Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Naprawdę mimo wydarzenia, które miało miejsce na samym początku naszego spotkania, przemiło zakończyłem je w towarzystwie Jungkooka. Rówieśnik często mnie komplementował i starał się rozśmieszać, przez co na mojej twarzy igrał często uśmiech. Mimo że z początku nabrałem wątpliwości, co do wspólnego posiłku z nim ze względu na mojego przyjaciela, który jednak mógł w każdej chwili wyjść z pokoju, to jednak rozmowy z Jungkookiem zajęły całe moje myśli i nie mogłem się skupić na niczym innym. Nawet tego nie chciałem. Tym razem interesował mnie tylko on i posiłek, który po ugotowaniu zaczęliśmy jeść. Zapomniałem na chwilę o zdradzie Jungkooka, Jongsuku i miłości będącej nadal w moim sercu. Żyłem chwilą powrotu do naszego związku, nieistniejącego już jakiś czas. Do tych momentów, które były najlepszymi w moim całym życiu...

~***~

Minęło trochę czasu od feralnego dnia, dzięki któremu moi przyjaciele poznali Jongsuka od tej strony, której nie chciałem, żeby poznali. Nazajutrz miały się odbyć urodziny Namjoona, dlatego Jin często wysyłał mi wiadomości z przypomnieniem o tym wydarzeniu. Rozumiałem, co miłość może zrobić z człowiekiem i to było bardzo słodkie, jak bardzo angażował się w przygotowania do tego dnia. Wiedziałem, że gdybym nie rozstał się z Jungkookiem to zapewne pierwszy września również by zapisał się wszystkim moim znajomym w głowach. Lecz tak się nie stało. Pamiętałem o urodzinach rówieśnika, ale nie miałem nawet ochoty na nie iść. No, ale los sam przysłał chłopaka do mnie. Może jednak... Nie. To głupie. Nie mogłem znów stać tak głupim i naiwnym Jiminem, ponieważ ponownie bym się na tym przejechał. Los nie chciał, żebyśmy się spotkali i do siebie wrócili. Nie zakończyłem związku z czarnookim, lecz pragnąłem przerwy. Los krzyżując nasze drogi pewnie chciał, abym ostatecznie postawił tej znajomości krzyżyk. Nie udało się. Nie wykonałem zadania. Nie byłem do tego gotowy. Chciałem zbliżyć się do władcy mojego serca. Nie ważne było świadomie czy też nie. Ważnie było to, że to mi się udawało.

Siedziałem sobie spokojnie w czwartkowe popołudnie pod cieplutkim kocykiem w swoim pokoju i czytałem książkę, którą kupił mi Jongsuk, jako przeprosiny za swoje zachowanie podczas właśnie niezapowiedzianych odwiedzin. Widok Jungkooka go denerwował. Rozumiałem to. Naprawdę nie chciał, żeby kruczowłosy zamącił mi w głowie i nie pojmował, dlaczego nie odpycham od siebie rówieśnika bardziej. Martwił się. Obaj się o mnie martwili. Tylko sam już kompletnie nie wiedziałem, który z nich tak naprawdę chce mnie chronić i przed kim.

W pewnej chwili podskoczyłem wystraszony, kiedy dźwięk przychodzącej wiadomości oderwał mnie od lektury. Odłożyłem z cichutkim westchnięciem książkę na szafkę nocną i sięgnąłem swój telefon, spodziewając się wiadomości Jina, lecz ku mojemu zdziwieniu nie był to on....

>Jungkookie: głupio mi cię o to prosić, ale przez to całe zamieszanie kompletnie zapomniałem o urodzinach Namjoona... mógłbyś pójść ze mną na zakupy i mi pomóc z prezentem?

< Jungkookie: Um, no nie wiem. Mam ochotę na ciasteczka kokosowe 😂

> Jungkookie: możemy potem pójść wspólnie, jeśli tylko zechcesz mi potowarzyszyć

< Jungkookie: Masz chociaż pomysł co mu kupić? Nie chcę cię straszyć, ale to ważny dzień dla Jina, więc radziłbym wybrać coś dobrego ;>;

> Jungkookie: miałem nadzieję, że mi coś doradzisz, bo jestem beznadziejny, jeśli chodzi o dobór prezentów. Raz mi się udało trafić tobie z Mikusiem

< Jungkookie: Zawsze twoje prezenty mi się podobały >///< Masz talent do trafiania z nimi

> Jungkookie: jeśli tak, to tylko w twojej kwestii, w innych jestem okropny

< Jungkookie: Um... Może to dlatego, że nie wiesz co Namjoon lubi prócz muzyki?

> Jungkookie: szczerze mówiąc to prawdopodobnie masz rację, wiem, że kocha Jina, powinienem mu zrobić jakiś album z jego zdjęciami?

< Jungkookie: Naprawdę chcesz mu dać na jego urodziny album ze zdjęciami jego chłopaka? Nie będzie wyglądało to dziwnie?

> Jungkookie: jestem tylko zdesperowanym dwudziestolatkiem

< Jungkookie: Dlatego Jimin cię uratuje >///<

> Jungkookie: co ja bym bez ciebie zrobił?

< Jungkookie: Przez pół roku nie domyśliłeś się odpowiedzi na to pytanie?😶

> Jungkookie: oprócz nauki nic nie robiłem, więc odpowiedź to: nic

< Jungkookie: Eh, nie ważne. Beze mnie umarłbyś zabity przez Jina

> Jungkookie: to byłoby bardzo możliwe

< Jungkookie: Mimo wszystko nie chce mieć twojej krwi na dłoniach. Nie jestem taki. Więc o której idziemy?

> Jungkookie: a o której możesz?

< Jungkookie: Mam dziś nockę, więc teraz mogę

> Jungkookie: okej. Mam po ciebie podjechać czy przyjdziesz do mnie i pojedziemy wtedy?

< Jungkookie: Nie musisz podjeżdżać. Przygotuję się i przyjdę do ciebie

> Jungkookie: w porządku, czekam.

> Jungkookie: uważaj tylko na siebie

< Jungkookie: Ja będę uważał, ale kto wie czy kierowcy będą

< Jungkookie: Będę za pół godziny

> Jungkookie: naprawdę mogę po ciebie podjechać, to nie jest problem

< Jungkookie: Martwisz się?? 😂

> Jungkookie: oczywiście, że tak, myślałem, że to jest oczywiste

< Jungkookie: Oh... >///<

< Jungkookie: To dobrze... Przyjedź po mnie

> Jungkookie: niedługo będę

< Jungkookie: Więc czekam

Wysłałem ostatnią wiadomość z goszczącym na moich ustach uśmiechem. Czułem się szczęśliwy, ponieważ dawno nie wymieniłem z chłopakiem beztroskich wiadomości z wiadomo jakich powodów.

Po oderwaniu się od własnych myśli zablokowałem ekran telefonu, żeby po tym jak szybciej wstać i polecieć do łazienki. Myśl o ponownym spotkaniu z Jungkookiem momentalnie wywoływała na mojej twarzy uniesienie się kącików ust, ale też dobitnie mi przypominała o tym, że nie jestem gotowy. Musiałem wziąć szybki prysznic i zrobić do tego makijaż, żeby ładnie wyglądać, bo przecież musiałem ładnie wyglądać dla... siebie. No i Jungkook też pewnie nie chciałby się pokazać ze mną na mieście bez upiększenia. Może i chodziłem często bez makijażu, ale w galeriach czy w centrum miasta ludzi było zawsze najwięcej. Jongsuk nie raz mi mówił, że w makijażu wyglądam najładniej, dlatego zawsze jak gdzieś ze starszym wychodziłem w tłoczne miejsca to używałem eyelinera i cieni do oczu. Cerę miałem chyba dobrą i nie chciałem jej psuć kosmetykami. Ale była za blada. Dlatego ją też musiałem pryciemnić. Nie fajnie mi było mieć tyle substancji na swojej twarzy, ale żeby choć trochę być ładnym musiałem to znieść. Bez makijażu byłem bardzo brzydki.

- Przepraszam, że tyle musiałeś czekać. - wyszeptałem, gdy ubrany w swoją kurtkę, czapkę, szalik i trampki wszedłem do samochodu rówieśnika. Miałem ze sobą oczywiście swój plecaczek, w którym trzymałem już ubrania na zmianę do pracy i troszkę pieniążków. W końcu musiałem sobie kupić ciasteczka kokosowe. - Musiałem dokończyć kolację dla Jongsukiego hyunga. - nie skłamałem. Przypomniało mi się o tym, gdy byłem już gotowy do wyjścia. Na szybko zrobiłem przyjacielowi posiłek, który schowałem do lodówki z karteczką, na której widniało imię starszego.

- Nie szkodzi - posłał mi delikatny uśmiech. - Najpierw pojedziemy po prezent, a potem podjedziemy pod cukiernie i jeszcze gdzieś pojedziemy.

- Gdzie? - zaskoczony spojrzałem na rówieśnika, marszcząc przy tym brwi. - Miały być tylko ciasteczka i prezent dla Namjoona. Chcesz jechać po coś jeszcze?

- Idziemy spędzić trochę czasu razem - odparł, odpalając samochód. - Ostatnie wyjście nad jezioro się nie udało, dzisiaj jest lepsza pogoda i jestem przygotowany. Spokojnie. Odwiozę cię na czas.

Oddech ugrzązł mi w gardle, a zdziwienie na mojej twarzy samo za siebie mówiło, że nie spodziewałem się tego. - Ale... dlaczego? - wyszeptałem po dłuższej chwili ciszy. - J-ja dziś p-pracuję.

- Wiem, Jimin-ssi - zaśmiał się cicho. - Chcę spędzić z tobą czas. Obiecuję, że odwiozę cię na czas.

- A-ale widzimy si-się przecież jutro. - dopiero teraz zauważyłem, jak jąkanie utrudnia mi wypowiadanie szybko zdań. - P-poza tym nie wiemy i-ile zajmie nam sz-szukanie prezentu..

- Spokojnie. Weź głęboki wdech i wydech - powiedział ciepłym głosem. - Wiem, co mu kupię. Wpadniemy tylko na chwilę do jednego sklepu.

- C-co? - szok wywołał u mnie jeszcze szybsze uderzenia mojego serca. Jungkook mnie oszukał? - P-pisałeś, że n-nie wiesz co mu kupić.

- Bo wtedy nie wiedziałem, ale w drodze wpadłem na pewien pomysł i przy okazji o tobie też nie mogłem zapomnieć.

- Jungkook, w co t-ty ze mną pogrywasz? - wyszeptałem, starając się uspokoić z całej siły.

- W nic - westchnął, stając na uboczu. - Chcesz iść ze mną nad to jezioro? Czy po prostu pojedziemy na zakupy i potem cię odwiozę do domu?

- Chce iść... - wyznałem szczerze i bardzo cicho, ukrywając swoją twarz w szaliku. - Ale nie wiem czy to dobry pomysł. - potarłem dłonią swoje oko, dopiero po chwili przypominając sobie o eyelinerze, dlatego wyciągnąłem z kieszeni kurtki lusterko, sprawdzając czy się nie rozmazałem. - Czy to jest podpunkt walki o mnie? - zapytałem cicho, gdy z ulgą stwierdziłem, że wszystko jest dobrze.

- Wszystko co robię dla ciebie to jest podpunkt walki - wyznał. - Ale też troski i miłości.

- Jak powiesz mi co będziemy robić nad jeziorkiem to... możemy się tam udać. - rumieńce pojawiły się na moich policzkach, dlatego znów ukryłem buzię w szaliku.

- Nic niestosownego - zaśmiał się wesoło. - Po prostu posiedzimy i porozmawiamy. Właśnie. Jadłeś obiad?

- Nie. - pokręciłem delikatnie głową. - Jongsuk poszedł po śniadaniu do kolegi, więc nie musiałem robić obiadu.

- To dobrze, zjemy jeszcze obiad na świeżym powietrzu, dobrze, że dzisiaj jest ciepło.

- Racja. Jest dość ciepło. - potwierdziłem, zaczynając bawić się swoimi palcami.

- Boisz się czegoś?

- Wszystko jest dobrze. Niczego się nie boję. - odpowiedziałem, spoglądając na rówieśnika, który był skupiony na drodze.

- W porządku - posłał mi uśmiech. - Jak chcesz to włącz muzykę. I powiedz mi, jak się czujesz?

- Czuję się także dobrze. - zmarszczyłem brwi zaciekawiony jego nagłym wypytywaniem o mnie. Myślał, że Jongsuk robi mi krzywdę? - Dlaczego pytasz?

- Tak tylko, wiesz, że jestem przewrażliwiony - powiedział rozbawiony. - Oczywiście o osoby, które są dla mnie ważne.

- Więc nie musisz mnie o to pytać. - westchnąłem cichutko, opierając głowę o szybę. - Zajmij się lepiej Somin i swoimi rodzicami. Przyjaciółka cię potrzebuje, a wiem, że jest dla ciebie jak siostra.

- Jesteś dla mnie bardzo ważny, Jimin-ssi - mruknął cicho. - Naprawdę.

- Staram się w to uwierzyć. - wyznałem ledwo słyszalnie, zamykając oczy. - Włącz muzykę i pospieszmy się, jak chcemy spędzić ze sobą troszkę czasu.

- Okej - westchnął ciężko, sięgając do radia, żeby je włączyć, a po chwili w samochodzie rozbrzmiała cicha, a także wolna piosenka.

Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, słysząc słowa piosenki. Była doprawdy piękna, dlatego wiedziałem, że stanie się jedną z moich ulubionych. Do tego piosenkarka tak idealnie ujęła emocje, które objawiały się w miłości. Jednak nie ukrywam, że słuchanie utworu miłosnego z chłopakiem, z którym jestem podczas przerwy było trochę niezręczne. Ale tylko troszkę. Przyjemne uczucie wygrywało z tym frustrującym.

Po tym, jak z Jungkookiem w końcu dojechaliśmy na miejsce i kupiliśmy upatrzony przez czarnookiego prezent, mogliśmy w spokoju pojechać po ciasteczka, na które miałem dziś wielką ochotę. Nie wiem czy to był dobry znak, ale mało przez ten cały czas się do siebie odzywaliśmy. Cisza nie była za przyjemna, dlatego czułem się strasznie nieswojo, lecz nie dawałem tego po sobie poznać. Może lepiej byłoby odmówić spotkania nad jeziorkiem i spędzić pozostały czas wolny w domu? Niestety na te przemyślenia było za późno. Już się zgodziłem. I wiedziałem, że Jungkook nie pozwoliłby mi teraz sobie pójść.

- Przepraszam za to milczenie - powiedział cicho, jak stanęliśmy na parkingu, niedaleko jeziora. - Ale musiałem sobie uporządkować kilka rzeczy.

- Nic nie szkodzi. - powiedziałem cichutko, spoglądając w jego stronę. Speszyłem się nieco, ponieważ on również na mnie patrzył, lecz nie odwróciłem wzroku.

- Weźmiesz ciasto? - spytał, posyłając mi delikatny uśmiech. - Ja wezmę rzeczy ze sobą, okej?

- Jasne. - odwzajemniłem nieśmiało jego uśmiech i wykonałem jego prośbę, wychodząc następnie z samochodu.

- Wziąłem dla ciebie koc - oznajmił, kiedy wyciągnął wszystkie rzeczy z bagażnika. - Mam też obiecany obiad. Jest jeszcze ciepły.

- Dziękuję, ale nie trzeba było. - oznajmiłem, spoglądając na rzeczy, które trzymał w rękach. - Usiadłbym na swojej kurtce, skoro jest ciepło.

- Jak już coś planuje to to zrobię porządnie - zaśmiał się. - Jestem dokładny. Dobrze o tym wiesz.

- No tak. Jesteś bardzo dokładny. - zachichotałem, pomagając rówieśnikowi zamknąć bagażnik. - A o czym tak rozmyślałeś, że prawie całe nasze dzisiejsze spotkanie przemilczeliśmy? O ile mogę wiedzieć.

- Powiedzmy, że to jest dla ciebie niespodzianka - wyjaśnił. - Planuję ją dla ciebie, ale... To nie jest jeszcze czas, żebyś ją dostał. A chcę, żeby była idealna.

- Jeżeli chodzi o moje urodziny to jeszcze jest sporo czasu, a i tak prawdopodobnie nie będzie mnie w Seulu. - wyznałem, ruszając z chłopakiem w drogę do jeziorka.

- Jak to? - spytał zaskoczony. - Czemu cię nie będzie w Seulu?

- Um... - zagryzłem swoją dolną wargę, rozumiejąc, że troszkę za dużo powiedziałem. Lecz chyba lepiej, żeby się dowiedział zanim zacznie coś planować w ten dzień. O ile chciał. - Jongsuk powiedział, że sprawi mi niezapomniane wrażenia tego dnia i tylko zwiedzanie czegoś mi przychodzi do głowy. Nie chciał mi nic więcej powiedzieć, prócz tego, że będę po wszystkim ledwo stał na nogach. Kolejny dowód na jakiś wyjazd skoro nogi mnie będą boleć.

- Oh... - mruknął tylko, zaciskając dłonie w pięści. - Cóż, skoro nie w twoje urodziny to kiedy indziej - odparł cicho, posyłając mi uśmiech, który nie wydawał się ani trochę szczery. - Na przykład kilka dni po, żebyś mógł odpocząć.

- Jungkook, coś się stało? - zapytałem nieco zmartwiony jego zmianą nastroju. - Moje urodziny to nic wielkiego. Dzień jak każdy inny. Spotkamy się po mojej wycieczce z Jongsukiem.

- Dla mnie nie jest to dzień jak każdy inny - westchnął. - Nic się nie stało. Jongsuk był pierwszy, po prostu i to rozumiem.

- Może będzie chciał jechać dopiero wieczorem to spotkamy się popołudniu. - zrobiło mi się przykro na samą myśl, że nie będę mógł spędzić ani chwili tego dnia z Jungkookiem. Może to było dziwne, ponieważ nie powinienem być tak bardzo zależny od chłopaka, który mnie bardzo zranił, ale chyba każdy wiedział, jak bardzo za nim tęskniłem. Do niedawna nie sądziłem, że czarnooki powróci do Seulu i będziemy rozmawiać ze sobą chociaż jak dobrzy koledzy. Do tego walczy o mnie i mówi często o miłości, martwieniu się i tym podobne. Może się powtórzę, lecz tęsknie za tym jak byliśmy ze sobą szczęśliwi.

- Spokojnie, jak nie będziemy w stanie się spotkać to jeden dzień po prostu zarezerwujesz tylko dla mnie - zaśmiał się cicho. - Zgoda?

- Zgoda. - przytaknąłem, poprawiając nieco swoją czapkę na głowie.

- Cieszy mnie to.

Posłałem mu uśmiech, który zaraz odwzajemnił, po czym złapałem go za kurtkę, żeby przyspieszyć trochę. - Co będziemy robić przez ten czas, który chcesz spędzić ze mną?

- Będziemy rozmawiać i w sumie to nie wiem, co jeszcze - przyznał zawstydzony trochę. - Zrobiłem się nudziarzem przez ten cały czas.

- Nudziarzem? - spojrzałem na niego ze zdziwieniem. - Nie jesteś nudny. Nigdy nie byłeś.

- Oprócz tańca, nie mam tak naprawdę nic do roboty teraz - wzruszył ramionami. - Trochę to nudne. Znaczy dla mnie nie, bo zawsze poznaje coś nowego, ale dla innych może.

- Jungkook, w życiu bywa tak, że zawsze przytrafi się coś dziwnego, głupiego albo złego. Nigdy nie jest nudno. - uśmiechnąłem się delikatnie. - Więc nie zakładaj, że jesteś nudziarzem.

- Może i masz rację, ale przez ten czas naprawdę niewiele się stało - odparł przekonany. - Siedziałem praktycznie cały czas w domu. Nic nie robiłem oprócz nauki.

- Żadnych zabaw z ładnymi dziewczynami? - zaśmiałem się pod nosem cicho. - Albo chociażby przystojnymi facetami?

- Nie - spochmurniał nagle. - Nie chciałem cię zdradzić i nigdy tego nie zrobiłem umyślnie albo chcący.

- Nie rozmawiajmy o tej zdradzie, Jungkook. - również spochmurniałem. Nie chodziło mi o to, żeby rozpocząć tak bolesny temat. - Ja tylko mówiłem o typowych dla naszych rówieśników zabawach.

- Przepraszam - wyszeptał, biorąc głęboki wdech. - Powracając do tamtego, nie miałem chyba nawet na to ochoty. Chyba potrzebowałem samotności.

- Somin narzekała, że się od niej oddaliłeś, dlatego wiedziałem, że jesteś sam. Była przecież twoją najlepszą przyjaciółką. - puściłem jego kurtkę, widząc, że jesteśmy blisko stawku. - Nie powinieneś tego robić. Ona naprawdę się martwiła.

- Jest moją najlepszą przyjaciółką - powiedział od razu. - Nie chciałem się też wtrącać. Spędzanie czasu z nią równa się spędzaniem czasu z Hoseokiem, ale też z wami. A obiecałem dać ci czas.

- Czyli to moja wina. - stwierdziłem otwarcie, spuszczając swój wzrok na buty. Ja chciałem po prostu przemyśleć wszystko na spokojnie. Nie chciałem niszczyć przyjaźni tej dwójki. - Przepraszam, Kookie.

- To nie jest twoja wina, po prostu nie przemyślałem konsekwencji mojego zachowania - podniósł moją głowę do góry i uśmiechnął się do mnie lekko. - Wszystko jest okej.

- Nic nie jest, okej. - spojrzałem bez przekonania w jego oczy. Wydawały mi się tak fałszywie radosne. - I obaj dobrze o tym wiemy.

- Podobno kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą - wyznał. - Może w tym przypadku też się spełni.

- Może masz rację. Niech prawdą stanie się to, że nauczę się żyć bez myślenia o tobie i naszej niespełnionej wspólnej przyszłości. - poprawiłem swoją czapkę na głowie. Nie widziałem czy właśnie o to mu chodziło, ale to była pierwsza myśl jaka mi się nasunęła.

- Nie o to mi chodziło - odparł cicho, zabierając swoją dłoń z mojej twarzy i odsunął się kawałek, żeby zacząć rozkładać koc, który miał pod pachą. - Chodziło mi o to, żeby się wszystko ułożyło i że mam jeszcze nadzieję, że będziemy razem, ale... jeśli ty chcesz.

- Ja nie wiem czego chcę. - jęknąłem piskliwie nie mogąc uzbierać już w głowie myśli. Nadal pamiętałem o wszystkim co mówił mi Jongsuk, ale z drugiej strony ciągnęło mnie tak bardzo do Jungkooka, który starał się wszystko między nami naprawić. - Myślisz, że nasz powrót do siebie to jest zwykłe kłamstwo, dlatego tak często je powtarzasz?

- Nie - pokręcił głową, zaraz się żałośnie śmiejąc. - Chcę, żeby było wszystko w porządku. Teraz nie jest. Dlatego powtarzam, że jest.

- Życie w kłamstwie nie ma sensu. Musisz coś z tym zrobić żeby to cię nie zniszczyło. - wyszeptałem siadając na kocu po rozłożeniu wszystkiego.

- Wolę się oszukiwać - stwierdził z westchnięciem. - Jest mi z tym lepiej. Chociaż trochę.

- Nie wiem co na to odpowiedzieć. - wyznałem szczerze, odbierając od chłopaka obiad, który przygotował. - Nie wiem też co zrobić. Jestem za głupi na podjęcie jakichkolwiek decyzji.

- Nie jesteś głupi - mruknął. - Jesteś inteligentny, ale zagubiony.

- Możliwe. - spojrzałem na niebo ukryte za koronami drzew, które miało dziś dość szarawy kolor, mimo że było dość ciepło jak jesień. - Tylko jak mam się odnaleźć?

- Musisz dużo myśleć - wyznał. - Mi się to pomogło chociaż trochę ogarnąć sytuację.

- Jungkook, oficjalnie się nie rozstaliśmy. - westchnąłem cichutko. - To jest decyzja pomiędzy zerwaniem a ponownym byciem twoim chłopakiem. Tą niby przerwą chyba wszystko bardziej skomplikowałem. Jakbym zamiast na sprawdzianie zaznaczył odpowiedź "tak" lub "nie" to wybrałbym opcję "może".

- Nauczyciel by ci tego nie zaliczył - zażartował, ale po chwili spoważniał. - To zależy od tego, w jakiej sytuacji będziesz szczęśliwy.

- W obu przypadkach mogę cierpieć. Ale tylko jeden może mnie także uszczęśliwić. - zacząłem jeść przepyszny obiad, lecz nadal patrzyłem na niebo.

- Pewnie ten, w którym mnie nie ma - ledwo co usłyszałem to co powiedział. Nie chciałem, żeby tak myślał.

- Nie. - zwróciłem wzrok na chłopaka, odrywając się tym samym od patrzenia w górę. - Byłem szczęśliwy będąc z tobą.

- Byłeś - zaznaczył, uśmiechając się słabo. - Wolałem, jak mówiłeś, że jesteś.

- Nie mogę tego mówić. Przynajmniej nie teraz. - oparłem swoją głowę delikatnie na ramieniu rówieśnika. - Ponieważ bez ciebie nie jestem szczęśliwy. Trudno mi będzie nauczyć się żyć bez ciebie, jak wybiorę opcje z zerwaniem.

- Liczę, że nie będziesz musiał się uczyć żyć beze mnie - powiedział, brzmiąc nieco na przygnębionego. - Tęsknię za tobą, koteczku. Każdego dnia.

- Ja za tobą też. - odłożyłem pudełko z jedzeniem na bok. - Ale tak bardzo nie chce znów cierpieć.

- Znasz mnie i wiesz, że uczę się bardzo dobrze na błędach - nie mogłem mu nie przyznać racji. Robił to za każdym razem. - Nigdy nie chciałem popełnić tego błędu, a teraz nie chcę go popełnić jeszcze raz. Dwa razy mocniej. Zależy mi na tobie jak na niczym innym i wiem, że jestem okropny, ale naprawdę cię kocham.

- Nie jesteś okropny. Przynajmniej teraz już tak o tobie nie myślę. - przekręciłem delikatnie głowę w bok chcąc spojrzeć na jego aktualny wyraz twarzy, lecz nie sądziłem, że chłopak także na mnie patrzył. Nasze twarze w jednym momencie znalazły się za blisko siebie. - I... Zaczynam wierzyć w twoją szczerą miłość, ale tak pomału. Walcz o mnie dalej. Świetnie ci idzie.

- Chciałbym znowu nazywać cię moją kruszynką - wyszeptał, składając czuły pocałunek na moim czole, a następnie nosie. Nie odsunąłem się. Byłem za bardzo nim otumaniony. - Taką małą, najsłodszą. Ale moją.

- Misiu... - oparłem ociężale czoło o to jego, a swoimi dłońmi dotknąłem jego szyi. - Nie rań mnie. Proszę.

- Nie mam zamiaru, kocham cię najbardziej na świecie - odparł cicho. - Jesteś moim najcenniejszym skarbem, o którego nie umiałem wystarczająco zadbać. Przepraszam cię.

- Nie przepraszaj. Już za dużo razy to robiłeś. - wyszeptałem, zamykając na chwilę swoje oczy. - Po prostu nadal mnie kochaj.

- Będę i nadal to robię - przełknął ciężko ślinę. - Jiminnie... Mogę cię pocałować?

-----------------------

Obiecany next ^^

Co powiecie na następny rozdzialik w środę??

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro