1. Mistyczna potęga wiosennego słoneczka
1 kwietnia 2040
Najtrudniej zawsze jest zacząć.
Najtrudniej jest opanować kłucie w brzuchu, przybrać normalną minę, pociągnąć za klamkę i zrobić pierwszy krok. A potem drugi, trzeci i całą resztę.
Shizuko zdawała sobie oczywiście sprawę, że stanie jak kołek przed dużymi, ciężkimi drzwiami akademii nie da jej absolutnie nic. Z tym że to była sprawa, w której zdrowy rozsądek nie miał nic do gadania. Chodziło o symbolikę. Otwarcie tych drzwi miało ostatecznie i nieodwołalnie pogrzebać wszystko, co działo się w jej życiu do tej pory, i rozpocząć coś nowego. Naprawdę... Każdy w takim położeniu by się odrobinę trząsł.
Teoretycznie powinna już trochę znać to miejsce, bo chociaż nie postawiła jeszcze nogi w szkole, to do samego internatu dotarła wczoraj, późnym wieczorem. Nawet już raz się umyła i przespała całe cztery godziny. Nie udało jej się jeszcze nikogo spotkać – ani wczoraj, ani dzisiaj – ale przynajmniej się wypakowała i odrobinę rozejrzała. Przy czym odrobinę to bardzo dobre słowo, bo była do tego stopnia smutna i zmęczona, że swoje drzwi znalazła za trzecim razem.
Kampus Hope's Peak nie był specjalnie duży. Składał się ze szkoły (no raczej...), części mieszkalnej dla uczniów i łączącego to wszystko niedużego parku z fontanną, kilkoma alejkami i mnóstwem drzew wiśniowych o charakterystycznych dla pory roku kwitnących, różowych kwiatach. Brama oddzielająca akademię od reszty miasta nie była zamknięta, ale z tego, co Shizuko zauważyła, nikt z zewnątrz raczej tu nie wchodził. Inna sprawa, że okolica należała do całkiem spokojnych – jak na Tokio, oczywiście. Udało jej się nawet wyjść na poranny spacer i nie zostać przez nikogo zaczepioną, chociaż ludzi było mnóstwo. Zresztą dopiero teraz zaczynało do niej docierać, że miała wyjątkowe szczęście. Stolica kraju należała do najgęściej zaludnionych miast na świecie. Zanim wyjechała, zdążyła się nasłuchać od koleżanek, jak to w Tokio co drugi przechodzień chce cię albo okraść, albo coś ci sprzedać, a jeżeli jesteś dziewczyną i masz więcej niż dwanaście lat (a czasami nawet nie), to również zaproponować pieniądze za różne sprośne akty. Domyślała się, że część tych historii była pewnie przesadzona, ale z drugiej strony plotki nie brały się znikąd. Zachowała się trochę nierozsądnie... Chociaż wciąż nie tak, jak wtedy, kiedy zgodziła się tu przyjechać.
Do podanego w liście rozpoczęcia roku zostało dwadzieścia parę minut. Dziwiło ją trochę, że wciąż nie spotkała ani jednego ucznia. Chociaż... może to nie było aż tak dziwne? Z internatu uciekła, kiedy wszyscy jeszcze spali, za to teraz pewnie większość była już w środku. To nie była duża szkoła. W Hope's Peak wszystkie trzy roczniki liczyły tylko trochę więcej osób niż jedna klasa (!) w jej starej szkole. Zawsze przyjmowano dokładnie szesnaście osób na rok. To naprawdę było miejsce dla elity.
Zapewne właśnie z tego wynikała też panująca dookoła martwa cisza. Shizuko dobrze pamiętała swoje dotychczasowe rozpoczęcia roku. I korytarze, i plac przed szkołą wypełniały zawsze setki głosów. Ludzie się witali, gawędzili ze sobą, co bardziej narwani zdążyli już nawet się o coś pokłócić... I ona też uczestniczyła w tym radosnym chaosie. A teraz nie miała nawet z kim się przywitać.
Przełknęła ślinę i znowu skoncentrowała wzrok na wejściu. Własne niezdecydowanie zaczynało ją trochę irytować. Ostatnią szansę, żeby się wycofać, miała zanim wsiadła do pociągu. Teraz musiała już... popłynąć z prądem. Jeżeli będzie bardzo źle, to zawsze mogła zrezygnować. Chociaż... nie, nie mogła. Tacy ludzie jak ona raczej nie dostawali więcej niż jednej szansy na odbicie się od dna.
– Pomyśl o tym, że robisz to dla rodziców – nakazała sobie szeptem, wyciągając dłoń.
Jeżeli nie potrafisz zrobić tego dla siebie – dodał jakiś złośliwy głos z tyłu głowy.
Po drugiej stronie było równie pusto i cicho, co w parku. Shizuko dostrzegła jedynie woźnego siedzącego w małym kantorku przy wejściu – tego samego, który wczoraj dał jej klucz do pokoju. Rzuciła odruchowo najbardziej nerwowe „dzień dobry" świata, po czym poszła dalej. Sala, w które miało się odbyć rozpoczęcie, znajdowała się gdzieś na tym piętrze, postanowiła więc po prostu przejść się korytarzem i zobaczyć, dokąd ją to zaprowadzi.
Szkoła była niewątpliwie o wiele starsza od jej poprzedniej, ale wyglądała też na nieporównywalnie bardziej zadbaną. Wnętrze utrzymano w surowym, eleganckim stylu – duże, marmurowe kafle na podłodze, wysokie słupy podtrzymujące sufit... Dobrze przynajmniej, że większość światła pochodziła z zewnątrz – gdyby nie to, atmosfera byłaby wręcz zbyt przytłaczająca.
Aha, no i zza jednego słupa ktoś się na nią gapił.
Drgnęła, kiedy jej spojrzenie skrzyżowało się z wytrzeszczoną parą ciekawskich oczu, ale nie miała szansy im się nawet przyjrzeć. Zdążyła jeszcze tylko wyłapać wzrokiem rudy warkoczyk, zanim tajemniczy ktoś zniknął prędko za rogiem. Stała tak przez chwilę zdezorientowana.
– Eee... Cześć? – rzuciła w pustkę.
Zaczynało się nieźle... Shizuko nie miała pojęcia, kim jest ta dziwna dziewczynka ani dlaczego przed nią uciekała, ale sprawiała wrażenie o wiele za małej nawet przy bardzo luźnej definicji „wieku licealnego", jaką operowało Hope's Peak. Może przekradła się tu z zewnątrz? Jeśli tak, to może warto by się rozejrzeć, czy ktoś jej nie szuka...
Dogonisz ją? – spytał trzeźwo zdrowy rozsądek. – W takim razie nie twój problem.
Musiała się niechętnie ze sobą zgodzić. Jej problem był w tej chwili o wiele poważniejszy. Sprawę jednocześnie komplikował i ułatwiał fakt, że znalazła wreszcie swoją salę. Drzwi były uchylone i nawet było słychać zza nich jakieś głosy. Nagle poczuła się strasznie spięta. Przedtem myślała, że jeżeli dotrze do tego momentu, to dalej już jakoś pójdzie, ale... wciąż była rozedrganym kłębkiem obaw. Nigdy wcześniej tak się nie czuła przed poznaniem nowych osób.
To była szkoła, w której cała twoja wartość opierała się na tym, kim jesteś. Ona będzie musiała na dzień dobry kilkanaście razy powtórzyć, że jest nikim.
– Będzie dobrze... Będzie dobrze... – szepnęła pod nosem.
Niespodziewanie przeżyła drugi już dzisiaj miniaturowy zawał serca.
– Hej! Wszystko dobrze?
Podskoczyła wewnętrznie i błyskawicznie się odwróciła. Stanęła twarzą w twarz z dziewczyną na oko w jej wieku. Nieznajoma miała krótkie blond loki i tak nieciekawy strój, że gdyby życie było filmem, jej rolę opisanoby jako „Uczennica 12".
– C-co... Eee, tak. Wszystko dobrze – odparła Shizuko nieprzekonująco.
– Serio? – Dziewczyna przekrzywiła lekko głowę. – Jeżeli jest wszystko dobrze, to raczej się nie stoi i nie powtarza „będzie dobrze".
– Aaa... – Nie miała na to dobrej odpowiedzi.
– To nasza klasa? – Nieznajoma wskazała kciukiem drzwi. – Jesteś z pierwszego roku, co nie?
– Tak i tak – westchnęła Shizuko. – Właśnie chciałam wejść.
– Widzisz? Już coś nas łączy. – Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i zanim Shizuko zdążyła cokolwiek powiedzieć, chwyciła ją za rękę i pociągnęła do środka. – Cześć wszystkim!
Następne kilkanaście minut minęło im na zapoznaniu się z resztą uczniów. Shizuko odrobinkę się odblokowała, chociaż wciąż o wiele więcej słuchała niż mówiła. Zresztą w nowej grupie ludzi zawsze dobrze wiedzieć, co i jak. Czego więc się dowiedziała: nieznajoma miała na imię Gina. Była straszną gadułą, ale Shizuko zauważyła, że puszczała mimo uszu wszystkie pytania na swój temat. Panował zresztą taki gwar, że uchodziło jej to płazem.
W klasie było, co nie zdziwi raczej nikogo, mnóstwo różnych osób, ale największą uwagę skupiał wokół siebie chyba Kyoshi Kida. Nie było zresztą co się dziwić – Shizuko sama przeżyła lekki szok, kiedy zdała sobie sprawę, że ta podejrzanie znajoma twarz faktycznie należy dokładnie do tej osoby, o której myśli. Nigdy przedtem nie spotkała osobiście nikogo sławnego, więc oswojenie się z tym faktem zajęło jej dłuższą chwilę.
Z pozostałych obserwacji: dwie dziewczyny już się chyba znały. Siedziały teraz koło siebie i paplały aż miło. Shizuko rzucił się również w oczy jeden chłopak, który usiadł jak najbardziej z boku i z nikim nie rozmawiał. Przedstawił się raz, ale tak cicho, że połowa klasy go pewnie nie usłyszała. W ogóle było kilka osób, które sprawiały wrażenie nieco przytłoczonych czy nawet niechętnych do rozmowy. Shizuko wiedziała, że takim najczęściej potrzeba po prostu trochę czasu, chociaż... może w tej szkole inaczej to działało? Może niektórzy uważali się tutaj za tak dobrych, że gardzili całą resztą?
Cała reszta sprawiała wrażenie nieco dziwacznej, ale koniec końców nawet przyjaznej gromadki. Shizuko trzymała się z Giną i próbowała się z całych sił przemóc – co nawet trochę jej się udawało. Dla uciszenia obaw spróbowała skupić się na zapamiętywaniu imion, chociaż nigdy nie miała z tym problemu.
Przed ósmą weszło jeszcze parę osób, ale o wyznaczonej godzinie byli już wszyscy. Wtedy dopiero trochę się uspokoili i pozajmowali swoje miejsca. To jednak wciąż była szkoła – i to na dodatek najbardziej nie byle jaka w całym kraju. Shizuko domyślała się, że pewnie panuje tutaj zaostrzona dyscyplina, a nie na odwrót.
Kiedy tłum się uporządkował, a gwar ucichł, niewysoka pani w grafitowym żakiecie i spódnicy poprawiła kołnierz i zapukała parę razy w swój pulpit (przyprawiając tym samym kilka osób o miniaturowy zawał serca).
– W porządku. Chyba wreszcie przestałam być niewidzialna... Rany, nie bójcie się!
Shizuko uznała za minimalnie zabawne, z jaką paniką niektóre osoby umilkły i wyprostowały się w krzesłach. Nikt, absolutnie nikt nie zarejestrował momentu, w którym nauczycielka weszła do sali. Od jak dawna tutaj w ogóle była?
Kobieta parsknęła niesamowicie nieprofesjonalnym śmiechem, po czym spojrzała na nich szelmowsko.
– Dobra... już, spokojnie. Nie chcemy dzwonić po karetkę już pierwszego dnia. To bardzo niedobre dla zdrowia. – Odchrząknęła. – Więc! Nazywam się Aoi Asahina i przez najbliższe trzy lata będę waszą wychowawczynią. Wszyscy przez całe życie mówili do mnie Hina i wy też możecie.
Nauczycielka miała bardzo przyjazny, swobodny ton głosu. W ogóle sprawiała wrażenie odrobinę niedopasowanej do eleganckiego stroju (dopełnionego notabene kompletnie nieeleganckimi trampkami). Leżał na niej jak wyczarowany przez wróżkę chrzestną, ale energiczne ruchy i uśmiechnięte oczy kompletnie psuły efekt, na który kobieta musiała liczyć.
Shizuko zauważyła, że Katsumi (jedna z tych osób, które do tej pory za dużo się nie udzielały) patrzyła na nauczycielkę nie z niedowierzaniem, a z autentycznym zaskoczeniem. Jakby... skądś się znały?
Pani Hina potwierdziła tę teorię zaledwie parę sekund później.
– Katsumi! – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Znowu urosłaś. Ale się odstawiłaś... Ja w sumie też, ale mi kazali.
– Dzień dobry – odparła dziewczyna, czerwieniąc się lekko. – Eee... To prawda, chyba faktycznie trochę urosłam.
– Niespodzianka? – upewniła się nauczycielka z triumfalnym błyskiem w oku. – Hehe... Powtarzałam twojemu tacie kilka razy, że ma ci nic nie mówić. Na szczęście on nigdy nie zapomina, kiedy się go o coś prosi.
– Faktycznie powinnam na to wpaść – burknęła Katsumi, ale również się delikatnie uśmiechnęła.
– Dalej pływasz? Miałaś wczoraj urodziny, prawda? Ta to jak zwykle bez przyjęcia... Jejku, dobra! Zachowajmy resztki profesjonalizmu. O czym ja miałam wam powiedzieć... – Pani Hina zerknęła na trzymaną w dłoni kartkę. – A... no tak. Zaczniemy od tego, jak działa szkoła i co będziecie tu robić. – Odrobinkę spoważniała. – Cóż... Na pewno słyszeliście, co się o tym miejscu mówi, nie? No więc to oczywiście trochę prawda, a trochę nie. Faktycznie przyjmujemy tylko najlepszych z najlepszych, ale najlepszym można być na tysiąc różnych sposobów. Zresztą chyba nie ma w całym kraju takiej szkoły, w której porównywanie się do innych miałoby mniej sensu.
Shizuko podskoczyło trochę serce. Nigdy wcześniej nie spotkała się z równie bezpośrednią nauczycielką. Już samo to trochę sprawiało, że nie wiedziała, co myśleć – spodziewała się nauczycieli wielokrotnie surowszych niż ci z jej szkoły. Na dodatek przy ostatnim zdaniu pani Hina patrzyła prosto na nią. To oczywiście mógł być przypadek, ale... Nie no, chyba musiał być. Skąd niby miałaby ją znać?
– Na samym początku chciałabym, żebyście zostawili za drzwiami wszystko, do czego przyzwyczaiły was poprzednie szkoły. Nauka tutaj nie będzie w niczym podobna do tej, z której korzystaliście do tej pory. Wychodzimy z założenia, że program nauczania powinien być dopasowany do ucznia, a nie na odwrót. Najprostszym przykładem niech będą spersonalizowane plany lekcji. Jesteście jedną klasą, ale przez większość czasu będziecie uczęszczać na zajęcia indywidualnie albo w małych grupkach. Czasami nawet łączonych z innymi rocznikami. Jest tylko parę podstawowych przedmiotów takich dla wszystkich-wszystkich. W tym wychowanie fizyczne, więc w zasadzie zobaczymy się już jutro. – Znowu się uśmiechnęła. – Plany są już wrzucone na szkolny serwer. To będzie wasze pierwsze zadanie. Dzisiaj nie ma zajęć, ale jak już wrócicie do domów czy pokojów, to koniecznie się zalogujcie i sprawdźcie, co macie. Dostępna jest również baza danych ze wszystkimi przedmiotami. Na nią też rzućcie okiem. Jeżeli chcecie na coś chodzić, a nie macie tego w planie, musicie załatwić to ze mną. Podobnie jest w drugą stronę – macie też prawo nie chcieć na coś chodzić... Chociaż tej opcji prosiłabym nie nadużywać. Ale to raczej rzadko się zdarza. Patrzyliśmy przy układaniu na wasze talenty, więc przez większość czasu będziecie się ćwiczyć w tym, co znacie i lubicie. No ale oczywiście nie znamy was jeszcze zbyt dobrze. Dlatego macie głos. Opcji jest mnóstwo, serio. Zatrudniamy trzy razy więcej nauczycieli, niż jest was we wszystkich klasach.
Zrobiła chwilę przerwy, drapiąc się po brodzie.
– Nie zapomniałam o niczym...? Mundurków nie ma, ale to już wiecie. Płacić za nic nie musicie, ale to też wiecie... A, pokoje. Porozmawiajmy o pokojach, bo to w sumie ważne. Większość z was nie jest stąd, więc na czas nauki będziecie mieszkać w internacie. Szkoła oczywiście zapewnia wam wszystko, czego powinniście potrzebować. Każdy pokój ma łazienkę, pralkę, ogrzewanie, prąd, internet i całą resztę. Kuchnia jest wspólna, ale z doświadczenia wiem, że najczęściej i tak jecie na mieście. A jeżeli nie, to na pierwszym piętrze szkoły jest bufet. Darmowy, oczywiście – dodała, odpowiadając tym samym na bardzo ważne pytanie, którego Shizuko w życiu nie miałaby odwagi zadać. – Ale to tak na marginesie. Co jest najbardziej istotne: te pokoje serio są wasze. Macie dowolność w tym, jak je sobie urządzicie. Wiadomo, każdy ma inne potrzeby. Każdemu, kto zostaje w internacie, przysługuje budżet trzystu tysięcy jenów od dyrektora. Nie dostaniecie tych pieniędzy, ale możecie w imieniu szkoły zamówić sobie meble, sprzęt i inne popierdółki. To też załatwiacie u mnie, tylko prosiłabym od razu o listę konkretnych sklepów i produktów. O takie rzeczy, jak przemalowanie ścian czy pomoc ze zmontowaniem czegoś, możecie prosić pana woźnego. Do niego też zgłaszajcie od razu wszystkie problemy.
Shizuko słuchała nauczycielki z narastającym zdumieniem. Co prawda w liście dyrektora było kilka razy podkreślone, że ma się absolutnie nie przejmować pieniędzmi, ale... do tej pory w to nie wierzyła. Tak po prostu. Sam bilet na pociąg pochłonął prawie jedną czwartą jej oszczędności. I tak musiała sporo nakłamać, bo rodzice absolutnie byli w stanie dać jej więcej, niż mogli sobie pozwolić. Wszystko to, co powiedziała pani Hina, na samym starcie rozwiązywało naprawdę masę problemów. Musiała teraz w zasadzie zadbać tylko o książki i zeszyty. Przyborów szkolnych miała jeszcze mały zapas, a ubrania... No cóż, tak długo, jak na nią pasowały, nie było w zasadzie o czym mówić.
Jedynie te trzysta tysięcy ją przerażało. Czym sobie niby zasłużyła na te pieniądze? Na pewno nie samym przyjazdem. Powtarzała sobie w myślach, że jeszcze to przemyśli, ale właściwie już wiedziała, że z nich nie skorzysta. Nie należały jej się. Poza tym miała u siebie łóżko, biurko i ciepłą wodę. Cokolwiek więcej byłoby zwyczajnym zbytkiem.
– Dooobra... – Pani Hina odwróciła się, żeby zerknąć na zegar. – To się uwinęliśmy. Za chwilę was puszczę, ale musicie jeszcze wybrać przewodniczącego. Wiem, że dopiero co się poznaliście, ale niestety taka jest procedura. – Rozejrzała się po klasie. – Są jacyś chętni?
– E... No to mnie się wydaje, że Akio powinien być przewodniczącym – odezwała się Gina.
Shizuko kiwnęła głową. Akio faktycznie miał w sobie coś takiego, że od razu wzbudzał zaufanie. Kiedy przyszły, siedział zaraz przy drzwiach i pilnował, żeby z każdym się przywitać oraz zapoznać. Poza tym był drużynowym, więc musiał mieć doświadczenie w ogarnianiu wspólnych spraw.
Chłopak podniósł głowę.
– Żaden problem. Ale to chyba nie będą wybory, jeżeli tylko ja będę startował... Ktoś jeszcze chce?
Odpowiedziała mu cisza.
Pani Hina zrobiła zmartwioną minę.
– Znaczy... Jeżeli wszyscy się zgadzają, to okej, ale wybory faktycznie biedne...
– Ja uważam, że Katsumi się świetnie nadaje – powiedział nagle Taro.
Dziewczyna zmarszczyła brwi z zaskoczeniem.
– Po co?
– Nie wiem, ale wyglądasz mi na urodzonego przywódcę – odparł chłopak z niewinnym uśmieszkiem.
Pani Hina na powrót się rozpogodziła.
– Dobry pomysł! Mam takie... przeczucie, że byś się nadała.
– Nie chcecie mnie jako przewodniczącą – zaprotestowała Katsumi z kwaśną miną.
– Łee... – Taro wydął wargi z rozczarowaniem. – Dobra, to ja się zgłaszam.
– Mhm... – Nauczycielka kończyła właśnie zapisywać imiona na tablicy. – Ktoś jeszcze?
Katsumi przyglądała się chłopakowi mniej więcej po połowie ze złością i niedowierzaniem. W końcu prychnęła i odwróciła wzrok.
– Jeszcze ja – burknęła.
– Dooobra... – Pani Hina wyciągnęła z biurka stosik niedużych karteczek. – Pewnie nie wszyscy macie jeszcze dzisiaj zeszyty, więc głosy przygotowałam już wcześniej. Zastanówcie się chwilkę i zaraz je podliczę.
– Można zagłosować na siebie? – spytał Taro, odbierając swoją karteczkę.
– I tak tego nie sprawdzę, więc można.
Shizuko poczuła lekkie szturchnięcie w ramię.
– Chcesz? – spytała Gina, wyciągając w jej stronę długopis.
Shizuko skinęła z wdzięcznością głową i szybko wypełniła swój głos. Parę minut później wszystkie karteczki wróciły na biurko.
– Mhm... – Pani Hina przewertowała szybko głosy. – O rany... Dobra, więc wyniki są takie: Taro Yano – zero głosów, Katsumi Masuda – dwa głosy i Akio Aoki czternaście. – Podniosła głowę. – Chce ktoś wnieść weto albo zarzucić mi korupcję, czy wszyscy się zgadzają?
Po klasie rozeszło się parę szmerów, ale żaden nie był za głośny.
– Okej. – Nauczycielka zsunęła kartki na jedną kupkę i z powrotem schowała je do biurka. – Akio, gratulacje. Nie wiem, co zrobiłeś, ale w dwadzieścia minut cała klasa cię polubiła. Twoje obowiązki to teraz za często nie chorować i sprawdzać codziennie maila. – Podniosła głowę i rozejrzała się po klasie. – Zostanę tutaj jeszcze, w razie gdyby ktoś chciał o coś dopytać, ale czy mógłbyś spotkać się ze mną za pół godziny w bibliotece? Dałabym ci pierwsze zadanie.
– Dziękuję. Nie ma problemu – odpowiedział Akio.
– I super. To tyle! – zwróciła się do reszty. – Można sobie iść. Pamiętajcie o planach. Dzisiaj macie dzień na zorientowanie się, co i jak. Świeci ładne słoneczko, możecie iść się przejść albo posiedzieć na dworze... I do jutra!
Shizuko nie wstała od razu, tylko dyskretnie rozejrzała się, co robią inni. Większość widocznie nie miała żadnych pytań, ponieważ po prostu wstali, pożegnali się i ruszyli do wyjścia.
Gina obejrzała się na nią przez ramię.
– Idziesz?
– E... Tak – odpowiedziała szybko. – A dokąd?
– Nooo... poznać się. Są jeszcze dwa roczniki, nie?
– Aha... – zrozumiała. Faktycznie. W każdej innej szkole przywitanie się pierwszego dnia ze wszystkimi uczniami zakrawałoby na szaleństwo, ale do Hope's Peak uczęszczało tak mało osób, że w zasadzie nie było powodu, aby od początku nie mieć z nimi dobrych relacji.
Typowo szkolna atmosfera w klasie zadziałała na nią, czego łatwo było się domyślić, uspokajająco. Pewnie była też w tym zasługa pani Hiny, która roztaczała wokół siebie aurę kochanej ciotki. Te dwa czynniki sprawiły, że Shizuko poczuła się... prawie normalnie. Zarzuciła torbę na ramię i już chciała pójść za Giną, kiedy powstrzymał ją głos nauczycielki.
– Hej... Ty jesteś Shizuko, prawda?
Odwróciła się. Dostrzegła, że w sali zostały tylko one. Słoneczko (które faktycznie świeciło naprawdę ładnie) musiało skutecznie wypłoszyć całą resztę. A może to ona tyle czasu babrała się we własnych myślach?
Kłucie w brzuchu powróciło, ale uspokajająca mina pani Hiny nie pozwoliła jej znowu się rozpaść.
– Tak, proszę pani? – spytała, odruchowo zasłaniając usta.
– To nic takiego – zastrzegła nauczycielka szybko, dostrzegając chyba, w jakim jest stanie. – Chciałam się tylko spytać, czy dobrze się czujesz.
Shizuko podniosła wzrok.
– No bo Makoto... znaczy pan dyrektor mi mówił, że możesz czuć się trochę nie na miejscu. I że może ci się wydawać, że w porównaniu z resztą nie umiesz niczego specjalnego.
Shizuko się zawahała, ale łagodne spojrzenie kobiety znowu ją pokonało.
– To... chyba prawda – powiedziała cicho. – Boję się, że nie dam sobie rady. To pierwszy raz, kiedy musiałam... wyjechać z domu.
Pani Hina pokiwała głową i zrobiła gest, jakby chciała ją przytulić, ale ostatecznie poklepała ją tylko po ramieniu.
– To jest trudne. Ale to nasze zadanie, żebyś nie poczuła się przytłoczona. Masz fajny plan. Będzie parę niespodzianek, ale powinny ci się spodobać. Poza tym większość twoich przedmiotów to podstawy, więc będziesz właściwie robić to samo, co w domu. I wiesz co? – Nauczycielka dołożyła drugą rękę. – Miałam już... mnóstwo klas. Serio długo tu pracuję. I mogę ci powiedzieć, że chociaż tak bardzo się różnicie, to wszyscy jesteście podobni. Przyjaźń nie patrzy na talent. Za miesiąc będziecie już się dogadywać, jakbyście znali się od zawsze. A o pieniądze się nie martw – szepnęła. – Jeżeli będziesz czegoś potrzebować, to możesz przyjść do mnie.
– N-Nie... – Shizuko zrobiła się czerwona. – To wcale... Znaczy... Dziękuję.
Pani Hina uśmiechnęła się jeszcze raz, po czym ją puściła.
– Siedziałaś obok Giny, prawda? Już gdzieś uciekła?
– Chyba tak. – Wzruszyła ramionami.
– No masz... Ją w sumie też chciałam złapać. Ale to dobrze. Leć. Pewnie na ciebie czeka.
Shizuko już trzymała klamkę, kiedy nauczycielka znowu się odezwała.
– Aha! I jeszcze... Uważam, że sobie poradzisz, ale gdyby było naprawdę źle, to w szkole jest paru psychologów. – Trochę spoważniała. – To żaden wstyd.
– Będę... pamiętać – obiecała i szybko czmychnęła na korytarz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro