Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

- J-Jungkookie? Jesteś już pod prysznicem? - zapytałem po powrocie do łazienki, mając zamknięte oczy. Po tym jak nieco siebie uspokoiłem, zabrałem z jednej szuflady swój krem do twarzy i opuściłem sypialnię. Musiałem się przecież bardzo streszczać. Bo przecież Jungkook za mną cały czas czekał i do tego byłem w dalszym ciągu mokry. A naprawdę nie chciałem być chory.

~***~

- Tak, jestem - odpowiedział. - Jak chcesz to wejdź z zakrytymi oczami i nawet na mnie nie patrz. Myślę, że nie będziesz się tak bał.

- Mieliśmy wziąć wspólny prysznic... Nie chcę z tego rezygnować... - wyszeptałem, otwierając oczy, gdyż i tak musiałem się rozebrać. - Jak nie będziemy na siebie patrzeć to... tak jak byśmy myli się osobno...

- To nie patrz po prostu w dół - zaproponował. - Wtedy by wyglądało jakbyśmy byli po prostu bez koszulek.

- D-dobrze. - zgodziłem się, łapiąc mokry materiał mojego sweterka za koniec i ściągnąłem go z siebie ostrożnie, jak całą resztę ubrań. Na pewno najtrudniej było mi się pozbyć bokserek, ale i tak się udało. Przecież mój misio widział już mnie nagiego... Nie miałem się czego wstydzić, prawda? - P-puścisz wodę? - wydusiłem z siebie to pytanie, kompletnie spalony soczystym, czerwony rumieńcem, kiedy szybko przedostałem się do kabiny prysznicowej i ustałem naprzeciwko gołego Jungkooka.

- Kochanie, nie stresuj się, oddychaj - posłał mi delikatny uśmiech. - Do niczego nie dojdzie. Widzieliśmy siebie już nago, więc nie masz się czego wstydzić.

- J-ja wiem.... - spojrzałem w jego czarne, jak smoła, oczy. To jedno spojrzenie mówiło więcej niż miliony wypowiedzianych słów. - Wiesz, że się kocham.

- Ja ciebie też kocham - pogłaskał mój policzek, a jeszcze bardziej cieszył mnie fakt, że nie próbował nawet spojrzeć w tamte rejony! Nie chciał mnie zawstydzać jeszcze bardziej. - Bierz swój płyn i się myjemy. Musisz zaraz pod kocyk wejść.

- Nie korci cię? - zapytałem zdziwiony. - Czyli mam brzydkie ciało? - zmieszałem się jednak po chwili, przewracając oczami w różnie strony. - Wiedziałem, że mam za płaski tyłek!

- Kochanie - zaśmiał się wesoło. - Oczywiście, że mnie korci, ale nie chcę cię zawstydzać. Masz piękne ciało. I wspaniały tyłek. Przez spodnie dotykałem i wiem, że jest przecudowny.

- Oceniałeś mój tyłek bez mojej zgody?! - oburzyłem się, uderzając go lekko w klatkę piersiową. - Nie ładnie, Kookie!

- To źle, że twierdzę, że twój tyłek jest przewspaniały? - odparł rozbawiony. - Jak dla mnie to bardzo dobrze.

- Ubrania dodają mu okrągłości. Bez nich jest naprawdę płaski. - wydąłem policzki i zmierzyłem swojego narzeczonego wzrokiem. - Dotknij. Sam się przekonasz.

Zmarszczył brwi i spojrzał się na mnie przenikliwie. - To jakiś test, czy aby na pewno nie jestem za bardzo napalony na ciebie?

- Nie chcesz dotknąć pupy swojego narzeczonego? -zachichotałem i cmoknąłem go w policzek. - To nie były żadne testy, po prostu chciałem, żebyś przestał wmawiać mi coś co nie jest prawdą. A żeby to zrobić to musiałbyś się upewnić, ale skoro masz takie spostrzeżenia to... Głodnemu chleb na myśli.

- Skoro mi pozwalasz - wzruszył ramionami i uśmiechnął się pod nosem, zaraz sięgając w stronę mojego tyłka, który zaraz dotknął i delikatnie go ścisnął. - Jest równie cudowny jak i w spodniach. Ale teraz jest jeszcze lepiej.

- Um... - wydyszałem, przytulając się do czarnookiego. - Al-ale musisz przyznać, że jest za płaski...

- Jest przepiękny, jędrny - stwierdził zadowolony, ściskając go jeszcze raz. - I mój.

- Tylko twój, Jungkook-ssi.... - zamruczałem pod wpływem przyjemności. - Nikogo innego nigdy nie był.

- I nie będzie - wyszeptał, ale przez szum wody ledwo to usłyszałem. - Ale teraz, kochanie, myjemy się. Nie mogę się doczekać, żeby przebrać się w tą piżamę. Ma taki fajny materiał.

- Spojrzałeś... - westchnąłem, cmokając usta chłopaka. Wiedziałem, że długo nie da rady odwracać wzroku od moich dolnych partii ciała. - Ja także nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć cię w kigurumi.

- Specjalnie z myślą o tobie wziąłem z niedźwiedziem - wyszczerzył się szeroko. - Żebyś mógł się przytulać do misia.

- Przecież już teraz się do niego tulę. - stwierdziłem radośnie, jedną z dłoni dotykając jego wyrzeźbiony tors. - Jesteś sam w sobie misiem. Tylko moim.

- Tylko twoim, kochanie - potwierdził, cmokając mnie we włosy. - Nikogo innego.

- Jungkookie, przestań. - odsunąłem się trochę od niego. - Twoje oczy bardzo grzeszą.

- Przepraszam, ale nad tym akurat nie umiem zapanować - westchnął. - Nie bój się mnie, proszę. Jak chcesz to nie będę na ciebie już patrzył podczas prysznica.

- Nie boję się, ale to zawstydzające. - wyznałem rumieniąc się niezwłocznie. - Dlaczego nie potrafisz zapanować nad tym, żeby nie patrzeć na mojego członka, huh?

- Spojrzałem tylko na chwilę - mruknął, łapiąc mnie za dłoń. - I to był taki odruch. Nie wiem.

- Mamy po dwadzieścia lat... - zagryzłem lekko swoją dolną wargę. - I jesteśmy chłopakami, więc to chyba no... Nie wiem jak to ubrać w słowa.

- Nie wiem o co ci może chodzić - stwierdził z małym uśmiechem. - Ale nie wstydź się. Jestem twoim narzeczonym, tak?

- Chodzi mi o te męskie hormony... Po prostu jesteś napalony. - podskoczyłem w miejscu, przez co też się poślizgnąłem.

- Uważaj, koteczku, bo jeszcze sobie zrobisz krzywdę - na szczęście Jungkook miał dobry refleks i podtrzymał mnie. - Ten dzień ma być bez żadnych krzywd.

- No tak. Bez krzywd. W końcu ledwo co zostaliśmy narzeczonymi, dziwnie by wyglądało, gdybym się zabił. - stwierdziłem zawstydzony tym, jak bardzo nasze nagie ciała do siebie przyległy.

- Ty jesteś takim uroczym wstydzioszkiem - zaśmiał się cicho, odsuwając się na kilka centymetrów. - Nigdy mnie to nie przestanie rozczulać.

- W końcu przestanę się wstydzić. - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. - I od teraz nigdy więcej się nie zarumienię.

- Nie bądź naburmuszony - złożył delikatny pocałunek na moich ustach. - Wiesz, że cię takiego uwielbiam. Bądź sobą. A wiem, że sobą to znaczy wstydzioszkiem.

- Nigdy więcej się nie zobaczysz rumieńców. Nic nie sprawi, że to zmienisz. Będę teraz twardy, jak kamień. - oddałem mimo wszystko pocałunek. - Albo raczej głaz...

- Teraz nawet się rumienisz, koteczku - zaśmiał się gardłowo, przez co zadrżałem. Był niesamowity. - Nie zabieraj mi tego.

- No dobrze... - uległem mu, przyciągając narzeczonego jeszcze bliżej siebie, żeby jego usta przypadkiem nie uciekły od tych moich.

- Kocham cię, piękny - wyszeptał wprost do moich ust, gładząc moje policzki. - Najpiękniejszy.

- Ja ciebie też, misiu. - zamruczałem w koci sposób, ale zaraz potem delikatnie oderwałem się od ust ukochanego, bo zabrakło mi powietrza. - Nad własne życie.

- Jednak nie bardziej niż ja ciebie - puścił mi oczko. - To co? Myjemy się, a potem pod kołderkę, żeby się poprzytulać?

- Skoro twoich rodziców nie ma to możesz mi zaśpiewać, jak będziemy w łóżku się przytulać. - zaproponowałem z uśmiechem. - Wiem, że na dole i tak nic nie słychać z tego pokoju, ale zawsze może ktoś wejść. Teraz jesteśmy sami.

- Zaśpiewać? - spytał zaskoczony. - Lubisz jak ci śpiewam? Ty o wiele ładniej śpiewasz.

- Masz cudowny głos, kochanie. - wplątałem paluszki w jego włosy. - Gdy mi śpiewasz to... Czuję się wyjątkowo.

- Skoro chcesz to ci zaśpiewam - powiedział z uśmiechem. - Tylko tobie śpiewam, więc możesz się tak czuć.

- Jesteś wspaniały. - zachichotałem, cmokając go w usta.

- Jestem twój, a nie wspaniały - złożył jeszcze jeden pocałunek na moich wargach. - Kocham cię, a teraz myju i wychodzimy, bo się przeziębisz.

- Dobrze, misiu. - zachichotałem, sięgając po swój ulubiony szampon do włosów. - Ale chce potem buzi.

- Dostaniesz tyle ile chcesz buziaków - parsknął śmiechem. - Ale teraz już raz dwa. Myjemy się i do łóżka...

-----------

Hej, ludziki ^^

Stęskniłam się, bardzo <333

Udało mi się wcześniej obrobić, jak widać ^^

Wybaczcie wszyscy, że w weekend nie pojawił się next...Ale jest dziś! I to z nagim Kookminem!

Kocham was <33333

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro