Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

- Mam nadzieję, że ci się spodoba - wyszeptałem, podchodząc do kasy, żeby zamówić jeszcze kilka rodzajów ciast, w tym nasze ulubione - kokosowe. Chciałem, jak najbardziej przypomnieć najlepsze chwile naszego związku, więc musiałem zawrzeć również i tą słodycz, która była niezbędna. Bardzo mi się kojarzyła z naszą dwójką.

~***~

Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałem złapać go za tą malutką rączkę podczas naszego spaceru. Strasznie mi tego brakowało. Poczucia, że jest obok mnie i zaraz nie zniknie. Nie rozpłynie się. Ale na razie musiałem trzymać uczucia na wodzy i nie być zbyt w nich wylewny. Czułem, że popełniłbym wtedy błąd, którego naprawić by się nie dało. W końcu miałem tylko jedną szansę, której nie miałem zamiaru zmarnować, tylko jak najlepiej wykorzystać.

Zabrałem go w miejsce, gdzie podczas jego urodzin zostaliśmy parą. To urokliwe jeziorko pozostawiło w mojej pamięci tylko dobre wspomnienia i miałem nadzieję, że w przypadku Jimina, było tak samo. Było tak samo piękne, jak cały on.

- Tym razem nie mam koca - zaśmiałem się cicho, ściągając z siebie kurtkę i położyłem ją na trawie. - Więc usiądź na niej. Ta bluza jest wystarczająco ciepła.

- Co tu robimy? - zapytał cicho, gdy po mojej prośbie zajął niepewnie miejsce na kurtce.

- Po prostu chcę, żebyś zaczął myśleć o mnie dobrze i przywołuję miłe wspomnienia - posłałem mu delikatny uśmiech, siadając koło niego na trawie. - Mam nadzieję przynajmniej.

- Uważasz, że w taki sposób zapomnę o zdradzie? - wyszeptał, spoglądając swoimi pięknymi oczami na jeziorko, które było doprawdy śliczne w objęciach blasku księżyca. - To tak nie działa, Jungkook.

- Nie uważam tak - wzruszyłem ramionami. - Wiem, że to wymaga czasu i przemyśleń. Skoro ja sam sobie jeszcze nie jestem w stanie wybaczyć.

- Nawet nie wiesz, ile razy to pojawia mi się przed oczami. - wyznał, pocierając o siebie swoje małe rączki. - Kiedy tylko na ciebie spojrzę, widzę tyle sprzecznych odczuć, że to mnie męczy... Całowałeś się z nią, tak jak ze mną. Mogłeś się spotykać z nami równocześnie. Poczytałem trochę o tym. Istnieją na świecie różne typy osób. Obdarzanie miłością dwóch osób jednocześnie, bycie z kimś dla przykrywki, żeby nikt się nie domyślał o prawdziwej orientacji danej osoby albo zwykła chęć zabawy. W twoim przypadku nie wszystko się ze sobą łączy. Somin nie raz mi mówiła, iż dawniej interesowali cię tylko przedstawiciele tej samej płci i jak ze sobą byliśmy to nie kryłeś się z uczuciami względem mnie. Czuję się jakbym był między młotem a kowadłem. Z jednej strony jest Jongsuk, a z drugiej wy, czyli chłopaki, Somin i ty. Nie wiem w co mam wierzyć. Nie wiem co robić, żeby wybrać dobrze i nie żałować tego w przyszłości.

- Nie całowałem się z nią tak samo jak z tobą, bo nawet nie oddałem tego pocałunku - westchnąłem. - Nieważne, co zrobisz. Mi tylko zależy na twoim szczęściu i jak nie będziesz chciał być już ze mną, a z kimś innym i uznam, że on daje ci szczęście to odejdę.

- Nie potrafię być już z kimś innym. - oznajmił, poprawiając swoją czapkę na głowie. - Jongsuk mówił, że mam się na tobie zemścić, raniąc ciebie w taki sam sposób, jak ty mnie, wtedy szybciej zapomnę o tym co czuje, a on mi w tym chętnie pomoże. Ale coś mi mówiło, że to nie jest dobre rozwiązanie i przyprawi mnie ono o tylko jeszcze gorsze samopoczucie. A do tego nie potrafiłbym się całować czy kochać z przyjacielem. Skrzywdziłbym samego siebie i wykorzystał jego. - pociągnął noskiem. - Ja chciałem zapomnieć, ale nie potrafię.

- Jak już nie będziesz chciał ze mną być to w końcu znajdziesz kogoś, kto ci pomoże zapomnieć o mnie i o tym co się stało - zacisnąłem swoje wargi, żeby nie wyleciała ze mnie żadna łza. - Będzie ci lżej. Znajdzie się ktoś, kto ci pomoże, ale nikt cię bardziej nie pokocha ode mnie. Jestem w stanie za ciebie wejść w ogień.

- Problem w tym, że ja chcę z tobą być. - wyszeptał, opierając swoją głowę na moim ramieniu. - Ale boję się, że znów mnie zranisz. Bolało to bardziej od wyparcia się moich rodziców. Ich nie kochałem tak bardzo jak ciebie. - westchnął cichutko. - A gdy spotkaliśmy się wczoraj to nagle ból zniknął, a pojawiło się szczęście, dotychczas mi nie znane. Nie sądziłem, że po tak długim rozstaniu będziesz chciał mnie odzyskać i dziwi mnie to, że mimo ostrzeżeń Jonga, ponownie się do ciebie bardzo zbliżam.

- Uwierz, że zrozumiałem swój błąd i teraz uważam na każdą osobę, z którą rozmawiam, bo się boję, że znowu cię zawiodę - jednak nie dałem rady i kilka pojedynczych łez wypłynęło z moich oczu. - A to byłby już wystarczający dowód, że nie zasługuję na szczęście.

- Nie płacz. - uniósł swoją głowę, spoglądając na moją twarz z małym uśmiechem. - Każdy zasługuje na szczęście. Może istnieć też taka opcja, że po prostu nie jesteśmy sobie pisani. - paluszkami dłoni starł delikatnie moje łzy w policzków.

- Jasne - pociągnąłem nosem. - Tak byłoby najłatwiej wytłumaczyć. A prawda jest taka, że los wystawia na trudną próbę. Nie wierzę, że nie jesteśmy sobie pisani. Po prostu to nie jest możliwe.

- Dlaczego tak sądzisz? - pokręcił delikatnie głową. - Za często los wystawia nas na próby. Może tym razem po prostu chciał nam przekazać, że nie jesteśmy swoimi bratnimi duszami? - spojrzał w moje oczy. - Ja tyle razy prosiłem, żeby nasza miłość się nigdy nie skończyła, tylko dlatego, że jest pierwsza. Błagałem, żebyś nie odchodził. Nikt mnie nie wysłuchał.

- Bo czasami musimy się postarać, żeby to otrzymać. Ja nigdy nie odszedłem. Dałem tobie czas. A nasza miłość nadal trwa.

- Rozumiem. - przełknął ciężko ślinę. - Naprawdę wierzysz w to, że jesteśmy dla siebie stworzeni? Nie bierzesz pod uwagi, iż pierwsze miłości rzadko trwają długo?

- Nie biorę - westchnąłem. - Bo ty dla mnie jesteś może pierwszą, ale też i ostatnią.

- Za dobrze mnie znasz, żeby nie wiedzieć, jak takie słowa na mnie działają. Coraz trudniej trzymać mi się na dystans. - przetarł swoje oczy. - Jestem taki naiwny.

- Ja też byłem naiwny przyjeżdżając tutaj ponownie - stwierdziłem. - Wiedziałem, że się zbliżycie do siebie... Ale nie aż tak. Nie powiem - westchnąłem ciężko. - Zabolało. Powiedzmy, że wiem, co czułeś.

- O kim mówisz? - zdziwiony odsunął się ode mnie. - Nie spotykałem się z nikim od naszego rozstania. Za kogo ty mnie masz?

- Wiem, że nie chodzisz z Jongsukiem, spokojnie - przyciągnąłem znowu go do siebie. - Tylko... Ten pocałunek i to przytulenie. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem być na jego miejscu.

- Jesteś nadal o niego zazdrosny? - uniósł brwi. - Jungkook, ja się z nim tylko przyjaźnie. Wiesz, że jest homoseksualny, a z filmów wiem, że niektórzy geje tak się zachowują. Nawet jak są tylko przyjaciółmi.

- Trudno o niego nie być zazdrosnym - mruknąłem. - Jest przystojny. Możesz z nim rozmawiać o swoich dramach. A ja mogę jedynie, nie wiem co. Kochać cię i o ciebie dbać.

- Może i jest przystojny, ale nie w moim typie. - wzruszył delikatnie ramionami. - Słuchaj, nigdy go nie pokocham. On jest naprawdę dobrym i fajnym przyjacielem, ale nic więcej pomiędzy nami nie będzie. Musisz zrozumieć, że kochać nie trzeba kogoś, kto lubi to samo co ty albo jest podobny do ciebie.

- A tobie nie przeszkadzało to, że praktycznie nic nas nie łączy? Oprócz zamiłowania do kokosowego ciasta i ciasteczek?

- Wzajemnie się uzupełnialiśmy, a to chyba jest najważniejsze. I tak spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, więc chcąc czy też nie to i tak jeden przelewał coś na drugiego z wzajemnością. Tak jest w związkach.

- Ja się stałem mądrzejszy - parsknąłem śmiechem. - Ale nie. Serio mówię. Lepsze oceny dostawałem jak byłem z tobą.

- Uczyliśmy się razem, więc może miałeś dzięki temu większy zapał do nauki. - zachichotał słodko. - A jak ci poszły ostatnie egzaminy i matura?

- Większość wzorowa, z angielskim poszło mi troszkę gorzej, ale troszkę - uśmiechnąłem się lekko. - A tobie jak?

- Miałem małe problemy, ale zdałem wzorowo maturę. - odparł, spoglądając na swoje dłonie. - Nie miałem angielskiego tylko japoński, ale napisałem wzorowo. Przynajmniej umiem płynnie mówić w trzech językach.

- M... Zdolniacha - już chciałem powiedzieć, że jest mój, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Nie chciałem się narzucać. - Wiedziałem, że sobie poradzisz.

- Z trudem, ale jakoś poszło. Musiałem się wyłączyć i zająć tylko testem. - posłał mi mały uśmiech. - Na tym moja przygoda z nauką się skończyła.

- Ja będę od października chodził na studia - odparłem z westchnięciem. - Tutaj w Seulu.

- To naprawdę cudownie. Fajnie, że możesz kontynuować edukację. - stwierdził blondyn. - Jaki kierunek?

- Domyśl się - zaśmiałem się cicho. - Nie jestem zbyt mądry, żeby iść na inny kierunek.

- Jasne. Taniec. To twoja przyszłość. Jestem pewny, że będziesz najlepszy. - cmoknął szybko i delikatnie mój policzek. - Ale nie mówisz prawdy. Jesteś bardzo mądry. Na pewno byś sobie poradził na innych kierunkach.

- Miło mi to słyszeć - mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył. - Ale nie mam nic takiego, co mógłbym robić oprócz tańca.

- Najważniejsze jest to byś kształcił się nie z przymusu a pasji. - oznajmił z lekkim zawstydzeniem. - Na pewno spełnisz swoje wszystkie marzenia. Dasz sobie radę. - wtulił się we mnie. Było na pewno mu zimno. Jego malutkie ciałko drżało.

- Może powinniśmy iść już do domu? - przytuliłem go do siebie na tyle mocno, ile mogłem. Chciałem go rozgrzać. - Nie chcę, żebyś się rozchorował.

- Chcesz się mnie już pozbyć? - zachichotał cicho, przytulając swoją główkę do mojego torsu. - No dobrze. Mogę już iść do siebie.

- Nie chcę - mruknąłem. - Chcę, żebyś został. Ale twoje zdrowie jest najważniejsze. Usiądź mi na kolanach. Szybciej się rozgrzejesz.

- Czy ja wiem. - zawahał się, spoglądając na mnie z dołu. - Chyba mi nie wypada.

- Wypada - zaśmiałem się cicho. - Przecież to nie jest nic niestosownego, ja chcę cię po prostu ogrzać.

Po krótkim zastanowieniu, chłopak zajął swoje stałe miejsce na moich kolanach i wtulił się we mnie. Korzystając z tego, że moja bluza była o wiele na mnie za duża, rozciągnąłem ją i przełożyłem ją przez jego główkę. Była ciepła, więc liczyłem, że rozgrzeję go jeszcze szybciej, żeby już nie musiał się męczyć, a żebyśmy spędzili więcej czasu we dwójkę. W głowie jednak roiły mi się najczarniejsze myśli. Że jak wróci to mu się stanie krzywda. Chciałem go chronić przed Jongsukiem. Wiedziałem, że w końcu coś spróbuje, a ja nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Jiminowi się stało. Nadal był moją małą kruszynką, którą pragnąłem bronić przed wszelkim złem. Nawet jeśli sam się dla niego stałem złem.

Przez ten cały czas nie ruszyliśmy ani nawet kawałka ciasta, które zakupiłem, więc chciałem się z nim podzielić i dać mu jego część. Wiedziałem, że moja mama z chęcią zje to co zostało, bo ja w sumie nie miałem już na nie ochoty. Przeczuwałem, że jak wrócę to się zaszyję w swoim pokoju i poczekam aż znowu się ktoś do mnie odezwie. Tak czekałem na atencje.

- Spokojnie, mieszkam naprawdę niedaleko. - wyszeptał z uśmiechem rówieśnik, po tym jak zabraliśmy swoje rzeczy i odprowadziłem go trochę. - Dziękuję za mile spędzony czas. - dodał z dodatkowo lekkim zawstydzeniem, przyglądając mi się tym uroczym wzrokiem. Tak bardzo pragnąłem, żeby teraz wrócił ze mną do mojego domu. Nie chciałem, żeby po każdym takim zbliżającym nas do siebie momencie, wracał w podskokach do Jongsuka, który mącił mu w głowie. Ten facet był takim dupkiem, że niszczył szczęście mojej kruszynki w jednej sekundzie dnia. Pazerna świnia, która upatrzyła sobie mojego słodziaka i teraz go wykorzystuje. Musiałem coś z tym zrobić.

------------------------------

Walentynkowy rozdzialik ~

Podobało się troszku Kookminowych momentów? B)))

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro