Rozdział 63
- Już lecę. - wstałem z krzesła, podchodząc szybko do ukochanego męża, żeby skraść mu całusa z policzka, a następnie pobiegłem w szybkim tempie na górę, starając się nie wywrócić o własne nogi.
~***~
Początkowo wziąłem szybko prysznic, ponieważ po tak męczących wykładach, musiałem się odświeżyć. Umyłem swoje ciało w żelu o zapachu owoców leśnych, co było już moją rutyną, a potem nalałem na dłoń szampon, którego zawsze używałem i wtarłem go w swoje włosy, żeby odzyskały objętość i połysk. Miałem się spotkać z rodzicami! Musiało być idealnie!Gdy tylko wyszedłem spod prysznica, okryłem się ręcznikiem od ud do pach, drugi za to zakładając na włosy, po czym sięgnąłem po swoje kosmetyki i zacząłem oczyszczać cerę. Nie zajęło mi to jakoś wiele czasu, dlatego postanowiłem się również lekko umalować, dodając, na przykład, róż na policzki i błyszczyk na usta.
W momencie kiedy stwierdziłem, że wyglądam w miarę okay, poprawiłem na sobie ręcznik, wychodząc z łazienki do sypialni, gdzie zacząłem przeszukiwać szafę w calu znalezienia odpowiedniego stroju na kolacje. Powinienem ubrać się tak jak zawsze, żeby pokazać, iż mimo wszystko pozostałem tym samym Jiminem czy może ubrać się bardziej okazjonalnie? Oh! A może najlepiej połączyć oba pomysły? Cudowny pomysł!
Ostatecznie założyłem na siebie czarny sweter, który idealnie podkreślał moja figurę, a także spodnie jeansowe, które wyszczupliły moją pupę i nogi. Na koniec założyłem jeszcze na nos okulary zerówki, które idealnie się wkomponowały w strój i wyglądałem dużo dojrzalej niż bez nich. Zadowolony przeglądałem się chwilę w lustrze, a potem wyjąłem z szafy perfumy, którymi się popsikałem. Wychodząc z sypialni, wstąpiłem do łazienki by odwiesić ręczniki, po czym zszedłem na dół. Jeongguk był ubrany czarną koszulę z podwiniętymi rękawami i trochę ciemniejsze od moich jeansy. Mój misiu siedział mi dosłownie w głowie i ubrał się podobnie, aww! Poza tym najwidoczniej musiał się przebrać kiedy brałem prysznic.
- Jesteś już gotowy, koteczku? - spytał mój ukochany, gdy mnie zauważył i podszedł, uśmiechając się lekko. - Ślicznie wyglądasz skarbie.
- Tak, jestem gotowy. - uśmiechnąłem się lekko, dotykając dłoń starszego, którą do mnie wyciągnął. - I dziękuję. Również wyglądasz wspaniale. Dopasowaliśmy się strojami.- Teraz nasuwa się tylko pytanie, który z nas siedzi drugiemu w głowie? - spytał mój misiu z lekkim rozbawieniem i musnął krótko mój policzek. - Dziękuję za komplement, kochanie.
- Obaj nawzajem siedzimy w swoich głowach, kochanie. - zachichotałem, zostając objętym ramieniem przez ukochanego.
- Fakt, taka jest prawda - pokiwał lekko głową. - Chodźmy już, nie powinniśmy spóźniać się na tak ważną kolację.
- Masz rację, misiu. - pocałowałem delikatnie ustami jego policzek, po czym wyszedłem z rówieśnikiem do garażu, zaraz również zajmując odpowiednie miejsca w samochodzie i jadąc w drogę do mojego starego domu.
- Stresujesz się troszeczkę? - spytał mój mąż, gdy byliśmy już prawie na miejscu.
- Nawet bardzo. Długo nie miałem z nimi żadnego kontaktu. - oparłem głowę o szybę samochodu. - Ale z drugiej strony jestem bardzo szczęśliwy.
- Chcą odnowić z tobą kontakt, więc wszystko będzie dobrze - zapewnił mnie. - Jesteś ich synem, za którym na pewno bardzo tęsknią.
- Ja też tęsknię, więc jestem naprawdę podekscytowany tym, że mogę ich odzyskać. - posłałem mężowi lekki uśmiech.
- A ja cieszę się wiedząc cię takiego szczęśliwego - wyznał, odwzajemniając mój uśmiech i już po krótkiej chwili podjechał pod mój stary dom, parkując przed nim.
- Dobra. Zaraz zemdleję. - wyznałem, czując jak mocno serce dudni w mojej klatce piersiowej. - Jeju, Jungkookie, nie dam rady.
- Koteczku - chłopak chwycił moją dłoń i delikatnie ją ścisnął. - Będziemy tam razem. Wszystko będzie dobrze, więc uspokój swoje malutkie serduszko i chodź na spotkanie z rodzicami. Wspieram cię przez calutki ten czas, od początku do samego końca, dobrze?
- Dziękuję, Kookie. - ścisnąłem mocno jego dłoń. - Damy radę, prawda?
- Prawda - skinął głową. - Nie ma innej opcji, koteczku.
- Kocham cię. - nachyliłem się, całując lekko usta ukochanego. - Chodźmy, misiu.
- Ja też cię kocham - odpowiedział, posyłając mi uśmiech i wysiadł wraz ze mną z samochodu. Posłał mi ciepły uśmiech, wyciągając dłoń w moją stronę i gdy tylko ostrożnie ją chwyciłem, ruszył ze mną do drzwi posiadłości.
Przełknąłem cicho ślinę, sięgając wolną dłonią do dzwonka i delikatnie go przycisnąłem, cierpliwie czekając aż ktoś otworzy mi drzwi. Nie minęło nawet parę minut, gdy drzwi się powoli uchyliły, a w nich stanęła moja mama.
- Witaj, Jimin - uśmiechnęła się do mnie delikatnie, otwierając szerzej drzwi. - Wejdźcie, proszę.
- Witaj, mamo - przywitałem się cicho z rodzicielką, wchodząc wraz z mężem do środka. Jeongguk pomógł mi zdjąć płaszcz, po czym sam się rozebrał i razem ruszyliśmy z kobietą do jadalni.
- Co chcielibyście do picia? - spytała, gdy weszliśmy do pomieszczenia. Stół był już zastawiony i mogłem wzrokiem odnaleźć na nim kilka moich ulubionych dań. Mamie naprawdę zależało na tym spotkaniu, skoro aż tak się postarała.
- Ja poproszę sok pomarańczowy. - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - A ty, kochanie? - zapytałem męża, spoglądając w jego oczy. - Kawa?
- Tak, poproszę kawę - odpowiedział grzecznie Kookie. - Dobrze. Usiądźcie proszę, za chwilkę zaczniemy kolację - kobieta posłała nam delikatne uśmiechy, po czym zniknęła w kuchni, idąc po napoje.
- Witaj ojcze. - przywitałem się, kłaniając lekko siedzącemu przy stole mężczyźnie. - Miło cię widzieć.
- Witaj synu - odparł i nawet delikatnie się do mnie uśmiechnął! - Ciebie także miło widzieć.
- Dobry wieczór, proszę pana - Jeonggukie ukłonił się nisko mojemu tacie.
- Dobry wieczór, młodzieńcze - odpowiedział mu i wskazał na wolne krzesła. - Usiądźcie.
- Cieszę się z waszego zaproszenia. - wyznałem, gdy mama wróciła z napojami do stołu i usiadła koło ojca, a naprzeciw Jungkooka. - Nie spodziewałem się tego.
- My.. Tęskniliśmy za tobą, synku - wyznała mama, ciągle na mnie patrząc. - Naprawdę bardzo tęskniliśmy.
- Naprawdę? - zapytałem cicho, patrząc na rodziców. - Ja też bardzo tęskniłem.
- Opowiedz, proszę, jak ci się powodzi? - poprosiła kobieta. - Jak studia? Pracujesz gdzieś? Dobrze się odżywiasz?
- Dobrze nam się powodzi. - poczułem jak Jeongguk pod stołem łapie mnie za dłoń. - Maturę zdałem z dobrymi wynikami. Rozpocząłem studia na kierunku muzykoterapeutycznym. Na razie nigdzie nie pracuje. A Jungkookie pilnuje, żebym jadł normalne posiłki o odpowiednich porach. Nawet wstaje dużo wcześniej, gdy wie, że mam rano wykłady i robi mi posiłek, żebym miał co jeść.
- To dobrze, synku. Cieszę się, że dajesz sobie ze wszystkim radę - posłał mi uśmiech, a w jej oczach mogłem dostrzec lekką ulgę. - Opowiedzcie jeszcze jak wam się żyje. Wiem, że ciężko będzie nadrobić cały ten utracony czas, ale chciałbym wiedzieć co działo się w życiu mojego syna.
- Więc, mieszkamy z rodzicami Jungkooka. Pan i Pani Jeon to przemili ludzie, którzy mają mało wolnego czasu, ale często spędzają go z nami... - zacząłem opowiadać, a w międzyczasie wszyscy rozpoczęli nakładać sobie potrawy na talerze. Ja oczywiście pragnąłem spróbować wszystkie. Tęskniłem za kuchnią mamy. - No i wtedy właśnie Jungkookie mi się oświadczył.
- Oświadczył ci się? - moja mama wyglądała na nieco zaskoczoną, jednak uśmiechnęła się do mnie ciepło. - Gratuluję, kochanie. Minęło już sporo czasu od oświadczyn. Kiedy planujecie ślub, w takim razie?
- Planujemy? - otworzyłem szerzej oczy, słysząc chrząknięcie mojego ojca, które puściłem mimo uszu. - Mamo, już się pobraliśmy. Ślub był 28 grudnia i wysłałem wam zaproszenie, ale się nie zjawiliście.
- Jak to? - kobieta naprawdę wyglądała na niezwykle zaskoczoną i zdezorientowaną. - Skarbie, nie otrzymałam żadnego zaproszenia. Nie wiedziałam.. Kochanie, wiedziałeś o tym? - zwróciła się do mojego ojca.
- Przyszedł jakiś list... - wyznał mój ojciec. - Ale widząc, że to od Jimina, od razu go wyrzuciłem.
- Dlaczego? - spytała, oburzona. - Przecież to był list od naszego syna! Gdybym wiedziała o tak ważnym wydarzeniu, na pewno bym się na nim zjawiła! Jak mogłeś mi nie powiedzieć?
- Mieliśmy inne sprawy na głowie, więc się mi tu nie oburzaj, kobieto. - westchnął. - Jimin, skoro masz już męża to pewnie planujecie założyć rodzinę?
- Myśleliśmy nad tym... - wyznałem zgodnie z prawdą, wzdychając ciężko. Nie zdziwiłem się, że ojciec nie przejął się tym, iż wyrzucił zaproszenie na mój ślub. - Ale postanowiliśmy zacząć starać się o adopcję, gdy będziemy na swoim i skończymy studia.
- A gdybyś miał teraz okazję... - odchrząknął, patrząc na mnie poważnie. - Skorzystałbyś?Znaczy... Czy wy skorzystalibyście?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro