Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Park Jimin:

Rozstanie z Jungkookiem to była najbardziej bolesna rzecz, jaką w życiu zrobiłem, ale wiedziałem, że inaczej nie mogłem postąpić. Odbudowanie związku po zdradzie mogło być trudne, a moje dwie prace i wspólne mieszkanie z Jongsukiem, pewnie przyczyniłyby się do wielu kłótni, przez które byśmy tylko bardziej cierpieli. Dodatkowym argumentem była moja rozmowa z przyjacielem. Próbowałem przekonać Jongsuka, że związek z Jungkookiem nie zmieni naszych relacji, lecz ostatecznie to on zmienił moje zdanie o powrocie do rówieśnika. Przypomniał mi, jak bardzo cierpiałem przez kruczowłosego i nie mogłem się pozbierać, do czasu aż na światło dzienne wyszło, że Jongsukie hyung jest ciężko chory. Krzyczeliśmy na siebie bardzo długo, wchodząc sobie w zdania. Kochałem Jungkooka, dlatego chciałem znów z nim spróbować, lecz Lee nie mógł tego pojąć. W końcu, niestety, nie udało mu się pohamować. Uniósł na mnie rękę i z naprawdę ogromną siłą uderzył w twarz, tym samym przerywając nasze głośne wymiany zdań. Nawet mnie nie przeprosił, tylko cicho wymruczał, że nie będzie miał siły po raz kolejny patrzeć, jak bardzo cierpię przez złamane serce i powinienem wybrać pomiędzy prawdziwą przyjaźnią a fałszywym związkiem. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, ile łez z siebie wylazłem przed pójściem na przyjęcie z okazji urodzin Namjoona. Nie wiedziałem co robić, a do tego oko niezmiernie mnie piekło, zaczynając szybko puchnąć. Jednak udało mi się podjąć decyzję, która prawie się zmieniła, gdy tak swobodnie czułem się w towarzystwie chłopaka, który ukradł moje serce i usłyszałem jego ciężko wypowiedziane słowa. Miałem nadzieję, że to zerwanie nam obu wyjdzie na dobre. Ale... czy nie mówi się, że nadzieja jest matką głupich?

Tracąc z oczu zrozpaczonego Jungkooka, rozpłakałem się ponownie tego dnia, biegiem docierając do domu Jongsuka, który siedział na kanapie. Domyślił się, że wybrałem przyjaźń, ponieważ szybko zgarnął mnie w swoje ramiona i obiecał, że wszystko będzie dobrze, a mój były chłopak po prostu nie potrafił docenić tego co mu ofiarowałem, czyli swoją miłość. Starszy nawet przeprosił mnie za uderzenie i zaproponował wspólny wieczór, podczas którego mieliśmy oglądać romantyczne filmy i objadać się lodami, które były w zamrażarce. Pozwolił mi się wypłakać w swoje ramię i karmił mnie pocky, tłumacząc to tym, że najlepszym sposobem na zapomnienie jest objadanie się. Uśmiechnąłem się wtedy. Ale nie w taki sposób, jak robiłem to dla Jungkooka. Mój przyjaciel wtedy posmutniał i skupił się na filmie, a mnie zaczęły dręczyć wyrzuty sumienia z tego powodu. Lecz było to chyba logiczne, że nie uśmiechnę się w kierunku najlepszego przyjaciela, tak jak do miłości swojego życia? Wtedy jeszcze nawet nie podejrzewałem, że Jongsuk, chce być dla mnie kimś więcej niż właśnie przyjacielem. Miałem się o tym przekonać w jego urodziny, które były dwa dni później...

Zmęczony siedziałem w autobusie, którym miałem szybciej dojechać do domu, gdyż zostało mi jakieś półgodziny do północy, czyli skończenia się urodzin mojego przyjaciela. Niestety nie udało mi się z nim spotkać, ponieważ miałem na rano do jednej pracy, za to na popołudnie do drugiej. Przyjęcie chciałem zrobić dopiero nazajutrz, gdyż wziąłem sobie wolne, a Jongsuk musiał wybrać się do szpitala na badania. Wpatrzony w tapetę swojego telefonu, na której był Jungkook, prawię przegapiłem przystanek, na którym miałem wysiąść, a znajdował się on właśnie najbliżej domu Jonga. Truchtem wypędziłem z pojazdu i biegłem tak do momentu, aż znalazłem się przed drzwiami wejściowymi i otwierając kluczami zamek, wszedłem do środka, rozbierając się spokojnie. Światła w salonie były zapalone, a to oznaczało, że hyung za mną czekał, dlatego cicho przedostałem się za plecy chłopaka, kładąc dłonie delikatnie na jego barkach.

- Wszystkiego najlepszego, Jongsuk-ssi! – pisnąłem, przytulają starszego.

- Dziękuję, słodki - posłał mi mały uśmiech, uprzednio się do mnie odwracając.

- Przepraszam, że tam późno... Wynagrodzę to jutro, obiecuję. - wypuściłem z uścisku chłopaka, okrążając kanapę, żeby na niej usiąść. - Prezentu też nie mam, ale dostaniesz jutro. Wiesz, że zawsze spełniam obietnicę.

- Wiem, słońce - zaśmiał się, przybliżając się do mnie. - Ale mam pomysł, co możesz dać mi na prezent kompletnie za darmo.

- Za darmo? - uniosłem brwi w zdumieniu. Naprawdę chciał ode mnie coś bezpłatnego? - Co takiego?

- Wiesz, że mieszkamy tu już jakiś czas razem, prawda? - spytał z uśmiechem.

- Mam dobrą pamięć, więc tak. Wiem o tym. - westchnąłem cicho, patrząc mu w oczy. - Mam się wyprowadzić?

- Nie no coś ty - zaśmiał się wesoło. - Możesz mi się powiedzmy odwdzięczyć w pewien sposób - przytulił mnie do siebie i pocałował czubek mojej głowy.

- Ale w jaki sposób? - spojrzałem w jego oczy z dołu i zmarszczyłem swoje brwi.

- Chciałbym, żebyś został mój - mruknął, kładąc swoją dłoń na moim udzie. - W każdej kwestii.

- Co? - spojrzałem na tą dłoń, czując się niekomfortowo. - Jongsuk, jesteśmy przyjaciółmi.

- Skarbie, chcę, żebyś był mój - powtórzył. - I będziesz mój.

- Piłeś alkohol? - oderwałem się od niego, niedowierzając w to co mówi. - Powtarzam, że jesteśmy przyjaciółmi. Nie będę twój.

- Nie piłem alkoholu - zaprzeczył. - A ja zrobię wszystko, żebyś był mój.

- Co ty mówisz? Nie będziemy dla siebie nikim więcej. - odparłem stanowczo. Ledwo co zerwałem z ukochanym chłopakiem, a mój przyjaciel tak sobie okrutnie żartował. - Więc jutro dostaniesz swój prezent i zakończmy ten niezabawny temat.

- Ja nie żartuję - powiedział z uśmiechem. - Ja zawsze dostaję to co chcę. A chcę ciebie.

- Powiedziałem, że masz przestać, hyung. - westchnąłem, podnosząc się z mebla. - Idę spać. Dobranoc.

- Poczekaj - warknął, przyciągając mnie na swoje kolana. - Powiedziałem coś.

- Jongsuk, puść mnie! - uniosłem piskliwie swój głos, starając się mu wyrwać. - To naprawdę nie jest śmieszne!

- Nie piszcz - mruknął rozbawiony. - Oszczędzaj swój głos na dzisiejszy wieczór.

- O czym ty mówisz?! - nadal starałem się mu wyrwać, ale nic to nie dawało. - Zostaw mnie!

- Byłeś naiwny - parsknął śmiechem. - Ale nie chodzi o Jungkooka. Jeśli chodzi o mnie. Byłeś cholernie naiwny - wyszeptał, zagryzając płatek mojego ucha.

- Nie rozumiem... - wyszeptałem przestraszony zdając sobie sprawę, że to na pewno nie są już żarty. Co się z nim działo?

- Nigdy nie byłem chory na serce - zmroziło mnie. - Twój były jest naprawdę sprytny. Dobrze, że mi wierzyłeś. Inaczej mój cały plan byłby do śmieci.

- Jak to nie jesteś chory? - wymruczałem z drżącym oddechem. - A-ale źle się czułeś, wyglądałeś źle, cierpiałeś z bólu, brałeś ode mnie pieniądze...

- Jestem bardzo dobrym aktorem, słońce - zaśmiał się. - A teraz się dla mnie rozbierz. Już.

- Nie... Nie rozbiorę się. Po co niby miałbym to zrobić. - zacząłem jeszcze bardziej się szarpać. Bałem się. Strach zaczynał mnie wręcz paraliżować.

- Żeby się odwdzięczyć za to co dla ciebie zrobiłem - burknął. - Coś mi się za to należy.

- I patrzenie na moje ciało bez ubrań to cena tego?! - znów pisnąłem, tracąc siły z każdym kolejnym szarpnięciem. Jongsuk był silniejszy.

- Nie, kochanie. Chodzi o seks - pogładził mnie po głowie z uśmiechem. - Więc się nie szarp to mniej zaboli.

- Nie będę się z tobą kochał! - zacząłem panicznie płakać. Przecież takie rzeczy się robiło z miłości. - Zostaw mnie!

- Nie będę cię zostawiał. Zbyt długo na to czekałem. Chciałem zrobić to dopiero w twoje urodziny, jakbyśmy byli sami w górach i niemiałbyś gdzie uciec, ale nie mogę dłużej czekać. - przewrócił mnie nagle na kanapę. - Sam to zrobię, jeśli ty nie chcesz. Pragnę podziwiać twoje nagie ciało na żywo.

- Nie! Jongsuk! Zostaw mnie, proszę! - krzyczałem przestraszony i zrozpaczony. Nie chciałem uprawiać z nim seksu. - To będzie mój pierwszy raz!

- Wiem, skarbie. Zadbam o to, żeby ci było dobrze. A poza tym to nie rozumiem Jungkooka. Gdybym ja miał takie smakowite ciałko przy sobie, nie powstrzymywałbym się.

- Ja nie chcę! – pisnąłem po raz kolejny tej nocy, nagle słysząc głośny syk faceta i miauknięcie bólu mojego kotka. Otworzyłem zamknięte z przerażenia oczy, zauważając, że Jong się łapie za krwawiący policzek, a koło kanapy na podłodze leży Mikuś, który najwidoczniej mnie bronił i zostawił nie pierwszy ślad pazurów na policzku starszego, sam za to zostając zepchniętym z kanapy.

Korzystając z nieuwagi Jongsuka, szybko wydostałem się spod niego i zabrałem z podłogi moje kochane zwierzątko, zaraz biegnąc do przedpokoju, gdzie zdążyłem jedną ręką założyć na nogi sobie trampki, następnie wybiegając najszybciej jak mogłem z domu, uważając przy tym na poturbowanego Mikusia. Płakałem cały czas! Bardzo bałem się o siebie i o to, że mojemu małemu kotkowi stało się coś poważnego przez zetknięcie z podłogą i uderzenie. Smutek także przyczynił się do moich łez. Nadal bolało mnie rozstanie z Jungkookiem, a teraz do tego doszła ta sytuacja z Jongsukiem. Moje życie było pełne nieszczęścia i cierpienia. W pewniej chwili ode chciało mi się nawet kontynuowanie jego, ale najpierw musiałem uratować Mikiego. On był w tamtym momencie najważniejszy.

- Chodź tutaj! - usłyszałem rozgniewany głos Jongsuka, dlatego przyśpieszyłem. Wiedziałem, że za mną biegnie. Strasznie się bałem o siebie. O to, że mnie dogoni. – Dziwko jebana, masz się mnie słuchać! – słyszałem jego zbliżający się do mnie głos. Ale nie zatrzymałem się. Biegałem dalej licząc, że uda mi się uciec. Musiałem być szybszy od kogoś chociaż też jeden jedyny raz...

----------------------------

;;;;;; JA WIEM, MASAKRA

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro