– Myślisz, że Kyoko ma rację? – spytała czujnie.

Spochmurniał nieco.

– Zadajesz trudne pytania – mruknął. – Cały ten plan wydaje mi się kompletnie z kosmosu. Przecież to brzmi niedorzecznie. Nie da się tak po prostu cofnąć czyjejś śmierci. To zdrowy rozsądek. Ale...

– Ale?

– Nie zostało mi nic innego – zakończył ponuro. – Właśnie zaistniał cień szansy, że będę mógł naprawić swoje błędy. Muszę go wykorzystać.

– Kyoshi... – Zawahała się. – Nie będę ci mówić, że nie masz się obwiniać, bo i tak mnie nie posłuchasz. Ale... przynajmniej spróbuj pomyśleć, że nie popełniłeś samych błędów. Tak naprawdę... większość rzeczy zrobiłeś najlepiej jak mogłeś.

– Na przykład?

– Wiesz... Zastanawiałam trochę nad tym – odparła z lekkim wstydem. – Ty i Shizuko kompletnie o sobie zapomnieliście, ale w tak krótkim czasie zakochaliście się w sobie po raz drugi. Myśl sobie co chcesz, uważam, że to śliczne.

– Może i tak... – Wzruszył ramionami. – Ale czy myślisz, że nawet jeżeli uda się ją ożywić, to będzie ze mnie dumna? Z tego, czym się stałem?

– Kyoshi. – Znowu wbiła wzrok w wodę. – Nie będzie dumna, ale na pewno cię nie znienawidzi. Zrobiłeś to, co musiałeś. To dobrze, że czujesz się z tym źle. Kurczę... każdy raczej by się czuł źle, gdyby kogoś zabił. Jesteś normalny. Tym się od niego różnisz.

Nad głowami przeleciał im klucz mew.

– Jeszcze do dzisiaj wydawało mi się to bez sensu – szepnął Kyoshi po chwili. – Żeby ktoś musiał znieść tyle bólu i ostatecznie i tak umrzeć. Ale teraz... Myślisz, że wiedziała?

Amy zastanowiła się chwilę. Nie była pewna, o czym mówi.

– Chodzi ci o to, że się nie zastrzeliła?

Kiwnął głową.

– Że ona się nie zastrzeliła, że ja jej nie zastrzeliłem... Nie mogliśmy wiedzieć. Ale gdyby tak się stało, to już nic by nie mogło jej pomóc. Słyszałaś Kyoko. Nie może być żadnych obrażeń mózgu. Tylko dlatego, że wtedy nie wybraliśmy najłatwiejszej drogi... teraz jest jeszcze szansa.

Poczuła w ustach parę słonych kropelek. Nie była pewna, czy to ona, czy to morze płata jej figle. Przełożyła nogi przez barierkę i z donośnym plaśnięciem zeskoczyła na pokład. Podeszła do Kyoshiego i objęła go nieśmiało.

– Lubię, kiedy właśnie tak myślisz.

Słońce zachodziło, a fale w dole umykały prędko. I nic nie było w porządku, ale... to właśnie w stronę tego słońca płynęli.

***

Dużo później tego samego wieczora Akio również wyszedł na pokład. Spojrzał w niebo, na którym zaczynały już błyszczeć pierwsze gwiazdy. Następnie z powrotem przeniósł wzrok na swoją dłoń.

Mały, śmieszny, plastikowy pendrive w ogóle nie zdradzał, jak zabójczo groźna może być zawartość. Akio nie był nawet pewien, po co go w ogóle podniósł. Chyba po prostu nie wydawało mu się właściwe, żeby zostawić coś takiego same sobie. Nikt go nawet nie zauważył i na razie nikomu o tym nie powiedział. Minęło kilka dni, a on dalej nie był pewien, co powinien z nim zrobić.

Zacisnął pięść i zastanowił się parę sekund. A potem wziął zamach i wyrzucił mały przedmiot prosto do morza.

Niektóre rzeczy zwyczajnie już nigdy nie powinny się powtórzyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro