Rozdział 25
- J-Jungkookie? Jesteś już pod prysznicem? - zapytałem po powrocie do łazienki, mając zamknięte oczy. Po tym jak nieco siebie uspokoiłem, zabrałem z jednej szuflady swój krem do twarzy i opuściłem sypialnię. Musiałem się przecież bardzo streszczać. Bo przecież Jungkook za mną cały czas czekał i do tego byłem w dalszym ciągu mokry. A naprawdę nie chciałem być chory.
~***~
- Tak, jestem - odpowiedział. - Jak chcesz to wejdź z zakrytymi oczami i nawet na mnie nie patrz. Myślę, że nie będziesz się tak bał.
- Mieliśmy wziąć wspólny prysznic... Nie chcę z tego rezygnować... - wyszeptałem, otwierając oczy, gdyż i tak musiałem się rozebrać. - Jak nie będziemy na siebie patrzeć to... tak jak byśmy myli się osobno...
- To nie patrz po prostu w dół - zaproponował. - Wtedy by wyglądało jakbyśmy byli po prostu bez koszulek.
- D-dobrze. - zgodziłem się, łapiąc mokry materiał mojego sweterka za koniec i ściągnąłem go z siebie ostrożnie, jak całą resztę ubrań. Na pewno najtrudniej było mi się pozbyć bokserek, ale i tak się udało. Przecież mój misio widział już mnie nagiego... Nie miałem się czego wstydzić, prawda? - P-puścisz wodę? - wydusiłem z siebie to pytanie, kompletnie spalony soczystym, czerwony rumieńcem, kiedy szybko przedostałem się do kabiny prysznicowej i ustałem naprzeciwko gołego Jungkooka.
- Kochanie, nie stresuj się, oddychaj - posłał mi delikatny uśmiech. - Do niczego nie dojdzie. Widzieliśmy siebie już nago, więc nie masz się czego wstydzić.
- J-ja wiem.... - spojrzałem w jego czarne, jak smoła, oczy. To jedno spojrzenie mówiło więcej niż miliony wypowiedzianych słów. - Wiesz, że się kocham.
- Ja ciebie też kocham - pogłaskał mój policzek, a jeszcze bardziej cieszył mnie fakt, że nie próbował nawet spojrzeć w tamte rejony! Nie chciał mnie zawstydzać jeszcze bardziej. - Bierz swój płyn i się myjemy. Musisz zaraz pod kocyk wejść.
- Nie korci cię? - zapytałem zdziwiony. - Czyli mam brzydkie ciało? - zmieszałem się jednak po chwili, przewracając oczami w różnie strony. - Wiedziałem, że mam za płaski tyłek!
- Kochanie - zaśmiał się wesoło. - Oczywiście, że mnie korci, ale nie chcę cię zawstydzać. Masz piękne ciało. I wspaniały tyłek. Przez spodnie dotykałem i wiem, że jest przecudowny.
- Oceniałeś mój tyłek bez mojej zgody?! - oburzyłem się, uderzając go lekko w klatkę piersiową. - Nie ładnie, Kookie!
- To źle, że twierdzę, że twój tyłek jest przewspaniały? - odparł rozbawiony. - Jak dla mnie to bardzo dobrze.
- Ubrania dodają mu okrągłości. Bez nich jest naprawdę płaski. - wydąłem policzki i zmierzyłem swojego narzeczonego wzrokiem. - Dotknij. Sam się przekonasz.
Zmarszczył brwi i spojrzał się na mnie przenikliwie. - To jakiś test, czy aby na pewno nie jestem za bardzo napalony na ciebie?
- Nie chcesz dotknąć pupy swojego narzeczonego? -zachichotałem i cmoknąłem go w policzek. - To nie były żadne testy, po prostu chciałem, żebyś przestał wmawiać mi coś co nie jest prawdą. A żeby to zrobić to musiałbyś się upewnić, ale skoro masz takie spostrzeżenia to... Głodnemu chleb na myśli.
- Skoro mi pozwalasz - wzruszył ramionami i uśmiechnął się pod nosem, zaraz sięgając w stronę mojego tyłka, który zaraz dotknął i delikatnie go ścisnął. - Jest równie cudowny jak i w spodniach. Ale teraz jest jeszcze lepiej.
- Um... - wydyszałem, przytulając się do czarnookiego. - Al-ale musisz przyznać, że jest za płaski...
- Jest przepiękny, jędrny - stwierdził zadowolony, ściskając go jeszcze raz. - I mój.
- Tylko twój, Jungkook-ssi.... - zamruczałem pod wpływem przyjemności. - Nikogo innego nigdy nie był.
- I nie będzie - wyszeptał, ale przez szum wody ledwo to usłyszałem. - Ale teraz, kochanie, myjemy się. Nie mogę się doczekać, żeby przebrać się w tą piżamę. Ma taki fajny materiał.
- Spojrzałeś... - westchnąłem, cmokając usta chłopaka. Wiedziałem, że długo nie da rady odwracać wzroku od moich dolnych partii ciała. - Ja także nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć cię w kigurumi.
- Specjalnie z myślą o tobie wziąłem z niedźwiedziem - wyszczerzył się szeroko. - Żebyś mógł się przytulać do misia.
- Przecież już teraz się do niego tulę. - stwierdziłem radośnie, jedną z dłoni dotykając jego wyrzeźbiony tors. - Jesteś sam w sobie misiem. Tylko moim.
- Tylko twoim, kochanie - potwierdził, cmokając mnie we włosy. - Nikogo innego.
- Jungkookie, przestań. - odsunąłem się trochę od niego. - Twoje oczy bardzo grzeszą.
- Przepraszam, ale nad tym akurat nie umiem zapanować - westchnął. - Nie bój się mnie, proszę. Jak chcesz to nie będę na ciebie już patrzył podczas prysznica.
- Nie boję się, ale to zawstydzające. - wyznałem rumieniąc się niezwłocznie. - Dlaczego nie potrafisz zapanować nad tym, żeby nie patrzeć na mojego członka, huh?
- Spojrzałem tylko na chwilę - mruknął, łapiąc mnie za dłoń. - I to był taki odruch. Nie wiem.
- Mamy po dwadzieścia lat... - zagryzłem lekko swoją dolną wargę. - I jesteśmy chłopakami, więc to chyba no... Nie wiem jak to ubrać w słowa.
- Nie wiem o co ci może chodzić - stwierdził z małym uśmiechem. - Ale nie wstydź się. Jestem twoim narzeczonym, tak?
- Chodzi mi o te męskie hormony... Po prostu jesteś napalony. - podskoczyłem w miejscu, przez co też się poślizgnąłem.
- Uważaj, koteczku, bo jeszcze sobie zrobisz krzywdę - na szczęście Jungkook miał dobry refleks i podtrzymał mnie. - Ten dzień ma być bez żadnych krzywd.
- No tak. Bez krzywd. W końcu ledwo co zostaliśmy narzeczonymi, dziwnie by wyglądało, gdybym się zabił. - stwierdziłem zawstydzony tym, jak bardzo nasze nagie ciała do siebie przyległy.
- Ty jesteś takim uroczym wstydzioszkiem - zaśmiał się cicho, odsuwając się na kilka centymetrów. - Nigdy mnie to nie przestanie rozczulać.
- W końcu przestanę się wstydzić. - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. - I od teraz nigdy więcej się nie zarumienię.
- Nie bądź naburmuszony - złożył delikatny pocałunek na moich ustach. - Wiesz, że cię takiego uwielbiam. Bądź sobą. A wiem, że sobą to znaczy wstydzioszkiem.
- Nigdy więcej się nie zobaczysz rumieńców. Nic nie sprawi, że to zmienisz. Będę teraz twardy, jak kamień. - oddałem mimo wszystko pocałunek. - Albo raczej głaz...
- Teraz nawet się rumienisz, koteczku - zaśmiał się gardłowo, przez co zadrżałem. Był niesamowity. - Nie zabieraj mi tego.
- No dobrze... - uległem mu, przyciągając narzeczonego jeszcze bliżej siebie, żeby jego usta przypadkiem nie uciekły od tych moich.
- Kocham cię, piękny - wyszeptał wprost do moich ust, gładząc moje policzki. - Najpiękniejszy.
- Ja ciebie też, misiu. - zamruczałem w koci sposób, ale zaraz potem delikatnie oderwałem się od ust ukochanego, bo zabrakło mi powietrza. - Nad własne życie.
- Jednak nie bardziej niż ja ciebie - puścił mi oczko. - To co? Myjemy się, a potem pod kołderkę, żeby się poprzytulać?
- Skoro twoich rodziców nie ma to możesz mi zaśpiewać, jak będziemy w łóżku się przytulać. - zaproponowałem z uśmiechem. - Wiem, że na dole i tak nic nie słychać z tego pokoju, ale zawsze może ktoś wejść. Teraz jesteśmy sami.
- Zaśpiewać? - spytał zaskoczony. - Lubisz jak ci śpiewam? Ty o wiele ładniej śpiewasz.
- Masz cudowny głos, kochanie. - wplątałem paluszki w jego włosy. - Gdy mi śpiewasz to... Czuję się wyjątkowo.
- Skoro chcesz to ci zaśpiewam - powiedział z uśmiechem. - Tylko tobie śpiewam, więc możesz się tak czuć.
- Jesteś wspaniały. - zachichotałem, cmokając go w usta.
- Jestem twój, a nie wspaniały - złożył jeszcze jeden pocałunek na moich wargach. - Kocham cię, a teraz myju i wychodzimy, bo się przeziębisz.
- Dobrze, misiu. - zachichotałem, sięgając po swój ulubiony szampon do włosów. - Ale chce potem buzi.
- Dostaniesz tyle ile chcesz buziaków - parsknął śmiechem. - Ale teraz już raz dwa. Myjemy się i do łóżka...
-----------
Hej, ludziki ^^
Stęskniłam się, bardzo <333
Udało mi się wcześniej obrobić, jak widać ^^
Wybaczcie wszyscy, że w weekend nie pojawił się next...Ale jest dziś! I to z nagim Kookminem!
Kocham was <33333
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro