Rozdział 20
Pod rozdzialikiem dwa króciutkie ogłoszonka ^^
***
Obydwoje mi podziękowali, a ja skierowałem się z powrotem do salonu, gdzie Jimin nadal sobie smacznie spał przytulony do poduszki. Zaraz ostrożnie go podniosłem, łapiąc go pod udami oraz za plecy. Nie chciałem, żeby się chociaż na chwilkę zbudził, więc wykazałem się niezwykłą ostrożnością, kiedy zanosiłem go do góry i przy układaniu go na moim łóżku. Był niezwykle rozkoszny jak coś mruczał podczas snu. Teraz mogłem się tym cieszyć przez długi czas, bo w końcu znowu razem mieszkaliśmy.
~***~
W czasie kiedy Jimin sobie smacznie drzemał, ja pisałem wiadomości z moją przyjaciółką i przeczesywałem cudowne włoski mojego chłopaka. Były bardzo miękkie w dotyku, dlatego to była dla mnie czysta przyjemność. Somin nadal była lekko podburzona całą tą sytuacją i w sumie ani trochę jej się nie dziwiłem. Sam byłem zdenerwowany, ale starałem się już o tym nie myśleć, żeby nie przenieść złych emocji na Jimina. Z całych sił próbowałem ją uspokoić, żeby nie zaszkodziło to mojemu chrześniakowi. W końcu mi się udało, co mnie ucieszyło. Zależało mi na jej zdrowiu i tego małego brzdąca. Nie było warto się denerwować z tego powodu.
Nagle poczułem, jak mój aniołek zaczyna się nieco wiercić, dlatego odłożyłem telefon na szafkę nocną i spojrzałem na buźkę Jiminniego. Nawet nie wiecie, jak uroczo wyglądał, kiedy otworzył delikatnie swoje zaspane oczka i mrugał przez chwilkę. Doprawdy słodki kotek.
- Misio... - wyszeptał, uśmiechając się błogo i zamknął ponownie patrzałki, mocniej przywierając do mojego ciała.
- Jesteś taki rozkoszny - zaśmiałem się cicho, uginając nogę w kolanie, bo zacząłem trochę cierpnąć. - Wyspałeś się?
- Bardzo. Uwielbiam twoje ciepełko i ono działa na mnie czasem, jak kołysanka. - wyznał cicho, ziewając bezgłośnie. - A ty spałeś?
- Nie, nie spałem - odpowiedziałem i przeciągnąłem się. - Rozmawiałem z rodzicami trochę i przeniosłem cię tutaj. A potem zacząłem uspokajać Somin.
- Aż tak bardzo jest zła? - zapytał cichutko, zaciskając rączką moją koszulkę.
- Nie, już jest okej - uspokoiłem go od razu, muskając jego czółko. - Nie martw się o nią.
- Nosi pod sercem dziecko, a jest narażona na takie emocje i to z mojej winy. - wyszeptał. - Nie wybaczę sobie, jak coś się im stanie.
- Już ja z Hoseokiem uspokoiliśmy ją i przemówiliśmy jej do rozsądku, że musi uważać na siebie - pogłaskałem chłopaka po policzku. - Naprawdę jest okej.
- Rozumiem. - pokiwał delikatnie swoją głową. - Somin mówiła, że Hoseok będzie z tobą na jednym roku? Parę dni temu dowiedziała się, że Hoseok dostał stypendium i stwierdziła że musi wykorzystać szansę. - westchnął. - Ale w zamian zamieszkują wraz z rodziną Somin.
- Poradzą sobie - stwierdziłem. - Ale niech to dziecko nie ma nerwów takich jak Somin. Bo będą mieli problem.
- Lubię So, ale masz rację. Szkoda by mi było Hoseoka. - posłał mi delikatny uśmiech. - Wracając, cieszy mnie to, że nie będziesz sam na studiach.
- Mnie też - przyznałem, odwzajemniając ten gest. - Zawsze to raźniej, a ja nie przepadam za poznawaniem nowych ludzi.
- Na pewno? - zmarszczył swój nosek. - Z tego co pamiętam to my nie znamy się od dziecka.
- Nie znamy - zaśmiałem się cicho. - Ale zaciekawiłeś mnie swoją osobą. I jak widać słusznie. Bo jesteś wspaniały.
- Jungkookie, moje policzki cierpią... - wyszeptał po tym jak oblał się rumieńcem. - Ale i tak dziękuję za komplement... Ty za to jesteś cudowny i najbardziej na świecie przystojny.
- To dobrze, że tak jest, bo zasługujesz tylko na cudowne osoby w twoim życiu - stwierdziłem z małym uśmiechem. - Mój kochany koteczek.
- Tylko twój. - odwzajemnił delikatnie mój uśmiech. - Misiu, a która jest godzina?
- Jakoś przed dwudziestą - odpowiedziałem, przymykając oczy, bo ten dzień był też męczący dla mnie. - Dlaczego pytasz?
- Twoi rodzice już śpią? - zapytał, swoim paluszkiem kreśląc jakiś ślaczek na moim torsie.
- Nie wiem, prawdopodobnie jeszcze nie - westchnąłem, poprawiając się na łóżku. - Znając życie ucinają sobie pogawędkę przed snem na kanapie w salonie. Dlaczego pytasz?
- Chciałbym z nimi porozmawiać, a o szóstej muszę być w pracy, więc się z nimi minę. - odpowiedział cicho.
- Umówiliśmy się, że jutro popołudniu z nimi porozmawiasz, no chyba, że chcesz naprawdę dzisiaj - otworzyłem oczy i spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem. - To nie problem. Najwyżej tata zaśnie w trakcie rozmowy - zaśmiałem się cicho.
- Mam po południu do drugiej pracy. - westchnął. - Więc ta opcja odpada. Zostaje tylko jedna, więc muszę się podnieść.
- Musisz chodzić do dwóch prac? - spytałem. - Nie mam zamiaru ci niczego zabraniać, ale tylko się pytam.
- Tak. - pokiwał głową. - Muszę się dokładać do życia w tym domu. - odparł.
- Przecież możesz się dokładać z pierwszej pracy - stwierdziłem. - Pamiętaj, że za takie oczywiste rzeczy jak jedzenie, mama ci nie pozwoli płacić. O ile w ogóle ci pozwoli się dokładać.
- Kookie, będę czuł się lepiej, jak będę żył u was za własne pieniądze. - wyznał szeptem. - Więc proszę. Nie nalegaj.
- Ja nie będę nalegał, to twoja decyzja - wzruszyłem ramionami. - Ale to moja mama może mieć jakieś ale.
- Za chwilkę się przekonamy. - poczułem słodki pocałunek na swoim policzku, a chwilę później Jimin podniósł się do siadu.
- Słodziak - powtórzyłem jego czyny, ale z odwrotną kolejnością. Mój ukochany musiał dostać swoją dawkę miłości. - Mój.
Szczerze to naprawdę mi się nie chciało już ruszać z łóżka. Byłem już zmęczony i jedyne o czym myślałem to szybki i ciepły prysznic i moje ukochane łóżko, ale rozumiałem mojego chłopaka, że chciał z nimi porozmawiać. No cóż, miłość wymaga poświęceń.
- Mamo, Jimin chcę z wami porozmawiać.
- Dobry wieczór. - przywitał się niepewnie koteczek, patrząc na moich rodziców, którzy byli nieco rozbawieni, zapewne przez film, który oglądali.
- Siadajcie - zaśmiał się mój tato, kręcąc głową. - A ty, Jimin, nie zachowuj się jakbyś miał dopiero nas poznać. My nie gryziemy.
- W-wiem, ale dawno państwa nie widziałem. - wyjaśnił zakłopotany Jimin, a moja mama w tym czasie, wstała radośnie z kanapy i zgarnęła drobne ciało mojego ukochanego w ramiona.
- Tęskniliśmy za tobą. - oznajmiła, prawie dusząc go uściskiem. - Jak się trzymasz? Boli cię coś? Masz jakieś rany? - zaczęła rzucać w niego pytaniami po oderwaniu się i ujęła jego twarz w dłonie, której przyglądała się uważnie.
- Cieszysz się bardziej na widok chłopaka swojego syna niż własnego dziecka. - mruknąłem niby urażony. - I mamuś, przestań. Nic mu nie jest.
- Synku, kiedy ostatni raz widziałam jego, a jak często widuje ciebie? - pogładziła moje włosy delikatnie. - Wracając. Jiminnie, słyszeliśmy co się stało. Wszystko już dobrze?
- N-nie za bardzo... - odpowiedział po chwili ciszy. Pewnie powracanie do tego bolało go coraz bardziej. - Ale dam sobie radę.
- Może powinieneś iść do psychologa? - zaproponowała. - Zapłacimy najlepszemu specjaliście, żeby ci pomógł. Dużo przeszedłeś i twoja psychika musiała bardzo ucierpieć, a nasz syn jest całkowicie od ciebie zależny.
- Nie muszą państwo za mnie nic płacić i... - postarał się zmienić temat. - Właśnie. Ja wiem, że źle wygląda to, iż wprowadziłem się tu zaraz po powrocie do Jungkooka, lecz państwa syn nie pozwolił mi wynająć pokoju w hotelu. - mówił cicho. - Ja pracuje, więc będę się do wszystkiego dokładał i...
- Jak to pracujesz? - moja mama stanowczo mu przerwała. - Dorabiasz sobie przed rozpoczęciem studiów?
- J-ja... - zaciął się na chwilę. - N-nie będę studiował...
- A mógłbyś wykorzystać swój talent - wtrąciłem się cicho, opierając się o kanapę. - I swoją mądrą główkę.
- Właśnie, Jimin. - moja mama potwierdziła mojej zdanie. - Studia by pomogły ci się rozwinąć.
- Nie mam pieniędzy na to. - wyznał cicho. - Naprawdę proszę się o mnie nie martwić. Ja daje sobie radę bez studiów.
- Gdzie pracujesz? - spytał mój tato, spoglądając na Jimina.
- Pracuję w biurze, jako woźny i w ciucholandzie, jako sprzedawca. Czasem w pierwszej z prac przychodzę na nocki, żeby wszystko poukładać i posprzątać, no ale zdarza się, że jestem tam w porach dziennych, a mój kolega przychodzi na noc. Za to w drugiej pracy jestem tylko ja, szef i moja koleżanka, dlatego pracuje albo od rana do południa lub od południa do wieczora. - odpowiedział spokojnie Jimin, przy okazji widząc nie za bardzo zadowolone miny moich rodziców.
- Dziecko, ty masz talent i jesteś mądry. Marnujesz się w tych pracach. - wyszeptała moja mama, gładząc delikatnie jego włosy. - Dlatego nie martw się o pieniądze. Zrezygnuj z prac i pójdziesz na studia. - spojrzała na mojego tatę, który skinął z uśmiechem głową na znak zgody - Opłacimy ci czesne i od października będziesz studentem...
Jimin z przeogromnym zdziwieniem patrzył raz po raz na twarze moich rodziców, by wyczytać z nich czy oni sobie przypadkiem nie robią z niego żartów. Nie robili. Mówili całkowicie poważnie. - N-nie mogą państwo... Ja nie mogę... Ja i Kookie dopiero do siebie wróciliśmy... Ja... Nie chcę państwa wykorzystywać...
- Rozstaliście się z nieporozumienia. Mój syn chce spędzić z tobą życie, więc musimy ci pomóc, żeby wasza przyszłość była jak najlepsza. - westchnęła. - Moja matka w spadku zostawiła moim synom domek w Busan i pieniądze. Przeznaczone na studia dla nich. - wyznał. - Lecz umarła zanim mój starszy synek odszedł. Pieniądze nadal są na koncie i dobrze, gdyby pomogły tobie.
- Mojej mamie się nie odmawia - uśmiechałem się delikatnie pod nosem. - Jesteś zmuszony się zgodzić.
- Ale mi w życiu nie uda się tego spłacić... - wyszeptał mój ukochany.
- Jak będziesz sławnym piosenkarzem to dasz radę. - zaśmiała się. - Oczywiście, żartuję. Ja i mój mąż zarabiamy dużo pieniędzy, dlatego pomożemy wam finansowo. Traktuje cię, jak syna. Może nie tak jak Jungkooka i Junghyuna, ale jednak syna. - westchnęła. - Dlatego kończę tą rozmowę i nie przyjmuje odmowy. Mam dojścia w szkołach wyższych, więc przygotuj się na to, że od przyszłego miesiąca kontynuujesz naukę. Zdecyduj się tylko na kierunek do jutra. Resztę załatwię z mężem. Prawda, kochanie? - spojrzała na mojego tatę.
- Dokładnie - przytaknął, zaraz ziewając. - Ale teraz idziemy spać. Wszyscy.
- Z wielką chęcią. - mama zaraz podeszła do kanapy i zgarnęła pilota, żeby wyłączyć telewizor.
- D-dobranoc państwu i... dziękuję. - wyszeptał Jimin, który szybko się we mnie wtulił.
- Chodź, koteczku - podniosłem go do góry, żeby już nie musiał nigdzie chodzić. Zwłaszcza że nie miał na swoich stópkach skarpetek, więc musiałem zapobiec jego przeziębieniu. Jeszcze tego by brakowało, żeby się męczył przez chorobę. Stała przed nim ważna decyzja. W końcu miał zacząć studiować, a musiał wybrać kierunek praktycznie od razu. Ja się sam zastanawiałem, co chciałbym robić, bo taniec nie da mi wystarczająco dużo pieniędzy, ale coś na pewno wymyślę. Muszę, żeby zapewnić mojemu ukochanemu dobre życie.
-------------------------------
Siemaneczko, ludziki ^^
Jak rozdzialik? Podobał się?
Kochani, jak pewnie niektórzy z was zauważyli, napisałam do paru osóbek na profilach 😂😂😂😂😂😂😂 Postanowiłam, że co jakiś czas napadnę na profile ludzików, którzy często komentują. Chyba nie macie niczego za złe? XDDDDDDD
A no tak... i jeszcze coś, ludziki. Przypominam, że adorablejikook to kanał prowadzony przez dwie dziewczyny, które mają także oddzielne konta pod nickami FunnyAlienGirlfriend i KOOKMINX, na których piszemy oddzielne opka. Jest to napisane na naszym profilu, więc naprawdę warto chociażby raz zajrzeć 😂
Jak FunnyAlienGirlfriend wstawia rozdział to zawsze na samym dole jest "Do następnego, ludziki ^*^"
A KOOKMINX zawsze pisze z małej litery początki zdań niepogrubioną czcionką 😂😂
To by było na tyle z ogłoszeń <3333
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro