Rozdział 47
Jeon Jungkook:
Przez następne kilkanaście dni skupialiśmy się jedynie na przygotowaniach do wesela. Wszelkie inne tematy zeszły na poboczny tor i nie wydawały się być wcale aż tak ważne. No.. może poza jednym. Mianowicie Wigilią.
Tuż przed najważniejszym dniem w naszym życiu wypadały właśnie święta, które mieliśmy zamiar spędzić z moimi rodzicami. Wspólne strojenie choinki i pieczenie pierników sprawiało, że Jiminnie ciągle pięknie się uśmiechał i był w cudownym humorze. Nie mogłem się doczekać aż będzie mógł odpakować prezent ode mnie! Nawet nie wyobrażacie sobie jak szybko płynie czas gdy czegoś wyczekujemy i codziennie się do tego przygotowujemy. Sam byłem zaskoczony gdy okazało się, że Wigilia jest już za dwa dni i to ostatnia chwila na dopracowanie naszych prezentów do perfekcji.
Dwanaście dań od zawsze gościło na naszym wigilijnym stole i tak było też w tym roku. Jiminnie grzecznie spróbował chociaż trochę każdej potrawy, wywołując tym ogromną radość u mojej mamy, która cieszyła się, że wszystko mu smakuje. Zaraz po kolacji pełnej wspólnych, wesołych rozmów przeszliśmy do otwierania prezentów. Pierwszo podarowaliśmy drobne prezenciki dla starszych. Od Minniego dostali dwa takie same breloczki do kluczy w kształcie serduszek, różniące się jedynie imionami, które na nich widniały. Ja za to podarowałem im kupon na wypad do ciepłych źródeł. Trochę relaksu tylko we dwóch dobrze im czasem zrobi. Rodzice za to zaskoczyli nas zabawnymi sweterkami dla par, które w pewien sposób się dopełniały. Mój koteczek wręcz zmusił mnie abyśmy odrazy je ubrali, a ja nawet nie protestowałem. Mogę także pochwalić się, że od ukochanego dostałem cudowną bransoletkę z naszymi inicjałami, którą od razu założyłem. Na samym końcu nadeszła kolej na mój prezent dla niego. Już dawno wiedziałem co kupię mu w prezencie i czekałem właśnie tylko na ten specjalny dzień gdy mogłem w końcu dać mu mój podarunek. Szok jaki wywołałam na jego słodkiej twarzyczce jest nie do opisania. Cieszył się jak małe dziecko, jednocześnie wściekać się jak mogłem wydać na niego aż tyle pieniędzy. Szczerze mówiąc wcale nie dziwiłem się jego zachowaniu, bo spodziewałem się, że taka będzie jego reakcja na najnowszy model dość drogiego telefonu.
Zaledwie kilka dni później stałem przed lustrem zestresowany jak jeszcze nigdy w życiu. Jakim cudem ten miesiąc minął tak szybko? Ślub wydawał się być odległym wydarzeniem na które czekaliśmy z niecierpliwością, a już za kilka godzin będziemy prawdziwym małżeństwem, którego już nic i nikt nigdy nie rozdzieli. Jak na złość ręce strasznie mi się trzęsły, przez co nie mogłem poprawnie zawiązać muszki, która przez cały czas przekrzywiała się na bok.
- Bijemy w bębny! Pan Jeon Jeongguk przestaje być wolny! - nagle do pomieszczenia wparował Hoseok z całą resztą chłopaków, czyli Namjoonem, Taehyungiem i Yoongim. - Jak się czujesz po naszym wspaniałym wieczorze kawalerskim i chwilę przed nałożeniem na palec obrączki?
- Wspaniale.. Chyba.. Co do tego wieczoru kawalerskiego mam mieszane uczucia - zaśmiałem się cicho. - Ale myślę, że jestem gotów aby wsunąć pierścionek na drobny palec Jiminniego i złączyć się z nim już na zawsze.
- W łóżku też? - poruszał zabawnie brwiami. - Chyba wiesz co jest po weselu, nie? Noc poślubna!
- Spokojnie.. Mamy już swoje własne plany, więc nie musisz się interesować tym co będziemy robić po ślubie - westchnąłem, nadal męcząc się z tą przeklętą muszką.
- Chodź tu. - westchnął nagle Namjoon, który odwrócił mnie w swoją stronę i pomógł mi zawiązać muszkę. - Jin mówił, że rezygnujecie z nocy poślubnej. Podziwiam. - poklepał mnie lekko po ramieniu.
- Nie chcę abyśmy robili to z przymusu, bo to noc poślubna i tak trzeba.. - wyznałem. - Zrobimy to gdy nadejdzie odpowiedni moment - wziąłem głęboki wdech i poprawiłem nieco rękawy marynarki. Naprawdę stresowałem się tym dniem.
- Jungkook, ale spokojnie! - odezwał się Tae, który bawił się rękawem swojej marynarki. - Jimin boi się tak samo jak ty. A przecież liczy się tylko to, że od teraz będziecie razem na wieki!
- Łatwo mówić gdy to nie ty masz za chwilę związać się z najważniejszą osobą w twoim życiu.. - spojrzałem na każdego z nich. - Ale dziękuję za wasze wsparcie.
- Nie ma sprawy. - Hoseok poprawił mi z tyłu włosy i usiadł wraz z Namjoonem na kanapie, koło Tae i Yoona. - No, no... Jimin, jak cię zobaczy, to padnie z zachwytu.
- Wolałbym aby nie padł tuż przed ślubem.. Poza tym coś czuję, że on wygląda o niebo lepiej ode mnie - przegryzłem nieco dolną wargę.
- Nie jestem gejem, ale obaj wyglądacie dobrze. - stwierdził Hoseok. - Byłem bi, więc śmiało mogę stwierdzić, że jest idealnie.
- Tylko nie wychwalaj nas tak przy Somin, bo jeszcze zrobi się zazdrosna - zaśmiałem się cicho. - Nie drażnij kobiety ciężarnej.
- Wiem, wiem, spokojnie... - machnął ręką. - W marcu dziecko się urodzi, więc nie ryzykuje.
- Czas płynie tak szybko, że nawet nie spostrzeżesz kiedy bobas będzie coraz większy i zacznie biegać po całym mieszkaniu krzycząc "tato" - uśmiechnąłem się lekko. - Czuje się niesamowicie z faktem, że będę wujkiem, więc domyślam się, że ty czujesz się jeszcze bardziej magicznie z faktem, iż będziesz ojcem.
- Nie mogę się doczekać, ale teraz nie o tym. Bierzesz dziś za męża naszego małego Jiminniego! - złapał się za głowę. - Kiedy Jimin tak urósł?
- Sam się nad tym zastanawiam.. Na początku nie chciał nawet ze mną normalnie rozmawiać, a teraz zgodził się być na zawsze moim - westchnąłem rozmarzony. - Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.
- No przez ten rok dużo się działo. Ale cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło i teraz jesteście ze sobą szczęśliwi. - wyznał z uśmiechem.
- Ja też.. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wszystko skończyło się tak, a nie inaczej - pokiwałem lekko głową. - Życie czasem potrafi nieźle zaskakiwać.
- Dokładnie, przyjacielu. - zaśmiał się i spojrzał na swój zegarek. - Musimy się zbierać. W końcu zobaczysz Jimina! Nie widziałeś go dwie doby, gratuluję.
- Dzięki, chyba? - zaśmiałem się cicho i ostatni raz poprawiłem włosy, przeglądając się w lustrze. - Jestem gotowy. Jestem gotowy aby zobaczyć tego anioła i spędzić z nim resztę życia.
- Więc zapraszamy - odparł Tae, a wszyscy przepuścili mnie w drzwiach jako pierwszego. - Oto wrota, prowadzące do twojego wiecznego połączenia z Jiminem.
Te słowa zabrzmiały tak poważnie, że aż poczułem lekkie ciarki na całym ciele i chociaż wiedziałem, że jestem na to gotowy to i tak nie mogłem pozbyć się tego cholernego stresu. Może po prostu tak bardzo zależało mi na moim ukochanym, że presja rodziła się we mnie sama z siebie? Starałem się dumnie kroczyć po korytarzu, idąc wprost do ołtarza, aby móc tam czekać na mojego słodkiego koteczka.
- Ale jestem podekscytowany! - prawie pisnął radośnie Hoseok. - Nigdy nie byłem świadkiem na ślubie! Oni też nie.
- Nie jest nas za dużo? - zapytał nieco rozbawiony Namjoon.
- Jest idealnie - spojrzałem na nich z uśmiechem. - Wszyscy jesteście moimi świadkami, bo nie mógłbym pominąć żadnego z was.
- Dziwny moment na wyznanie przyjaciołom swoich uczuć. - stwierdził Tae, patrząc na mnie czujnie. - Chyba, parówko, nie chcesz uciec?
- Każdy moment jest dobry na wyznanie przyjaciołom uczuć - zacząłem się cicho. - Spokojnie Taehyung. Zbyt długo czekałem na ten moment aby teraz uciekać.
- Jeszcze dwie minuty. W tym czasie możesz pouśmiechać się do gości. - Hoseok poklepał mnie po ramieniu.
- Po co ma się uśmiechać do gości, skoro zaraz i tak się uśmiechnie, widząc Jimina? - zapytał Yoongi.
- Uh.. Chcę już zobaczyć mojego narzeczonego. Jak myślicie, wygląda pięknie czy cudownie? - przegryzłem wargę, uśmiechając się lekko.
- No wiesz. My go widzieliśmy. Wyglądał ładnie, prawda? - mruknął Yoon.
- Nie ma na świecie równie ślicznego i cudownego blondyna. - wyznał Hoseok
- Mój mały blondynek - wyszeptałem sam do siebie, próbując wyobrazić sobie jak wygląda teraz Jiminnie, chociaż i tak wiedziałem, że na pewno wygląda o wiele lepiej, niż mógłbym sobie wyobrazić. - Uh, te dwie minuty strasznie mi się dłużą.
- Kook... Patrz. - Hoseok trącił moje ramię i skinął głową w kierunku drzwi, które nagle sie otworzyły.
Przełknąłem głośno ślinę i wpatrywałem się jak zaczarowany w anioła, który właśnie mi się objawił. Czy to aby na pewno nie sen? Czy ktoś tak idealny naprawdę za chwilę zostanie moim mężem?
Jimin szedł z gracją, ale nie sztywno. Uśmiechał się ślicznie, patrząc tylko na mnie. Pod ramię prowadził go mój własny ojciec, ponieważ tak ustaliliśmy od początku. Jimin dla moich rodziców już był synem. Ten ślub miał to przypieczętować.
Uśmiech mimowolnie wykwitły na mojej twarzy i uparcie nie chciał z niej zejść, ale mi to wcale nie przeszkadzało. Serce biło mi jak szalone i bałem się, że Jiminnie usłyszy je stojąc obok mnie. Mógłbym patrzeć na niego godzinami i wiem, że nigdy mi się ten widok nie znudzi.
Kiedy tylko mój tata oddał malutką dłoń Jimina w tą moją, od razu ścisnąłem ją lekko i ucałowałem za chwilę miała na niej zabłysnąć obrączka. Z niecierpliwością czekałem na tą chwilę.
- Wyglądasz pięknie - szepnąłem do ukochanego, nim urzędnik rozpoczął ceremonię ślubną. Nie mogłem się powstrzymać przed skomplementowaniem Jiminniego.
- Dziękuję. - zachichotał cicho, cmokając mnie lekko w policzek. Dobra, nie był to perfekcyjny ołtarz, a nawet nim nie był, ale z Jiminem ustaliliśmy, że nie nazwiemy tego wydarzenia "Ślub na scenie"... Zdecydowanie woleliśmy wersję z ołtarzem.
Zegar wybił odpowiednią godzinę, a urzędnik rozpoczął całą procedurę i na sali zapanowała cisza. Cały czas wpatrywałem się w błyszczące, niebieskie oczka ukochanego, czekając aż wypowiemy sakramentalne "tak".
- Zamierzacie, państwo, zawrzeć związek małżeński, więc czy uczynicie wszystko, by wasze małżeństwo było trwałe i szczęśliwe? - głos urzędnika rozbrzmiał po sali i w tej chwili się nieco ocknąłem, ponieważ wiedziałem, że teraz będę musiał wypowiedzieć formułę, która powtórzył, zanim ja miałem za to się zabrać. W domu nauczyłem się jej na pamięć, więc nie było mi to potrzebne, ale dałem urzędników dokończyć, żeby niczego nie popsuć.
- Świadom praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny - zacząłem mówić formułę, patrząc wprost w śliczne oczka Jiminniego. - Uroczyście oświadczam, iż wstępuję w Związek Małżeński z Park Jiminem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.
Patrzałki mojej kruszynki wręcz zabłyszczały z radości, kiedy skończyłem mówić. Lecz, gdy urzędnik poprosił, żeby teraz on powtórzył formułkę, ja sam, podekscytowany, poczułem przypływ radości.
- Świadom praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, iż wstępuję w Związek Małżeński z Jeon Jeonggukiem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.
- Wobec zgodnego oświadczenia obu stron, złożonego w obecności świadków - znów zabrał głos urzędnik. - Oświadczam, że Związek Małżeński Pana Park Jimina i Pana Jeon Jeongguka został zawarty zgodnie z przepisami. Jako symbol łączącego Państwa związku wymieńcie proszę obrączki.
Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na Somin, która zrobiła krok w naszą stronę, aby podać nam obrączki. Z szybko bijącym sercem sięgnąłem po mniejszą z nich i chwyciłem Jiminniego za prawą dłoń, następnie ostrożnie wsunąłem obrączkę na jego palec. Pasowała idealnie.
Euforia zaczęła mnie rozpierać, kiedy Jiminnie wziął w swoją rączkę taką samą obrączkę, lecz innej wielkości, po czym delikatnie wsunął ją na mój palec, uśmiechając się przy tym cudownie. Ta obrączka również pasowała idealnie.
- Dokumentem, który stwierdza fakt zawarcia Związku Małżeńskiego jest Akt Małżeństwa sporządzony w Księdze Małżeństw, pod numerem 1301*, proszę Państwa o podpisanie tego aktu. - podsunął nam dokument, na którym leżał długopis.
Nie zastanawiając się już nad tym dłużej, wziąłem do ręki długopis i złożyłem podpis w odpowiednim miejscu na papierze. Jeden, najważniejszy podpis w moim życiu wystarczył, abym mógł od dnia dzisiejszego nazywać Jimina swoim mężem.
Mój ukochany zaraz po mnie przejął do swojej rączki długopis i w ogóle się nie zastanawiając, złożył podpis w odpowiednim miejscu, cały czas uśmiechając się pod noskiem.
- Pan młody może teraz pocałować swojego męża. - oznajmił urzędnik, kiedy zabrał od nas podpisane dokumenty.
Z szerokim uśmiechem spojrzałem po raz kolejny w błyszczące oczy mojego męża i pochyliłem się nad nim, subtelnie ale także czułe całując jego słodkie usteczka. Nie zwracałem uwagi ani na urzędnika, ani na zgromadzonych gości. Liczył się dla mnie tylko Jiminnie, mój mąż.
- Kocham cię... - wyszeptał, kiedy lekko oderwał się od moich ust. - Mój mężu. - zachichotał cicho, a słysząc brawa, które nagle rozbrzmiały po sali, spojrzał w stronę gości.
- Ja też cię kocham, mężu - wyszeptałem tuż przy jego uchu i cmoknąłem go jeszcze w policzek, po czym również spojrzałem w tą samą stronę co on.
- To co? - wyszeptał z uśmiechem w moją stronę. - Teraz na pewno się mnie nie pozbędziesz.
- Nigdy nie miałem nawet takiego zamiaru - objąłem go, wtulajac w siebie i ucałowałem w czubek głowy. - Już na zawsze będziesz mój, a ja twój.
- Na zawsze. - powtórzył i ponownie złączył nasze usta w słodkim pocałunku.
-----------------
1301* - wymyśliłam to XDDD
Mam nadzieję, że nie zjebałyśmy za bardzo tego ślubu ;-;
Chętni mogą sypać ryż!
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro