Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

- Dobranoc, Jimin-ah - pożegnałem się z chłopakiem i podałem mu jego koc, a następnie ruszyłem prosto do domu. Jongsuk mam nadzieję, że spłoniesz w piekle. Nikt nie mógł mi zabrać Jimina teraz, kiedy wiedziałem, że czekał. Czekał i czeka cierpliwie za tym aż sprawie, że uwierzy w moją miłość. Niech tylko ten sukinsyn mu coś zrobi to przysięgam na wszystko co posiadam. Zniszczę go. Nie ważne za jaką cenę. Dosięgnie go sprawiedliwość.

~***~

Kiedy wszedłem do domu, nie słyszałem już żadnego hałasu, co znaczyło, że Somin naprawdę się pozbyła gości. Dzięki Bogu, bo potrzebowałem spokoju. I uścisku swojej przyjaciółki.

- Możesz tak nie walić drzwiami? - usłyszałem syknięcie dziewczyny, która zagrodziła mi przejście na schodach. - I gdzie byłeś?! Miało cię nie być tylko chwilę!

- Spotkałem Jimina - powiedziałem tylko, spoglądając na jej twarz.

- To on dziś nie pracuje? - zdziwiła się nieco. - Jongsuk tak tłumaczył jego nieobecność na przyjęciu.

- Pracuje? - spytałem zaskoczony. - Nie. Siedział na ławce. Stąd mam ten plaster.

- Nakleił ci plaster?! Wiedziałam, że nie potrafi cię traktować chłodno! - pisnęła ucieszona. - Chodź natychmiast do kuchni. Pogadamy sobie na spokojnie. - pociągnęła mnie na dół.

- Chciałem odpocząć - jęknąłem, dając się prowadzić. - Niech ci będzie.

- Mów, przyjacielu. - zaczęła Somin, nalewając mi soku do szklanki. - Nie sądzę, że ci już teraz wybaczył, ale rozmawialiście. To już coś. - westchnęła, podając mi naczynie. - Przynajmniej starałeś się mu powiedzieć, że tęskniłeś?

- Powiedziałem to kilka razy i to, że go nadal kocham też - wyznałem. - I się uśmiechnął nawet przeze mnie. Kilka razy.

- Boże, jesteś wielki, Kookie. - zatkała usta dłonią. - Nawet Jongsukowi nie udało się wywołać jego radosnego uśmiechu. - pisnęła szczęśliwa. - Mój ulubiony ship będzie miał happy end!

- Cieszy mnie to - uśmiechnąłem się lekko pod nosem i wypiłem łyk soku. - Bardzo.

- Nie powiedział ci, że cię kocha, nie? - skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała w moje oczy.

- Powiedział, ale chyba nawet nie wiedział, że to zrobił. - odparłem z małym rozbawieniem w głosie.

- Jak to możliwe? - zaśmiała się. - Może to ty się przesłyszałeś, co?

- Nie, nie przesłyszałem się - pokręciłem głową. - Zbyt długo tego nie słyszałem, żeby nie wyłapać z kontekstu.

- Więc co takiego powiedział, że sam się nie skapnął? - zaśmiała się.

- "Trudno jest nienawidzić osobę, którą się bardzo kocha" i "Nadal przetrzymujesz moje serce i nie chcesz go oddać". Coś w tym stylu. - zacytowałem Somin mniej więcej co powiedział do mnie dziś uroczy blondyn.

- No to są dobre argumenty. Chociaż wiem, że wolałbyś usłyszeć takie normalne "Kocham cię" - stwierdziła rozbawiona. - Będę musiała do niego zadzwonić i się spytać czy bezpiecznie dotarł do domu. - westchnęła. - Skoro był w parku to pewnie chciał się minąć z pijanym Jongsukiem.

- Nawet mi o nim nie wspominaj, chciałem go odprowadzić, ale bałem się, że Jongsuk to zauważy i coś mu zrobi jak jest pijany. - mój dobry humor nagle wyparował przez myśli związane z Jongsukiem. Nienawidziłem tego typa całym sobą.

- Tu masz rację. - przyznała cicho. - Bywało tak, że Jong był bardzo nachalny w stosunku do Jimina po alkoholu. Ale spokojnie. Nic wielkiego się nie działo. Nie zrobił mu krzywdy i wszyscy rozumiemy co alkohol może robić z człowiekiem.

- Pije alkohol i ma chore serce - parsknąłem śmiechem. - Bajeczka jak talala. Zwłaszcza, że jak wypełniał kartę na festyn to nie wpisywał żadnych chorób. I do tego trenowaliśmy po kilka godzin dziennie.

- Nam się tłumaczył, że niedawno wykryto u niego tą chorobę. Jego mama jest w szpitalu i kazała mu się przebadać. - wyznała moja przyjaciółka. - Nie znam się na medycynie, ale wiem, że Jimin jest ode mnie mądrzejszy i na pewno jest choć trochę obeznany w tym temacie. Możliwe, że nie chce posądzać Jongsuka o kłamstwo, żeby go nie stracić. Albo po prostu taka choroba istnieje.

- Ten gościu po prostu robi z siebie ofiarę - mruknąłem, wzdychając. - Dolej mi trochę wódki do tego soku. Proszę.

- On ci nie ukradnie Jimina, Jungkook. - wymruczała dziewczyna, podchodząc do lodówki, z której wyciągnęła odurzający napój- Działa ci na nerwy. Rozumiem. Ale on nic nie zrobi bez zgodny blondynka.

- Już nie blondynka, ma różowe włosy przecież - wziąłem mocnego łyka i pożałowałem. Nadal czułem się słabo. - Mocne jak cholera.

- Nie pij z gwinta wódki, idioto. - uszczypnęła mnie w policzek. - Wiem, że ma różowe włosy. Pomagałam mu je zrobić, a jutro mam iść z nim do fryzjera. Przefarbował się, bo Jongsuk go o to prosił, ale okazało się, że Jimin woli swój anielski blond. To i tak zwykły spray, więc nie będzie problemu ze zmyciem go, ale Jimin musi też odnowić sobie po tym ten blond. Nie był u fryzjera od zerwania kontaktu z rodzicami.

- Dupek, zabrał mi mojego blondynka - zabrzmiałem strasznie żałośnie. - Pieprzony...

- Jungkook, spokojnie. - rówieśniczka starała się mnie uspokoić. - To tylko włosy. Jutro już znów będzie miał normalny kolor. Ten sam co w dniu kiedy go poznałeś.

- Mam nadzieję - wyszeptałem, obracając szklankę w dłoni. - Ale nadal go nie lubię.

- Nie musisz go lubić, ale musisz się pogodzić z tym, że teraz stał się częścią naszej paczki. - Somin usiadła na blacie. - Nie jest taki zły, jak jest trzeźwy. Zależy mu na Jiminie. Nie wkręci go w żadne porno czy inne gówno.

- Prędzej uwierzę w to, że jednorożce istnieją - mruknąłem.

- Eh, jutro niedziela, a w tygodniu Jimin nie ma czasu.... - zaczęła się głośno zastanawiać. - Więc jutro spotykamy się wszyscy w parku wieczorem. Idealnie

- Zabiję się - wymamrotałem. - Idę wymyślać sposób samobójstwa.

- Nie chcesz widzieć pierwszy raz Jiminka w blondzie od pół roku, hm? - uśmiechnęła się triumfalnie.

- Chcę, ale tam będzie Jongsuk - westchnąłem ciężko. - Powód mojego załamania nerwowego.

- Ważniejsza jest twoja nienawiść do Jongsuka czy miłość do Jimina? - zapytała, klepiąc moje ramię. - Masz o niego walczyć, a nie unikać przez to z kim się przyjaźni.

- Masz racje - pokiwałem głową. - Pierwszy raz od dłuższego czasu.

- Jesteś wredny. - wytknęła mi język. - Ja idę spać, bo padam na twarz. Ty posprzątaj po swoich gościach, potem myć i spać, jasne?

- Posprzątam jutro, czuję się jak nieżywy przez to, że straciłem trochę krwi - powiedziałem z westchnięciem. - Idź odpocznij.

- Dobranoc, Jungkook. - posłała mi uśmiech. - Nie patrz się tylko na tyłek przyszłej mamuśki. - ostrzegła otwarcie, ruszając w kierunku wyjścia z kuchni.

- Nie miałem zamiaru - przewróciłem oczami. - Dobranoc.

- Miałeś, miałeś, gejuszku. - pomachała mi. - Miłej nocy. - w końcu zniknęła mi z pola widzenia.

- Nie miałem zamiaru, bo jestem gejem - powtórzyłem i pokręciłem głową z jej głupoty. Myślałem, że przez tą ciążę trochę zmądrzała, ale nadzieja pozostała nadzieją. Nadal była głupia jak but.

-------------------------------------------------

Ja wiem. Nikt tu chyba nie przepada z Jongsukiem, ale no musicie go znieść XDDD

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro