Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 60

Podczas gdy Jiminnie ucinał sobie małą drzemkę, ja zająłem się posprzątaniem domku i zaplanowaniem naszych kilku ostatnich dni ferii. Chciałem abyśmy spędzili ten czas w przyjemny sposób, nie tylko siedząc w czterech ścianach, ale także wychodząc na zewnątrz. Dlatego resztę dnia spędziliśmy spacerując po okolicy i podziwiając cudowne krajobrazy.

~***~

Niestety wszystko co dobre musi w końcu się skończyć i tak było także tym razem. Nasze ferie naprawdę się kończyły, a my zmuszeni byliśmy wrócić już do domu. Chociaż nie mogę powiedzieć, że to coś złego. W końcu wracamy do naszych przyjaciół i kotków, za którymi się stęskniliśmy. Poza tym, zabieramy ze sobą wiele przyjemnych wspomnień, z nadzieją, że kiedyś uda nam się powtórzyć taki wypad, aby ponownie odciąć się od codziennych problemów i obowiązków.

- Na pewno wszystko spakowałem? - zapytał Jiminnie, który siedział już na fotelu pasażera, zapięty pasami, a ja w tym czasie dopiero zasiadłem za kierownicę.

- Wydaje mi się, że tak - pokiwałem lekko głową. - Ale mogę jeszcze iść sprawdzić, jeśli chcesz.

- Sprawdzałem. Trzy razy. Ale wiesz jaki jestem. - poprawił w lusterku swoje włosy.

- Więc pójdę jeszcze zerknąć - westchnąłem cicho, odpinając pasy i wysiadłem z auta, od razu ruszając do wejścia domku. Wszedłem do środka, obchodząc kilka razy każdy z pokoi aby upewnić się, że nic nie zostawiliśmy. Gdy tylko miałem pewność, wróciłem do auta i zająłem swoje miejsce. - Raczej mamy wszystko.

- Okay. - Jimin posłał mi lekki uśmiech, nakładając jeszcze na swoje ponętne usta, malinowy błyszczyk. - Więc możemy jechać.

- Tak.. Ten błyszczyk smakuje równie dobrze, jak pachnie? - spytałem, patrząc na męża i oblizałem lekko usta.

- Mhm. - skinął lekko głową. - Chcesz sam spróbować?

- Yhym, jestem ciekaw jaki jest w smaku - przytaknąłem, przybliżając się nieco do niego. - Ale chcę poznać jego smak tylko w sposób usta-usta.

- Na inny sposób bym ci nie pozwolił. - zachichotał, również się do mnie przybliżając. - Więc próbuj, misiu.

Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym musnąłem przeciągle jego pulchne usteczka i posmakowałem ich. Gdy oderwałem się od rówieśnika, oblizałem swoje wargi, oceniając smak błyszczyka i pokiwałem głową z uznaniem.

- Dobry, prawda? - sięgnął kciukiem do moich ust i lekko je przetarł, żeby pozbyć się resztek błyszczyka.

- Hmm.. - zamyśliłem się na chwilę, krzywiąc przy tym nieco minę. Jimin spojrzał na mnie zdezorientowany, dlatego zaśmiałem się cicho i znów cmoknąłem jego usteczka. - Bardzo smaczny, kochanie. Ale twoje usteczka i bez tego smakują cudownie.

- Nie strasz mnie. - uderzył mnie lekko dłonią w tors. - Już chciałem wyrzucić błyszczyk przez okno, misiu.

- No już, już, spokojnie - westchnąłem rozbawiony, odpalając samochód i powoli ruszyłem z parkingu. - Długa droga przed nami, Jiminnie. Co chciałbyś robić w drodze powrotnej?

- Pośpiewajmy! - odpowiedział radośnie zaczynając szukać w schowku płyty. - Wolisz jakieś kpopowe piosenki? Albo normalny pop? O... Justin Bieber.

- Możesz włączyć "Nothing like us" - odparłem, skupiony na odnalezieniu odpowiedniej drogi. Wolałem nie skręcić na złym zakręcie. - Albo "Love yourself", ewentualnie "Sorry". No chyba, że chcesz coś innego. Możesz wybrać, kochanie.

- Dobrze, już włączam. - zachichotał cicho, wkładając jedną z płyt do odtwarzacza, po czym uśmiechnął się delikatnie. - Kto by pomyślał, że mój mąż to fanatyk Justina Biebera i ma wszystkie jego płyty w schowku samochodu.

- Heh... - odchrząknąłem, śmiejąc się lekko. - No cóż, ma ładny głos i niektóre piosenki są naprawdę fajne. Twoje płyty też bym kolekcjonował - puściłem mu oczko, zaraz znów skupiając wzrok na drodze.

- Gdyż jestem twoim mężem. - przypomniał, spoglądając na mnie podejrzliwie. - Misiu.. Chyba nic przede mną nie ukrywasz, hm?

- Co miałbym ukrywać? - zdziwiłem się nieco. - Poza tym. Kotek, masz piękny głos, więc to oczywiste, że kupowanym płyty z twoimi piosenkami.

- Chyba nic cię z nim nie łączy? - zmarszczył brwi, poprawiając swój pas bezpieczeństwa.

- Mnie z Justinem Bieberem? - zaśmiałem się cicho, kręcąc przy tym głową. - Nie kotek, nic mnie z nim nie łączy. Mieszkamy na zupełnie innych kontynentach, a mnie kręci tylko taki jeden Koreańczyk, który właśnie siedzi obok mnie.

- No ja myślę, kochanie, bo inaczej nie ręczę za swoje pazurki. - prychnął. - Ja zrezygnowałem z Ahn Jaehyuna to ty musisz porzucić Justina Biebera.

- W sensie.. Mam przestać słuchać jego muzyki? - uniosłem lekko brew do góry. - Kotek, to tylko piosenki. Przecież do niego nie wzdycham czy cokolwiek w tym stylu.

- Nie zabronię ci słuchać jego muzyki. Ty mi nie zabraniasz oglądać dram, gdzie gra Jaehyun, choć on jest Koreańczykiem. - spostrzegł. - Po prostu jak go kiedyś spotkasz to nawet nie próbuj na niego patrzeć z rozmarzeniem i tym podobne. Od tego masz mnie.

- Tylko na ciebie tak patrzę, kochanie - położyłem dłoń na jego kolanie, lekko je gładząc. - Kocham cię, Jiminnie.

- Ja ciebie też kocham, Jungkookie. - złapał moją dłoń swoją małą rączką. - Całego ciebie.

- Miałem ogromne szczęście, że mnie pokochałeś - uśmiechałem się pod nosem. - W innym wypadku nie zostałbyś moim mężem. A tak, będziesz ze mną już zawsze.

- Ja również miałem szczęście. Dzięki tobie jestem naprawdę szczęśliwy. - uśmiechnął się lekko. - Bardzo cię kocham, naprawdę.

- Wiem i kocham cię równie mocno, Jiminnie - spojrzałem na niego kątem oka, nieco mocniej ściskając jego dłoń.

- Skup się teraz na drodze, kochanie. - mój koteczek zachichotał. - Im szybciej w domu tym więcej będziemy mieli czasu na pieszczoty.

- Okey - skinąłem głową, kładąc obydwie dłonie na kierownicy i skupiłem wzrok na drodze przed nami. - Potraktuję to jak obietnicę, Minnie.

- Liczyłem, że to powiesz. - odparł radośnie, zaczynając po chwili nucić jedną z piosenek Biebera, która chwilę temu została odtworzona.

Cała droga minęła nam na wspólnym śpiewaniu różnych piosenek i rozmowie. Jiminnie wzdychał cicho, wspominając piękne widoki, które chciałby jeszcze nie raz ujrzeć i przyjemne chwile spędzone tylko we dwójkę. Dzięki temu czas płynął szybciej i nim się obejrzeliśmy dotarliśmy do domu, za którym w ciągu tych dwóch tygodni zdążyliśmy bardzo się stęsknić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro