Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 73

Park Jimin:

- Jungkook! - krzyknąłem, wbiegając do sypialni, gdzie mój mąż odsypiał nockę. Nie wierzę... Nie! No nie. - Jungkook! - próbowałem go dobudzić. - Eunji rodzi! Nasze dziecko! Jungkook!

- Mhmm... - wymamrotał przez sen, jednak gdy po raz kolejny krzyknąłem, że nasze dziecko właśnie przychodzi na świat, nagle podniósł się gwałtownie. - Co?! To już?!

- Tak! Musimy jechać do szpitala! Nasze dziecko! Jeju! Będziemy rodzicami! Nasz synek czeka! - piszczałem radośnie, podbiegając do szafy, w której była torba przygotowana dla dziecka.

- Tylko spokojnie... Tylko spokojnie.. - powtarzał Jeongguk, zaczynając się ubierać i spostrzegłem jak zaczynają mu się trząść dłonie. - Nasze dzieciątko.. Ah, niedługo będzie z nami.

- Chcesz prowadzić w takim stanie czy zadzwonić po taksówkę? - zapytałem z ogromnym uśmiechem, łapiąc męża za dłonie.

- Chcę prowadzić - spojrzał na mnie, uśmiechając się ciepło i wziął głęboki wdech. - Dam radę.

- Tak... - zgodziłem się z nim, całując usta mężczyzny. - Jedziemy do naszego dzidziusia?

- Tak, jedziemy - odparł, odwzajemniając mój pocałunek. - Kocham cię, koteczku.

- A ja ciebie, mój misiu. - ścisnąłem mocniej jego silne dłonie. - Chodź. - radośnie ruszyłem do wyjścia z pokoju, ciągnąc za sobą Jungkookiego prosto do drzwi. Szybko założyłem na siebie płaszcz i patrzyłem z podekscytowaniem na Kookiego, postanawiając jeszcze szybko nakarmić kotki, bo nie wiedzieliśmy, ile będziemy w szpitalu.

Droga tam, zajęła nam dosłownie kilka minut. Razem wbiegliśmy do szpitala i odnaleźliśmy salę, przez którą siedzieli moi rodzice. Może nie wspominałem, ale dziecko było oficjalnie moje i Jungkook, gdyż przyznał nam je sam sąd, oczywiście za zgodą oby stron. Teraz tylko musieliśmy uzbroić się w cierpliwość i poczekać do końca porodu.

- Stresuje się... - wyszeptałem w kierunku Jungkooka, gdy jakiś czas później, nagle naszła mnie myśl, że nie podołam roli taty. - Jungkookie... Będziemy mieli synka. Już niedługo. Wyjdziemy ze szpitala z dzieckiem...

- Wiem skarbie.. spokojnie - starszy uśmiechnął się do mnie ciepło i chwycił moją dłoń w szczelnym uścisku. - Razem damy sobie radę, pamiętaj o tym. Jestem pewny, że gdy tylko zobaczymy naszego malucha, pokochamy go od razu.

- Tak, wiem... Ale boję się rodzicielstwa. - wyznałem szczerze, kładąc swoją głowę na jego ramieniu. - Damy sobie radę, prawda?

- Jestem pewny, że damy sobie radę - zapewnił mnie, delikatnie w siebie wtulając. - Bądźmy dobrej myśli. Mamy siebie nawzajem, pomóc moich rodziców i twojej mamy.. Na pewno damy sobie radę.

- Masz rację, Kookie... Całkowitą rację. - uśmiechnąłem się delikatnie, zamykając na chwilę swoje oczy. - Bardzo cię kocham...

Sekundy zmieniały się w minuty, minuty składały się w godziny, a godziny bardzo się dłużyły. Jednak wszyscy cierpliwie czekali aż maluch przyjdzie na świat i zdrowo zapłacze, a następnie ja i Jungkookie zgarniemy go w swoje ramiona.

Kilka dość długich chwil później, jedna z pielęgniarek wyszła na korytarz, przyglądając nam się uważnie.

- To państwo jesteście prawnymi opiekunami dziecka? - zwróciła się do mnie i Jeonggukiego. - Proszę za mną - przywołała nas gestem ręki, więc nie czekając na nic, po prostu za nią ruszyliśmy. Zaprowadziła nas do jednej z pustych sal, która połączona była z jakąś inną.

- Hyung... - zacząłem niespokojnie oddychać, patrząc prosto na swojego ukochanego, jednak, gdy za jego plecami otworzyły się drzwi, zaraz skupiłem uwagę na pielęgniarce, trzymającej w ramionach małe zawiniątko.

- Państwo Jeon, gratulacje, mają państwo zdrowego synka - oznajmiła kobieta z lekkim uśmiechem. - Chłopiec jest drobny, jednak silny i zdrowy.

- Nasz synek... - puściłem delikatnie dłoń ukochanego, podchodząc niepewnie w kierunku pielęgniarki. Patrzyłem nieustannie na zawiniątko, czując jak jak oczy zachodzą mi łzami. - Mogę... M-mogę go na ręce...?

- Tak, oczywiście - skinęła głową, ostrożnie podając mi malca w ramiona. Poczułem także, jak Jeongguk delikatnie przytula mnie od tyłu, całując w głowę.

- Hej, maleństwo... - przywitałem się z chłopczykiem, pociągając cicho noskiem i poczułem łzę szczęścia, która spłynęła po moim policzku. - Witaj na świecie...

- Witaj, maluchu - wyszeptał Jeongguk, również witając się z naszym synkiem, który spokojnie spał w moich ramionach. - Nasze malutkie szczęście..

- Wybrali państwo już imię? - zapytała pielęgniarka spokojnym i miłym tonem głosu.

- Tak. Nie mogliśmy się już doczekać tego dnia i wymyślaliśmy wiele imion jednak ostatecznie udało nam się zdecydować na jedno - zaśmiał się cicho Ggukie. - Nasz malec będzie nazywał się Jeon Kyomin.

- Dobrze. - skinęła głową, jednak nie zwracałem na pielęgniarkę więcej uwagi, bo nawet nie mogłem. Skupiłem się całkowicie na moim aniołku. Pięknym i cudownym chłopcu, który był teraz synkiem moim i Jungkookiego. - Kookie... - wyszeptałem, gdy malec otworzył oczka.. Niebieskie oczka. Wiedziałem, że ojciec przekazał mi ten gen, a nie mama... A Eunji przekazała go dalszemu pokoleniu...

- Czyżby był to znak, że ten malec już od początku powinien być naszym synkiem? - szepnął mój mąż, całując mnie w głową. - Przy tobie nie potrafiłbym nie wierzyć w przeznaczenie, Minnie.

- Najwidoczniej tak musiało być. - zachichotałem cichutko, żeby nie wystraszyć malutkiego. - Wspaniały, prawda? - zwróciłem swój wzrok na męża.

- Najwspanialszy - przytaknął, uśmiechając się do mnie ciepło. - Nasz maluch będzie równie wyjątkowym chłopcem co ty.

- Oby miał łatwiej w życiu. Zrobię wszystko by był szczęśliwy... I ty również. - odwzajemniłem uśmiech ukochanego, cmokając delikatnie jego usta. - Będziemy kochać go, a on będzie kochał nas. I to jest najważniejsze. - wyszeptałem, ponownie spoglądając na synka. Niemowlę znów zasnęło, a ja nie miałem najmniejszej ochoty wypuścić go ze swoich ramion. Lecz chciałem by również Jungkookie zaznał tak wspaniałego uczucia.

Uwierzcie albo i nie...

Ale gdy tylko zobaczyłem, jak mój mąż trzyma w ramionach nasze dziecko, wiedziałem, że moje życie potoczyło się najlepszą możliwą drogą i chciałem już tylko spędzić resztę życia, będąc szczęśliwym ze swoją kochaną rodziną. Ona była dla mnie najważniejsza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro