Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Tak jak moje zniżki studenckie... Jednak nie ma co się załamywać, nie?! Teraz mogłem zmienić pracę i znaleźć taką, dzięki której będę miał więcej czasu dla mojej rodziny. Głupio mi było tak wystawić do wiatru mamę Jimina, ale ona sama uważała, iż mimo mojego zapału, praca jaką wykonywałem, nie była dla mnie... Katering i Jeon Jungkook to niezbyt przyjazne połączenie.

Momentami nie mogłem uwierzyć, że już pełnoprawnie byłem wykwalifikowanym psychologiem. Po pięciu długich, ciężkich latach na studiach, w końcu mogłem pracować w swoim zawodzie i pomagać ludziom, którzy naprawdę tego potrzebują. Pomoc psychiczna była ważna. I zamierzałem w pełni swoich możliwości, zapewnić innym jak najlepsze samopoczucie.

Mój mąż, jak zawsze, wspierał mnie w każdej decyzji jaką podejmowałem. Gdy zaczynałem wątpić w to czy dam radę, on dosadnie uświadamiał mi jak się mylę. A kiedy zasypiałem nad notatkami, przynosił mi kawę i zimny ręcznik, bym mógł przetrzeć twarz i trochę się rozbudzić... No chyba, że wiedział, iż umiem albo to nic ważnego. Wtedy wyganiał mnie prosto do łóżka.

Nasz synek miał już 4 latka. Mógłbym rzec, że za niedługi czas będzie miał 5, ale wraz z Jiminem wolimy nie przyspieszać jego dorastania, które było nieuniknione. Maluch był bardzo radosnym i pełnym energii dzieckiem. Jimin stwierdził, że to czysty ja, tylko oczy się różnią. Do dziś Kyomin posiadł niebieskie oczy, bardzo podobne do tych Jiminniego. Dlatego łatwo było mnie do czegoś przekonać czy o coś poprosić, bo od razu ulegałem małemu. Może trochę go rozpieszczałem, ale to nie moja wina, że miał oczy miłości mojego życia!

Somin stwierdziła, że adopcja dziecka była nam pisana, bo nie dość, iż maluch przypominał nas z charakteru to jeszcze z wyglądu. Niebieskie oczy Jimina zostały podkreślone przez ciemne, jak smoła włosy, które posiadałem ja z naszej dwójki. Rysy twarzyczki miał szczupłe, więc Jimin stwierdził, że tu też przypomina bardziej mnie, ale za to pulchniutkie wargi wskazywały na Jiminniego. Oczywiście, mój mąż się bronił, że nie ma tu nic podobnego, bo jego siostra ma takie same usta jak on, ale wtedy zwracałem mu uwagę, że szczupłą twarz i czarne włosy też miała. Więc przestawal dyskutować, bo w końcu lepiej było myśleć, że dziecko ma coś po nas, niż po jego siostrze, która krótko po porodzie, wyjechała za granicę z tatusiem i matką, po czym słuch o nich zaginął. Ale niestety takie były fakty, że wszystko co odziedziczył z wyglądu zawdzięcza matce, prócz nosa... Bo akurat nosek miał inny niż ten jej, więc pewnie był czymś co dostał od biologicznego ojca. Którego nie poznaliśmy po dziś dzień.

Wbiegając na klatkę schodową z dobrymi wiadomościami, zaraz moje ciało objęła euforia. Musiałem przekazać mojej rodzinie dobre wiadomości. Jakie? No więc...

- Jiminnie! Dostaliśmy kredyt! - wyznałem, wybiegając zdyszany do mieszkania. - Możemy zabrać się za remont domku w Busan!

- Co?! - nagle z pokoiku Kyomina wyłonili się moi chłopcy. Jimin podszedł szybkim krokiem w moim kierunku, mając szok wymalowany na twarzy. - Przeprowadzamy się do Busan?

- Tak. Jeszcze tylko ten remont domku i za miesiąc możemy się wprowadzać. - odparlem, prawie skacząc ze szczęścia, bo już od dawna chcieliśmy się przeprowadzić. Byliśmy na to gotowi. - Mój wujek zgodził się wejść z ekipą już w tym tygodniu. Stwierdził, że skoro nie dał rady być na naszym ślubie to zajmie się tym najszybciej jak może.

- Uwielbiam twoją rodzinę! - młodszy szybko mnie przytulił, uważając na Kyomina. - Jeju, nie wierzę... Będziemy mieszkać w domku i to nad morzem. - jego oczka się zaszkliły. - To brzmi jak sen. Ale nie czujesz się źle z tym, że zmieniasz wystrój domku swoich dziadków?

- Gdyby nie było tam brudu i grzybów to wprowadzilibyśmy się tam po narodzinach małego. Ale niestety, nie jest to dobre dla dziecka. Dla nas też nie. - uśmiechnąłem się lekko. - Niestety, trzeba wyremontować domek. Już ma swoje lata i musimy się z tym liczyć. Wspomnienia zostaną, tak samo jak zdjęcia i różne inne pamiątki. Więc proszę, nie przejmuj się, bo nie ma czym.

- Dobrze wiesz, że zawsze będę się martwił i przejmował. Tym bardziej, gdy chodzi o twoje szczęście i samopoczucie. - oddał mi w ramiona Kyomina, który zaczął się do mnie wyrywać.

- Ej, kochanie. - cmoknąłem Jimin w nos. - Zostawmy przeszłość za sobą. Zajmijmy się tym co jest teraz i będzie w przyszłości. - wyznałem, uśmiechając się lekko. - Pójdę położyć Pana marudzę. Poczekasz za mną? - zapytałem.

- Jasne. Za tobą czekać mogę całą wieczność. - musnął delikatnie moje usta. - Leć skoro tak bardzo chcesz.

- Wrócę szybciej nim się obejrzysz. - zapewniłem go, słysząc tylko jego cichy chichot, gdy ruszyłem z moim maluchem w kierunku jego pokoiku, od razu zająłem się czytaniem mu książki, co już weszło mi w nawyk. Tak samo jak małemu. Uwielbiał, gdy mu śpiewaliśmy lub czytaliśmy. Nasz malutki skarb.

Kyomin nie był jakoś zmęczony, więc przeczytałem mu całkiem sporo aż zasnął i zanim wróciłem do Jimin, zdążyła minąć godzina.

Na dworze było już ciemno, ponieważ taki już był urok listopada. Przemknąłem cicho do kanapy w salonie, na której pod kocem, siedział Jimin. Pomieszczenie oswietlała tylko lampka stojąca na szafce koło mebla, a Jimin przysypiał, oglądając jakiś film i popijał ciepłą herbatę. Chyba to ona była sprawcą jego znurzenia.

- Hej... - wyszeptałem spokojnie z ciepłym uśmiechem, siadając koło niego. Jimin zaraz odwzajemnił mój uśmiech i uniósł koc, bym mógł również pod niego wejść, a następnie objąłem swojego męża, który automatycznie się we mnie wtulił. - Wybacz, że tak długo... Nasz promyk, nie za bardzo chciał spać.

- Domyśliłem się, ponieważ trochę dłużej dziś pospał. - zauważyłem nikły uśmiech pod jego noskiem. - Lubię to ciepło, które mi zapewniasz... Tęskniłem za nim.

- Jesteś cholernie uroczy. - zaśmiałem się cicho, całując go w sam czubek głowy. - Też za tym tęskniłem. Uwierz, że to o wiele lepsze od pracy i nauki.

- No właśnie. - skinął głową, kręcąc głową niczym kotek, proszący się o uwagę.

- Skarbie... Kiedy zamierzasz zabrać kotki od mojej mamy? Wiesz, że zaraz je sobie przywłaszczy? - wymruczałem rozbawiony.

- Cóż, dopóki ma złamaną nogę to pewnie maluchy jakoś umilają jej czas zwolnienia chorobowego. - stwierdził. - Jak miałem odmówić twojej mamie, gdy spytała czy może na jakiś czas wziąć kotki.

- Kyo nie jest smutno? - zmarszczyłem lekko swoje brwi.

- Jest, ale mam pomysł jak wszystko ze sobą pogodzić. - poprawiłem jego włosy, które zaczęły nachodzić mu na oczy.

- Jak niby? - zapytałem zaciekawiony jego rozwiązaniem.

- Niedługo gwiazdka, więc kupimy jej własnego zwierzaka. - wyznał radośnie. - Z tego co wiem to chciała bardzo pieska...

- Mój ojciec wyrzuci nas z domu, wiesz o tym? - zaśmiałem się cicho. - I to w trakcie wigilijnej kolacji.

- Ale za to twoja mama będzie bardzo szczęśliwa, a my bez żadnych wyrzutów do siebie, zabierzemy kotki ze sobą do Busan. - zauważył. - I nasz Kyo będzie szczęśliwy, że kotki wróciły.

- Tu masz rację, kochanie. - cmoknąłem go w nosek, rozczulony jego postawą. - Bardzo cię kocham, wiesz?

- A wiem. Ja ciebie też kocham. - rozbawiony sięgnął za to moich ust, lekko je cmokając. - Bez tej miłości, wątpię, że byśmy byli tu gdzie jesteśmy. Ja pewnie spełniałbym wszystkie polecenia ojca, pozostając nieśmiałym chłopczykiem do końca życia, a ty pewnie zostałbyś sławnym na cały świat tancerzem.

- Niepotrzebna mi sława do pełni szczęścia. - widząc te zarysy wyrzutów sumienia, które pojawiły się na jego twarzy, zaraz ująłem ją w dłonie. - Zawsze wystarczyła mi miłość, przyjaźń, rodzina i zdrowie. A potem poznałem ciebie. Wtedy stałeś się moją jedyną definicją szczęścia i miłości. Bez ciebie... Nie ma mnie. Po prostu pisane nam było być ze sobą. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak jestem wzruszony i wdzięczny, że zasłużyłem sobie na spędzenie życia u twojego boku.

- Nie przesadzaj.. Wiele błędów popełniłem. - zauważył, a jego mięciutkie policzki pokryły się czerwienią. - I jeszcze pewnie sporo ich popełnię. Cierpiałeś z mojej winy wiele razy, niestety.

- Każdy człowiek popełnia błędy i skarbie.. Nie tylko ja cierpiałem. Ty również. - pocałowałem mocno jego usta. - Ale teraz jesteśmy ze sobą szczęśliwi, prawda? Ja wybaczyłem tobie, a ty mi. To jest najważniejsze. Nic innego się nie liczy. Od dnia, gdy pierwszy raz cię ujrzałem, czułem, że zmienisz coś w moim życiu. Z początku myślałem, iż moje grono przyjaciół się powiększy... Z tu proszę. Poznałem wtedy miłość swojego życia.

- Ja też czułem, że coś zmienisz. - wyznał po krótkiej chwili, w trakcie której, skradałem delikatne pocałunki z jego usteczek. - Nikt nie patrzył na mnie w tak ciepły sposób jak ty. Byłeś dla mnie nieosiągalny, bo wydawałeś się być za bardzo idealnym. Miły, przystojny, wysportowany... Jak taki mężczyzna mógł zwrócić na mnie uwagę?

- No widzisz, mogłem. - zaśmiałem się cicho. - Mój drobny, delikatny blondynku, który potrzebuje ciepła, pieszczot i poczucia bezpieczeństwa. - przytuliłem go ciut mocniej. - Nie mogłem trafić lepiej, koteczku.

- W to wątpię... Ale uważam tak samo w moim przypadku. - ukrył twarzyczkę w moje szyi. - Nie mogłem trafić lepiej, misiu. - powtórzył po mnie.

Parę dłuższych chwil siedzieliśmy w przyjemnej ciszy, przerywanej tylko ledwo słyszalnymi rozmowami bohaterów w filmie. Zapewne ta chwila trwałaby dłużej, gdy nie fakt, iż mój promyk zasnął w mych ramionach, posiadając na buzi delikatny, potrafiący rozświetlić najciemniejszą noc. Nie miałem serca go budzić, więc siegnalem po pilota i wyłączyłem telewizor, sięgając także następnie do lampki. Dopiero potem, ostrożnie wziąłem ukochanego na ręce i ruszyłem do naszej sypialni. Położyłem go pod ciepłą pościelą, następnie samemu się koło niego kładąc i ponownie zgarniając w swoje ramiona. Ponieważ wtedy było nam o obojgu dużo wygodniej i cieplej.

Swoje życie zamierzaliśmy spędzić razem i każda sekunda sprawiała, że nasza miłość rosła, tak samo jak pragnienie pozostania przy sobie do końca naszych dni.

Życie układa się różnie, lecz nigdy nie sądziłem, że spotkam miłość swojego życia, gdy podejmę się jednego, niezbyt wpływającego na moją karierę, występu. Nie szukałem miłości. Ona sama mnie znalazła i złapała w swe sidła. I dzięki temu mam dziś wspaniałego męża i cudownego synka.

Też nie szukajcie miłości. Ona sama przyjdzie. A jak już ją znajdziecie to cóż... Zróbcie wszystko, żeby rozkwitła i nie pozwólcie jej zwiędnąć, o ile inicjatywa wychodzi z obu stron. Miłość to coś pięknego, a za razem trudnego.

Ja ją znałem. Wam też tego życzę.

Jeon Jeongguk, Jeon Jimin

---------------

Hej, kochani!

Tak wiem... Nie spodziewaliście się epilogu... Ja sama także się go nie spodziewałam, ale każdy wiedział, iż kiedyś to nastąpi

Płaczę teraz, jak bóbr, ale to była dobra decyzja...

Mam nadzieję że nie popsulam epilogu.
A także, wierzę, iż wattpad nie usunie mi tego opka tak jak pierwszej części Bystrych Tanich Skarpet :')

Happy end to coś czego potrzebowaliście po pierwszej części....... I know it..... Well love ♡

Chciałabym z całego serca podziękować wam za wszystkie gwiazdki, komentarze i wyświetlenia. Nawet osobom, które czytają opko, ale nie je chcą się udzielać i dawać gwiazdek! Każdy z was jest dla mnie ważny i pozostaniecie w moim sercu. Pisanie tego ff przyniosło mi wiele radości, cierpienia i gniewu. Nawet skład kanału zdążył się zmienić, a i tak postanowiłam dokończyć opowiadania ze względu na was, moje pianki ♡

Dziękuję za przeczytanie całego opka. Wiele dla mnie znaczy, że daliście mu tyle miłości, naprawdę ♡♡♡♡♡♡

Kocham was, moons ♡

Do następnego ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro