Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 62

Jimin:

Tak, miałem męża. Tak, przeżyłem swój pierwszy raz. I tak, nieopisane szczęście panuje w moim serduszku. Lecz nie do końca jest mi lekko na duszy...

Od skróconego miesiąca miodowego, minął równo miesiąc. Zarówno ja, jak i Jeonggukie wróciliśmy do codziennej rutyny. Oczywiście ludzie są wścibscy i do dziś nasi przyjaciele próbowali wyciągnąć z nas szczegóły stosunków, które przeżyliśmy. Ale ja i Jungkook byliśmy nieugięci. Stosunki to była nasza prywatna sprawa. I dopóki Somin nie grozi nam śmiercią, pozostawiamy to co się wtedy stało w tajemnicy.

A teraz może powiem co w końcu zrobiłem z zaproszeniem na ślub dla moich rodziców. Więc wysłałem im zaproszenie, bo byli jednak moimi rodzicami, jednak nie zjawili się na ślubie, a nawet nie nastawiałem się na to, iż się zjawią. No i dlatego nie byłem smutny na ślubie, zajmując się w całości moim mężem.

Chciałem odzyskać z nimi kontakt. Naprawdę bardzo tego chciałem. Ale nikt nie uwierzy jakie było moje zdziwienie, gdy wracając z wykładów, włączyłem telefon i zauważyłem wiadomość od mojej mamy, w której... Zaprosiła mnie i Jungkooka na kolację. Jeszcze nigdy tak szybko nie wróciłem z wykładów do domu!

- Koteczku, już wróciłeś? - gdy tylko wszedłem do domu na korytarzu zauważyłem Jeongguka, który akurat schodził ze schodów. - Jak minął ci dzień, skarbie? - podszedł do mnie i pocałował lekko w czoło.

- Mama... Mama zaprosiła nas na kolację. Dziś. - wyznałem, nadal będąc w szoku. - Rozumiesz?! Mam chce się ze mną zobaczyć!

- Co? Naprawdę? - spojrzał na mnie równie zaskoczony, jednak już po chwili chwycił mnie w swoje objęcia i mocno przytulił. - To wspaniale kochanie!

- Tak! To cudownie! - oddałem mocno uścisk ukochanego, ustając na palcach, żeby obejmować jego szyję i zacząłem cicho płakać ze szczęścia. - Oni za mną tęsknią! Im zależy!

- Cieszę się kochanie. Tak bardzo cieszę się twoim szczęściem - wyszeptał Jeonggukie, głaszcząc mnie czule po plecach. - Ale już nie płacz koteczku. Będziesz miał zaczerwienione oczka - uśmiechnął się do mnie, przecierając palcami moje łzy i pocałował krótko moje usta.

- Przepraszam. - przetarłem z uśmiechem twarz rękawem swetra. - Ale tak strasznie się cieszę!

- No wiem - ponownie wtulił wtulił mnie w swój tors. - Wiem, kochanie i cieszę się razem z tobą.

- Pójdziesz ze mną, prawda? Skorzystasz z zaproszenia? - zapytałem cicho, wtulając się w ciało męża.

- Oczywiście, że z tobą pójdę - przytaknął od razu. - Chcę uczestniczyć z tobą w tak ważnym spotkaniu.

- Dziękuję, misiu. - podziękowałem radośnie, trzymając go mocniej przy sobie.- Idziemy coś zjeść? Jestem bardzo głodny.

- Jasne. Chodź, zaraz przygotujemy jakieś dobre jedzonko - skinął głową, znów muskając krótko moje usta. - Na co masz ochotę, koteczku? - spytał, prowadząc mnie za rączkę do kuchni.

- Jajka. - powiedziałem po chwili namysłu, siadając na blacie kuchennym.

- Okey - uśmiechnął się, podchodząc do lodówki i wyciągnął z niej opakowanie jajek. - Na miękko, na twardo, jajecznica czy omlet? - dopytywał, zerkając na mnie.

- Omlet. - uśmiechnąłem się delikatnie, wyciągając zwinnie patelnię, nadal siedząc na blacie i położyłem ją na gazówkę.

- Już się robi - mój ukochany zakasał rękawy, odsłaniając tym swoje umięśnione przedramiona i zajął się przygotowaniem dla mnie jedzenia.

- Omlet... Z pomidorami! - zaśmiałem się radośnie, zeskakując z blatu, żeby pokroić warzywo.

- Jakieś jeszcze życzenia? - spytał, wędrując za mną wzrokiem z lekkim uśmiechem na ustach.

- Gdzie się patrzysz? - zaśmiałem się cicho, kładąc na desce dwa dorodne pomidorki.

- Nigdzie - wzruszył lekko ramionami, powracając wzrokiem do omleta. - Jajka z pomidorem.. Może chcesz do tego kiełbaskę?

- Nie. Dziękuję. Nie przepadam za jajkiem połączonym z kiełbaską. - uśmiechnąłem się lekko.

- Okey, okey - pokiwał głową i już o nic więcej nie pytał, w pełni skupiając się na przygotowaniu jedzenia.

- Pachnie pysznie. - stwierdziłem, wrzucając pomidorki do omleta będącego jeszcze na patelni.

- Mam nadzieję, że równie dobrze będzie smakować - Jeonggukie posłał mi ciepły uśmiech. - To omlet robiony z miłością, więc chciałbym aby ci posmakował.

- Aww... - objąłem chłopaka za szyję przytulając się do jego ramienia. - Mój romantyczny misiu. Z pewnością będzie mi smakować.

- To dobrze - cmoknął mnie w nosek. - Chcesz do tego coś do picia? - spytał, przekładając gotowego omleta na talerz.

- Mam ochotę na zieloną herbatkę. - w zamian pocałowałem policzek ukochanego.

- Więc zrobię nam herbatkę - odstawił talerz na stole, przez co musiałem się od niego oderwać i zajął się przygotowaniem herbat dla nas obojga.

Usiadłem radośnie przy stole i złapałem za sztućce, zaczynając jeść pyszny posiłek. - Mmm, kochanie, jesteś cudowny. - oznajmiłem z uśmiechem. - Wychowałem udownego kucharza!

- Wychowałeś? - zaśmiał się cicho. - Czyli mnie sobie wychowałeś, koteczku?

- Tak. - potwierdziłem, kiwając głową. - Pogódź się z tą myślą.

- Nie mów tak przy Somin, bo zacznie nazywać mnie pantoflem - westchnął ciężko.

- Dobrze. Nie jesteś pantoflem. To ty dominujesz w naszym związku. - zachichotalem, jedząc omlet.

- Powiedz to Somin, może chociaż tobie uwierzy - zaśmiał się, stawiając zaraz przede mną kubek z herbatą. - Smacznego, kochanie.

- Dziękuję. - przyjąłem herbatę, zaraz potem upijając łyk. - A ty nie jesz?

- Niedawno jadłem, więc nie jestem głodny - posłał mi uśmiech, upijając łyk swojej herbaty.

- A co jadłeś? - zapytałem z uśmiechem, powracając do jedzenia omletu. - No i jak na uczelni?

- Zrobiłem sobie kanapki jak tylko wróciłem, a na uczelni całkiem spoko - odparł. - Jak ci minął dzień?

- Miałem ciężkie wykłady, ale dałem sobie radę. - uśmiechnąłem się delikatnie.

- Jesteś zdolny, więc poradzisz sobie nawet na najcięższych wykładach, koteczku - odwzajemnił mój uśmiech.

- Dziękuję, że we mnie wierzysz. - zarumieniłem się delikatnie, kończąc jeść zabrałem się za herbatę.

- Ślicznie się rumienisz - zaśmiał się cicho, ciągle na mnie patrząc, przez co poczułem jak jeszcze bardziej się rumienię. - Mój śliczny mąż.

- Dziękuję. - zachichotałem cicho, spoglądając w oczy ukochanego. - Pójdę się szykować!

- Dobrze, skarbie - skinął lekko głową. - Leć się uszykować. W końcu to ważne spotkanie - posłał mi ciepły uśmiech.

- Już lecę. - wstałem z krzesła, podchodząc szybko do ukochanego męża, żeby skraść mu calusa z policzka, a następnie pobiegłem w szybkim tempie na górę, starając się nie wywrócić o własne nogi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro