Rozdział 6
- Dobry pomysł, prawiczku. - westchnęła moja przyjaciółka idąc przodem w tamtym kierunku. Nie wiedziałem, gdzie jej się tak spieszyło, ale no... kto rozumie kobiety w ciąży? Tym bardziej takie, które nazywają się Jeon Somin?
~***~
Nie wiele odzywałem się przez ten czas. Starałem się włączać w rozmowę, ale moje myśli cały czas krążyły wokół tego, co usłyszałem. Do tej pory nie mogłem uwierzyć, że Jimin trafił na kogoś takiego, jak Jongsuk. Wiedziałem, że coś jest nie tak z tym gościem. Miałem dobre przeczucie od początku. Szkoda, że nikt mnie nie słuchał.
Nie podobało mi się ani trochę, że aż są tak blisko. Ja z Somin nawet nie byliśmy tak blisko. Witaliśmy się przytuleniem, a buziaki były dla nas czymś niezbyt częstym. Nie widzieliśmy powodu, żeby to robić. A widziałem, jak Jongsuk się głupio cieszy, widząc moją niezadowoloną minę. Dupek. Świnia.
Dla wielu zdawałem się być w niezbyt dobrym humorze po tym, co się stało, ale to raczej było zrozumiałe. Nikt nie chciałby zobaczyć, jak twoja druga połówka przytula się do kogoś w taki sposób, jaki ty byś chciał, a nie możesz. Najgorsze było to, że nie mogłem na to nic poradzić. Nie mogłem mu powiedzieć, żeby tego nie robił. Bo mimo że byliśmy w związku to tego ani trochę nie czułem. Czułem się cholernie źle z myślą, że moje starania i tak mogą spełznąć na niczym, bo to dla Jimina może być za mało. Co gorsze, może się mu spodobać Jongsuk. A wtedy plułbym sobie w twarz za to wszystko. Jimin zasługiwał na kogoś lepszego. Nawet nie mowa tu o mnie, ale ja go naprawdę kochałem. Chciałem go przytulić. Chciałem powiedzieć mu, że go kocham, wiedząc, że on odpowie mi zaraz to samo. Chciałem go nazwać swoją kruszynką, żeby zobaczyć jego rumieńce. Niestety. Nie mogłem.
- Ja tylko cię ładnie informuje, że za wygrany zakład dwa lata temu chce nagrodę. - wymruczał Taehyung w kierunku Namjoona. Już od dobrej godziny rozmawialiśmy i zajadaliśmy się pysznościami w restauracji. - Czyli deser. Mówiłem, że mają tu najlepsze ciasta w mieście!
- Już dostałeś nagrodę, przypominam - mruknął Namjoon. - Drugiej nie dostaniesz w życiu. Sam sobie kupuj.
- A Jinowi postawiłeś lody. - mruknął.
- Tae, Jin to jego chłopak. - przypomniał Hoseok, uderzając przyjaciela w tył głowy.
- Ała! No przecież wiem! - warknął szatyn. - Ale jednak jesteśmy dla niego jak bracia, a rodzinę też się żywi.
- Bez przesady, Jin to mój chłopak i jego stawiam na pierwszym miejscu - westchnął chłopak. - To jego komfort jest dla mnie najważniejszy. Wy jesteście zaraz po nim.
- Uh, no dobra. - westchnął Tae, opierając swoją głowę na ręce. - Rozumiem. Głupi nie jestem.
- Proszę. - wymianę ich zdań przerwał głos Jiminniego, który odstąpił Taehyungowi swoją porcje frytek. - Może to nie deser, ale skoro jesteś głodny to smacznego.
- Jimin, nie musiałeś... - wymruczał niepewnie szatyn. - Ja chciałem tylko deser i pójdę sobie zamówić na wynos. Umówiłem się o ósmej z dziewczyną i nie chce się spóźnić. - oddał drobnemu aniołkowi posiłek.
- TaeTae leci pobzykać. - stwierdził Hoseok z rozbawieniem. - Kiedy poznamy twoją wybrankę?
- Ugh, zamknij się. - burknął zły Taehyung. - Na razie to tylko ty i Somin jej nie poznaliście. Yoongi ją zna, ponieważ się przyjaźni z jego dziewczyną. Namjoon i Jin ją znają, gdyż wpadliśmy na siebie na mieście. A Jimin i Jungkook poznali ją w podobnych okolicznościach, co chłopaki tylko, że całowali się wtedy na ławce w parku i wymieniali się cukierkiem ustami, a my im pięknie przeszkodziliśmy. - po ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez szatyna Jimin zaczął się krztusić, gdyż akurat upijał łyk wody. - Ile razy mam ci powtarzać, że gdy ja mówię to się nie pije! - Tae zaraz zaczął ratować blondyna.
Podszedłem do chłopaków i wziąłem sprawy w swoje ręce, wiedząc, że Taehyung prędzej go zabije niż mu pomoże. - Już w porządku? - spytałem cicho, kiedy wyklepałem porządnie go po plecach, które zacząłem potem pocierać.
- Tak. - odparł cicho aniołek. - Dziękuję za pomoc, misiu. - przetarł kciukiem swoje oczka, gdyż troszkę się popłakał.
Nawet nie wiecie, jak bardzo szeroko się wtedy uśmiechnąłem. Sprawiło mi to więcej szczęścia niż wtedy kiedy powiedział to pierwszy raz. To była oznaka, że nadal mnie kocha. Tak samo. Spojrzałem się przelotnie na Somin, która posłała mi rozczulony uśmiech. - Nie dziękuj. Zawsze ci pomogę.
- No właśnie. Zawsze mi pomożesz chociaż już nie musisz. Dlatego powinienem ci dziękować, Jungkook. - posłał mi mały uśmiech, spoglądając na wszystkich wokół przez co się zawstydził. - Tak bardzo rozbawiło was moje krztuszenie? - zapytał smutno, ponieważ wszyscy słysząc to co powiedział uśmiechnęli się w podobny sposób do mojej przyjaciółki.
- Nie - zaśmiał się Yoongi. - Po prostu bardzo nam was brakowało przez ten czas.
- Nie rozumiem. - blondyn zmarszczył brwi.
- Yoongi próbuje przekazać, że bardzo lubimy patrzeć, jak ty i Jungkook znów się do siebie zbliżacie. - oznajmił jaśniej Jin.
- Ou... - Jimin zawstydził się jeszcze bardziej, o czym świadczyły jego policzki przypominające teraz kolor dojrzałych truskawek. - Nie wiem zbytnio co na to odpowiedzieć...
- Że też to lubisz - zażartowałem, wracając na swoje miejsce. - Żartuję oczywiście.
- Może lubię, ale to nie znaczy, że muszę przyznawać się do tego głośno. - wyznał cichutko, tym razem ostrożniej pijąc swoją wodę. Tym razem to ja się zakrztusiłem kawałkiem mojego kurczaka. Tak, nadal to jadałem. Moja ulubiona sałatka. - Dobra. No to dajemy w plechy z prawego sierpowego! - ucieszyła się moja przyjaciółka, lecz w ostatniej chwili powstrzymał ją Hoseok, ponieważ Jimin do mnie doskoczył.
- Kaszl. To najlepszy system obronny, gdy się krztusisz. Przynajmniej tak mi powiedziano na edukacji dla bezpieczeństwa. - wyszeptał mi spokojnie do ucha, ale i tak zaczął uderzać delikatnie dłonią w moje plecy.
- Dzięki - ostatni raz odkaszlnąłem i posłałem mu mały uśmiech. - Uratowałeś mnie.
- Nieprawda. - zachichotał cicho i poprawił moje włosy na czole. - Nic nie zrobiłem. – dodał, a potem wrócił na swoje miejsce.
- Zrobiłeś wiele - wyszeptałem pod nosem, popijając zaraz jedzenie wodą. Zaschło mi trochę w gardle.
- Dobra. Ja się będę zbierał. - po spojrzeniu na swój zegarek, Taehyung podniósł się z miejsca. - Nie chce się spóźnić. No cóż. Kupię deser innym razem.
- Miłej randki - uśmiechnąłem się do chłopaka, biorąc kolejny kawałek mojej sałatki. Tym razem ostrożniej.
- Robi się późno, więc pójdziemy z tobą Tae. - oznajmił Seokjin. - Mieszkam blisko twojej dziewczyny, a i tak Joon dziś u mnie śpi.
- No patrzcie. Starzy się robimy i zwijamy się na chaty o tak wczesnej porze. - mruknęła niezadowolona Somin.
- Ja zostaję - wzruszyłem ramionami. - Muszę dokończyć sałatkę i jeszcze deser jeść. Jimin-ah, zostajesz?
- Obiecałem pójść z tobą na spacer. - przypomniał. - A nie lubię łamać obietnic.
- Ty, So, też powinnaś odpocząć. Nie spałaś całą noc i do tego cały dzień jesteś na nogach. - oznajmił narzeczony wspomnianej.
- Nie czuję się zmęczona! Przebiegłabym maraton, gdybym tylko chciała! Ciąża to nie choroba, przypominam. - uniosła się dziewczyna.
- To może ty Yoongi idziesz? - westchnął wcale nie zdziwiony Hoseok.
- Skoro Tae idzie do swojej dziewczyny to ja też pójdę, dawno się z nią nie widziałem - stwierdził. - Ale poczekaj chwilę. Zamówię coś dla nas i pójdziemy, okej?
- Okay. - odparł chłopak, ubierając już na siebie skórzaną kurtkę.
- Zostawisz mnie tu?! - ponownie oburzyła się Somin.
- Kobieto, to jasne, że idziesz ze mną! - również podniósł głos Hoseok.
- A to dobrze. - ciężarna machnęła ręką. Ah, humorki. So je miewała nawet przed zajściem...
- Somin - parsknąłem śmiechem, kręcąc głową. - Jesteś niesamowita i niemożliwa.
- No wiem. Przecież nie przyjaźnisz się z byle kim. - parsknęła.
- No, no - tym razem pokiwałem rozbawiony tą częścią mojego ciała. - Oczywiście.
- O ty świnio... Śmiesz zaprzeczyć, geju jeden?! - czy ja właśnie rozgniewałem ciężarną kobietę?
- Przecież powiedziałem, że tak, jesteś niezwykła w dobrym znaczeniu - spojrzałem się na nią z uśmiechem, któremu nikt nie mógł się oprzeć. - Daję słowo.
- Na mnie to nie działa. Naprawdę wychodzisz teraz na uke. - prychnęła, wstając z krzesła. - Weź stań się bardziej męski, bo niedługo zaczniesz rodzić dzieci. - spiorunowała mnie wzrokiem, zabierając swoją herbatę.
- Ale przecież ja nic nie mówię, skomplementowałem swoją przyjaciółkę, a zostaję objechany - uniosłem brew. - Twoja decyzja. Już ci w życiu nie powiem komplementu.
- Będziesz musiał, przyszły wujku. - uśmiechnęła się słodko, podchodząc do Hoseoka i Yoongiego.
- Okej - westchnąłem, nie wiedząc co zaraz po tym zrobić, gdyż zostałem sam z Jiminem i nie bardzo wiedziałem, jaki temat poruszyć, żeby go od razu nie spłoszyć. Dlatego zapadła cisza...
----------------------------------------------------
Co powiecie na to, żeby jutro był next? ^^
Mam nadzieję, że nie ma za dużo błędów... Jestem padnięta, ale wiem, że w soboty najczęściej wstawiam nexty i nie chciałam was zawieść ;------------; Jutro jak coś poprawię ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro