Rozdział 26
- Dostaniesz tyle ile chcesz buziaków - parsknął śmiechem. - Ale teraz już raz dwa. Myjemy się i do łóżka.
~***~
- Dobrze, Jungkook-ssi. - moje usta wykrzywiły się w uśmiechu, który ukazał chłopakowi, jaką radość sprawiała mi jego obecność i wszystkie słowa, które do mnie kierował. Jungkook był wyjątkowy i tylko mój. Czułem nieopisane szczęście na myśl, że spędzimy ze sobą całą resztę naszego życia i może potem wieczność. Miłość mimo wszystko była wspaniała. Nawet, gdy towarzyszyły jej kłótnie związane z zazdrością, złością i niedomówieniami, albo inne pierdoły, którym musieliśmy sprostać, żeby być teraz tak szczęśliwymi narzeczonymi. Niestety i tak mogłem być pewny, że zaręczyny nie oznaczają końca tego wszystkiego by żyć w szczęściu i dostatku. Nie na tym polegało życie.
Przebierając się w kigurumi, przypomniał mi się mój rodzinny dom. Zanim poznałem Jungkooka, a nawet trochę po tym, nie było dnia, żebym nie spał w tej cieplusiej piżamce. Jak widać posiadałem jakieś dobre wspomnienia z tamtym miejscem. Jednak to i tak było nic w porównaniu z innymi, bardziej smutnym wydarzeniami, które były podstawą moich wspomnień.
- To jak... - zacząłem cicho, spoglądając w oczy ukochanego, gdy po paru minutach rozmowy w jego... naszym łóżku, w końcu chciałem przejść do jego obietnicy. - Zaśpiewasz mi coś?
- A co chcesz, żebym ci zaśpiewał? - spytał, zaczynając przeczesywać moje włosy. - Wybierz coś, a może będę znał.
- Znasz "If you" Big Bang? - zapytałem, nie widząc do końca czy Jungkook gustuje w takiej muzyce. Zdecydowanie częściej słuchał piosenek w języku angielskim. - Albo "Anaconda" Nicki Minaj...
- Myślę, że pierwsza to jest lepsza opcja - zaśmiał się pod nosem. - Big Bang to mój ulubiony zespół, więc oczywiście, że znam.
- Myślałem, że wolisz Biebera. - zachichotałem. - A którego członka Big Bang lubisz najbardziej?
- GD - odpowiedział, cmokając mnie zaraz w głowę. - A ty kogo?
- Taeyang, więc nie muszę cię zabić. - oparłem swój podbródek na jego torsie i uśmiechnąłem się słodko, marszcząc przy tym nos. - Yang jest mój.
- Ja jestem twój - poprawił mnie. - Taeyang w tej kwestii się ze mną nie równa.
- Jungkook-ah, jesteś stanowczo za bardzo o mnie zazdrosny. - zaśmiałem się pod nosem. - Nie powinno być odwrotnie?
- A o kogo ty masz być zazdrosny? - stwierdził rozbawiony. - Ja nie wzdycham do idoli.
- Moi idole są warci moich westchnień! - oburzyłem się. - Oni tyle robią dla fanów! Ciesz się, że przeszedł mi trochę Ahn Jaehyun, bo niedługo ma zlot fanów w Seulu i będzie podpisywał koszulki!
- Moi idole powiedzmy taka IU czy właśnie GD też są warci moich westchnień, ale jednak tego nie robię - zaśmiał się wesoło. - Oj, Jiminnie...
- Przepraszam bardzo... IU?! - zmarszczyłem brwi z irytacją. - Nawet mnie nie denerwuj, Jeongguk.
- To jest dziewczyna, kochanie - przypomniał. - A ja nie jestem zainteresowany dziewczynami. I chłopakami zresztą też. Tylko tobą.
- No ja myślę. - przymrużyłem oczy, patrząc na niego czujnie. - Możesz wzdychać na mój widok.
- Na nikogo innego nie mam zamiaru - puścił mi oczko. - Moja kruszynka jest najpiękniejsza.
- Jestem lepszy od IU? - uniosłem się na chwilę, żeby przybliżyć się do jego twarzy i znów oparłem się o jego tors.
- Oczywiście - powiedział bez zawahania. - Masz śliczniejszy głos i jesteś od niej o milion razy ładniejszy.
- Kochany, misiu. - musnąłem delikatnie jego usta. - A teraz zaśpiewasz?
- Jasne, kochanie - pokiwał głową i odchrząknął, żeby przygotować swój głos do jego mini występu. Jego głos był naprawdę wspaniały, chociaż nie wierzył w to ani trochę. Brzmiał przepięknie i nie jeden mógłby mu pozazdrościć głosu. Zwłaszcza przy tej piosence. Dokonałem dobrego wyboru.
- Misiu... - pociągnąłem nosem, wachlując dłonią w kierunku swojej twarzy, gdyż wzruszyłem się, a płacz nie był teraz potrzebny. - Uwielbiam piosenki, w które są wkładane prawdziwe emocje...
- No już, spokojnie, słodziaku - mruknął rozbawiony. - Nic się takiego nie dzieje. A ja po prostu zaśpiewałem.
- Nawet nie wiesz jaki masz talent. - przytuliłem się do niego mocno. - Marnujesz się rozwijając tylko w kierunku tańca.
- Nie widzę potrzeby, żeby coś z tym robić - wzruszył ramionami, obejmując mnie mocno. - Taniec to coś co robię od kilku lat. Nie widzę siebie w śpiewie.
- Szkoda, że będziemy musieli się rozstawać, gdy będziesz jeździł po Korei, żeby tańczyć na różnych festynach i koncertach... - wyszeptałem cichutko, stwierdzając fakty. - Ja zostanę na miejscu, licząc na rozkręcenie się w branży muzycznej lub zacznę pracować jako muzykoterapeuta. Nasze drogi się trochę rozejdą...
- Kochanie, czas zobaczy - powiedział. - Nie wiadomo, czy będę pracował w tej branży. Przecież mogę wylądować nawet w supermarkecie.
- Przystojny kasjer, u którego będę kupował żelki. - zachichotałem, już trochę lepiej się trzymając po tej chwili wzruszenia.
- Tobie dam rabacik - zaśmiał się wesoło. - Na każdą rzecz.
- Skończmy już te żarty, bo jeszcze coś wykrakamy i serio skończysz w supermarkecie. - musnąłem ustami jego nos. - Powiedz lepiej, um, kiedy chcesz wziąć ślub i gdzie, bo w Korei nie możemy...
- Już chcesz się za to brać? - spytał, spoglądając na mnie. - Porozmawiajmy o tym w jakiś wolny dzień. Bo pewnie zejdzie nam kilka godzin.
- Dobrze. - pokiwałem delikatnie głową, przymykając na chwilę oczy.
- Jesteś zmęczony, co? - odezwał się po chwili. - Zaśnij już. Odpocznij.
- Nie zasnę dziś za szybko. - wyznałem cicho. - Po prostu zakręciło mi się w głowie. - usiadłem na wygodnym materacu.
- A jak ci jeszcze raz zaśpiewam to spróbujesz zasnąć? - zapytał cicho, przyciągając mnie znowu do siebie. - Musisz dużo odpoczywać, kochanie.
- Nie jestem w ciąży. - wywróciłem oczami. - Więc dlaczego muszę odpoczywać? Czuję się całkiem nieźle.
- Każdy musi odpoczywać - westchnął. - Marudo. Dbam o twoje zdrowie.
- Pan Jeon mi zarzuca, że nie dbam o swoje zdrowie? - uniosłem brwi w akcie zaciekawienia.
- Pan Jeon sugeruje, że pan Park powinien jeszcze więcej dbać o swoje zdrowie - poprawił mnie. - Nic innego.
- Przecież dbam o nie! - oburzyłem się kolejny raz. - Wysypiam się. Jem regularnie. Na spacerki z tobą chodzę.
- No wiem, ale masz też dużo spać - mruknął, kręcąc głową. - Nie mówię, że nie dbasz o nie. Zrozum.
- Misiu... - wplątałem palce w jego miękkie włosy. - Jesteś nadopiekuńczy. Obaj wiemy, że ty nie pozwolisz, żebym się zaniedbał.
- Wiem, że jestem, zawdzięczam to swojej mamie - odparł rozbawiony i zaraz po tym westchnął. - Obejrzymy jakiś film i wtedy pójdziemy spać?
- Jestem głodny. - włożyłem dłoń pod poduszkę i wyciągnąłem spod niej kartonik z pocky. - Więc film to idealny pretekst do podjadania o tej godzinie.
- Słodziak - zaśmiał się cicho. - W razie czego jak zasnę to mnie przebudź, dobrze?
- Jak zaśniesz to nas okryje cieplutko pościelą, wtulę się w ciebie i pójdę spać. - cmoknąłem jego usta. - Ten plan będzie chyba najlepszy.
- Dobrze, jest świetny - pokiwał głową, wstając z łóżka. W tym kigurimi był doprawdy nawet uroczy. - Co chcesz obejrzeć?
- Chcę coś romantycznego. - odpowiedziałem, zdając sobie sprawę z tego, że rówieśnik mi nie odmówi. W końcu dziś się zaręczyliśmy.
- W porządku, kochanie, ale wiedz, że zasnę prędko - zaśmiał się, biorąc laptopa w swoje ręce. - Wybierz coś, bo ja się na tym nie znam kompletnie.
- Miłość homoseksualna będzie motywem przewodnim. - zabrałem urządzenie od ukochanego i usiadłem wygodniej na łóżku, żeby włączyć laptopa i wpisać w wyszukiwarkę jakąś frazę. - Obym tym razem przypadkiem nie włączył znów tego całego porno...
- Spokojnie, będziesz w razie czego widział nagich ludzi - posłał mi ciepły uśmiech i zajął z powrotem miejsce koło mnie. - Ale nie zdziw się jak będą jakieś sceny dla dorosłych. Teraz to już normalne w filmach.
- Jestem dorosły. - przypomniałem, unosząc dłoń, żeby pogładzić jego pliczek. - Poza tym, Kookie, dziwne, że jesteś zazdrosny o moich idoli, a oglądanie przeze mnie dwóch nagich mężczyzn w trakcie stosunku ci nie przeszkadza.
- Bo wiem, że wolisz zrobić to ze mną - parsknął śmiechem. - Znaczy tak przypuszczam. A idole są w wielu przykładach przystojniejsi ode mnie.
- Jesteś najprzystojniejszy na całym świecie. - musnąłem jego uśmiechnięte usta. - I masz rację. Zrobię to z tobą, ale kiedy przyjdzie odpowiedni moment.
- Wiem, słodziaku - cmoknął jeszcze raz moje wargi. - Nie śpieszymy się z niczym.
- Wiem, że bardzo byś tego chciał. - spojrzałem nieśmiało w jego czarne oczy. - Ale daj mi trochę bardziej zapoznać się z tym tematem. Nie chcę być niedoświadczony. Albo przynajmniej nastawię się na to psychicznie. Nie wiem czy homoseksualny stosunek jest choć trochę podobny do tego z kobietą. Na dodatek ja będę grał jej rolę.
- Spokojnie, ja naprawdę tego nie potrzebuję do życia - przeczesał moje włosy. - Twoje szczęście jest mi potrzebne. I zdrowie z miłością.
- Takie zbliżenie chyba jest nam potrzebne. - westchnąłem cicho, delikatnie się rumieniąc. - Powinniśmy do siebie należeć także ciałami.
- Ale my już należymy do siebie ciałami - zaśmiał się cicho. - O to się nie martw, kruszyno.
- Skoro tak mówisz. - odetchnąłem z ulgą w myślach. Może i byłem tchórzem, ale naprawdę bałem się seksu. Nawet jeżeli miałem przeżyć to z ukochanym, który za nic w świecie nie chciał mojej krzywdy. - Wiesz, że cię kocham? Tak bardzo, bardzo mocno?
- Wiem, bo tak samo jest ze mną - posłał mi mały uśmiech, zaraz całując mój nos. - Włączaj.
- Już, już. - zachichotałem, włączając pierwszy lepszy film i co się okazało? Znów te jęki co kiedyś! - Nie! - pisnąłem głośno, zamykając laptopa. - No, jak tak można! Niech piszą gdzieś, że to porno!
- Kochanie - spomiędzy jego warg wyleciał cichy śmiech. - Otwórz go, ja coś znajdę. Ty możesz iść po słodycze na dół, co ty na to?
- Ja mam chyba większego pecha niż myślałem. - zarumieniony ukryłem się w swoim kigurumi.
- Zdarza się, maluchu - poczochrał moje włosy. - Nic się przecież nie dzieje.
- Maluchu? - zapytałem nieco zdziwiony. - Nowa pieszczotliwa nazwa?
- Nie pasuje ci? - spytał, unosząc brew. - Jeśli ci się nie podoba to mogę przestać.
- Pasują mi wszystkie przezwiska, które mi nadałeś. - wyznałem nieco przygaszając. - Ale podobnie przezywał mnie... No wiesz...
- A... No tak - pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie. - Rozchmurz się, kruszyno. To już zamknięty rozdział.
- Nie jestem do końca tego pewny, ale to może być tylko paranoja. W końcu próbował mnie... - poprawiłem swoją grzywkę. - Nie ważne. Pójdę po te słodycze. - przeniosłem laptopa na kolana swojego narzeczonego.
- Ja już nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało - obiecał. - Nie dam cię mu dotknąć. Przysięgam na wszystko.
- Wiem, misiu. - posłałem mu smutny uśmiech i złapałem go dłonią za szyję, przyciągając bliżej, żeby lekko pocałować jego wargi. - To ból i strach. One miną dopiero z czasem. Daj mi tylko troszkę więcej czasu.
- Masz tyle czasu ile potrzebujesz - połączył nasze usta jeszcze raz. - Oraz moje wsparcie też masz.
- I jestem ci za to bardzo wdzięczny. - oddałem delikatnie jego pocałunek, wzdychając z przyjemności i rozluźnienia.
- Wycałuję cię, kochanie jak wrócisz - mruknął z małym uśmiechem. - Leć po te słodycze. Bo mam ochotę.
- Możesz spróbować moich pocky. - podałem mu słodycz i podniosłem się z łóżka.
- Dziękuję za pozwolenie - zaśmiał się pod nosem. - Już nie raz próbowałem, w szafce jest ich więcej.
- Wiem, często podjadam. - wyznałem z chichotem. - Zaraz wracam misiu. - posłałem mu całusa w powietrzu i szybkim krokiem wyszedłem z pokoju, żeby jak najszybciej załatwić jakieś słodycze i wrócić do mojego narzeczonego, który uporał się dość prędko z wybraniem filmu, gdyż zaczęliśmy oglądać zaraz po tym, kiedy wróciłem. Ten mężczyzna miał więcej talentów niż można się było spodziewać. Wydawał się tak bardzo idealny, że aż nie prawdziwy... Czasem się zastanawiałem czy po prostu nie śnie, a co za tym idzie, Jungkook może być tylko wytworem mojej wyobraźni. Ale czy czułbym ból, smutek i strach, gdyby to był tylko zwykły sen? Nie sądzę.
-------------------
Wiem... nawaliłam, wybaczcie ;-;
Jednej z nas popsuł się internet, więc nie mogłyśmy napisać nexta ;-; A do tego, przez miesiąc nieobecności w sql, mam wiele zaległości, które muszę nadrobić i już nie wyrabiam ;-;
Postaram się następny rozdzialik wstawić wcześniej! <33333
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro