Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Jeon Jungkook:

Od kiedy Jimin zgodził się na zostanie moim do końca życia, poczułem jak została we mnie włożona wielka wena i inspiracja. Czułem się zupełnie inaczej. Nie sądziłem, że to cokolwiek w nas zmieni, ale najwyraźniej się myliłem. Ta świadomość, że nikt już nie będzie w stanie tego zepsuć, była dla mnie jak zrzucenie z ramion ogromnych kamieni. Chyba zawsze potrzebowałem tego poczucia, a dopiero otrzymałem je po oświadczynach. Takie najpewniejsze. Bo same uczucia Jimina mi również wystarczyły. W końcu bez nich nie zgodziłby się, żeby zostać moim już do końca.

Niestety czas kiedy mogliśmy spędzać ze sobą każdą chwilę się skończył. Trzeba było powrócić do swoich obowiązków, którymi przede wszystkim były dla naszej dwójki studia. No i rozwijanie w dalszym ciągu naszego wspaniałego związku. To było dla mnie priorytetem i wierzyłem, że dla Jimina było tak samo. W tej kwestii nie różniliśmy się w ogóle. To było widać na każdym kroku. Nauka była ważna, lecz ona nigdy nie ucieknie. Miłość już może, więc trzeba ją pielęgnować przez cały czas. Takie odnosiłem wrażenie i się tego trzymałem. A moja mama to popierała! Jednak zawsze miała również na uwadze moją edukację, co zupełnie rozumiałem. W końcu, żeby zapewnić mojemu koteczkowi godne życie musiałem mieć dobrą pracę. Taniec to nie była dobra praca, dlatego musiałem coś z tym zrobić. I zrobiłem. W tajemnicy przed Jiminem.

Studiowanie psychologii to było coś dla mnie zupełnie abstrakcyjnego. Jeśli by ktoś mi powiedział dwa lata temu, że zapiszę się na ten kierunek, pewnie wyśmiałbym tego kogoś. Przecież z tym nie wiązałem od początku swojego życia. Wszystko się zmieniło z poznaniem Jimina. Już wtedy zacząłem się interesować psychiką człowieka i dużo czytałem na ten temat, jednak wszystko pozostawało tajemnicą aż do podjęcia decyzji o kierunku. Moi rodzice osobiście byli w szoku, ale po wyjaśnieniu im powodu dlaczego wybrałem akurat ten, nie pytali więcej. Oczywiście nie chciałem rezygnować z tańca, dlatego od października zacząłem naukę na tych obydwu kierunkach. Hoseok, z którym chodziłem do grupy na tańcu, stwierdził, że postradałem zmysły. Ale wiedziałem, że będzie warto.

- Jak czuje się Somin? - spytałem się przyjaciela, kiedy siedzieliśmy podczas dłuższej przerwy między wykładami zajadając się obiadem, który zakupiliśmy w sklepiku. - Wszystko w porządku?

- Somin cała promienieje, gdy nie ma wkurwa. Ale ogólnie to jest wspaniale. - zaśmiał się, odkładając na chwilę swój posiłek. - Nadal do mnie nie dociera, że niedługo pojawi się na tym świecie mały człowiek, który będzie moim dzieckiem.

- Cieszę się waszym szczęściem - posłałem mu delikatny uśmiech. - Jednak będzie musiało w końcu do ciebie dotrzeć to. Byłoby śmiesznie jakbyś dopiero po porodzie powiedział "wow, to moje".

- Somin by mnie zjadła na miejscu. A kobieta jest szalona, ale ja też jestem. Dlatego do siebie pasujemy. - odparł z prychięciem, po czym znów się zaśmiał. - W przypadku do nas, to ty i Jimin bardziej się różnicie.

- Pod względem charakterów tak - pokiwałem głową. - Ale zupełnie nam to nie przeszkadza. Raczej się dopełniamy w tym wszystkim.

- Serio? - zdziwił się trochę, ale i tak się uśmiechał. - Dopełniacie? Mi tam Somin pierdzieli, że nie ma dopełniania bez wypełnienia. Jeżeli wiesz o czym mówię...

- Bo Somin jest zboczona - przewróciłem oczami. - Znasz ją. I wiesz jak jest. I tak dopełniamy się. Jimin stał się nieco pewniejszy siebie i już nie boi się tak ludzi. Ja za to znalazłem swoją według niego uroczą stronę, czy coś tam.

- Wspominał. Piszę z nim często. Tak samo jak reszta. - oznajmił. - Liczy na to, że będzie seme. Postaraj się mu to wybić z głowy, bo chyba wszyscy wiemy, że to niemożliwe.

Zakrztusiłem się sałatką, kiedy to usłyszałem. Jimin? U góry? Chyba w jego snach! - Będę musiał. Bo tak nie może być.

- No wiem. - poklepał mnie po ramieniu. - W ogóle już rozmawialiście o ślubie?

- Jeszcze nie było okazji - odparłem i delikatnie wzruszyłem ramionami. - Ale wiem, że Jimin po cichu już zaczyna to szykować. Daję mu wolną rękę dopóki nie będzie chciał mnie ubrać w różowy gajer.

- Uważaj, stary, bo zacznie narzekać, że nic mu nie pomagasz i tylko on ma na głowie cały wasz ślub i wesele. Jest pod wpływem Somin. - ostrzegł mnie. - Chociaż, moja małżonka, też jakoś bardziej mnie odtrącała od pomagania przy tym wszystkim. Bała się, że coś jej popsuje. Z tobą może być to samo, ale nie mam pewności.

- Nie no, na razie po prostu nie mam do tego głowy i chcę to zrobić w wolny dzień, a nie kiedy mam pełno rzeczy do roboty - wyjaśniłem. - Nie ma mowy, że zostawię go z tym samego.

- Jimin sobie sam świetnie poradzi, ale niech nie poczuje się samotny, bo wiesz jaki on jest. - westchnął Hoseok. - A powiedziałeś mu, że nie jesteś tylko na tańcu? Czy może nadal to ukrywasz?

- Chcę powiedzieć mu na kolacji - wyznałem. - Nie boję się o jego reakcje. Znaczy pewnie mi powie, że nie powinienem, bo to za dużo i tak dalej, ale ja chcę.

- Może powiedz mu "Kochanie, zostanę twoim psychologiem", wtedy może się ucieszy. - chłopak wzruszył ramionami z rozbawieniem. - On niczego nie podejrzewa?

- Nie, na razie nie - pokręciłem głową. - Coś wymyślę. Pewnie się ucieszy. Przynajmniej mam nadzieję.

- Pewnie tak. To Jimin. Twoje szczęście liczy się dla niego najbardziej. - przypomniał. - Skoro jesteś w stanie to ukrywać, dajesz sobie radę na psychologii?

- Na razie tak - zaśmiałem się cicho. - Nie jest jeszcze ciężko. Wyrabiam z materiałem i ze wszystkim.

- To fajnie. Przynajmniej spełniasz się w tym co lubisz. - stwierdził. - A to jest najważniejsze.

- Dokładnie - zgodziłem się z nim, spoglądając na niego. - Pójdziesz ze mną po Jimina, kiedy skończymy zajęcia? Chyba, że masz coś do roboty.

- A nie masz dziś wykładów z psychologii? - zapytał, kończąc jeść swój posiłek z beknięciem, przez co się zaśmiał. - Sorry, stary! Nie planowałem tego!

- A ktokolwiek to planuje? - uniosłem rozbawiony brew. - Dzisiaj nie mam. Nie ma wykładowcy.

- Mogę iść. Dawno nie widziałem, Jimina. - wzruszył ramionami. - W ogóle, jak ci się udaje codziennie zaprowadzać go na wykłady i odbierać z nich? Jesteś na dwóch kierunkach, więc na pewno jakieś zajęcia opuszczasz. A nie powinieneś, bo Jimin to nie małe dziecko.

- Nie opuszczam - zaprzeczyłem. - Nie odbieram go cały czas. Bo on czasami kończy, kiedy my mamy zajęcia z tańca jeszcze. Wtedy wraca autobusem. Gdyby było ciemno to bym mu nie pozwalał.

- Jeździł tak sześć miesięcy i nic mu się nie stało. - westchnął. - No chyba, że boisz się o niego tak bardzo z powodu Jongsuka...

- Oczywiście, że się o niego boję - mruknąłem cicho. - Nawet nie wiesz jak bardzo. Czuję, że on jeszcze wróci.

- Jungkook, nie żyj Jongsukiem. - rówieśnik poklepał mnie po ramieniu i posłał mi szczery uśmiech. - Pamiętasz, że miałeś mu wysłać pocztówkę z podroży poślubnej twojej i Jimina? Zajmij myśli drugą połówką, ślubem i studiami. Reszta chyba może poczekać, przynajmniej do waszego powrotu.

- Mam nadzieję, że nic się nie stanie - westchnąłem ciężko, odwzajemniając słabiej ten uśmiech. - W końcu chcę, żeby był bezpieczny.

- Przy tobie nic mu poważnego nie grozi. - machnął ręką. - Myśl optymistycznie, przyjacielu. Wszyscy wiemy, że nie pozwolisz dobrowolnie skrzywdzić Jimina.

- W ogóle już nie pozwolę - poprawiłem go. - Dlatego muszę uważać i nie zamartwiać go za bardzo.

- Wiem, Kook. - rozwalił mi fryzurę, poprzez poczochranie moich włosów. - Tak trochę zmienię temat... Wybierzemy się jutro na jakiegoś browara na miasto? Somin z jakąś koleżanką z liceum idzie na miasto, a wiesz... nie widzi mi się zostać samemu w domu z jej rodzinką.

- Możemy - pokiwałem głową, upijając łyk mojego soku. - Jimin pewnie spędzi ten czas na oglądaniu dram czy coś albo zaprosi kogoś.

- Min da sobie radę. W razie czego ma wasze kotki do towarzystwa. - zaśmiał się pod nosem. - Jak się cieszę, że jutro piątek.

- Podzielam, przyjacielu - również spomiędzy moich warg wyleciał cichy śmiech. - Mimo wszystko i tak jest duży zapierdziel.

- No, ale przynajmniej w weekend wszystko na spokojnie na się ogarnąć! W tygodniu nie ma zmiłuj! - wyraził swoje oburzenie. - Może ja też powinienem pójść na jakiś jeszcze kierunek? Tańcem rodziny nie wyżywię.

- Możesz być nauczycielem tańca - zaproponowałem, wzruszając ramionami. - Jak będzie ci dobrze szło to możesz zgarnąć niezłe pieniądze. Ale zobaczysz. Teraz się zbieramy na zajęcia, bo niedługo się zaczynają.

Momentalnie obaj podnieśliśmy się z ławki i zaczęliśmy zbierać pozostałości po naszym jedzeniu. Sprzątaczki w tym uniwersytecie były naprawdę przerażające, dlatego nie chcieliśmy pozostawić po sobie nawet okruszka po kanapce. 

-------------------------

Przepraszam, że tak późno, ale ważne, że jest ;-;

Sytuacja w sql nadal nieciekawa, więc proszę wybaczcie mi ten nagły zastój na kanale ;---; Obiecuję, iż jak tylko wszystko ponadrabiam i pozdaje to wszystko wróci do normy ;-; (ale może to chwilę potrwać...)

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro