Rozdział 53
Pokręciłem ze śmiechem głową, spoglądając na swojego męża, który z zadowoleniem słuchał kolejny raz piosenki. Szczerze to coś czułem, że przez całą drogę będziemy słuchali tylko tego jednego utworu. Lecz mój mądry misio stwierdził, że nie chce by piosenka mu się znudziła, więc po piątym jej przesłuchaniu, pozwolił mi włączyć inne piosenki. No ale nie pożałował tej decyzji, gdyż jak tylko usłyszał piosenkę "Lie", znów ten cudowny uśmiech wrócił i mój ukochany zaczął wraz ze mną śpiewać dobrze znaną nam piosenkę...
~***~
- Minnie.. - poczułem delikatne kołysanie, jakby ktoś potrząsał moim ramieniem. - Kochanie, obudź się, już jesteśmy - gdy tylko uchyliłem lekko oczy, ujrzałem szeroki uśmiech Jeonggukiego i zaraz poczułem jak delikatnie całuje mnie w skroń. Najwidoczniej musiałem zasnąć po drodze, ponieważ z pięknego słonecznego dnia, zrobiła się już ciemna noc. - Chodź śpioszku, chcę ci coś pokazać.
- Uhm, daj mi pięć minut... - ziewnąłem głośno, zaczynając cicho mlaskać. - Zimno mi.
- Jest zima, słodki, więc jest zimno - zaśmiał się cicho mój mąż, sięgając po coś na tylne siedzenie. - Proszę, Jiminnie, opatulisz się szaliczkiem to będzie ci ciepłej - poczułem jak owija moją szyję miękkim materiałem. - A teraz chodź. Wysiądziemy to mocno cię przytulę i nie będzie ci zimno.
- No dobrze. - przetarłem piąstką swoje oczy, po czym wyszedłem sennie z samochodu, ziewając pod nosem.
Niemal od razu poczułem jak silne ramiona mojego misia wtulają mnie w jego ciepły tors. Chłodne powietrze atakowało moje policzki, więc starałem się jak najlepiej ukryć w uścisku Jeongguka.
- Skarbie, chciałbym ci coś pokazać - wyszeptał tuż przy moim uchu i złożył czuły pocałunek na mojej skroni.
- Coś wcześniej wspomniałeś. - zachichotałem cicho, ciesząc się z przyjemnego ciepełka. - Więc co takiego chcesz mi pokazać, misiu?
- Chodź - złapał moją dłoń, prowadząc mnie w tylko sobie znanym kierunku, przez co znów poczułem chłodne powietrze na skórze. Nagle Ggukie zatrzymał się, a ja dopiero po chwili spostrzegłem dlaczego. - Spójrz, Jiminnie. To właśnie to chciałem ci pokazać.
- Oh... - wyszeptałem z zaskoczeniem i podziwem, widząc ten cudowny widok... On pamiętał... Pamiętał jak mu powiedziałem kiedyś, że chciałbym zobaczyć niebo bez kłamstwa. Gdyż uważałem, że czarne niebo z pojedynczymi gwiazdami nim jest. - Jungkookie... - poczułem jak zaciska mi się gardło ze wzruszenia. Niebo... Było białe dzięki gwiazdom... Nie było widać fałszywej w nim nadziei, że w źle ukrywa się dobro ani tego, iż z dobrem wygrywa zło dlatego zapada noc... Widziałem niebo nocne które wygrało... Było jasne jak dzień.
- Kocham cię - Jeongguk przytulił mnie od tyłu, opierając brodę na mojej głowie i dłońmi chwycił te moje, patrząc ze mną na to piękne niebo. - Kocham cię najmocniej na świecie, Jiminnie.
- N-naprawdę dla mnie... Dla mnie rozjaśniłeś niebo? - zapytałem, spoglądając w jego oczy, a w moich na pewno widać było łzy wzruszenia. - J-Jungkookie... Ja tak bardzo ciebie kocham. - wtuliłem się w niego najmocniej jak umiałem.
- Dla ciebie mógłbym zrobić wszystko, skarbie - zaśmiał się cicho, mocno mnie przytulając. - Z miłości można ponoć dokonać cudów.. A mi się to chyba nawet udało - wyszeptał, całując mnie w czubek głowy.
- Tak. Zdecydowanie ci się to udało. - pociągnąłem nosem, przyglądając się ponownie niebu, będąc nadal w ramionach ukochanego. - Tutaj spędzimy te dwa tygodnie?
- Tak. Tuż obok znajduje się mała drewniana chatka, w której się zatrzymujemy - przytaknął, jeszcze bardziej przylegając do mnie swoim ciałem. - Gdzieś niedaleko powinna też być huśtawka, z której także jest dobry widok na niebo.
- Więc na co czekamy?! - zapytałem odrywając się od niego radośnie. - Idziemy jej szukać! - pociągnąłem go, sam nie wiedziałem gdzie.
- Spokojnie, kochanie - zaśmiał się radośnie, grzecznie za mną idąc i nakierowując mnie na dobrą drogę. Już po chwili znaleźliśmy małą huśtaweczkę, z której widać było nie tylko niebo ale całą najbliższą okolicę.
- Wow... Jak tu ślicznie.. - wyszeptałem zachwycony. Wynajem tego domku musiał kosztować fortunę... - Popłaczę się zaraz z radości...
- Cieszę się, że ci się podoba, koteczku - mój ukochany posadził mnie na swoich kolanach, siadając na huśtawkę i mocno do siebie przytulił, aby było mi ciepło. - Bardzo chciałem pokazać ci to piękne miejsce, a gdy zobaczyłem jak wygląda niebo, pomyślałem, że musi to być przeznaczenie - wyszeptał, składając drobny pocałunek na mojej skroni.
- Tak... - skinąłem głową z uśmiechem. - Jesteśmy sobie przeznaczeni dlatego przeznaczenie daje często o sobie znać.
- Dokładnie tak, skarbie - odparł, przyglądając mi się i głaszcząc mnie lekko po włosach. - Mógłbym godzinami patrzeć na twój piękny uśmiech.. - wyznał szeptem.
- Ah, znudziłby ci się w końcu. - zachichotałem cicho, cmokając męża w policzek. - Jesteś kochany, misiu.
- Dziękuję, że tak uważasz - odparł z uśmiechem. - I wątpię, że kiedykolwiek mi się znudzi. Nie jest jak piosenka, którą w każdym momencie można przełączyć aby posłuchać czegoś nowego, albo chociażby kroki w tańcu, które można zmienić. Twój uśmiech jest wyjątkowy i niepowtarzalny, nic nie byłoby w stanie mi go zastąpić, więc nie ma szans, że mógłby mi się znudzić.
- Ouh... Jungkookie. - ukryłem swoją twarz w jego szyi, przytulając się do niego mocno. - Tak bardzo ciebie kocham! Nikt mocniej tego nigdy nie zrobi!
- Ja też bardzo ciebie kocham, Jiminnie - oddał mocno mój uścisk i zaczął delikatnie bujać nas na huśtawce. - Popatrzmy jeszcze trochę na gwiazdy i chodźmy do domku. Nie chcę abyś się przeziębił.
- Ale jutro też tu przyjdziemy? - zapytałem z nadzieją, spoglądając mu w oczy maślanym wzrokiem.
- Będziemy mogli przychodzić tu nawet i codziennie, koteczku - obiecał, całując mnie w czoło.
- To cudownie! - ucieszony pocałowałem go mocno w usta, po czym znów mocno się w niego wtuliłem. - Jesteś najlepszy.. Nie wiem czym sobie na ciebie zasłużyłem, ale cieszę się, że cię mam.
- Wszystkim sobie zasłużyłeś - wyszeptał. - Sam już mówiłeś, to przeznaczenie nas połączyło, a ono nie może się mylić.
- Masz rację, kochanie. - wyszeptałem radośnie i spokojnie, spoglądając znów na niebo. - Już nikt nas nigdy nie rozdzieli.
- To jak obietnica złożona dla gwiazd - stwierdził Ggukie, również patrząc w niebo. - Taka, której nigdy nie można złamać. Dlatego już zawsze będziemy razem.
- Razem... Zawsze, na zawsze. - spojrzałem znów w oczy ukochanego z szerokim uśmiechem. - Kocham cię.
- Ja także ciebie kocham - musnął krótko moje wargi, po czym spojrzał w moje oczy. - Nawet w ciemności błyszczą się jak gwiazdki na niebie - wyszeptał z uśmiechem.
- Kookie... - zachichotałem nieśmiało, odwracając wzrok. - Nie mów tak. Gwiazdy świecą bardziej.
- Masz rację. Gwiazdy świecą jaśniej, ale to tylko dlatego, że jest ich więcej - poczułem jak chwyta mój podbródek, abym znów na niego spojrzał. - Za to twoje oczka świecą najpiękniej.
- Jesteś kochany. - zachichotałem cicho, zeskakując z kolan męża. - Chodźmy do domku.
- Dobrze, skarbie - przytaknął, wstając z huśtawki i chwycił moją dłoń, prowadząc mnie w odpowiednim kierunku.
- Musimy jeszcze przenieść walizki. - zachichotałem cichutko, wtulając się w ramie starszego.
- Zajmę się tym, ale najpierw odprowadzę cię do domku. Ogrzejesz się przy kominku, zamiast ciągać walizki w ten mróz - stwierdził, całując mnie w czubek głowy.
- Na pewno sobie poradzisz, misiu? - zapytałem zmartwiony, ustając z nim przed drzwiami domku.
- Na pewno, koteczku - zaśmiał się cicho i musnął krótko moje wargi. - Za moment wrócę i pójdziemy spać, bo pewnie po drodze nie za bardzo się wyspałeś. Dobrze?
- Uh, a nie lepiej wypić sobie kakao, siedząc przy kominku? Potem możemy iść spać. - zaproponowałem.
- Cokolwiek sobie zażyczysz, kochanie - posłał mi ciepły uśmiech i otworzył drzwi od domku. - A więc twoim zadaniem jest przygotowanie kakao, Minnie - oznajmił, całując mnie w policzek i zaraz ruszył w stronę samochodu.
---------------------
Jest za spokojnie chyba... Idk...
Kocham was <3333
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro