Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Całą resztę wesela spędziliśmy dobrze się bawiąc z resztą ludzi. Mi i Jungkookowi udało się wytrwać do samego końca, lecz od razu po powrocie do domu, rzuciliśmy się do naszego łóżka, nie mając siły nawet pójść się umyć. Mój misio dodatkowo ledwo chodził przez promile alkoholu, które sprawiły, że zdążył dwa razy zwymiotować w drodze powrotnej do domu. Jego rodzice, jakoż także wypili okazjonalnie, nie mogli prowadzić swojego samochodu, dlatego mój ukochany podczas powrotnego spaceru miał duże pole do popisu, jeżeli chodzi o wymioty. Gdybyśmy wracali samochodem to pewnie nazajutrz musiałby to sprzątać, a tak tylko leżał w łóżku, czując się fatalnie, a ja jak mu obiecałem, najzwyczajniej w świecie się nim zająłem, co oczywiście wynagrodził mi czułościami. Kochałem go najbardziej w całej galaktyce i byłem szczęśliwy, że to co jest między nami nie wygasa i codziennie cieszymy się swoją obecnością coraz bardziej. Tego przez pół roku mi brakowało. Poczucia, że kogoś kocham i sam jestem kochany...

~***~

Parę dniu później, czyli trzynastego października, wypadały moje urodziny, a także moja rocznica z Jungkookiem. Dzień ten wypadał w sobotę i od samego przebudzenia się, mojemu misiowi udało się wywołać na mojej twarzy uśmiech, ponieważ, gdy tylko otworzyłem swoje oczy, zobaczyłem na szafeczce koło łóżka przepiękny bukiet róż, podobnych do tych, które dostałem, kiedy kruczowłosy poprosił mnie o chodzenia. A dodatkowo parę minut później chłopak zjawił się ponownie w pokoju ze śniadaniem na tacy, które zaraz mi podał i złożył życzenia, a ja w ramach podziękowań słodko go pocałowałem. Takie poranki mogłem przeżywać codziennie i na pewno by mi się nigdy nie znudziły. Były za bardzo wspaniałe.

- Jungkook-ssi, ale gdzie idziemy? - spytałem kolejny raz ukochanego, którego dłoń mocno ściskała moją. Zaraz po śniadaniu, wyznał mi, że zabiera mnie w pewne miejsce, ponieważ przygotował dla mnie niespodziankę z okazji tych dwóch ważnych wydarzeń. Było dość cieplutko, jak na październikowy poranek, ale po południu zapowiadali deszcze, dlatego nie rozumiałem, dlaczego postanowił urządzić to wszystko na dworze.

- Zobaczysz, jesteśmy już niedaleko - puścił mi oczko. - Ale daję słowo, że spodoba ci się.

- Misiu, będzie padać. - zatrzymałem nas na chwilkę, żeby spojrzeć na niebo. - W domu nie ma twoich rodziców, więc mogliśmy tam zostać.

- Nie mogliśmy, no chodź - pociągnął mnie za rękę, ruszając dalej. - Spokojnie. Wszystko jest załatwione i jak będzie padać, będziemy i tak mogli tam zostać.

- Idziemy nad jeziorko? - zapytałem zdziwiony, widząc, że skręca w kierunku lasku. - Jungkookie~!

- Tak - odpowiedział. - Nic więcej ci nie mówię. Sam zobaczysz.

- No dobrze. - wymamrotałem pod nosem, idąc posłusznie za swoim chłopakiem, który najwidoczniej nie mógł się doczekać, aż będziemy na miejscu. Miał mi nic nie kupować w moje urodziny, więc co mógł wymyślić?

- Zamknij oczy - zatrzymał nas kiedy już dochodziliśmy do celu i posłał mi delikatny uśmiech. - Nie bój się.

- Um... - zmieszany spojrzałem na jego twarz, ale widząc ten cudowny uśmiech pokiwałem delikatnie głową, zamykając swoje oczy.

- Teraz daj swoją łapkę, ale nie podglądaj dopóki ci nie powiem, że masz je ponownie otworzyć. - poprosił, z powrotem łapiąc mnie za dłoń. Tylko w jego uścisku czułem się bezpieczny i mu ufałem w pełni. Był wyjątkowy w każdym calu.

- Otwórz oczy. - Niepewnie pokiwałem swoją głową, otwierając delikatnie jedno oko. - Drugie też otwórz - zaśmiał się cicho. - I poczekaj chwilę. Zaraz zobaczysz swoją niespodziankę.

- Boje się, że dostanę pieska, a Mikuś będzie zazdrosny. - zachichotałem, spełniając jego prośbę i otworzyłem także drugie oko.

- Nie będzie - ponownie się zaśmiał pod nosem. - Włączcie światła.

Ze zdziwieniem uniosłem swoje brwi do góry, ponieważ myślałem, że jesteśmy tu sami.

- Kurwa, nic tu nie widzę - usłyszałem szept jakiegoś chłopaka. - Zasrane kable. Gdzie jest ten pieprzony włącznik?

- Ja pierdziele, tu masz, kamieniu! - odezwał się kolejny i w jednej chwili światło się zapaliło i już wiedziałem, że te dwa głosy należały do Yoongiego i Taehyunga.

- Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy i urodzin! - Okazało się, że staliśmy po środku wielkiego namiotu, który był oświetlony lampkami ledowymi w kształcie kul. Zawsze takie mi się podobały! Jeszcze miały różne kolory! Niedaleko obok nas stał duży długi stół, na którym było powykładane różnorakie jedzenie, a po drugiej części namiotu były rozłożone koce razem z poduszkami. Namiot był zamykany przez co bez obaw mogły zostać zapalone świeczuszki, które stały i na stole, i na stołeczkach w różnych częściach naszego schronienia. Nie obyło się również od głośników, z których miała lecieć nastrojowa muzyka.

- Jak tu pięknie... - wyszeptałem ze wzruszeniem, przyglądając się z uśmiechem osobom, które tu były, a także nadal podziwiałem uroki tego miejsca. - Dziękuję...

- To dobrze, że ci się podoba - odezwał się Namjoon. - Trochę nad tym posiedzieliśmy, ale pełen pomysł to zasługa Jungkooka. No i jego mamy wraz z Somin, lecz to on siedział całymi...

- Cicho bądź - wtrącił się Jungkook, przewracając oczami. - To jest zasługa nas wszystkich, że cokolwiek się udało.

- Jesteście kochani. - wyszeptałem czując, jak w moich oczach gromadzą się łzy szczęścia. Tu było tak pięknie. Wszyscy tak bardzo się dla mnie postarali chociaż na to nie zasługiwałem za to co robiłem. Kochałem ich bardzo! To była taka moja rodzina! Najwspanialsza na świecie! - Tobie również życzę szczęśliwej rocznicy. - wyszeptałem z szerokim uśmiechem w kierunku mojego ukochanego, na którym skupiłem swoją uwagę. - Jesteś cudowny, misiu.

- Ty jesteś cudowniejszy - pochylił się, żeby musnąć moje usta. - I mój już na zawsze. Wszystkiego najlepszego i szczęśliwej rocznicy, maluchu.

- Kocham cię. - zachichotałem, sam skradając z jego ust krótki pocałunek. - Bardzo mocno. Naprawdę dziękuję.

- Dziękujesz mi wystarczająco swoim uśmiechem - zaśmiał się, poprawiając mi włosy. - Możecie przynieść z lodówki tort?

- Już się robi! - odpowiedziała mu Somin, zaraz starając się wykonać prośbę przyjaciela.

- Somin, siostro - Jungkook zaraz podbiegł do niej. - Uważaj, bo to ciężkie. Nie chcę, żeby coś ci się stało.

- Od kiedy torty są ciężkie? - burknęła dziewczyna, piorunując go wzrokiem. - Jesteś nadopiekuńczy. Jimin ma szczęście, że w ciążę nie zajdzie, bo jeszcze być do przykuł do łóżka i nie pozwolił wstawać przez dziewięć miesięcy.

- Ja się o ciebie troszczę - ton jego głosu był nadal spokojny. - Wiesz, że zależy mi na twoim szczęściu i zdrowiu. Chcę ci tylko pomóc.

- No dobrze, troszcz się, ale bez przesady. - wymruczała, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Jestem w ciąży, a nie ciężko chora.

- Wiem - odparł z ciepłym uśmiechem. - Pomogę ci z tym tortem i już się nie będę wtrącać. Dzisiaj.

- Ugh... - wymruczała, machając na niego dłonią. - Mam ochotę potańczyć... Hoseokie~!

- Teraz czas na piosenkę urodzinową, Somin - przypomniał Kookie, zapalając świeczki na torcie, którego wyciągnął z chłodziarki stojącej w rogu namiotu. - Potem włączymy muzykę i będziesz mogła sobie zatańczyć.

- No tak. Zapomniałam. - zaśmiała się cicho, po chwili wraz z całą resztą podchodząc do mnie, a potem już nabrali trochę powietrza w płuca i zaczęli mi śpiewać tradycyjną urodzinową piosenkę. Kochani.

Jednak Jungkook wyglądał wyjątkowo przystojnie kiedy jego twarz oświetlały iskrzące się płomyki świeczki i podchodził do mnie. - Pomyśl życzenie i zdmuchnij.

Pokiwałem delikatnie głową, a mój uśmiech poszerzył się niemożliwie mocno. W jednej sekundzie nabrałem dużo powietrza i zdmuchnąłem świeczki będące na torcie, za pierwszym razem gasząc je wszystkie. Oczywiście nie zdradzę wam czego sobie życzyłem, ponieważ naprawdę pragnąłem, żeby to się spełniło. Chociaż... możecie się domyślać z czym ono było związane albo raczej z kim...

- Świetnie, teraz kroimy tort - odparł mój chłopak, kiedy wyciągnął świeczki z ciasta i położył je na stole. - A potem Somin będzie mogła się wyszaleć na parkiecie - zaśmiał się, a za nim wszyscy zgromadzeni. Nawet dziewczyna. Co było podejrzane.

Nim się obejrzałem, cały mój tort urodzinowy został zjedzony przez obecnych tu gości, a następnie wszyscy obdarowali mnie prezentami. Oczywiście, prócz mojego ukochanego. Mieliśmy umowę i kojec Mikusiowi naprawdę dobrze służył, dlatego cieszyłem się, że Jungkookie nie złamał swojej obietnicy. Najważniejsze było to, że mogłem spędzić z nim ten dzień i każdy następny do czasu aż śmierć zabierze mnie z tego świata. To był najwspanialszy prezent, jaki mogłem dostać od kogokolwiek na tym świecie. Nic innego nie było tak bardzo wartościowe.

Kiedy przyszła pora na ulubioną część Somin, na przyjęciach urodzinowych, czyli tańce, od razu zostałem porwany na środek namiotu przez mojego misia, który zaczął się ze mną poruszać w rytm muzyki. Z czasem oczywiście zostaliśmy rozdzieleni, ponieważ nasi przyjaciele stwierdzili, że przywłaszczanie sobie jubilata jest szalenie niekulturalne. Lecz gdy przyszła pora na taniec, który najbardziej lubiłem, mianowicie ten wolny, od razu Somin, która aktualnie ze mną tańczyła, popchnęła mnie w objęcia Jungkooka, któremu udało się w ostatniej chwili mnie złapać. Jakie szczęście, że miał dobry refleks.

- Twoja przyjaciółka, chyba chce mnie zabić. - wyszeptałem z cichym chichotem, odsuwając się trochę od ukochanego, żeby poprawić swoje ubranie

- No coś ty - zaśmiał się cicho, łapiąc mnie za dłonie. - Kocham cię. Najmocniej na całym świecie.

- Ja ciebie też kocham, Kookie. - posłałem mu radosny uśmiech, szybko się wtulając w jego klatkę piersiową. - Może być tak cudownie już zawsze?

- Może być jeszcze cudowniej - słyszałem jak jego serce coraz mocniej bije. Byłem ciekaw dlaczego. - Moglibyście wyłączyć na chwilę muzykę? - spytał głośniej, a po chwili zrobiło się cicho i wszyscy ustali. Jakby wiedzieli dlaczego Jungkook o to poprosił. - Jimin, jak wiesz, mieliśmy za sobą bardzo trudny czas. Myśl, że nie mogę cię wziąć w ramiona, przeczesać twoich włosów czy pocałować, powoli sprawiała, że szalałem z tęsknoty za tobą. Nie lubiłem w tamtym okresie rozmawiać z ludźmi, miałem tylko przy sobie swoje myśli. Byłem tylko ja. Lecz jak mogłem być sobą, kiedy nie posiadałem ciebie u boku? Wraz z przekroczeniem sali gimnastycznej twojej szkoły, wiedziałem, że to zmieni moje życie. Myślałem raczej o tym, że moja kariera się rozwija, ale nie sądziłem, że spotkam tam miłość mojego życia, której już od początku chciałem pomóc. Zaczęliśmy swoją przygodę od wspólnych rozmów, potem obiadów i kokosowych ciasteczek - zaśmiał się w tym momencie i widziałem w jego oczach mieniące się łzy. - Mam nadzieję, że ta przygoda się nie zakończy. A biorąc pod uwagę, że byliśmy tego bliscy, chciałbym być już pewien, że będziemy razem na zawsze tak na sto procent - sięgnął do kieszeni swojej kurtki i wyciągnął czerwone pudełeczko. To samo, które widziałem po występie. - Po twojej minie wiem, że widziałeś już to. Trzymam to pudełeczko w kieszeni mojej kurtki od kilku miesięcy. Nie wyciągnąłem go, bo mimo wszystko miałem nadzieję, że wrócimy do siebie - nagle uklęknął, a w tle mogłem usłyszeć jak przez mgłę piski i gwizdy naszych przyjaciół. - Już tamtego feralnego dnia chciałem to zrobić. Teraz jest idealny moment. W naszą pierwszą rocznicę. Na pewno nie ostatnią - wziął głęboki wdech i posłał mi mały uśmiech. - Koteczku. Uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na tej ziemi i wyjdziesz za mnie? Zostaniesz już mój na zawsze?

------------------

Wiem... Znów Polsat zrobiłam... MUSICIE MI TO WYBACZYĆ XDDDD

Przy okazji pochwalę się swoim dzisiejszym snem, w którym adorablejikook wydało jedną z książek (kumacie taką z papieru i wgl XD). No cóż, nie mówię, że bym nie chciała zobaczyć Singer To Love lub Bystrych Tanich Skarpet w wersji takiej super duper książki z zajebistrzą okładką i przede wszystkim z tymi historiami, które się toczą XDDD MARZENIAMI MOŻNA ŻYĆ, OKAY? XDDD Nawet takimi, które się nie spełnią przez różne błędy ortograficzne, ciągłą zmianę perspektyw i fabułę, która się szybko nudzi i jest nie spójna XDDD

To by było na tyle, kochane czytelniki <33333333333

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro