Rozdział 16
Wraz z ukochanym zjedliśmy ze smakiem jedzenie, które przygotował, bez przerwy ze sobą rozmawiając i sobie żartując. Przez tak miłą atmosferę śniadanie bardzo się przedłużyło, dlatego po włożeniu naczyń do nowej zmywarki, Jungkook przebrał się w inne ubrania, według niego bardziej modne, a następnie ruszyliśmy do jednego z garaży, gdzie był samochód Jungkooka. Wchodząc do środka pojazdu poprawiłem nieco w lusterku swoje włosy, ponieważ i tak musiałem założyć na głowę czapkę, za to mój chłopak włożył w tym czasie kluczyki do stacyjki i odpalił samochód, oczywiście każąc mi szybciutko zapiąć pasy, co wykonałem bez niepotrzebnych słów.
~***~
Parę minut później w końcu zajechaliśmy na pobocze obok domu, w którym do niedawna mieszkałem. Wiedza o tym, że Jongsuk pewnie jest w środku, sprawiała, że paraliżował mnie strach. Starszy przecież chciał mnie zmusić do stosunku. Nie prosił o pozwolenie na dotykanie mojego ciała. Nie pytał czy pragnę tego co on. Po prostu kazał mi spełnić jego zachciankę, nie rozumiejąc, że nie jestem na to gotowy i nie prześpię się z kimś kogo nie kocham. Tym bardziej osobą, którą uważałem tylko za najlepszego przyjaciela. Poznanie Jonga od tej strony nigdy nie było moim celem, gdyż nawet nie wiedziałem, że taką ma. On udawał, że jest miły i kochany, a tak naprawdę mnie wykorzystywał z czystym sumieniem. Ja bym nie potrafił zrobić czegoś takiego. To było bardzo okrutne.
- Kochanie... - głos mojego chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia. - Nie bój się. On już ci nie zrobi krzywdy.
- Możliwe. - oderwałem wzrok od szyby, zaraz spoglądając niepewnie na chłopaka. - Może... Lepiej zostaniesz w samochodzie?
- To nie będzie lepiej - splótł nasze dłonie. - Obiecałem ci, że nie podniosę na niego ręki.
- A jak on podniesie ją na ciebie? - wyszeptałem. - Albo nie oddasz mu, jak mnie uderzy?
- Jak spróbuje ciebie uderzyć to cię zasłonie - powiedział. - Nic się nie stanie jak ja dostanę. Mogę zadzwonić równie dobrze na policję jak to zrobi.
- No nie wiem... - zrobiłem skwaszoną minę. - To jest sprawa pomiędzy mną a nim. Policja tu nie potrzebna.
- Jak mnie uderzy to będzie sprawa pomiędzy mną a nim - odparł, a ja mu musiałem przyznać racje. - No już. Jestem tu, żeby cię bronić.
- Okay. - spuściłem swój wzrok. - Ale bądź spokojny, proszę.
- Dla ciebie wszystko, aniele - cmoknął mnie w skroń. - Jesteś dzielny. Dasz sobie radę.
- Kocham cię. - wyszeptałem, czując przyjemne ciepło i poczucie bezpieczeństwa przy chłopaku. - Dziękuję, że jesteś, misiu.
- Dla ciebie zawsze byłem i będę - odparł z uśmiechem, muskając mój policzek. - Nieważne jaka jest pora dnia czy nawet nocy. Zawsze. Ja ciebie też kocham.
- Tęskniłem za tym bardzo. - wyszeptałem z delikatnym uśmiechem. - Nawet tego nie chcąc potrafisz poprawić mi humor. Powinniśmy po powrocie do twojego domu coś wspólnie porobić to mój humor będzie cały czas dobry.
- Cokolwiek chcesz, aniele - trącił swoim nosem o mój. - Ale się uśmiechamy i pokazujemy światu, że jest wszystko w porządku, jasne?
- Dobrze. - przytaknąłem radośnie, nie mogąc się powstrzymać przed krótkim cmoknięciem jego ust. - Chodźmy już, co?
- Okej - pokiwał głową. - Głowa do góry i lecimy.
Skinąłem lekko i odsunąłem się bliżej drzwi samochodu, żeby odpiąć pasy. Następnie spojrzałem jeszcze raz przez szybę, aby się upewnić, że nigdzie nie ma Jongsuka, a gdy stwierdziłem, iż nic nam nie grozi to wyszedłem z auta. - Nie mam kluczy... - wyszeptałem, ruszając w kierunku drzwi ze swoim chłopakiem, a następnie złapałem dłonią za klamkę, żeby sprawdzić czy drzwi są otwarte. Na szczęście były.
- Wejdę pierwszy, dobrze? - szepnął, tak żeby nikt oprócz mnie tego nie słyszał.
Przytaknąłem ruchem głowy, przepuszczając starszego w drzwiach. - Bądź blisko...
- Idź zaraz za moimi plecami - poprosił cicho, łapiąc moją dłoń na oślep. - Jestem tutaj.
- Wiem... - odszepnąłem, mocniej ściskając rękę rówieśnika. - Dziękuję.
- Nie dziękuj - odwrócił się na moment do mnie i posłał delikatny uśmiech. - Nie dziękuj.
- Kocham cię. - przytuliłem się do jego pleców na moment.
- Naprawdę? - słysząc głos Jongsuka automatycznie moje ciało się spięło. - Wróciłeś do niego?
- Tak, wrócił do mnie, a teraz pozwól, że zabierzemy jego rzeczy - Jungkook odezwał się za mnie i byłem pod wrażeniem, że jego głos był taki spokojny oraz opanowany.
- Jimin, pogadajmy, dobrze? - Jongsuk zdawał się być nieco zirytowany. Nie powinienem z nim rozmawiać po tym co mi zrobił, ale...
- Dlaczego? - zapytałem złamanym tonem, ukrywając się za ukochanym.
- Jimin, załatwmy to szybko - wyszeptał do mnie Jungkookie. - Chcesz z nim naprawdę rozmawiać?
- Poczekaj chwilkę. - wyłoniłem się zza pleców chłopaka, żeby spojrzeć na Jonga. - N-nie jesteś chory i... c-chciałeś mnie zmusić do k-kochania się...
- Wiem, malutki, ale musisz mi wybaczyć. To wina tabletek. Odbierają mi kontrolę nad sobą, a wiesz, że jestem gejem i możesz mnie pociągać. - tłumaczył się, spoglądając mi prosto w oczy. Mówił prawdę?
- A może się przyznaj do tego, że to ty upozorowałeś ten cały pocałunek? - burknął Jungkook. - Miałeś pecha, że znam kogoś kto zna tą dziewczynę, a ona wszystko wypaplała.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się Jongsuk, a ja z niezrozumieniem spojrzałem na ukochanego. - Wkładałeś język do gardła jakiejś dziewczyny i zwalasz to na mnie?
- Oczywiście, że zwalam to na ciebie, bo mam kogoś kto widział tą dziewczynę i z nią rozmawiał. Jungeun, tak? - parsknął śmiechem. - Masz pecha, że to jest koleżanka Yoongiego.
- N-nie rozumiem... Kazałeś jakiejś dziewczynie pocałować Jungkooka, kiedy byliśmy parą? - z niedowierzaniem starałem się wyczytać prawdę z oczu Jongsuka.
- Nie słuchaj go tylko mnie. Jimin, nie chciałem nigdy twojej krzywdy. - zmarszczył brwi i pewnie spoglądał w moje oczy. - Uwielbiam cię, przecież.
- I uwielbiałeś go, kiedy chciałeś go zgwałcić i prawie zabiłeś jego kota? - odparł teatralnie zdziwiony. - Naprawdę? Mogę zaraz zadzwonić po Yoongiego, a on zadzwoni po tą dziewczynę.
- Przestańcie. - uniosłem delikatnie głos, ruszając w kierunku schodów. - Nie chce pamiętać o tych wydarzeniach. A jeżeli chodzi o naszą przyjaźń Jongsuk to... zastanowię się.
- Zastanowisz? - prychnął Lee. - Jimin, temu frajerowi dałeś drugą szansę, a mi nie dasz?
- Jimin, chodźmy już, bo zaraz puszczą mi nerwy - poprosił mnie Jungkookie, ściskając moją dłoń. - A coś ci obiecałem.
- Mój pokój jest na górze. - oznajmiłem, odwracając się w jego stronę spokojnie, żeby musnąć jego usta. - A i Jongsuk... - spojrzałem przelotnie na chłopaka. -Wybacz, ale za wcześnie na przebaczenie.
- Chodź już - czarnowłosy pociągnął mnie na górę i kiedy zniknęliśmy z pola widzenia Jongsuka, przyciągnął mnie do siebie i musnął moje usta. - Nie myśl o nim. Spakuj się i jedziemy do domu.
- Zgoda, ale ty też się uspokój, proszę, Kookie. - wspiąłem się na palcach, żeby jeszcze raz musnąć jego usta. - Ja nie chcę myśleć o tym co było. Nie wracajmy do tego.
- Dobrze - pokiwał głową z uśmiechem. - Nie będę się już denerwował.
- Kocham cię, wiesz? Myśl o tym. - odwzajemniłem delikatnie jego uśmiech, żeby następnie odsunąć się od chłopaka.
- Będę - zaśmiał się cicho. - Mój najsłodszy Jiminnie.
- Tylko twój. - zachichotałem cicho, podchodząc do łóżka, gdyż musiałem wyciągnąć spod niego walizkę.
- Pomóc ci? - spytał, pewnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. - Nie mogę tak stać i patrzeć tylko.
- Możesz wyciągnąć wszystko z biurka. - zaproponowałem po chwili zastanowienia. - Potem spakuje to do plecaka.
- Podaj mi ten plecak to ci już to spakuje - odparł z uśmiechem. - Ty i tak masz sporo do zapakowania.
- Um... - wstałem z kolan i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem plecak. - Jesteś pewny?
- Jestem pewien - potwierdził. - Szybciej nam to wszystko pójdzie.
- Okay. - podałem mu rzecz. - Dziękuję, Jungkookie.
- Nie dziękuj - cmoknął mnie jeszcze w czoło. - Potem obiecuję ci, że zrobię moją specjalność. Moja mama to pokochała, więc ty też to zrobisz. A teraz pakujemy.
- W takim razie nie mogę się doczekać. - wyszeptałem ciepło i podszedłem szafy z zamiarem na opróżnienia jej.
Pakowanie nie zajęło nam dużo czasu, ponieważ od dnia, gdy dowiedziałem się o chorobie Jongsuka przestałem wydawać na siebie pieniądze i zająłem się przyjacielem. Widziałem zdziwienie Jungkooka, kiedy zobaczył, że posiadam tylko dwa nowe sweterki, a reszta ubrań to są te stare, które widział ostatni raz u siebie w domu przeddzień mojej wyprowadzki. Nie zamierzał jednak tego komentować za co byłem mu w duchu wdzięczny, lecz jednak nie dał rady nie odezwać się w chwili, gdy w jego oczy rzuciła się liczba bluz, dawniej należących do niego, które sobie w pewien sposób przywłaszczyłem. Chciałem je zostawić w domu ukochanego ale pakowałem się tak szybko, że kompletnie nie zauważyłem, kiedy je spakowałem! Ale nie zaprzeczę, iż bardzo mi się przydały. Po zerwaniu często się w nie ubierałem i używałem jako piżamy. Zapach Jungkooka pomagał mi się uspokoić i sprawiał, że płacz ustawał. A w nocy pozwalał mi zasnąć w takim sposób, żebym czuł chociaż w jakimś małym procencie jego bliskość. Oszukiwałem siebie. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale dzięki temu ból w moim sercu był mniejszy...
- Spakuj jeszcze to. - oznajmiłem, podchodząc do chłopaka, który po spakowaniu rzeczy z mojego biurka nie mógł siedzieć bezczynnie i zaraz zajął się pakowaniem czegoś innego. - Tu są zbierane pieniążki na nowe posłanie dla Mikiego.
- Dobrze - pokiwał głową. - A dużo ci brakuje?
- Tylko troszkę, ale za dwa miesiące powinno mi starczyć. - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Mogę ci się dołożyć? - spytał niepewnie. - Nie dałem ci prezentu na urodziny, więc można tak to potraktować.
- Uh, czyli to będzie mój prezent urodzinowy? - zapytałem ucieszony. - Pasuje mi taka umowa. Miki będzie szczęśliwy.
- Tak to będzie twój prezent urodzinowy - potwierdził, pakując do plecaka te pieniądze. - Przy okazji kupię też coś dla Minnie.
- Ale obiecaj, że nic więcej mi nie kupisz, dobrze? - zapytałem, cmokając jego policzek.
- Nic więcej na urodziny, zanotowane - puścił mi oczko. - Daję słowo.
- Dziękuję, misiu. - potarłem delikatnie noskiem jego policzek. - A teraz musimy przenieść wszystko do samochodu.
- To weź to co dasz radę, a ja ogarnę resztę - stwierdził rozczulony. - Jesteś najsłodszy, koteczku
- Możliwe. - zachichotałem uroczo, biorąc duże pudło w swoje łapki. - A ty jesteś najprzystojniejszy. Pasujemy chyba do siebie.
- Mam lepszą propozycję - odparł, patrząc na mnie. - Zostaw te większe i weź te lżejsze. Ja się tym zajmę.
- Ale ja jestem silny. - zmarszczyłem brwi. - Jakbym chciał to nawet małym palcem dałbym radę przenieść całe to pudełko.
- Ale ty masz mieć ładne rączki, a potem będziesz miał odciski - cmoknął mnie w czoło. - Daj mi je. Nie wątpię w to, że jesteś silny.
- Ty też będziesz miał odciski. - spostrzegłem zaciskając dłonie na pudełku. - Jestem od ciebie silniejszy, więc dam sobie radę.
- Ode mnie? - uniósł brew. - Jesteś taki tego pewien?
- Tak. - uśmiechnąłem się pewnie. - Nie liczą się same mięśnie, a wiara w to, że jest się silnym. Ja wierzę.
- Dobrze, że wierzysz, ale kochanie - spojrzał się na mnie rozbawiony. - Spróbuj podnieść te dwa kartony - wskazał na dwa największe kartony. - Skoro wierzysz to dasz sobie radę.
- Zgoda. - odłożyłem pudło, które trzymałem na stare miejsce i spokojnie schyliłem się, żeby podnieść jeden z kartonów przy szafie. - Ou... - wyszeptałem, po pierwszej nieudanej próbie podniesienia go. - Daj mi chwilę.
10 minut później...
- Kochanie... - westchnął, kiedy w końcu minęła czwarta próba. - Mogę wziąć te cięższe?
- Ja jestem chyba słaby jednak. - wymruczał niezadowolony cicho i usiadłem na kartonie z nadzieją, że ten się pode mną złamie. Nawet nie ważyłem wystarczająco!
- Spokojnie - zaśmiał się cicho. - Jesteś silny. Ale nie wystarczająco, żeby to podnieść.
- Dlaczego wszyscy chcą, żebym był na dole. - podniosłem się z kartonu, biorą w łapki jedno z lekkich pudeł. - Jongsuk też chciał być u góry. Jestem naprawdę za bardzo dziewczęcy.
- Nie jesteś dziewczęcy, po prostu masz taki charakter - wzruszył ramionami. - W sensie, widać po tobie, że jesteś taką kruszyną, którą trzeba się opiekować.
- Załóżmy, że w to wierzę i nie przypominam dziewczyny. - spojrzałem w jego oczy. - Po prostu jestem inny. Zawsze byłem.
- Nie jesteś inny, jesteś wyjątkowy - poprawił mnie i pocałował w czoło. - I to jest piękne. Nigdy nie myśl inaczej.
- Masz swoje sposoby na poprawę mojego samopoczucia. - uśmiechnąłem się najpiękniej, jak potrafiłem. Chciałem mu tym przekazać, ile takimi słowami sprawia mi radości. - Jestem szczęśliwy, że znów mogę powiedzieć, że cię kocham.
- Ja też, słońce - odwzajemnił ten gest. - Ale teraz chodźmy stąd. Mdli mnie myśl, że to jest dom Jongsuka.
- Jungkook, spokojnie. - skwasiłem się. - Mimo wszystko to mój przyjaciel.
- Ale to nie znaczy, że będę go lubił - mruknął, podnosząc pudła do góry. - A zresztą po tym co prawie zrobił, na razie nie powinieneś go nazywać swoim przyjacielem. Tak się nie zachowują przyjaciele.
- Powiedział, że to przez leki. - wyszeptałem. - Ludziom się daje drugie szanse i... powinieneś coś o tym wiedzieć.
- Wiem - pokiwał głową. - Ale powinieneś porozmawiać z Yoongim. On mi powiedział kilka ciekawych rzeczy, po których nie jestem w stanie mu dać ani jednej szansy.
- Dobrze, porozmawiam z nim, ale kiedy indziej. - otworzyłem nogą drzwi i wyszedłem z pokoju. - Na razie zajmijmy się przeniesieniem tego wszystkiego do samochodu.
- W porządku - westchnął cicho, poprawiając kartony w swoich dłoniach. - Przepraszam, że ci zepsułem humor.
- Zostawmy ten temat w spokoju. - wyszeptałem, ruszając na schody, gdzie minąłem się z Jongsukiem, który smutno spojrzał w moje oczy, zaraz znikając na górze, a potem usłyszałem tylko trzask drzwi jego pokoju.
- Dobrze - usłyszałem tylko ciche mruknięcie Jungkooka, który skierował się już bez żadnego słowa do samochodu. Jakby się bał, że zaraz wszystko zepsuje.
Westchnąłem cichutko i sam udałem się za chłopakiem. Ledwo do siebie wróciliśmy, a znów takie spięcia nas od siebie oddalały. Nie chciałem tego i widziałem, że to nie było też szczytem marzeń Jungkooka. Mimo iż pragnąłem z nim porozmawiać to jednak wolałem pozostać w ciszy podczas przenoszenia moich rzeczy do auta. Musiałem sam wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie najważniejsze fakty. Niby każdy zasługiwał na drugą szansę, ale Jungkook czekał za tym dłużej niż miał Jongsuk. Zrobił coś okropnego i nawet jeżeli było to pod wpływem leków to jednak dziwne, że zachowywał się tak po raz pierwszy. Ja naprawdę nie miałem już na to wszystko siły i... myślałem, że Jungkook to zrozumie, a także będzie mnie wspierał. Jednak on starał się wybić mi z głowy mojego przyjaciela, samemu nie dając mi się nad tym zastanowić. Może byłem kruchy i naiwny, ale jednak życie już tak bardzo mnie męczyło, że nie chciałem większych zmian, które mogły mnie tylko ranić. Nie miałem już siły zszywać i łatać ran w moim sercu. Było to coraz trudniejsze...
---------------------
Pamiętajcie, że jak nas zabijecie to nie będzie nextów ;;;;;;;
KOCHAMY WAS RILI MOCNO <3333333
Do następnego, ludziki ^*^
(next w piątek lub sobotę ;) )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro