Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Pomimo faktu, że na basenie byłem pełen energii i ciągle było mnie za dużo w każdym miejscu to już jak wróciliśmy do domu, padłem jak kłoda na łóżko. Czułem jak boli mnie każdy pojedynczy mięsień, bo dawno nie podjąłem się tak intensywnego wysiłku jakim było pływanie przez prawie okrągłe trzy godziny. Musiałem wrócić do domowych treningów jak najszybciej, bo najwyraźniej te na uczelni były jedynie dodatkiem. Potrzebowałem czegoś więcej, żeby jakoś przeżyć.

~***~

Następnego dnia umówiliśmy się z Hoseokiem, że wyjdziemy w końcu na tego browara. Jutro oboje mieliśmy na późniejszą godzinę przez odwołane ranne zajęcia, dlatego nie groziło nam spóźnienie czy cokolwiek. Nie mieliśmy zamiaru się upijać, w końcu to było zaraz przed tygodniem i nie chcieliśmy, żeby nasze drugie połówki się o nas martwiły. A zwłaszcza Somin. Ona łatwo się denerwuje, a ten stan nie jest jednak polecany dla kobiet w ciąży. Dlatego Hoseok miał być cały czas pod telefonem. W razie czego.

- Gdyby coś się działo to możesz dzwonić w każdym czasie, koteczku - powiedziałem, kiedy powoli zbierałem się do wyjścia. Hoseok miał zaraz po mnie wpaść, a potem mieliśmy pojechać wspólnie taksówką na miejsce. Oszczędniej. - Nawet jeśli będziesz się nudził.

- Spokojnie, misiu. Jeden wieczór mogę spędzić samotnie. - chłopak cicho zachichotał, ustając na swoich paluszkach, żeby musnąć moje usta. - Wróć tylko zanim się ściemni, bo będę się martwił.

- Kochanie, postaram się wrócić jak najszybciej, ale skoro już się z nim umówiłem to posiedzę z nim jakiś czas. - puściłem mu oczko. - Dlatego mówię, że jak coś to masz dzwonić.

- Okay, okay. - przytulił się do mnie. - Kocham cię, bardzo, bardzo mocniusio. Pamiętaj o tym, gdy Hoseokowi przyjdzie do głowy podrywanie dziewczyn, które oddają się komuś za pieniądze.

- Nie przyjdzie mu, spokojnie - parsknąłem śmiechem i pocałowałem go w głowę. - Pamiętaj, że ma Somin i pomimo jej charakteru jest jej wierny.

- Po alkoholu ludzie robią różne głupie rzeczy. - oznajmił mój narzeczony. - Dlatego ty myśl za was obu i pamiętaj, że w domu masz narzeczonego, a Hoseok żonę w ciąży.

- Ale my nie będziemy się upijać - zaśmiałem się cicho. - Wypijemy dwa piwa i tyle będzie z tego. Jutro mamy wykłady mimo wszystko, kochanie.

- Liczę na to, misiu. Będę czekał za tobą aż wrócisz. - jeszcze raz dosięgnął moich ust. - Pozdrów ode mnie Hoseoka.

- Przecież on tutaj przyjdzie, sam się z nim przywitasz - odparłem rozbawiony. - Oj, słodziaku.

- Ja muszę siusiu, a mogę się z nim minąć. - oznajmił, spoglądając w moje oczy. - Bardzo muszę siusiu.

- Okej - puściłem go, ale jeszcze złożyłem na jego ustach krótki pocałunek. - W razie czego to do zobaczenia później, piękny.

- Wróć najszybciej jak się da, bo lubię jak mnie miziasz przed snem, a nie możesz być ledwo żywy na wykładach. - zachichotał. - W razie co do zobaczenia później, przystojny. - ukochany pogładził delikatnie mój policzek swoją rączką, po czym ruszył biegiem w kierunku schodów.

Pokręciłem tylko głową z małym uśmiechem i zacząłem ubierać swoje buty, żebyśmy mogli od razu z Hoseokiem wyjść i nie tracić czasu. Nie chciałem tam siedzieć do Bóg wie której godziny, żeby następnego dnia mimo wszystko się wyspać. W końcu mieliśmy obydwaj wykłady i nie było mowy o zrobieniu sobie dnia wolnego. Przynajmniej ja nie chciałem.

Nie minęło wiele czasu, a w progu naszego domu pojawił się oczekiwany gość. Podobnie jak ja nie ubrał się jakby wybierał się na podryw. Tylko jak zwykle. Chyba obydwoje chcieliśmy uniknąć sytuacji, gdzie jakieś dziewczyny do nas podchodzą i próbują czegokolwiek. Niestety musiałyby się spotkać z łagodnym odrzuceniem.

Biorąc pod uwagę, że to była niedziela, na szczęście nie było zbyt dużo ludzi i nie mogłem powiedzieć, że jest tłoczno. Co prawda parkiet zajmowało spora ilość ludzi, ale nie sprawiało to, że czułem się niekomfortowo. Jestem prawie pewien, że gdybyśmy jednak przyszli w piątek, nie byłoby już tak miło. Mimo wszystko nie lubiłem jak otaczało mnie dużo ludzi, dlatego ograniczałem się do minimum minimum.

- Jestem prawie pewien, że Somin ci dała pogadankę przed wyjściem - zaśmiałem się, kiedy zakończyliśmy jeden z tematów naszej rozmowy. Cieszyłem się, że to właśnie z nim wyszedłem do tego baru, bo byłem z nim najbliżej z całej paczki. Może też z Seokjinem trzymałem się blisko, ale to jednak Hoseok był chłopakiem, z którym najczęściej rozmawiałem. W końcu łączyła nas ta sama pasja i do tego chodził z moją najdroższą przyjaciółką. - Nawet ja ją dostałem. Więc ty tym bardziej.

- Nic mi nie mów, Jungkook. - chłopak westchnął z widocznym niezadowoleniem. - Ta kobieta trzymała nóż w dłoni i patrzyła na mnie w podejrzliwie łagodny sposób. Gdybym jej nie obiecał, że będę grzeczny to może właśnie stwierdzono by mój zgon.

- Dobrze ją znasz - parsknąłem śmiechem. - Ona jest taka. Jej nic nie zmieni, nawet egzorcysta, bo nadal uważam, że siedzi w niej jakiś pomiot szatana.

- Dlatego trzymaj Jimina z daleka od niej. - polecił mi przyjaciel, klepiąc delikatnie moje ramię. - Nikt nie chce, żeby stał się męską wersją mojej żony.

- Spokojnie, nie martwię się o to - machnąłem ręką, upijając kolejnego łyka alkoholu. - On jest zbyt łagodny na to.

- Ponoć Somin była kiedyś nieśmiała. - spojrzał na mnie z uśmiechem. - A Jimin to był inny. Stary, twój narzeczony się zmienia. Chwilowo na lepsze, ale nigdy nie wiadomo, jak bardzo Somin na niego wpłynie.

- Była ale nie aż tak nieśmiała. Gdyby była tak samo jak Jimin, w życiu byśmy nie zostali partnerami - zauważyłem. - W końcu musieliśmy współpracować.

- W sumie masz rację. - potwierdził moje argumenty. - To cudownie. Przynajmniej o to nie musimy się martwić. - zaśmiał się pod nosem i napił się piwa. - A powiedz, powiedziałeś już Jiminowi o studiach psychologicznych?

- Jeszcze nie było okazji tak naprawdę, obydwoje byliśmy zabiegani - wzruszyłem ramionami. - Jutro może z nim porozmawiam. Jak będzie czas.

- Nie możesz tak zwlekać. Czuję, że im później mu powiesz, tym bardziej nie spodoba mu się ta wiadomość. - Hoseok pokręcił głową z dezaprobatą i obejrzał się na siebie. - O nie... Jakieś laski nas obczajają...

- Nie patrz się na nie, bo już szanse im wtedy narobisz - szturchnąłem go. - Jak podejdą to ładnie oznajmimy, że jesteśmy zajęci.

- Jak w grzeczny sposób oznajmić piękny dziewczynom, że jestem żonaty, a ty patrzysz tylko na tyłek swojego narzeczonego? - zaśmiał się cicho.

- Normalnie - spojrzałem się na niego z uniesioną brwią. - Znaczy na początku nie wyjeżdżasz z tym, tylko zobaczysz sam. Nie przechodziłeś przez to?

- Przechodziłem, ale to było tak dawno temu, że wyleciało mi to wszystko z głowy. - wyznał. - Nie lepiej z góry powiedzieć "Mam żonę, która może wyciąć wam cipy w każdej chwili"?

- Tą bezpośredniość na pewno dostałeś w prezencie od Somin - stwierdziłem rozbawiony. - Ona by powiedziała to samo. Oczywiście zmieniając pewne elementy.

- Muszę się trochę od niej odseparować. - stwierdził rozbawiony. - Inaczej to ja stanie się jej męskim odpowiednikiem, a nie Jimin.

- Skończę z wami znajomość - ostrzegłem. - Nie ma mowy, że wytrzymam waszą dwójkę w takim razie.

- Pfy, nie zostawisz chrześniaka na pastwę losu. - uśmiechnął się głupkowato.

- Z chrześniakiem bądź chrześniaczką będę utrzymywał kontakt, z wami niekoniecznie muszę - zaśmiałem się głośno. - Żartuję. Ale nie zmieniaj się w nią.

- Dobra, nie będę. - pokręcił rozbawiony głową i znów spojrzał za siebie. - Jeon, laski zniknęły.

- Pewnie usłyszały to co powiedziałeś i uciekły - odparłem, spoglądając na swój telefon. - Siedzimy już tu trochę. Nawet nie wiem kiedy to minęło.

- Hej... - poczułem na swoich plecach dłoń, a kiedy nieco zdziwiony odwróciłem się w tamtą stronę, zobaczyłem dwie dziewczyny. Miały sobie pójść, kurwa... - Jesteście tu sami?

- Mam żonę! - od razu oznajmił Hoseok, odwracając wzrok od ładnych dziewczyn.

- Kolega właśnie odpowiedział wam na pytanie - zaśmiałem się, patrząc na niego. - Obydwoje jesteśmy zajęci - złapałem rękę jednej z dziewczyn, która postanowiła mnie dotknąć i delikatnie ją zabrałem z moich pleców.

- Ale nam to nie przeszkadza... - oznajmiła jedna z nich, dosiadając się koło mnie, a druga za to próbowała zmusić Hoseoka do tego, żeby na nią spojrzał. - Wiele facetów to mówi, żeby nas zbyć, a przecież nie mamy żadnych chorób wenerycznych.

- Wątpiłbym w to. - powiedział bez namysłu mój przyjaciel, zajmując się upijaniem alkoholu.

- Pokaż jej obrączkę - przewróciłem oczami, wzdychając. - Dziewczyny naprawdę chcemy tylko posiedzieć w dwójkę jak kumple, a potem wrócić do swoich drugich połówek. Znajdźcie innych chłopaków, bo jest ich tutaj na pęczki.

- Jesteś zadziorny i udajesz opornego. Takich lubię najbardziej. - poczułem jej dłoń na swoim udzie.

- Suko, on jest gejem. I to szczęśliwie zakochanym. - wtrącił się Hoseok. - A ja mam w domu ciężarną żonę, która lubi bawić się nożem.

- Nie udaję opornego - tym razem mniej delikatnie zepchnąłem jej dłoń z mojego ciała. - Ja jestem oporny. Zwłaszcza jeśli chodzi o takie dziewczyny jak wy. Naprawdę. Znajdźcie sobie wartych siebie chłopaków. Wy nie jesteście z naszej ligi - parsknąłem, podnosząc się z krzesełka. - Chodź. Nie warto. I tak już jest późno i lepiej wracajmy.

- To ile my tutaj siedzieliśmy? - zapytał Seok, który również podniósł się z krzesła. - Godzinę?

- Trzy - poprawiłem go, zabierając telefon z blatu. - Ale nie jest aż tak późno. Idź do toalety jeszcze. Mówiłeś, żebym ci przypomniał jak będziemy wychodzić. A ja już wyjdę stąd i zadzwonię po taksówkę.

- No tak. Trzeba się odlać. - zaśmiał się, kiwając głową. - To widzimy się za chwilę. Narka, Jeon.

Nie odpowiedziałem mu nawet i po prostu poszedłem w kierunku wyjścia z baru. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo wtedy poczułem ulgę. Ten zimny wiatr pozwolił mi trochę odetchnąć. Nie wiedziałem, że tak bardzo go potrzebowałem. Dlatego postałem chwilę w miejscu zanim w ogóle wyciągnąłem telefon, żeby zadzwonić po taksówkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to mogło mnie w jakiś uratować od tego co miało się stać.

- Zostawisz go? - usłyszałem cichy, ale w miarę donośny głos faceta, który koło mnie ustał, opierając się o ścianę budynku.

- Przepraszam? - spytałem, marszcząc brwi. - Kogo mam niby zostawić?

Tajemniczy chłopak pokręcił głową, wzdychając przy tym cicho. - Oj, Jeongguk... - stanął naprzeciwko mnie, spoglądając kpiąco w moje oczy. - Nie wiesz z kim się spotykasz?

- Jongsuk... - westchnąłem ciężko, widząc twarz tego gnojka. - Za mało ci jest? Myślałem, że już się odpierdoliłeś. Byłoby miło.

- Wracam prosto od blondyna z lazurowymi oczami. - uśmiechnął się szeroko. - Z dnia na dzień jest coraz piękniejszy, nie uważasz?

- Uważaj, bo ci uwierzę - mruknąłem. - I tak. Przynajmniej w tym się zgadzamy. Powiedz czego chcesz i się odpieprz.

- Chciałem się spytać, dlaczego mój Jiminnie, tak gwałtownie zareagował, gdy otworzył mi drzwi? - poklepał lekko mój policzek. - Nagadałeś mu coś na mój temat?

- Po prostu sam się dowiedział jakim psycholem jesteś - warknąłem. - Przysięgam jeśli coś mu zrobiłeś...

- On tylko płakał i błagam, żebym wyszedł. Seks ze mną jest przyjemny. Nie pojmuje, dlaczego tak bardzo się tego wystraszył. - starszy przygwoździł mnie do ściany. - No i widziałem pierścionek na jego palcu... A przecież mu się nie oświadczyłem.

- Kurwa - zacisnąłem dłoń w pięści. - Jak tylko wrócę do domu i zobaczę, że spadł mu włos z głowy to przysięgam, że cię zabiję. To ja mu się oświadczyłem i przyjął te oświadczyny z wielką radością.

- Nic mu nie zrobiłem. - zaśmiał się. - Tylko pozbyłem się biżuterii z jego palca, a on przez to rozpłakał się jeszcze bardziej... Obiecałem mu, że z własnej woli z tobą zerwie. I nie uwierzysz, ale zrobi to jeszcze dziś.

- Chciałbyś, dupku - splunąłem w jego twarz. - Nie zrobi tego. A jak się okaże, że cokolwiek mu zrobiłeś to nikt cię kurwa nie pozna, jak z tobą skończę.

- Oj, zrobi to. Zaraz po tym, jak dowie się, że leżysz w szpitalu. - przetarł rękawem kurtki swoją twarz. - Twoje bezpieczeństwo będzie dla niego ważniejsze od wszystkiego. A potem będzie mój i w końcu mnie pokocha.

- O czym ty pierdolisz? - syknąłem, popychając go. - To ty prędzej wylądujesz w szpitalu niż ja.

- Pierdolony szmaciarzu, mam wyjebane na to czy uda ci się przeżyć. - wyciągnął spod kurtki ostry nóż i ruszył z nim na mnie. - Ważne jest to, że Jimin będzie mój. I w końcu ten tyłeczek zazna niebiańskich rozkoszy.

Wtedy dopiero poczułem jak bardzo Jongsuk może być niebezpieczny i nieobliczalny. Prosiłem tylko, żeby nikt przypadkiem nie wyszedł z tego baru. A tym bardziej Hoseok. Nie wiadomo co zrobiłby, gdyby go zobaczył. Wiedziałem, że już nie ma dla mnie szans na ucieczkę. Dlatego szybko się z tym pogodziłem i tylko prosiłem Boga, żeby się okazało, że to co mówił o Jiminie to będzie nieprawda. On musi być cały i zdrowy.

Trwało to może z trzy sekundy. W jednej chwili poczułem jak zginam się w pół przez ból i łapię się za zraniony bok. A w następnej jak upadam na beton. W trzeciej słyszę jak Jongsuk zaczyna biec i mnie tam zostawia. W czwartej prosiłem, żeby teraz ktoś wyszedł z baru i mi pomógł. Było mi coraz słabiej.

- Jungkook! - usłyszałem jak przez mgłę krzyk Hoseoka. - K-kurwa, Jeongguk! - uklęknął przy mnie w panice, gdy zobaczył krew. - Niech ktoś, kurwa, zadzwoni po karetkę! - wydarł się i ściągnął z siebie kurtkę, żeby zatamować krwawiący bok, w którym nadal tkwił nóż. - Kook, patrz na mnie. Nie odpływaj! Zrób to dla Jimina!

- Słabo mi - wyszeptałem, ale mimo wszystko starałem się mieć oczy otwarte. - S-sprawdź czy... - przełknąłem ciężko ślinę. - Z Jiminem jest wszystko w porządku. P-proszę.

- Kto ci to zrobił?! - zapytał spanikowany. - Jiminowi nic nie jest, o czym ty gadasz?! Kiedy byłem w toalecie pisałem chwilę z Somin! Jimin zaraz po twoim wyjściu poszedł do niej, bo go zaprosiła!

- J-Jongsuk... Karetka - wydusiłem zanim kompletnie straciłem świadomość. Tyle z tego wszystkiego pamiętałem. Nic więcej.

--------------------------

Już widzę te komentarze pełne gróźb śmierci i niezadowolenia...

Wybaczcie kochane czytelniki ;-;

Kochamy was <3333333

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro