Rozdział 48
- Nigdy nie miałem nawet takiego zamiaru - objąłem go, wtulając w siebie i ucałowałem w czubek głowy. - Już na zawsze będziesz mój, a ja twój.
- Na zawsze. - powtórzył i ponownie złączył nasze usta w słodkim pocałunku.
~***~
Wszyscy zgromadzeni na ceremonii zaczęli nam gratulować i życzyć szczęścia na nowej drodze życia. Chwilę to zajęło, nim udaliśmy się do sali weselnej na tą bardziej rozrywkową część, jednak nim zdążyliśmy do niej wejść, Hoseok i Taehyung zaczęli rzucać w nas ryżem, śmiejąc się przy tym jak opętani.
Gdy w końcu udało nam się przejść z gośćmi do środka, wszyscy wznieśli toast i zajęli swoje miejsca, odwracając się tak aby móc widzieć parkiet. Nadszedł czas na nasz pierwszy taniec, więc muzyka rozbrzmiała po całym pomieszczeniu, wywołując uśmiech na twarzy Jiminniego. Patrzyłem mu głęboko w oczy, delikatnie chwytając jego drobne dłonie, a on pozwolił mi poprowadzić się w tańcu. Po raz kolejny cały świat przestał dla mnie istnieć. Zatopiłem się w tych niebieskich tęczówkach, myśląc jedynie o moim ukochanym.
Krok w przód, krok w lewo, obrót i kolejne kilka kroków w tył. Prosty taniec, bez żadnych skomplikowanych akrobacji, jednak był najważniejszym tańcem jaki w życiu odbyłem. Kochałem taniec całym sobą, ale żadna choreografia nie mogła liczyć się z pierwszym tańcem na moim własnym weselu.
Zgromadzeni nagrodzili nas gromkimi brawami, zaraz po tym jak muzyka się skończyła, a my wykonaliśmy delikatny ukłon w ich stronę. Nie mogłem się powstrzymać i musnąłem lekko usta ukochanego, na co niektórzy odpowiedzieli gwizdami. Wszyscy jednak znów ucichli gdy na salę został wprowadzony nasz tort weselny.
- Nie, złap mnie tu. - zachichotał Jiminnie, pomagając mi odpowiednio złapać jego dłoń, żebyśmy razem mogli przekroić tort.
- Aj.. Przeze mnie jest trochę krzywo - zaśmiałem się cicho, gdy tylko przełożyliśmy pierwszy kawałek na talerzyk.
- To nic. Jak dla mnie jest idealny. - zachichotał cicho mój mąż, po czym pocałował delikatnie moje usta. - Tak długo czekałem za tym dniem, Kookie.
- Razem na niego czekaliśmy, kochanie - objąłem go jedną ręką w pasie i przytuliłem do siebie, oddając ten słodki pocałunek. - Kocham cię, Jiminnie.
- Ja ciebie też kocham, Jungkookie. Na zawsze. - wyszeptał, uśmiechając się ślicznie. - Ten dzień jest taki jak sobie wymarzyłem... A nawet lepszy.
- I będzie jeszcze lepszy, ponieważ teraz będziemy bawić się i tańczyć aż zabraknie nam sił - odwzajemniłem jego uśmiech. - Chcę abyś czuł się dziś idealnie, skarbie - nabrałem kawałek ciasta widelcem i ostrożnie przesunąłem go do ust Jiminniego.
- Idealnie to nie znacz grubo. - spojrzał mi w oczy, mimo wszystko zjadając z widelca kawał tortu. - Najlepszy dzień w moim życiu... I pierwszy najlepszy dzień naszego wspólnego życia.
- Oby takich cudownych dni było jeszcze więcej, kochanie - pocałowałem go ostrożnie w czoło. - Nasze wspólne życie.. Oby ono całe było cudowne.
- Na pewno takie będzie. - posłał mi ciepły uśmiech. - Gdyż mam ciebie a ty masz mnie. A razem mamy naszą miłość.
- Piękne słowa, skarbie - również posłałem mu uśmiech i delikatnie chwyciłem jego dłoń. - Jesteś moim wszystkim, wiesz?
- Wiem. Ty moim też. - wyszeptał cały czas patrząc mi prosto w oczy, a kiedy dotknąłem dłonią jego policzka, automatycznie się w nią wtulił.
Pochyliłem się do niego i złożyłem czuły pocałunek na tych słodkich usteczkach. Wszyscy goście zaczęli częstować się tortem, wspólnie bawić, rozmawiać i tańczyć. Razem z Jiminnim dokończyliśmy nasz kawałek tortu i usiedliśmy na chwilę na nasze miejsca.
- Kochanie, chciałbyś zatańczyć jeszcze raz ze swoim mężem? - spytałem z ciepłym uśmiechem.
- A czy mój mąż nie może zatańczyć raz z mamą? - zapytał, unosząc dłoń, żeby pogładzić mój policzek. - Tańczyłeś jak na razie tylko ze mną i Somin. Ona czeka, kochanie.
- Racja - pokiwałem powoli głową. - Co ja bym bez ciebie zrobił, skarbie? - spytałem, całując delikatnie jego policzek.
- Nie wiem. - zachichotał cicho. - Jak skończysz tańczyć z mamą to możesz mnie porwać na parkiet bez pytania.
- Zgoda - musnąłem jeszcze raz jego usteczka i wstałem od stolika, kierując się od razu do mojej mamy. Podszedłem do niej i posłałem jej ciepły uśmiech, wyciągając rękę w jej stronę. - Czy mogę prosić szanowaną panią do tańca?
- Z wielką przyjemnością, szanowny panie młody. - zaśmiała się cicho i złapała za moją dłoń. - Jak to się stało, że mój mały Jungkookie dziś wyszedł za mąż?
- Twój mały Jeongkookie znalazł miłość swojego życia, mamo - zaśmiałem się, ciągnąc ją na parkiet. - Poza tym nie jestem już taki mały.
- Dla mnie zawsze będziesz malutkim chłopczykiem, który wielbić ganiać za marzeniami. - wyznała, po chwili ze mną tańcząc na parkiecie. - Zamierzasz założyć z Jiminem rodzinę czy będziecie tylko we dwoje?
- Na razie będziemy tylko we dwóch - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. - Ale w przyszłości chcielibyśmy postarać się o adopcję.
- Cieszę się. Nic na siłę. Poczekajcie do końca studiów. - mama się do mnie przytuliła podczas tańca. - Szkoda, że Junghyun nie może tu być...
- Ja także bardzo żałuję, że nie mógł doczekać tego dnia.. - wyszeptałem, powoli kołysając się ze starszą na parkiecie. - Ale jest z nami w naszej pamięci i sercach.. Bardzo za nim tęsknię, mamo..
- Wiem, synku... Ja i tata też za nim tęsknimy, ale kiedyś się z nim spotkamy. Musimy przeżyć życie. - pogładziła lekko moje włosy. - On na pewno jest przy tobie. W każdym ważnym momencie twojego życia. Czyli teraz też.
- Tak.. Na pewno jest przy nas - pokiwałem powoli głową. - Wierzę w to, dlatego chcę przeżyć życie szczęśliwie, aby mógł być ze mnie dumny.
- I dobry tok myślenia, synek. Jestem dumna z tego kim jesteś. Mój kochany. - pocałowała mnie w czoło i pogładziła lekko moje włosy. - Oho, twój tata wyciągnął na parkiet twojego męża.
- Cieszę się, że jesteś dumna - wyznałem z szerokim uśmiechem i spojrzałem w kierunku, który wskazała mi mama. - Cieszę się też, że tak dobrze dogadujecie się z Jiminem.
- Bywało ciężko. Obaj popełniliście dużo błędów, bo to leży w naturze ludzkiej. Wiem, że Jimin naraża cię na niebezpieczeństwo, ale także zdaję sobie sprawę, iż on również jest na nie narażony, a ty nie umiesz bez niego żyć. - wytarmosiła delikatnie mój policzek. - Jesteś z nim mimo wszystko szczęśliwy, więc mogę zrobić coś innego niż akceptować wasz związek i traktować go jak drugiego syna?
- Jesteś najlepszą mama na ziemi, wiesz? - posłałem jej szczery uśmiech. - Chyba do końca życia będę ci za to wszystko dziękował.
- Nie musisz. Odpłacasz mi się miłością i szacunkiem, synku. - westchnęła ciężko z uśmiechem. - Tyle wystarczy.
- Bardzo cię kocham, mamo - przytuliłem lekko starszą do siebie. - Dziękuję za wszystko co dla mnie robisz i przepraszam za wszystkie razy, gdy sprawiłem ci przykrość - wyszeptałem, czując się jak szczęśliwe dziecko w objęciach rodzicielki.
- Nie przepraszaj. Było minęło, prawda? - zaśmiała się, oddając mój uścisk. - Patrząc na to co przeżywa Jimin bez rodziców u boku, nie żałuję żadnej decyzji, którą podjęłam kierując się twoim dobrem.
- Może kiedyś jego rodzice spróbują chociaż go zrozumieć.. - westchnąłem cicho. - Dopóki będę potrafił wywołać uśmiech na jego słodkiej twarzyczce, będę szczęśliwy.
- Gdyby więcej takich facetów jak ty było na świecie to nikt by nie wątpił w miłość. - wymruczała moja mama z lekkim rozbawieniem. - Jimin wie, że jest dla ciebie najważniejszy, dlatego nie będzie rozmyślał nad złem. Ma ciebie. Jego osobiste dobro.
- A ja mam jego.. Mojego osobistego aniołka - odparłem z uśmiechem i spojrzałem na mojego koteczka, który próbował dorównać kroku w tańcu z moim tatą. - Od dziś, na zawsze, będziemy razem i już nic nie będzie mogło nas rozdzielić.
- Masz rację, skarbie. Dziś wszystkie karty zostały rzucone na stół. Oficjalnie jesteście małżeństwem. - wyszeptała ciepło w moim kierunku.
- To takie.. niesamowite - wymamrotałem sam do siebie, uśmiechając się pod nosem i zaraz powróciłem do tańca z moją mamą, obkręcając ją powoli. Cieszyłem się, że cenne dla mnie osoby, są przy mnie w tak ważnym dniu. Żałowałem jedynie, że rodzice Jimina nie byli teraz przy nim i nie wspierali go tak jak moi.. Wiem, że byłyby wtedy jeszcze szczęśliwszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro