Rozdział 5
- Nie miałem zamiaru, bo jestem gejem - powtórzyłem i pokręciłem głową z jej głupoty. Myślałem, że przez tą ciążę trochę zmądrzała, ale nadzieja pozostała nadzieją. Nadal była głupia jak but.
~***~
Kiedy tylko się położyłem w swoim łóżku, zasnąłem ze zmęczenia. Za dużo się działo tamtego dnia, żebym mógł sobie po prostu spokojnie leżeć pod pościelą. Potrzebowałem odpoczynku zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Dlatego w ogóle nie było dziwne to, że spałem do godziny dwunastej. To był mój pierwszy raz, kiedy we wrześniu mogłem sobie pozwolić na takie wylegiwanie w łóżku.
Jednak nie zostało mi dane, żeby odpocząć trochę dłużej, bo musiałem jednak posprzątać, a potem wychodziliśmy z ekipą do parku, więc gdybym siedział dłużej, chyba bym się nie wyrobił.
Postawiłem na najlepsze ubrania, jakie miałem i jakie podobały się Jiminowi najbardziej. Chodziło mi o to, żeby Jongsuk kipiał wręcz z zazdrości. No, ale najważniejsze było to, żeby Jimin zauważył, że się staram.
- Czyli dlatego Somin tak szybko zakończyła imprezę? - zapytał Taehyung, kiedy byliśmy już w parku. Opowiedziałem mniej więcej chłopakom co się działo w czasie moich urodzin. Wszyscy byli zdziwieni, dlatego chwilę trwało zanim zaczęły padać pierwsze pytania. - Bo ten Jongsuk ci przywalił?
- Ta, mam trochę nos opuchnięty teraz - skrzywiłem się nieznacznie. - I boli. Ale nie będę mu tego pokazywał.
- Nigdy go nie lubiłem. W sensie Jonga. - wyznał szatyn. - Jakiś taki dziwny się wydaje.
- Może dlatego, że po prostu jest dziwny? - wtrącił się Jin, którego dłoń była spleciona z tą Namjoona. - Tylko Somin każe nam go tolerować. Ten facet ewidentne chce czegoś od naszego Jimina.
- Szkoda, że wczoraj nie słyszeliście co mówił na jego temat - mruknąłem, wzdychając ciężko. - Ledwo co się powstrzymywałem, żeby mu nie przywalić.
- A powiedział coś złego? - spojrzał na mnie Seokjin.
- Powiedział wiele złego - parsknąłem śmiechem. - Jedną z wielu rzeczy jest to, że zależy mu tylko na ciele Jimina.
- Chce tylko go pieprzyć? - zdziwił się Hoseok. - Masakra. W takim razie trzeba się go pozbyć.
- Niestety, musimy czekać aż popełni jakiś błąd - odparłem cicho. - Inaczej Jimin zamknie się na nas wszystkich. Postaram się, żeby spędzał z nim jak najmniej czasu.
- Zamierzasz go odzyskać? - zapytał ciekawy Tae. On był królem zawalania ludzi pytaniami. - Czy tylko chcesz go odciągnąć od Jongsuka?
- Mogłem zostać w Busan - spojrzałem się na niego z uśmiechem. - Pierścionek nadal trzymam przy sobie. Domyśl się.
- Czekaj... - spojrzał na mnie badawczo. - Chcesz sprzedać pierścionek i wrócić do Busan lub oświadczysz się Jiminniemu. - znów zaczął myśleć. No cóż. Prawdziwy kosmita.
- Wróciłem na stałe - westchnąłem ciężko. - Chcę się mu oświadczyć.
- No to grubo. - stwierdził Hoseok. - Tu zaraz kolejny ślub będzie. Ja i Somin chcemy przed narodzinami dziecka się ożenić, więc za jakiś miesiąc może. Jin i Namjoon chcą ze sobą zamieszkać. Yoongi poznał swoich teściów, a Tae w końcu się przespał ze swoją ukochaną. No nieźle wkraczamy w dorosłość.
- Nie wiem, czy tak zaraz - stwierdziłem. - Zależy czy Jimin uwierzy mi, że go kocham.
- Nic prostszego nie ma. - machnął ręką Hoseok. - Jesteś bardzo przekonywującą osobą.
- Miło mi to słyszeć... Chyba - zmarszczyłem brwi, kręcąc zaraz głową. - Jestem ciekaw, kiedy przyjdą.
- Somin i Jimin wyszli parę minut temu od fryzjera. - oznajmił Hoseok. - Czyli za niedługo będą.
- Czekam za tym aż znowu go zobaczę w blondzie - wyznałem. - Według mnie wyglądał najlepiej w tym kolorku.
- Dokładnie. Nie wiem po co ten cały róż. - westchnął Jin. - Ale podejrzewam, że coś ma z tym wspólnego Jongsuk.
- No oczywiście, że ma - warknąłem. - Sam Jimin mi powiedział o tym.
- Jeszcze nie jesteśmy upici.- stwierdził TaeTae. - Padamy jak muchy.
- Co ty mówisz? - odezwał się Yoongi. - Piłeś coś?
- Nie. - westchnął. - Nasza paczka się rozwala, a my jak pijani na to pozwalamy. Myśl czasem.
- Musimy po prostu się wziąć w garść - stwierdził Namjoon. - I dać działać Jungkookowi.
- Dokładnie. - Jin potwierdził słowa swojego chłopaka. - Będzie dobrze. Miłość potrafi wybaczyć wszystko.
- Bo miłość to takie wspaniałe i zabijające uczucie które jak jest prawdziwe to nie można nic z nim zrobić. - westchnął Hoseok. - On cię szczerze kocha, więc zapewne lada dzień znów będzie twój.
- Tylko pamiętaj na przyszłość, żeby go więcej razy nie zranić. - dodał Jin. - Już wiesz, że życie bez niego jest trudne, dlatego ucz się na błędach i nigdy go już nie opuszczaj. Tym bardziej po zerwaniu z powodu zdrady.
- Będę się starał trzy razy bardziej - wyznałem, spoglądając chłopakowi w oczy. - Postawiłem sobie taki cel.
- Przez całe życie będzie trudno starać się aż tak bardzo. - stwierdził rozbawiony Taehyung.
- Dla niego jest warto - wyszeptałem ze słabym uśmiechem. - Zawsze będzie.
- Naprawdę musisz mocno go kochać... - westchnął Jin. - I pomyśleć, że jeden niechciany pocałunek zaprzepaścił wasz związek.
- Uwierz mi, że oddałbym wszystko co mam, żeby to się nie stało - jęknąłem. - Dałem temu dupkowi pełne pole do popisu. Jestem pewien, że maczał w tym palce.
- Naprawdę myślisz, że Jongsuk miał z tym coś wspólnego? - wymruczał Hoseok. - Przecież nie było go z wami na sali.
- To nie znaczy, że nie mógł jakoś przekonać tej dziewczyny - westchnąłem. - Może się znają. A może nie.
- W sumie możesz mieć rację. - przyznał. - Więc trzeba jakoś wybadać sprawę, chłopaki.
- Masz na myśli więcej tematu tabu „Jongsuk"? - burknął Tae. - Tego faceta, który się śmieje, że jestem głupi? Mowy nie ma.
- Chłopaki, robimy to dla bezpieczeństwa Jimina. Jak Jongsuk go skrzywdzi to będzie źle. - westchnął Hoseok. - Źle sobie radził w życiu. Nawet nie myślę o tym co by zrobił, gdyby został zgwałcony.
- Nie możemy do tego dopuścić, ale nie dawajmy mu też wygrywać - powiedziałem, zaciskając swoją dłoń w pięść.
- Musisz odzyskać Jimina. - oznajmił otwarcie Jin. - Wtedy to my wygramy, a nie Jongsuk.
- Mam nadzieję, że on zapłaci za to co złego zrobił. - mruknąłem, nabierając głęboko powietrza w płuca. - Wyślę mu pocztówkę z naszej podróży poślubnej.
- Tak! Wyślij, na pewno jego mina będzie bezcenna! - zarechotał Tae i przybił mi piątkę, siadając na jednej z wolnych ławek, bo najwidoczniej nie chciało mu się już stać. - To gdzie są wasze drugie połówki? - zwrócił się do mnie i Hoseoka.
- Znając życie to zatrzymali się w jakimś sklepie jeszcze - westchnąłem. - Za dobrze ich znam.
- Poczekajmy jeszcze chwilkę. Za pewne zaraz się pojawią. - zabrzmiał głos Jina, który wtulił się w Namjoona. - Zimno dziś strasznie.
- Uroki września - parsknąłem śmiechem. - Ja nie czuję zimna, przez wakacje się przyzwyczaiłem.
- Rozumiemy, Kook. - zaśmiał się cicho Hoseok. - Patrzcie kto tu idzie - zaśmiał się po spojrzeniu w bok. - O wilkach mowa.
- Gdzie się podziewaliście? - spytałem się, spoglądając ukradkiem na Jimina. Wyglądał prześlicznie. Był ubrany w śnieżnobiałą kurtkę, a na głowie miał uroczą czapeczkę, spod której wychodziły jego blond włoski. Mój kochany koteczek powrócił, chociaż w takim małym procencie. - Ładnie wyglądasz, Jimin-ssi. Jak całe życie zresztą.
- Byliśmy po słodycze. - odparła Somin za zarumienionego chłopaka.
- Dziękuję, Jungkook-ah. - wyszeptał blondwłosy aniołek, który zaczął bawić się jedną z nóżek.
- Idziemy się gdzieś przejść? Na jakiś obiad czy coś? - zadałem kolejne pytanie, posyłając Jiminowi ciepły uśmiech. Nie mogłem się powstrzymać. - Mogę postawić jak nie macie pieniędzy.
- Czekaj. Za chwilę będzie Jongsuk. - oznajmił Jimin, rozglądając się i przestając robić cokolwiek innego. No jasne. Teraz Jongsuk był ważny. - Muszę mu coś dać, a potem musi gdzieś iść z tego co wiem. Pewnie mamę chce odwiedzić. Miał iść z nami, ale no... Wybaczcie.
- Niech się streszcza, bo głodny jestem - mruknął Yoongi. - Nie jadłem nic od rana.
- Zadzwonię do niego. Powinien odebrać, ale... - urwał zanim dokończył zdanie, gdyż chłopak, o którym rozmawialiśmy objął go od tyłu. Ja pier...
- Nie musisz tak się o mnie martwić, maleńki. - wymruczał Jongsuk. - Nie pozbędziesz się mnie za łatwo ze swojego życia.
- Jesteśmy przyjaciółmi. To normalne, że się martwię. - zachichotał Jimin, odwracając się w jego kierunku.
- Jak ja lubię, gdy się uśmiechasz i śmiejesz bez smutku. - wyznał ten skurwiel, całując policzek Jimina. Błagałem w myślach, żeby tylko nie wybuchnąć nagle. Zacisnąłem szczękę i odwróciłem swój wzrok, bo po prostu nie mogłem na to patrzeć, ale za wiele to nie byłem w stanie zrobić. To najbardziej bolało. Ta cholerna bezsilność.
- Jongsuk, streszczaj się, bo Jungkook chce nas zabrać na obiad przed niespodzianką dla Jimina, a ja nie mam zamiaru głodować - usłyszałem głos Yoongiego, który mnie szczerze zaskoczył. Pomógł mi wryć Jongsuka w ziemię. Jeden zero dla mnie, leszczu.
- Niespodzianka dla mnie? - zapytał zdziwiony Jimin. - A-ale jaka?
- No właśnie. - prychnął Jongsuk. - Dziwię się, że w ogóle z nim rozmawiasz, maleńki. Po tym jak lizał się z jakąś laską nie zasłużył nawet na jedno twoje słowo.
- Jongsuk... - wyszeptał Jimin w taki sposób, żeby usłyszał go tylko najstarszy z nas, lecz nie udało mu się to. - Nie musiałeś tego mówić. Wiesz dobrze, co po tym wszystkim przeszedłem.
- No właśnie. - warknął Jong. - Ty też wiesz co przeszedłeś, więc nie przejdziesz przez to drugi raz. Wracasz ze mną do domu.
- Nie decyduj za niego, Jongsuk-ssi - odezwał się Namjoon. - Jest dorosły i jak chce to niech pójdzie. Sam podobno miałeś iść do mamy czy coś.
- Jak on nie może iść ze mną do domu to ja pójdę z wami. Moja mama poczeka.
- Twoja mama jest w ciężkim stanie. - oburzył się Jimin. - Powinieneś przy niej być.
- Maleńki.. - zaczął Jongsuk. - Wolę dotrzymać tobie towarzystwa.
- Musisz odwiedzić mamę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy jej może zabraknąć. Wiem to z własnych przeżyć. - wyszeptał blondyn, posyłając mu mały uśmiech. - Jak wrócę do domu to obejrzymy coś sobie, dobrze?
- Tylko we dwoje? - próbował się upewnić. - Jak tak to dobrze. Odwiedzę moją mamę.
- Jasne, przyjacielu. - zachichotał Jimin wyciągając z kieszeni pęk pieniędzy. - To co obiecałem. Trzydzieści tysięcy won*.
- Nie tarczy mi tyle. - mruknął. - Skończyły mi się leki, a wiesz, że to poważna choroba. Poza tym szpital jest daleko i wolę jechać taksówką.
- Więc ile ci jest potrzebne? - zapytał cichutko Jimin, wyjmując portfel z kieszeni swojej białej kurteczki. Naprawdę zamierzał dać mu więcej swoich pieniędzy?!
- Minimum sto pięćdziesiąt tysięcy won**. - odparł sukinsyn. Nosz kurwa.
- T-trochę dużo... - wyszeptał niepewnie Jimin. - Nie starczy mi pieniędzy do następnej wypłaty.
- Masz dwie prace. Na pewno coś jeszcze gdzieś schowane masz. - wywrócił oczami.
- Zbieram na nowy kojec dla Mikiego. - wyszeptał Jimin, spuszczając głowę.
- Daj spokój z tym kotem. Niech cieszy się z tego co ma. - pogładził blond włosy Jimina i pocałował go w czubek głowy. - Damy sobie jakoś radę. Najwyżej kupisz używany. Tak samo było z twoim telefonem dwa miesiące temu i dobrze chodzi, nie? Zapłaciliśmy za niego przecież prawie nic.
- Masz rację. - pokiwał głową mój aniołek. - Przepraszam, że jestem tak samolubny.
- Nie szkodzi. - zaśmiał się ten cholerny dupek. - I tak cię uwielbiam. Do zobaczenia w domu, maleńki. Nie wróć po zmroku i nie rób niczego głupiego.
- Dobrze. - westchnął niebieskooki z małym uśmiechem. - Uważaj na siebie. - dodał, widząc jak ten odchodzi.
- Jimin-ah, pójdziemy na spacer po obiedzie, w porządku? - spytałem, próbując się uspokoić. Było to wręcz niemożliwe po tym co usłyszałem, ale musiałem trzymać nerwy na wodzy. Inaczej to ja pobiłbym Jongsuka.
- A lepiej się czujesz? - w końcu spojrzał na mnie i podszedł bliżej. Jego słodki zapach mnie trochę uspokoił.
- Od wczoraj na pewno lepiej, ale potrzebuję więcej odpoczynku - pokiwałem głową, posyłając mu mimo wszystko mały uśmiech. - To co, pójdziemy?
- Um... - zastanowił się chwilkę. - No... Dobrze. Możemy się przejść.
- To wspaniale - złożyłem delikatny pocałunek na jego skroni. Zaskoczyłem szczerze samego siebie. - Uh, przepraszam. Jeśli ci to przeszkodziło.
- N-nic nie szkodzi. - rumieniec wykwitł na jego twarzy przez mój czyn, ale szybko schował buźkę w swoim szaliku.
- Uroczy - pomyślałem, odwracając od niego wzrok z małym uśmiechem. Jeszcze będziesz mój, obiecuję, kruszynko.
Czułem na sobie przez chwilę wzrok Jimina, lecz po ponownym spojrzeniu na niego, rówieśnik jeszcze bardziej się speszył, ustając w taki sposób, że prawie się przewrócił o własne nogi.
- Uważaj na siebie - zmartwiłem się, pomagając mu ustać prosto. Niezdarny koteczek. - Wszystko okej?
- T-tak. Wszystko dobrze, Jungkook-ah. - odparł szybko, patrząc teraz pod swoje nogi.
- Uroczy Kookmin, Boże! - pisnęła Somin. - Trzeba to nagrać.
- Nie wstydź się mnie tak - zaśmiałem się cicho, poprawiając mu czapkę, żeby zasłaniała mu uszy. - Uważaj bardziej, bo się rozchorujesz.
- Włosy mam już suche... - oznajmił z niepewnym uśmiechem. - Nic mi nie będzie.
- I tak możesz się przeziębić, bo włosy masz gorące przez suszarkę - westchnąłem. - Masz słabą odporność, Jimin-ssi i ty dobrze o tym wiesz.
- Masz rację. Nie mogę chorować. Jestem jedynym źródłem utrzymania mojego i Jongsuka. - oznajmił po chwili zastanowienia.
- Zarabiasz na niego? - spytałem zaskoczony. - Nie chodziło mi o to, tylko o to, żebyś miał dobre samopoczucie.
- Jedno wiąże się z drugim. - uśmiechnął się lekko. - I muszę na niego zarabiać. Jest ciężko chory, więc sam nie może pracować.
- Ciężko chory na mózg, chyba - parsknąłem śmiechem w myślach. Kurwa, nie dosyć, że chce go tylko wykorzystać to jeszcze karze mu na siebie zarabiać. Śmieć.
- Oh, okej - zagrałem dobrą minę do złej gry. - Gdybyście potrzebowali pomocy to powiedzcie. Chętnie wam pomogę z czymkolwiek.
- Nie wypada mi, ale dziękuję za propozycję. Damy sobie radę. - potarł o siebie swoje zimne dłonie.
- Dobra, chodźmy już, bo zamarzniemy wszyscy - stwierdziłem, odwracając się w kierunku wyjścia z parku. Obiecuję, że uratuję cię, Jimin-ah. Nieważne, co by się działo.
- Dobry pomysł, prawiczku. - westchnęła moja przyjaciółka idąc przodem w tamtym kierunku. Nie wiedziałem, gdzie jej się tak spieszyło, ale no... kto rozumie kobiety w ciąży? Tym bardziej takie, które nazywając się Jeon Somin?
-------------------------
*trzydzieści tysięcy won = około 95 zł
**sto pięćdziesiąt tysięcy won = około 467 zł
Rozdział dla was kochani ^^
Mam nadzieję, że wyszedł spoko i nie ma za dużo błędów T-T Staram się jak mogę ;---;
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro