Rozdział 31
Park Jimin:
Po tym jak mój misiu wyszedł z domu, ja zrobiłem sobie ciepłe kakao i usiadłem na kanapie, zaczynając przeglądać na telefonie różne portale społecznościowe. Lecz jakoś długo nie udało mi się nacieszyć chwilą samotności, ponieważ przerwało mi przychodzące połączenie od przyjaciółki mojego narzeczonego. Somin przeprosiła mnie za sytuację, która zaistniała niedawno i w ramach zadośćuczynienia zaprosiła mnie do siebie na pogaduchy. Z początku byłem dość niechętny, gdyż chciałem odpocząć jeszcze trochę przed ciężkim tygodniem, który mnie czekał, ale ostatecznie się zgodziłem. Przekonało mnie to, iż Jungkooka miało nie być jeszcze trochę czasu, a do tego nie widziałem, kiedy znów nadarzy się okazja na spotkanie z przyjaciółmi, ponieważ na studiach było mi coraz trudniej i czułem, że niedługo weekendy także będę przeznaczał na naukę. Dlatego wypiłem szybko swoje kakao i poleciałem do łazienki, żeby troszkę poprawić swoje włosy, a następnie zbiegłem na dół i po zgarnięciu swojego kompletu kluczy, wyszedłem z domu, po tym zamykając drzwi na wszystkie zamki. No i ruszyłem w odpowiednim kierunku, idąc trochę szybszym tempem, ponieważ nie chciałem dojść tam po zmroku.
Na miejscu okazało się, że nie tylko ja zostałem zaproszony do So, bo był tam także mój przyjaciel Jin. Wspólnie zaczęliśmy ze sobą rozmawiać przy ciepłej herbacie, ciesząc się z przyjemnej atmosfery, która pomiędzy nami zagościła. Jednak nie mogliśmy długo nacieszyć się spokojem, gdyż w chwili, gdy oglądaliśmy komedię romantyczną na DVD, zadzwonił telefon mojej przyjaciółki. Gdy tylko odebrała połączenie i zaczęła rozmawiać, zobaczyłem jak jej mimika twarzy się diametralnie zmienia i zaczyna blednąć w oczach. Wraz z Jinem bardzo zmartwiliśmy się jej stanem, dlatego zaraz gdy skończyła rozmawiać popędziłem do kuchni po wodę dla dziewczyny, żeby mogła się napić. Ale gry wróciłem i zobaczyłem, że Jin także zbladł, nie widziałem co robić. Aż w końcu chłopak wydukał jedno zdanie, które sprawiło, że nogi się pode mną ugięły... "Jongsuk próbował zabić Jungkooka"
- Pośpiesz się! - krzyknąłem w kierunku Namjoona, nie potrafiąc się opanować. Łzy ciekły mi ciurkiem z oczy i nie mogłem załapać oddechu. Mój ukochany leżał w szpitalu, a mnie jeszcze przy nim nie było. Do domu Somin przybyła cała nasza paczka, dlatego ciężarna została w domu. Namjoon za to postanowił zawieść mnie do szpitala, żebym nie szedł sam po ciemku. Wszyscy byli wystraszeni i niesamowicie zdezorientowani, ale widzieli, że potrzebuję teraz bardzo wsparcia. W końcu Jungkook był miłością mojego życia. A trafił do szpitala przez osobę, która za wszelką cenę chciała mnie zdobyć. - Proszę, jedź szybciej... - zaniosłem się płaczem. - Chcę do mojego misia...
- Jimin, jak przyśpieszę to jest zwiększę możliwość spowodowania wypadku, a musimy trafić do szpitala w jednym kawałku - powiedział, wypuszczając zaraz głośno powietrze ze swoich płuc. - Niedługo będziemy, obiecuję.
- Jak Jungkook umrze to ja też umrę. - wyłkałem. - Po prostu jedź szybciej, proszę, Namjoon.
- Trzymaj się, błagam cię - powiedział i po tym jak cicho westchnął, przyśpieszył. - Nie chcę, żebyś ty jeszcze trafił do szpitala.
- Dlaczego on nie chce dać mi spokoju? - zapytałem, szarpiąc dłońmi swoje włosy. - Dlaczego Jongsuk chce mnie ranić?
- Jimin, on jest chory psychicznie - mruknął Namjoon. - Uspokój się, proszę. Dzwoniłeś do rodziców Jungkooka czy jeszcze nie?
- T-tak. - potwierdziłem. - Są w d-drodze do Seulu. B-będą dopiero jutro.
- Jimin-ah, błagam cię - Namjoon spojrzał na mnie ukradkiem. - Musisz się wziąć w garść. Zostanę tam ile będzie trzeba, ale w szpitalu będzie trzeba być trzeźwym na umyśle.
- N-nie wiem czy d-dam radę... - spojrzałem na przyjaciela, lecz nie widziałem go za dobrze przez łzy. - To o-on p-potrafi się mną opiekować... J-ja nie umiem...
- Jimin, oboje się sobą opiekujecie i to wspaniale - powiedział od razu. - Teraz musisz bardziej niż zwykle. Opanuj się.
- D-dobrze... - oparłem głowę o szybę i zamknąłem mocno oczy, żeby odgonić łzy. Chciałem już być przy Jungkooku. Pragnąłem poczuć, jak jego ramiona obejmują moje ciało. Nienawidziłem czuć tej pustki, która zawsze była obecna w moim życiu. Nie rozumiałem, dlaczego życie wystawia mnie na tak ciężkie próby. Tym bardziej, że miało już być dobrze. Mieliśmy wziąć ślub i być ze sobą już na zawsze. A teraz miałem go tak po prostu stracić? Nie brałem tego nawet pod uwagę. Definicją mojego istnienia był mój misiu. Gdyby go miało zabraknąć to świat straciłby także mnie...
W samochodzie panowała dość gęsta atmosfera. Na pewno nikt się nie spodziewał, że dostaniemy taką wiadomość. W końcu już było dobrze i nic nie wskazywało na to, żeby miało to się zmienić. A tu nagle spadło na nas coś takiego. Coś okropnego.
Po krótkim czasie obydwoje znaleźliśmy się już na szpitalnym parkingu, z którego szybko przedostaliśmy się do recepcji. Przez wszystkie emocje, które mi towarzyszyły, nie byłem w stanie wydukać poprawnego zdania, dzięki któremu mógłbym się dowiedzieć co się dzieje z Jungkookiem. Na szczęście był tam Namjoon, który pomógł mi w tym i po krótkiej rozmowie wszystko było wiadomo. Jungkook był wtedy operowany.
Na tyle ile pozwalał mi zdrowy rozsądek, biegłem najszybciej jak tylko mogłem pod salę operacyjną. Wiedziałem, że jak operacja nadal trwa to i tak niczego się nie dowiem, ale chciałem tam być cały czas. Dopóki nie będę wiedział, że z moim narzeczonym jest wszystko w porządku.
- Hoseok! – krzyknąłem w kierunku swojego przyjaciela, który siedział na jednym z krzesełek, a twarz miał ukrytą w swoich dłoniach. Czułem, że obwinia się za to wszystko.
- Przepraszam - jęknął, zaraz do mnie podbiegając. - Przepraszam, że go zostawiłem. Przepraszam.
- On żyje? - zapytałem ze łzami w oczach, utrzymując cały czas z nim kontakt wzrokowy.
- Stracił przytomność, tętno miał jak jechaliśmy - wyjaśnił cicho. - Słabe, ale miał. Przepraszam.
- Słabe? - przekrzywiłem delikatnie głowę, zaczynając ciężko oddychać.
- Lekarz powiedział, że to normalne przy utracie krwi, Jimin, proszę - Hoseok położył swoje dłonie na moich policzkach. - Oddychaj i bądź przy nim.
- To moja wina... - czułem jak nogi zaczynają mi mięknąć, a na dodatek zacząłem się trząść. - Gdybym nie poznał się bliżej z Jongsukiem ja i Jungkook byśmy się zaręczyli po występie... Byłbym już jego mężem... Nie walczyłby o życie... Wszystko złe co stało się w naszym życiu było z mojej winy...
- Nie, nie, nie... Nie masz prawa tak mówić, Jimin - Hoseok zgarnął mnie w swoje ramiona. - To jest wina Jongsuka. On powinien się leczyć. To nie jest twoja wina.
- Mogłem po prostu zaufać Jungkookiemu. - zacząłem cicho płakać. - H-Hoseok, ja nie mogę go stracić.
- Nie stracisz - powiedział stanowczo. - On jest twardym gościem i nie pozwoli, żeby Jongsuk pozbawił go szczęścia. Czyli ciebie.
- J-Jungkookie jest silny, nie wątpię w niego. - oddałem w końcu uścisk przyjaciela. - Tak bardzo go k-kocham... On obiecał, że mnie już n-nie zrani...
- Dlatego nie umrze, Jiminnie. To jest człowiek, który dotrzymuje obietnic - mruknął cicho. - Proszę cię, uspokój się.
- D-dotrzyma. - potwierdziłem, szybko kiwając głową.
- Usiądź i się uspokój chociaż trochę - Hoseok wziął mnie pod ramię i pomógł zająć jedno z krzesełek. - Zaraz powinniśmy się dowiedzieć co z nim. Nie panikuj.
- I-ile trwa już operacja. - wydukałem cicho przez zaciśnięte od placu gardło.
- Niedługo - odpowiedział szeptem, biorąc głęboki wdech. - Jiminnie... Jungkook chyba myślał, że coś się tobie stało. Bo kazał mi się upewnić, czy aby wszystko na pewno z tobą w porządku.
- C-co? - zdziwiony spojrzałem na twarz przyjaciela. - B-bał się, że coś mi się stało? A-ale dlaczego?
- Nie mam pojęcia - westchnął ciężko. - Prawdopodobnie Jongsuk mu coś nagadał. Potem stracił przytomność, nie wiedziałem o co chodzi.
- Z-znajdę go... Znajdę J-Jongsuka. Po-pożałuje tego co zrobił - zacisnąłem swoje dłonie na udach, starając się opanować szloch.
- Jongsuk musi trafić do więzienia albo do szpitala psychiatrycznego - stwierdził Namjoon. - Nie warto sobie niszczyć życia przez niego.
- Zostawił byś w spokoju chłopaka, który próbowałby zabić Seokjina? - zapytałem chłopaka, mając już dość tego, jak starał się mnie uspokoić. - Namjoon, dla mnie J-Jungkook jest tak samo ważny, jak dla ciebie Jin. Możesz to w-w końcu zrozumieć i przestać mnie uspokajać?
- Jimin, ja cię nie próbuję uspokajać w tym momencie - mruknął. - Próbuję sprawić, żebyś spojrzał na to z innej strony. Jungkook pewnie zrobiłby to samo. Ale pamiętaj, że po tym będzie potrzebował twojego wsparcia. Jeśli zrobisz coś Jongsukowi to on może zrobić coś tobie. Zrozum, że martwimy się o was.
- Przepraszam... - załkałem po raz kolejny, nie dając sobie rady z emocjami, które mną targały. - J-ja po prostu... To boli...
- Wiem, Jiminnie - wyszeptał Nam, który zaraz zgarnął mnie w swoje ramiona. - Wiem. Nawet sobie nie wyobrażam jak to cię boli.
- Tak bardzo go kocham... - czując ramiona rówieśnika rozpłakałem się jeszcze bardziej. - Jungkook jest m-moim wszystkim...
- Wszystko będzie dobrze - zaczął mnie głaskać pocieszająco po plecach. - Tak jak Hoseok mówił, Jungkook to twardy chłop. Nie da się pokonać od tak.
- A-ale czy on mi to wybaczy? - zapytałem, wbijając delikatnie palce w ramiona Joona.
- A co on ma ci wybaczać? - zaśmiał się cicho. - Że ktoś się w tobie zakochał i potem skrzywdził? To Jongsuk powinien błagać was o przebaczenie.
- T-trochę masz racji, lecz Jeongguk może myśleć inaczej. - starałem się ponownie opanować, ale opornie mi to szło.
- Jungkook na pewno będzie zły tylko na Jongsuka - westchnął ciężko. - Nie będzie myślał inaczej.
- Może poproszę pielęgniarkę, żeby dała mu jakieś środki na uspokojenie? - odezwał się nagle Hoseok w kierunku Namjoona. Obaj wiedzieli, że nie myślałem teraz trzeźwo.
- Tak, idź - chłopak pokiwał głową. - Przydadzą mu się.
- Okay - odpowiedział Seok, podnosząc się z krzesełka, żeby ruszyć spokojnym krokiem w kierunku pierwszej zauważonej pielęgniarki.
-----------------------------
Hejka, ludziki ^*^
Przepraszam za tak nieregularne rozdziały, ale mamy maj, więc to ostatni dzwonek na poprawy i sprawdziany, więc muszę się spiąć i w tygodniu nie mam czasu nawet na jedzenie. Musicie mi wybaczyć, kochani. W połowie czerwca z pewnością moja aktywność na wattpadzie będzie dużo większa, musicie uzbroić się w cierpliwość <3
Kochamy was rili mocno <333333
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro