Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.10 Fałsz i farsa

Sala rozpraw wyglądała tak samo. Główną różnicą było to, że tym razem dwa miejsca pozostały wolne. Sama ich obecność była złowroga. Milczały z wyrzutem. Krzyczały pustką.

Przepraszam was, pomyślała Shizuko. Może mogło być inaczej.

Jak poprzednio stanęli w kółku i przyjrzeli się swoim twarzom bez entuzjazmu. Ktoś tutaj działał na ich szkodę. Ktoś tutaj zdradził całą resztę. Ktoś tutaj... ktoś z nich.

Shizuko wiedziała dobrze, że nieważne, jaki będzie rezultat, to nie skończy się dobrze. Czy zgadną, czy nie zgadną... Ktokolwiek by to nie był... Polecą łzy. Padną przekleństwa. Będzie strach, będzie złość, będzie żal.

Może tak musiało być.

– Sprawę zabójstwa Takehiko Arakawy uważam za rozpoczętą! – zawołał Monokuma.

– Czyli tym razem się nie patyczkuje – mruknęła Akemi.

– Hej! No chyba po ostatnim razie już wiecie, jak to działa. I raczej nikt nie wpadnie znowu na to, żeby zacząć mnie oskarżać. Ha! Mnie! Przecież ja jestem łagodny jak baranek! Zanim mnie tu ściągnęli, występowałem w dobranocce!

– Zamknij się – przerwała mu Katsumi.

– Trochę kultury, młoda damo!

– Proszę, zamknij się.

– Co prawda w połowie kręcenia zmienili nazwę na „złanocka", ale przecież nikt nie jest idealny... – mamrotał jeszcze misiek, ale nikt go już nie słuchał.

Taro odchrząknął.

– To co wy na to, żeby zacząć klasycznie od oskarżenia mnie? Chyba nawet tym razem nie mam alibi! – powiedział z dumą.

– To Taro – mruknęła Akemi. – Sam się przyznał.

– Czy moglibyście podejść do tego odrobinę poważnie? – poprosił Akio.

– Cóż, gdyby to była fikcja, mielibyśmy właśnie do czynienia ze śmiercią średnio zabawnej postaci pobocznej – stwierdził Taro. – Nuda. Czemu by więc nie mieć z tego trochę frajdy?

– J-jak możesz? – pisnęła Reiko. – On był żywą osobą! Tak samo jak ty!

– I? – spytał chłopak spokojnie. – Czy samo bycie osobą daje ci jakąkolwiek wartość?

– Jeszcze słowo – wtrącił Saburo – a uduszę cię twoimi własnymi flakami.

Katsumi oparła czoło na dłoni i westchnęła przeciągle.

– Otaczają mnie imbecyle.

Akio przyglądał się temu wszystkiemu ze zdesperowaną miną.

– Błagam was... Ludzie!

– Rozumiem, że musicie się powygłupiać, ale zajmijmy się tym, co ważne – poparła go Momo. – Pozwólcie, że zarzucę temat. Tajemnica pierwsza: czas zgonu.

– A czy to nie oczywiste? – spytał Sushi. – Przecież... Eee...

– Powinniśmy go przynajmniej oszacować – mruknęła Katsumi. – Takehiko nie było na śniadaniu, a to daje całkiem spore widełki. Od wczorajszego wieczora aż do chwili odkrycia ciała. No chyba że ktoś wie coś więcej.

Shizuko wiedziała, że to jest właśnie moment, w którym powinna się odezwać, ale i tak zwlekała dłuższą chwilę. Wnętrza jej dłoni były całe spocone.

– Zdaje się, że Shizuko widziała go ostatnia żywego – wtrąciła gładko Momo.

Shizuko przełknęła ślinę.

– Tak. To musiało być gdzieś w okolicach dziewiątej dwadzieścia. Reiko może potwierdzić, że spotkałyśmy wtedy Takehiko całego i zdrowego. – Już bez poganiania dodała: – Porozmawialiśmy chwilę, po czym poszedł posprzątać w laboratorium. Miał potem wrócić do sali sypialnej. Na próbę.

– Próba zaczynała się o dziesiątej! – dopowiedziała Amy z dumą.

– I, jak wiemy, Takehiko już na nią nie dotarł – zakończyła Akemi.

Katsumi postukała palcami o swój pulpit.

– Ciało odkryto o dziesiątej trzydzieści. To zawęża widełki do siedemdziesięciu minut.

– Myślę, że widełki można zawężyć jeszcze bardziej – wtrąciła Momo. – Jestem całkiem pewna, że o dziesiątej Takehiko już nie żył.

– A niby dlaczego?

– Z paru powodów. Po pierwsze, posprzątanie nie powinno mu zająć dużo czasu. W końcu ma wprawę, jeśli chodzi o pracę w laboratorium, prawda? Zresztą byłyśmy tam na chwilę coś sprawdzić i było czyściutko. Powód drugi: Takehiko traktował to przedstawienie najbardziej serio z nas wszystkich. Nigdy wcześniej nie spóźnił się na próbę. I jeszcze trzecia rzecz, chociaż to akurat domysł: po co zabójca miałby ryzykować, że go ktoś przyłapie, skoro musiał wiedzieć, że o dziesiątej po piętrze będzie się kręciła masa osób?

– Rozumiem... Czyli Takehiko skończył sprzątać. – Katsumi potarła brodę. – Rodzą się dwa pytania. Czemu od razu nie poszedł na umówione miejsce i co robił w sali operacyjnej.

– Może morderca go zwabił do środka czy coś? – mruknął Kyoshi. – To była ta sala, która sąsiaduje z laboratorium, prawda?

– No ty akurat powinieneś wiedzieć – sarknęła Akemi.

Chłopak uniósł jedną brew.

– No właśnie nie. Nie było mnie tam. Głównie się domyślam.

– Kłamiesz! – powiedział Taro wesoło. – Zresztą ludzie... Po co my w ogóle o tym wszystkim gadamy? Przecież już wiemy, kto to zrobił.

Shizuko skuliła się w duchu. Wiedziała, że ktoś w końcu poruszy ten temat, ale nie była na to gotowa.

– Hm... Wiadomość to dopiero tajemnica czwarta, ale skoro chcecie się nią zająć teraz... – mruknęła Momo.

– Jaka wiadomość? – spytał Saburo.

Okazało się, że nie wszyscy odkryli przedśmiertny komunikat Takehiko. Momo wytłumaczyła im wszystko pokrótce, wraz z przypuszczeniami, co mogą oznaczać tajemnicze litery.

– Aha... Imię, tak? – mruknął Sushi, dyskretnie kręcąc palcem w uchu. – Koleś naprawdę by ułatwił sprawę, gdyby dokończył słowo.

– Przecież Kyoko jest sto razy bardziej podejrzana! – wyrwało się Shizuko.

– Shizuko, spokojnie – powiedzieli niemal równocześnie Momo i Akio.

– I tak oboje muszą się wytłumaczyć. – Katsumi pozostała niewzruszona jak zawsze. – Chyba nie muszę mówić, że to niesamowicie obciążający dowód.

Kyoshi rozejrzał się po sali bez entuzjazmu.

– Serio? – mruknął tylko. – Czyli teraz jestem mordercą?

– Łatwo zrzucić winę na kogoś, kogo tam nawet nie było – warknęła Shizuko.

– Gdzie byłeś pomiędzy dziewiątą dwadzieścia a dziesiątą? – spytała Katsumi.

– W gabinecie. – Chłopak rozłożył ręce. – I niczego więcej się ode mnie nie dowiesz, bo wtedy spałem.

– T-to prawda! – powiedziała Reiko. – Kyoshi chciał odpocząć, bo wcześniej się poślizgnął i obił sobie kostkę.

– Nawet teraz ledwo chodzi – dokończyła Shizuko.

Na chwilę zapadła cisza. Po chwili Taro zaczął się śmiać na cały głos.

– Czy muszę tłumaczyć, jak beznadziejne jest to alibi? – zarechotał nieprzyjemnie.

– To nie jest alibi, to prawda. – Kyoshi starał się zachować spokój, ale Shizuko zdążyła go już zbyt dobrze poznać. Denerwował się... zresztą nic dziwnego.

– Ja uważam, że to wszystko była ustawka – stwierdziła Akemi. – Pewnie się sam wywrócił i udawał, że go boli, żeby zostać sam. Przez dobre kilkanaście minut na piętrze był tylko Takehiko i on. Naprawdę potrzeba wam więcej?

– Czemu się tak na niego uwzięłaś? – spytała Shizuko, czując nagłe ukłucie w sercu.

Akemi posłała jej zmęczone spojrzenie.

– Przepraszam, że nie chcę umrzeć.

– Myślałam, że jesteś... inna.

Tym razem to Akemi wyglądała na wkurzoną.

– No co myślałaś? – warknęła. – Jeżeli wydaje ci się, że z powodu jednej rozmowy będę się teraz z tobą przyjaciółeczkować i przytakiwać wszystkiemu, co powiesz, to muszę cię rozczarować.

– Dziewczyny... nie kłóćcie się – poprosił Akio.

– Typowe emocjonalne podejście – mruknęła Katsumi.

– Nie rozumiesz... Ja się nie chcę z tobą kłócić – westchnęła Shizuko smutno. – Chcę tylko, żebyś mnie posłuchała.

– Wszyscy cię posłuchamy, ale nie teraz – przerwała jej Katsumi. – Mam jeszcze kilka pytań. Reiko!

Dziewczyna drgnęła zaskoczona.

– T-tak?

– Czy jako bardziej neutralny świadek możesz mi powiedzieć, czy kostka Kyoshiego wyglądała na skręconą?

– Um... Ona nie była skręcona. Ona była obita – odparła Reiko z wahaniem, patrząc w podłogę. Podniosła w końcu oczy. – Przepraszam, Kyoshi.

– Za nic nie przepraszaj. Czyli to nie była żadna poważna kontuzja, tak?

– N-nie wiem... Nie wyglądała tak, ale nie wiem, jak bardzo go boli.

– Dobrze. Czy Kyoshi zachowywał się jakoś... nietypowo po incydencie?

– W sensie? Nie wiem... Z-zdziwiło mnie tylko trochę, że chciał iść spać, ale nie dał sobie podać żadnego leku przeciwbólowego.

Shizuko nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Miała wrażenie, jakby podłoga zaczęła jej nagle uciekać spod nóg. Reiko... Co ty najlepszego wygadujesz?

– A czy teraz możemy wreszcie zacząć przesłuchiwać Kyoko? – wcięła się Amy. – To... – Przez chwilę szukała słowa. – To, co robicie, jest bardzo nie fair.

– Kyoko była przez cały czas ze mną – wymamrotał Ryu. – N-nie ma powodu, żeby ją przesłuchiwać.

Teraz dla odmiany poczuła złość. To było tak bardzo do przewidzenia... Ryu całą resztę rozprawy siedział cichutko jak mysz pod miotłą, ale oczywiście teraz się włączył. Nie to ją jednak zdenerwowało.

– Kłamiesz! – zawołała, starając się brzmieć dobitnie, chociaż głos jej drżał.

Była świadoma, że zdążyła podkopać swoją wiarygodność podczas tej debaty, ale tym razem wszyscy muszą jej posłuchać.

– Kłamiesz – powtórzyła. – To było w okolicach dziewiątej trzydzieści. Już po tym, jak Kyoshi poszedł spać, a Takehiko sprzątać. Zjechałyśmy na chwilę z Reiko na pierwsze piętro, żeby zacząć zbierać ludzi na próbę. Zanim wróciłyśmy, rozmawiałam dłuższą chwilę z Ryu. Kyoko tam nie było. Jestem tego pewna.

– N-nie... – Ryu zaczął się pocić.

– Czy ktoś może to potwierdzić? – spytała Katsumi.

– O! Ja mogę! – Rozpromieniona Amy podniosła rękę jak w szkole. – Ja ich widziałam. Kątem oka i przelotem, ale na zylion procent to było spotkanie bezkyokowe.

– Ryu. – Żelazne spojrzenie było tym razem wbite w skulonego chłopaka.

– N-no dobrze, to prawda – wydusił wreszcie. – Ale to jeszcze żaden dowód.

– Czy ktokolwiek widział o tej porze Kyoko?

Nikt nie widział. Katsumi zlustrowała salę wzrokiem.

– No dobrze... Kyoko, muszę usłyszeć twoje alibi.

– Bo ci powie – parsknął Taro. – Powodzenia.

– Musi powiedzieć, bo inaczej na nią zagłosujemy i tyle – mruknął Saburo.

– Nie rozpędzaj się. Mamy dwóch podejrzanych bez alibi. To jeszcze za mało, żeby cokolwiek zdecydować – zbeształa go Katsumi.

– Ale czy powinniśmy tak bardzo ufać komuś, kto ewidentnie nie ufa nam? – spytała Shizuko. – Na dobrą sprawę nic nie wiemy o tej dziewczynie. Skąd mamy wiedzieć, czy nie jest na przykład seryjnym mordercą?

Nie chciała widzieć, ale i tak zobaczyła pełne rozczarowania spojrzenie Ryu.

– Też myślałem, że jesteś inna – powiedział tak cicho, że nie była pewna, czy się nie przesłyszała... ale nie. Takich słów nie da się pomylić z niczym innym.

Zacisnęła pięści, z trudem wstrzymując łzy. Kiedy Ryu w końcu zrozumie, na pewno jej wybaczy. Rozumiała, że to musi być dla niego ciężkie. Tacy jak on może na to nie wyglądają, ale bardzo przywiązują się do ludzi. Ale tu chodziło o nich wszystkich!

Kyoko podniosła wzrok po raz pierwszy od początku rozprawy. Błękit jej oczu był blady jak mgła. Tak jasny, że wprost nierealny.

– Napis nie jest prawdziwy – powiedziała swoim hipnotyzującym głosem.

I to było wszystko.

Przez parę chwil wszyscy milczeli, zapewne czekając na ciąg dalszy, ale niestety spotkało ich rozczarowanie.

– No jasne. Oczywiście. Napis nie jest prawdziwy. To wszystko tłumaczy! – zaśmiał się Taro. – Nie wiem jak wy, ale dla mnie ona jest całkowicie oczyszczona z zarzutów.

– Teza bez poparcia jest bezwartościowa. – Katsumi nie podzielała jego wesołości. – Dopóki nie przedstawisz dowodów, będziemy musieli uznać to za pożałowania godne kłamstwo.

Groźny ton nie zrobił na Kyoko żadnego wrażenia. Znowu odpłynęła i albo ich nie słyszała, albo nie chciała słuchać.

– Czyli bzdura. – Saburo wzruszył ramionami.

– Nie, chwila. – Momo myślała nad czymś intensywnie. – Czy jest szansa, żeby jeszcze raz się przyjrzeć temu napisowi?

– Ależ jest! – zawołał wesoło Monokuma. – Chwalmy potęgę TECHNOLOGII!

Ożył sporych rozmiarów ekran zawieszony pod sufitem. Po chwili pojawił się na nim obraz przedstawiający krwawe litery.

– O... Hm, dzięki.

Nie ma za co! – Obraz drgnął, a w polu widzenia na chwilę pojawiła się biała łapka.

Wbili wzrok w monitor. Jeśli Kyoko nie kłamała, coś powinno tu być nie tak. Tylko co?

– To na pewno nie jest farba ani nic w tym stylu? – spytał Sushi.

Momo pokręciła głową.

– Uwierz mi, czegoś takiego się nie da pomylić z farbą.

– Poza tym nigdzie tu nie ma czerwonej farby – dopowiedział Akio. – A jedyna osoba, która miała przy sobie pędzel... No.

Znowu zapadła cisza. Więc co...?

Napis nie jest prawdziwy.

– Zastanawia mnie ta kreska – powiedział w końcu Kyoshi. – Jeżeli dobrze rozumiem to... osunęła mu się ręka czy coś?

Obraz znowu się poruszył. Transmitująca go kopia Monokumy musiała się nieco cofnąć, bo teraz w perspektywie mieściła się dłoń Takehiko.

– No dobrze... – Chłopak przekrzywił głowę. – No tak.

– Może zastanówmy się, co to w ogóle miała być za litera – zaproponował Akio. – Może to nam da jakąś wskazówkę.

– No „s" albo „k" – mruknął zniecierpliwiony Saburo. – O tym gadamy od dziesięciu minut.

– Ale to nie wygląda ani na „s", ani na „k".

– To jest prosta, ukośna kreska – doprecyzował Taro.

– M-może to znak dzielenia? – zasugerował Ryu.

– Tylko co miałby w ogóle oznaczać znak dzielenia? – zmartwiła się Reiko.

– Może... – Sushi zrobił minę sugerującą nadzwyczajny (jak na niego) wysiłek umysłowy. – Może to, że Kyoshi i Kyoko... podzielili się zbrodnią! O! Razem go zabili.

Reszta spojrzała na niego jak na wariata.

– Raczej nie... – powiedziała w końcu Momo. – Czyli możemy bezpiecznie założyć, że nie ma żadnego ukrytego znaczenia. Takehiko po prostu osłabł, kiedy zaczynał czwartą literę.

– Na to wygląda. Tyle że teraz jesteśmy w punkcie wyjścia – mruknęła Katsumi.

Shizuko zamknęła oczy.

Osłabł, kiedy zaczynał czwartą literę. Tak musiało być.

No chyba że...

Z wrażenia aż wciągnęła głośno powietrze. No chyba że...!

– Możecie pokazać, jak piszecie „s"? – spytała powoli, wciąż niepewna, czy ta szalona teza ma sens.

Odpowiedziały jej zdezorientowane spojrzenia.

– Em... Długopisem? – odparł Akio z zakłopotaną miną.

– Nie o to mi... W sensie, jakbyś się do tego zabrał? Chodzi o kształt.

– Coś takiego? – Sushi zrobił dłonią zawijas w powietrzu.

– O, tak! Proszę, zrób to jeszcze raz, tylko wolniej. Tak... Stop!

Ręka chłopaka zamarła w miejscu.

– Dopiero zacząłem...

– Nie szkodzi. Właśnie to jest istotne. Spójrzcie wszyscy... Zgodzicie się, że zazwyczaj tak się pisze „s"?

Parę osób kiwnęło głową.

– Czyli zaczęlibyście od góry?

Kolejne przytaknięcie.

– A nasza kreska zaczyna się na dole. Od tej samej linii, co reszta.

– Czyli...? – spytała Amy.

– Czyli to nie mogło być „s"!

Katsumi pokręciła głową.

– Za dużo zakładasz... Skąd wiesz, czy w tej pozycji, w której był Takehiko, nie łatwiej było mu pisać od dołu?

Na całe szczęście Shizuko miała na to gotową odpowiedź. Jej napędzany olśnieniem i adrenaliną mózg pracował na obrotach wyższych, niż kiedykolwiek by się o to podejrzewała.

– Bo to widać. W miejscu, w którym zaczynają się litery, plama krwi jest większa i wyraźniejsza. Za to pod koniec ślad blednie. Widzisz? Wszystkie inne litery zaczynają się od góry.

– W tym pierwsze „k" – powiedział Ryu cicho.

Zamarła nagle. On... on miał rację.

– Zaraz... co?

– Cz-czwartą literą nie mogło być też „k".

– Rozumiem, ale...

– W takim razie kto to zrobił? – pogubił się Saburo.

– Hmm... – Kyoshi potarł brodę. – W napisie wcześniej pojawia się „k", więc mamy pewność, że musi zaczynać się od góry. Teoretycznie jest możliwe, że Takehiko miał bardzo rzadki nawyk pisania „s" od dołu...

– Ziom... Zdajesz sobie sprawę, że właśnie sam sobie kręcisz sznur? – spytała z niedowierzaniem Akemi.

– Co? Ach, faktycznie. Wybacz, po prostu teraz serio mnie to zaciekawiło.

– Możemy jednak się zgodzić, że autentyczność tego napisu stała się mocno niepewna – podsumowała Momo. – Uznajmy go więc na razie za szarą strefę. Shizuko, dobra robota.

Shizuko uśmiechnęła się skromnie. Miała wrażenie, że to naprawdę nie było nic takiego... No ale nikt inny tego nie zauważył.

– A jeżeli uznamy napis za podrobiony, to sporo innych elementów na scenie zbrodni zaczyna budzić poważne wątpliwości – ciągnęła Momo. – Na przykład... Uważam, że Takehiko nie zginął od ciosu między żebra.

– Jasne... A ja jestem uroczą czarodziejką z księżyca – sarknął Taro.

– Mówię serio. Monokuma, czy możesz pokazać nam ranę?

Od strony ekranu dobiegło zirytowane prychnięcie, ale po chwili kamera podskoczyła i skierowała się na wbitą w tors Takehiko piłę.

– Dziękuję. Chciałabym, żebyście się temu dokładnie przyjrzeli.

– A-a trzeba? – spytała Amy z nietęgą miną.

– Ach... Nie musisz, oczywiście. Zobaczcie – zwróciła się do reszty. – Ja wiem, ale dam wam zgadnąć. Co tu jest nie tak?

– Za mało krwi – odparł Saburo niechętnie. – Tak wygląda rana, jeśli przebije się skórę już po tym, jak przestanie bić serce.

– Uwaga, uwaga, mamy tu eksperta. – Taro oczywiście nie mógł przepuścić okazji do docinek.

Saburo rzucił mu groźne spojrzenie, ale nic nie powiedział. W ogóle jakoś tak... ucichł. Jakby się nagle zamyślił.

– Zgadza się. – Momo kiwnęła głową. – Trudno zauważyć różnicę, jeśli nie ma się w tej kwestii doświadczenia, ale musicie uwierzyć nam na słowo. Najprościej mówiąc, kiedy zatrzyma się serce, cała krew w organizmie przestaje krążyć. Na zewnątrz może wypłynąć tylko tyle, ile jest w miejscu przebicia. U żyjącej osoby cały czas dopływa nowa krew. Dlatego trzeba jak najprędzej zatamować ranę.

– Chcesz powiedzieć, że Takehiko już nie żył, kiedy wbito mu tę piłę, tak? – spytał Akio.

– To jedyne wyjście. I główny powód, który każe mi przypuszczać, że scena zbrodni została zaaranżowana.

– Nie rozpędzaj się – przerwała jej Katsumi. – Jaka w takim razie była według ciebie przyczyna zgonu?

– Jestem prawie pewna, że mocne uderzenie w tył głowy.

– N-niby czym? – spytała Reiko.

– Ścianą. Monokuma, mógłbyś się jeszcze raz przestawić? Już ostatni.

Jedną mamrotaną litanię o „dzisiejszej młodzieży" później ich oczom ukazała się cała sala. Z tej perspektywy idealnie było widać różowe ślady po przeprowadzonym teście.

– To, na co patrzycie – zaczęła Momo, uprzedzając pytania – to chemiczna próba o nazwie test Kastle-Meyera. Pozwala ona zobaczyć ślady krwi, nawet te już starte.

– Jak na tych śmiesznych filmach... – mruknął Sushi.

– Pozwólcie teraz, że przedstawię wam dokładnie moją teorię, co się stało. Takehiko uderzył głową o ścianę i umarł. Najprawdopodobniej został pchnięty przez mordercę. Nie sprawdziłam, czy ma ranę z tyłu głowy, bo wtedy nie wiedziałam jeszcze, że powinnam jej szukać. Są jednak inne dowody – to, jak układają się plamy na ścianie, oraz krew na włosach i kitlu. Żeby zatrzeć ślady, morderca najpierw przeciągnął zwłoki i ułożył je na tomografie.

– I nie pobrudził się przy tym? – spytał Kyoshi.

– Najprawdopodobniej owinął ręce bandażem. Znalazłyśmy dobre sześć zakrwawionych rolek w śmietniku. Bandaż najpewniej posłużył też do wytarcia ściany. W to też musicie mi uwierzyć, ale czuć było od niego delikatną woń spirytusu. Następnie została stworzona scena zbrodni, którą zobaczyliśmy. Napis też musi być autorstwa mordercy.

Kilka chwil zajęło im przetrawienie wszystkich tych niuansów. Shizuko musiała przyznać, że ma to dużo sensu. Była pod wrażeniem, jak dokładne i wnikliwe wnioski wyciągnęła Momo.

– Tylko pojawia się pytanie po co – westchnęła Akemi. – Dlaczego morderca miałby robić to wszystko? Tylko zostawił więcej dowodów.

– Najprawdopodobniej żeby zrzucić winę na mnie i Kyoko – odparł Kyoshi. – Zobaczcie... Pół rozprawy kłóciliśmy się, które z nas może być mordercą, zamiast zwrócić uwagę na faktycznie ważne rzeczy.

– Na tym polegała pułapka – zrozumiał Akio. – Dlatego morderca nie dokończył napisu. Żeby sprowokować kłótnię.

– I daliście mu się porobić jak dzieci – zachichotał Taro.

– Daliśmy? – spytała Momo. – Jeszcze nie było głosowania. Sztuczka wyszła na jaw. Istotne nie jest to, żeby się nie mylić, ale żeby w porę zauważyć pomyłkę.

– I nie pieprz teraz, że od początku wiedziałeś, bo ty też dałeś się nabrać – prychnęła Akemi.

– Oj, oby ci uschła ta niewyparzona buźka.

– Spokój – uciszyła ich Katsumi. – Wróćmy do rzeczy. Zgodzę się, że nowe dowody częściowo oczyszczają Kyoko i Kyoshiego, jednak wciąż są oni wśród osób bez alibi.

– A kto w zasadzie ma alibi? – spytał Kyoshi.

Okazało się, że w zasadzie nikt. Sporo osób widziało inne osoby, ale nie przez cały czas, nie były pewne i tak dalej. Parę innych twierdziło, że cały czas spędziły w pokojach. Zeznań było dużo i były one bardzo chaotyczne. Praktycznie nikt nic nie wiedział.

Shizuko potarła skronie. Tyle wysiłku, żeby ostatecznie znaleźć się w punkcie wyjścia... Niedobrze. Potrzebowali więcej dowodów. Ale co jeszcze zostało?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro