Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

- Ja ciebie też... - zapatrzyłem się w oczy Jungkooka, nie mając ochoty tego przerywać, ale musiałem pamiętać, że chłopak był zmęczony, więc chwilkę później przeniosłem ostrożnie swoją głowę na jego tors, ściskając w lewej dłoni materiał jego koszulki, tym samym odrywając swoje spojrzenie od magicznych czarnych węgielków. Brakowało mi zasypiania u boku Jungkookiego. Było mi tak bardzo ciepło i miło. Potrzebowałem tylko czuć, że jest obok, żeby być niezmiernie szczęśliwym i bezpiecznym. Dałem mu drugą szansę i posiadałem wiarę w to, iż nie będę tego żałował. Teraz, gdy Jongsuk stracił w moich oczach, nie widziałem przeszkód, żeby zacząć wszystko od nowa z ukochanym, który już przy naszym pierwszym spotkaniu po zdradzie ponownie rozgrzał moje serce i sprawił, że szczera radość znów pojawiła się w moim problemowym życiu. Dzięki Jungkookowi, ono zawsze wydawało się jakieś lepsze. W tamtej chwili było tak samo. Czekał na mnie mimo zerwania. Wybaczył mi, że wybrałem Jongsuka i wierzył w to, iż nam się uda. Udowadniał tym, że jego uczucia są szczere i w zamian chce tylko tego, żebym je odwzajemnił. I zrobiłem to. Znów byłem jego, a on mój. Chociaż tak jak wspomniał chłopak nieprzerwanie do siebie należeliśmy, ponieważ jak się komuś odda w całości, to nie ma takiej siły, która mogłaby całkowicie usunąć jednego z życia drugiego. Ja jestem najlepszym przykładem tego. Próbowałem go usunąć. Nie dałem rady. I może tak musiało być?

~***~

Rano nie za bardzo rozumiałem co się dzieje. Myślałem, że zdarzenia z poprzedniej nocy to tylko jakiś koszmar, gdyż takowe często mnie nawiedzały. Jednak orientując się, iż naprawdę leżałem w łóżku Jungkooka, okryty jego pościelą, zrozumiałem, że tym razem nie wyśniłem żadnego złego snu. To wszystko stało się. Mój przyjaciel okazał się być dobrym aktorem, który swoimi kłamstwami chciał zdobyć moje zaufanie, żeby zaciągnąć mnie do łóżka. Próbował mnie zmusić do seksu. Zrobił krzywdę mojemu kotkowi. Gonił mnie po mieście, obrzucając najgorszymi wyzwiskami. Nie mając wyjścia przybyłem do swojego byłego chłopaka. Jungkook pomógł Mikiemu. Pozwolił mi się wygadać. Obiecał mnie bronić i prosił, żebym nie odchodził. Wybaczyliśmy sobie nawzajem swoje błędy. Wróciliśmy do siebie. Przespałem spokojnie noc u jego boku...

Przetarłem swoje oczy dłonią, siadając na meblu, żeby rozejrzeć się jeszcze raz. Nie było w pokoju ani Jungkooka ani kotków, ale za to były na łóżku ubrania z małą karteczką, „Ubierz je, koteczku". Mimowolnie uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, zauważając swoje stare jeansy, których najwidoczniej przy wyprowadzce nie wziąłem ze sobą i dużą, ciepłą bluzę Jungkooka w kolorze granatowym, która zawsze podkreślała kolor moich włosów i oczu, nie zapominając o uroczych skarpetkach i bokserkach, które wywołały u mnie piecznie na policzkach, były różowe... Odchrząkując cicho, zgarnąłem w dłoń rzeczy i niepewnie wstałem z mebla, ruszając wolno do łazienki, żeby wziąć tam krótki prysznic, gdyż na pewno nie za ładnie pachniałem po dobie, w ciągu której pracowałem po parę godzin i biegałem. Miło było poczuć na swojej skórze krople ciepłej wody i wymyć swoje ciało w żelu o zapachu truskawek, który też zostawiłem przypadkiem w tej posiadłości. Po wyjściu spod prysznica, wyciągnąłem z szafki czysty ręcznik, ponieważ wiedziałem, gdzie takowe były i wytarłem do się do sucha, wrzucając mokry materiał do kosza na brudy, a po tym założyłem na siebie przyniesione ubrania. Miałem nadzieję, że Jungkook nie będzie zły przez to, iż pozwoliłem sobie na takie dość niegrzeczne zachowanie, ale i tak już czułem, że mam coraz bardziej zapchany katarem nos, a nie chciałem ryzykować chorobą tylko dlatego, iż wyszedłem mokry z domu Jeonów. To nie było teraz nikomu potrzebne.

- Kookie? - mój głos rozniósł się po kuchni, z której słyszałem czyjeś kroki po zajściu do salonu. Chłopak krzątał się po pomieszczeniu, gdzie unosił się pyszny zapach. Robił śniadanie?

- Tak? - spojrzał się na mnie, po czym posłał mi lekki uśmiech. - Wyspałeś się?

- Mhm. - przytaknąłem, podchodząc wolno do czarnowłosego. - A jak tobie minęła noc?

- Świetnie - zaśmiał się delikatnie. - Naprawdę wspaniale w porównaniu do innych nocy.

- To dobrze. - uśmiechnąłem się lekko. Jego śmiech był taki przyjemny. - Dziękuję za ubrania i wziąłem też krótki prysznic...

- Nie ma problemu - odparł. - Zrobiłem nam śniadanie. Twoje ulubione.

- Naprawdę? - spojrzałem chłopakowi przez ramię, zaraz uśmiechając się szerzej. - Dziękuję, Jungkookie, ale ja już muszę się zbierać. Wiesz może jak się czuje Miki?

- Bawił się z Minnie jak wstałem, więc chyba bardzo dobrze - wyznał. - Mam nadzieję, że idziesz do pracy.

- Wziąłem sobie na dziś wolne... Miałem spędzić ten dzień z Jongsukiem. - wyznałem cicho. - Muszę iść po swoje rzeczy i pieniądze, bo zostały w moim pokoju. Potem zacznę szukać jakiegoś taniego hotelu. Mikuś zostanie u ciebie.

- O nie, nie - powiedział od razu i podszedł do mnie. - Zostajesz tutaj. A ja z tobą pojadę. Nie dam ci się narażać.

- To dom twoich rodziców, a ja nie chcę się narzucać. Ledwo co do siebie wróciliśmy. Nie potrzebne nam, żeby ktoś pomyślał, że ciebie wykorzystuje. - wtuliłem się w rówieśnika. Zrobiło mi się troszkę smutno. A może nawet bardzo. - Pójdę tam sam. Jesteś zdenerwowany na Jongsuka. Nie chcę niepotrzebnych bójek.

- Kochanie. To jest moja i rodziców sprawa, kto u nas mieszka - pocałował mnie w głowę. - Obiecuję, że nic mu nie zrobię, tylko będę pilnował, żeby ci nic nie zrobił.

- Nie rozmawiałeś jeszcze z rodzicami... Naprawdę, poradzę sobie. - oparłem podbródek na jego torsie, spoglądając w oczy chłopaka z delikatnie uniesionym kącikiem ust. - Ale możesz za to ze mną pojechać, skoro obiecujesz, że nie będzie niepotrzebnych spięć.

- Proszę, skarbie - jęknął. - Zostań u mnie. Będę miał pewność, że nic ci nie jest.

- Jungkook, ostatnim razem jak się do ciebie wprowadziłem to... - chłopak szybko mi przerwał.

- To było nam razem cudownie i teraz też tak będzie - zapewnił. - Proszę. Zostań.

Westchnąłem ledwo słyszalnie, wspinając się na palcach, żeby musnąć ustami jego policzek. - Dobrze, zostanę. - objąłem ramionami jego szyję. - Ale pod warunkiem, że twoi rodzice się zgodzą. Może przekona ich to, że będę dokłada się do rachunków.

- Oni się za tobą stęsknili, zwłaszcza mama - wyznał z szerokim uśmiechem. - Będzie wniebowzięta.

- Przekonamy się o tym jak wrócą. - zachichotałem cichutko. - To... Jemy śniadanie i jedziemy?

- Tak - złapał mnie za policzki i musnął delikatnie moje usta. - Tęskniłem za tobą. Bardzo.

Zarumieniony ukryłem szybko swoją twarz w dłoniach. - Też tęskniłem...

- Nie wstydź się mnie, kochanie - musnął moje czoło. - Siadaj i jemy. Należy ci się coś dobrego.

- Muszę się znów przyzwyczaić, wybacz. - odsunąłem się od chłopaka, żeby pomóc mu zabrać te pyszności. - I cichutko. Nam obu się coś należy.

- Dobrze, dobrze - zaśmiał się cicho. - Pomogę ci się przyzwyczaić.

- Trzymam za słowo, Kookie. - wywróciłem rozbawiony oczami, ruszając ze swoim talerzem do jadalni.

- Dotrzymam go! - usłyszałem jego głośny i radosny śmiech, który był lekiem na moje serce.

- Nie masz za bardzo wyboru skoro już się zdeklarowałeś! - odkrzyknąłem chłopakowi, siadając przy stole i zaraz słysząc jak ten głośno prycha z rozbawieniem. Doprawdy się cieszyłem, że wszystko jest już dobrze pomiędzy nami. Tak bardzo chciałem, żeby to się już nigdy nie zmieniło. Ale niestety. Życie to pasmo nieszczęść. Musiałem się z tym pogodzić...

Wraz z ukochanym zjedliśmy ze smakiem jedzenie, które przygotował, bez przerwy ze sobą rozmawiając i sobie żartując. Przez tak miłą atmosferę śniadanie bardzo się przedłużyło, dlatego po włożeniu naczyń do nowej zmywarki, kupionej niedawno przez mamę Jungkooka, Jungkook przebrał się z inne ubrania, według niego bardziej modne, a następnie ruszyliśmy do jednego z garaży, gdzie był samochód Jungkooka. Wchodząc do środka pojazdu poprawiłem nieco w lusterku swoje włosy, ponieważ i tak musiałem założyć na głowę czapkę, za to mój chłopak włożył w tym czasie kluczyki do stacyjki i odpalił samochód, oczywiście karząc mi szybciutko zapiąć pasy, co wykonałem bez niepotrzebnych słów.

-------------------------------

Niespodzianka, kekeke XD

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro