Rozdział 4
- Dobranoc, Jimin-ah - pożegnałem się z chłopakiem i podałem mu jego koc, a następnie ruszyłem prosto do domu. Jongsuk mam nadzieję, że spłoniesz w piekle. Nikt nie mógł mi zabrać Jimina teraz, kiedy wiedziałem, że czekał. Czekał i czeka cierpliwie za tym aż sprawie, że uwierzy w moją miłość. Niech tylko ten sukinsyn mu coś zrobi to przysięgam na wszystko co posiadam. Zniszczę go. Nie ważne za jaką cenę. Dosięgnie go sprawiedliwość.
~***~
Kiedy wszedłem do domu, nie słyszałem już żadnego hałasu, co znaczyło, że Somin naprawdę się pozbyła gości. Dzięki Bogu, bo potrzebowałem spokoju. I uścisku swojej przyjaciółki.
- Możesz tak nie walić drzwiami? - usłyszałem syknięcie dziewczyny, która zagrodziła mi przejście na schodach. - I gdzie byłeś?! Miało cię nie być tylko chwilę!
- Spotkałem Jimina - powiedziałem tylko, spoglądając na jej twarz.
- To on dziś nie pracuje? - zdziwiła się nieco. - Jongsuk tak tłumaczył jego nieobecność na przyjęciu.
- Pracuje? - spytałem zaskoczony. - Nie. Siedział na ławce. Stąd mam ten plaster.
- Nakleił ci plaster?! Wiedziałam, że nie potrafi cię traktować chłodno! - pisnęła ucieszona. - Chodź natychmiast do kuchni. Pogadamy sobie na spokojnie. - pociągnęła mnie na dół.
- Chciałem odpocząć - jęknąłem, dając się prowadzić. - Niech ci będzie.
- Mów, przyjacielu. - zaczęła Somin, nalewając mi soku do szklanki. - Nie sądzę, że ci już teraz wybaczył, ale rozmawialiście. To już coś. - westchnęła, podając mi naczynie. - Przynajmniej starałeś się mu powiedzieć, że tęskniłeś?
- Powiedziałem to kilka razy i to, że go nadal kocham też - wyznałem. - I się uśmiechnął nawet przeze mnie. Kilka razy.
- Boże, jesteś wielki, Kookie. - zatkała usta dłonią. - Nawet Jongsukowi nie udało się wywołać jego radosnego uśmiechu. - pisnęła szczęśliwa. - Mój ulubiony ship będzie miał happy end!
- Cieszy mnie to - uśmiechnąłem się lekko pod nosem i wypiłem łyk soku. - Bardzo.
- Nie powiedział ci, że cię kocha, nie? - skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała w moje oczy.
- Powiedział, ale chyba nawet nie wiedział, że to zrobił. - odparłem z małym rozbawieniem w głosie.
- Jak to możliwe? - zaśmiała się. - Może to ty się przesłyszałeś, co?
- Nie, nie przesłyszałem się - pokręciłem głową. - Zbyt długo tego nie słyszałem, żeby nie wyłapać z kontekstu.
- Więc co takiego powiedział, że sam się nie skapnął? - zaśmiała się.
- "Trudno jest nienawidzić osobę, którą się bardzo kocha" i "Nadal przetrzymujesz moje serce i nie chcesz go oddać". Coś w tym stylu. - zacytowałem Somin mniej więcej co powiedział do mnie dziś uroczy blondyn.
- No to są dobre argumenty. Chociaż wiem, że wolałbyś usłyszeć takie normalne "Kocham cię" - stwierdziła rozbawiona. - Będę musiała do niego zadzwonić i się spytać czy bezpiecznie dotarł do domu. - westchnęła. - Skoro był w parku to pewnie chciał się minąć z pijanym Jongsukiem.
- Nawet mi o nim nie wspominaj, chciałem go odprowadzić, ale bałem się, że Jongsuk to zauważy i coś mu zrobi jak jest pijany. - mój dobry humor nagle wyparował przez myśli związane z Jongsukiem. Nienawidziłem tego typa całym sobą.
- Tu masz rację. - przyznała cicho. - Bywało tak, że Jong był bardzo nachalny w stosunku do Jimina po alkoholu. Ale spokojnie. Nic wielkiego się nie działo. Nie zrobił mu krzywdy i wszyscy rozumiemy co alkohol może robić z człowiekiem.
- Pije alkohol i ma chore serce - parsknąłem śmiechem. - Bajeczka jak talala. Zwłaszcza, że jak wypełniał kartę na festyn to nie wpisywał żadnych chorób. I do tego trenowaliśmy po kilka godzin dziennie.
- Nam się tłumaczył, że niedawno wykryto u niego tą chorobę. Jego mama jest w szpitalu i kazała mu się przebadać. - wyznała moja przyjaciółka. - Nie znam się na medycynie, ale wiem, że Jimin jest ode mnie mądrzejszy i na pewno jest choć trochę obeznany w tym temacie. Możliwe, że nie chce posądzać Jongsuka o kłamstwo, żeby go nie stracić. Albo po prostu taka choroba istnieje.
- Ten gościu po prostu robi z siebie ofiarę - mruknąłem, wzdychając. - Dolej mi trochę wódki do tego soku. Proszę.
- On ci nie ukradnie Jimina, Jungkook. - wymruczała dziewczyna, podchodząc do lodówki, z której wyciągnęła odurzający napój- Działa ci na nerwy. Rozumiem. Ale on nic nie zrobi bez zgodny blondynka.
- Już nie blondynka, ma różowe włosy przecież - wziąłem mocnego łyka i pożałowałem. Nadal czułem się słabo. - Mocne jak cholera.
- Nie pij z gwinta wódki, idioto. - uszczypnęła mnie w policzek. - Wiem, że ma różowe włosy. Pomagałam mu je zrobić, a jutro mam iść z nim do fryzjera. Przefarbował się, bo Jongsuk go o to prosił, ale okazało się, że Jimin woli swój anielski blond. To i tak zwykły spray, więc nie będzie problemu ze zmyciem go, ale Jimin musi też odnowić sobie po tym ten blond. Nie był u fryzjera od zerwania kontaktu z rodzicami.
- Dupek, zabrał mi mojego blondynka - zabrzmiałem strasznie żałośnie. - Pieprzony...
- Jungkook, spokojnie. - rówieśniczka starała się mnie uspokoić. - To tylko włosy. Jutro już znów będzie miał normalny kolor. Ten sam co w dniu kiedy go poznałeś.
- Mam nadzieję - wyszeptałem, obracając szklankę w dłoni. - Ale nadal go nie lubię.
- Nie musisz go lubić, ale musisz się pogodzić z tym, że teraz stał się częścią naszej paczki. - Somin usiadła na blacie. - Nie jest taki zły, jak jest trzeźwy. Zależy mu na Jiminie. Nie wkręci go w żadne porno czy inne gówno.
- Prędzej uwierzę w to, że jednorożce istnieją - mruknąłem.
- Eh, jutro niedziela, a w tygodniu Jimin nie ma czasu.... - zaczęła się głośno zastanawiać. - Więc jutro spotykamy się wszyscy w parku wieczorem. Idealnie
- Zabiję się - wymamrotałem. - Idę wymyślać sposób samobójstwa.
- Nie chcesz widzieć pierwszy raz Jiminka w blondzie od pół roku, hm? - uśmiechnęła się triumfalnie.
- Chcę, ale tam będzie Jongsuk - westchnąłem ciężko. - Powód mojego załamania nerwowego.
- Ważniejsza jest twoja nienawiść do Jongsuka czy miłość do Jimina? - zapytała, klepiąc moje ramię. - Masz o niego walczyć, a nie unikać przez to z kim się przyjaźni.
- Masz racje - pokiwałem głową. - Pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Jesteś wredny. - wytknęła mi język. - Ja idę spać, bo padam na twarz. Ty posprzątaj po swoich gościach, potem myć i spać, jasne?
- Posprzątam jutro, czuję się jak nieżywy przez to, że straciłem trochę krwi - powiedziałem z westchnięciem. - Idź odpocznij.
- Dobranoc, Jungkook. - posłała mi uśmiech. - Nie patrz się tylko na tyłek przyszłej mamuśki. - ostrzegła otwarcie, ruszając w kierunku wyjścia z kuchni.
- Nie miałem zamiaru - przewróciłem oczami. - Dobranoc.
- Miałeś, miałeś, gejuszku. - pomachała mi. - Miłej nocy. - w końcu zniknęła mi z pola widzenia.
- Nie miałem zamiaru, bo jestem gejem - powtórzyłem i pokręciłem głową z jej głupoty. Myślałem, że przez tą ciążę trochę zmądrzała, ale nadzieja pozostała nadzieją. Nadal była głupia jak but.
-------------------------------------------------
Ja wiem. Nikt tu chyba nie przepada z Jongsukiem, ale no musicie go znieść XDDD
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro