☠ Epilog. ☠
☠Rose☠
Biegłam jak szalona przez korytarze siedziby w Vegas, aż wbiegłam zadyszana do salonu gier. Chłopacy przerwali grę w karty i unieśli na mnie zdziwione spojrzenia.
— Dana dalej nie ma? — spytał wysoki czarnowłosy chłopak.
— Rosie? Coś tak biegła jak szalona? — spytał Nat, popielatowłosy dwudziestosześcioletni mężczyzna.
— Nie uwierzycie kto się pojawił... — Próbowałam opanować oddech. Mój mąż zbytnio nie zwrócił na mnie uwagę tylko bawił się z synem.
— No kto taki? — zapytał Nate
Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na każdego z osobna.
— Shadow.
Chłopaki zaniemówili i nic nie odpowiedzieli, a do pokoju wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Alex.
— Cześć wszystkim! — Spojrzał na najmłodszego z zabójców. — Młody, dostałeś maila?
— Lex, siemasz mordo! — Nate, jak zawsze podekscytowany.
— Cześć, tak dostałem — odparł Sam.
— To dobrze. — Uśmiechnął się jeszcze szerzej. — Dowi się ucieszy, kiedy was zobaczy, ale uprzedzam zmieniła się...
— To oczywiste minęły dwa lata.
Sam wstał i podszedł do Alexa. Był od niego niższy tylko o pół głowy. Jak na piętnastolatka jest już strasznie wysoki.
— Jak bardzo? — spytał, gdy stał mu naprzeciw.
— Bardzo, prawie w ogóle się nie uśmiecha na dodatek zamordowała Arraka i swojego stryja...— Podrapał się po karku.
—Zabiła Arraka i stryja? — Natowi opadła ze zdziwienia szczęka.
— Tego to się nie spodziewałem... — powiedział mój mąż, który do tej pory siedział cicho.
— Mhm, mówiłem że się zmieniła... A gdzie diabeł?
Chłopaki wzruszyli ramionami. Nikt nie wiedział, gdzie aktualnie on przebywa
— Szkoda, on by się najbardziej ucieszył.
—Ucieszył z czego? — Głos Shadow rozległ się w pomieszczeniu. Odwróciliśmy się do niej przodem. Zabójczyni stała oparta o framugę i przyglądała się nam swoimi zielonymi oczami.
☠Shadow☠
Patrzyłam na bliskie mi osoby, ale nie czułam tego co dawniej. Po dwóch latach okłamywania samej siebie uwierzyłam w te bajania. Jak mam teraz powrócić do tego co było? Co będzie, kiedy spotkam go? Uniosłam wzrok na czarnowłosego chłopaka, który do mnie podszedł i był wyższy ode mnie o głowę.
— Shad, miło cię widzieć.
Zmrużyłam oczy i przyjrzałam mu się, po chwili poznałam w nim małego trzynastoletniego chłopaka...
— Sam? Wyprzystojniałeś...
— Dwa lata jednak robią różnice— powiedział uśmiechając się w moim kierunku.
— Nawet nie wiesz, jak dużą— odparłam głosem bez emocji, a moje oczy nie dawały tego ciepłego blasku co kiedyś.
Przerywając naszą rozmowę, poczułam jak ktoś rzuca mi się na szyję.
— Tak się cieszę, że cię widzę... — wykrzyczała mi do ucha Rose.
Później podszedł do nas Mark z dzieckiem na rękach.
— Zmieniłaś się, Shad— oowiedział patrząc na mnie.
— Też miło cię widzieć, Mar. — Przesunęłam wzrokiem po mężczyźnie, a później spojrzałam na małego chłopczyka.
— To Demien.
— Miło cię poznać, mały. — Przekręciłam lekko głowię przyglądając się dziecku bez wyrazu, jakichkolwiek uczuć na twarzy.
Demien uśmiechnął się i wyciągnął małą rączkę w moim kierunku.
— Cieszy się, że widzi ciocię. — Uśmiechnęła się Rose.
— Widzę, że rodzina w komplecie.— Wszędzie rozpoznam ten głos. Coś w piersi zakuło mnie i uniosłam wzrok na postać siedzącą na parapecie. Cieszyłam się, że idealnie panuję nad twarzą i nadal nie wyrażała emocji.
— Jak widać... — Mój głos był zimny.
Mężczyzna ubrany w czarny płaszcz nic nie odpowiedział tylko wydmuchnął dym z płuc.
— No błagam was, nie widzieliście się dwa lata i na dodatek nie pożegnaliście się. Wszyscy wiedzą, że usychacie z tęsknoty...
Diabeł spojrzał się na Ala chłodnymi oczami, przez co blizna przechodząca przez lewe oko wydawała się straszniejsza niż była.
— Już się zamykam... — Alex wykonał ruch zamykania buzi na kłódkę.
— Zostawmy ich samych. Na pewno mają sobie dużo do powiedzenia, a na nas przyjdzie jeszcze pora... — Rose wygoniła wszystkich z pokoju, także zostałam sama z nim. To było dla mnie za dużo, musiałam się napić. Podeszłam do stolika z alkoholem nawet nie spojrzawszy na Dantego i wychyliłam łyk whisky prosto z butelki.
— Zmieniłaś się, Shad...
— Ty też, diable... — Spojrzałam na niego szmaragdowymi oczami, bez skazy.
— Przynajmniej oczy są takie, jak kiedyś— powiedział gasząc papierosa i wyrzucając go za okno.
Wzruszyłam ramionami i upiłam kolejnego łyka. Dlaczego to tak boli? Dlaczego nie możesz mnie objąć, tak jak kiedyś...
— Powiedz bambino... jak to jest być szefem Krypty?
Skrzywiłam się i nadal stałam do niego odwrócona. Przesunęłam palcem po krawędzi stolika.
— Więc wiesz? Jak to jest być szefem tych idiotów? Do dupy. Jeden kretyn większy od drugiego...
— Trochę wiem... O tym, że Arr zdechł, tak samo Korona.
Odwróciłam się do niego przodem, opierając się o stolik i pokazałam na oko.
— Co ci się stało?
— Lepiej stracić prawie oko niż brata. — Odparł beznamiętnie.
Spojrzałam jeszcze raz na niego, po czym odwróciłam się i podeszłam do okna, patrząc w dal.
☠Dante☠
Spojrzałem na stojącą tyłem do mnie Shad i uśmiechnąłem się lekko, odgarniając włosy z jej szyi. Dziewczyna przekrzywiła lekko głowę i spojrzała się w moje oczy. Bez najmniejszego słowa wgryzłem się w jej szyję, odchyliła do tyłu głowę, a ja poczułem przechodzący przez jej ciało dreszcz.
— Brakowało mi tego— lizałem ją po szyi — i z tego co czuje tobie też.
Zabójczyni nie odpowiedziała, tylko odwróciła się gwałtownie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, który odwzajemniłem i pogłębiłem. Wyczuwałem w pieszczocie tęsknotę i ból. Podniosłem ją delikatnie i usadowiłem na swoich kolanach. Shad w dalszym ciągu całowała mnie namiętnie.
— Tęskniłem za tobą Shadi... — Przytuliłem ją do siebie i ugryzłem lekko w ucho.
— I ja za tobą tęskniłam, diable. — Po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru uśmiechnęła się tak jak dawniej.
— Brakowało mi tego słodkiego uśmiechu. — Mruknąłem jej do ucha, po czym jej oczy zabłysły tym magicznym światłem. Odwzajemniłem jej uśmiech i pogładziłem po policzku.
— Przepraszam, że odeszłam, Dan... — Dziewczyna chwyciła moją dłoń w swoje drobne palce i przycisnęła do policzka.
— Przeszłości nie cofniesz. — Uśmiechnąłem się szerzej. — Ważne, że już jesteś przy mnie. — Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a ja zebrałem się w sobie. — Shadi chciałem się ciebie o coś spytać... — Zdjąłem ją z siebie i podrapałem po karku.
— O co? — Spojrzała na mnie swoimi szmaragdowymi, wielki oczami i uniosła brew.
Po raz pierwszy czułem tak wielki stres. Schowałem go za jednym z uśmiechów i przyklęknąłem na jedno kolano.
— Shad... — wyciągnąłem z kieszeni niewielkie czarne pudełko i otworzyłem je w kierunku dziewczyny— wyjdziesz za mnie?
W oczach dziewczyny zauważyłem najpierw szok, a później radość, szczęście. Nie zdolna wydobyć z siebie głosu, zakryła usta ręką, a kątem oka widziałem jak reszta zagląda zaciekawiona do środka i czeka na decyzję białowłosej.
— Tak, Dan... Wyjdę za ciebie...
Ucieszyło mnie to bardzo. Poderwałem się i zbliżyłem do siebie dziewczynę namiętnie całując w usta. Reszta gapiów wbiegła do środka śmiejąc się i gratulując nam. Czułem jak uśmiech na mojej twarzy się poszerza.
— No stary gratulacje! — Nat uśmiechną się do mnie i poklepał po ramieniu.
— Brawo, mała! — Lex uniósł śmiejącą się Shad i okręcił się w okół.
— No nareszcie! — Zaklaskała uradowana Rose.
— Po prawie trzech latach, w końcu się udało. — Mark uśmiechał się trzymając małego i obejmując Rosie.
— Gratulacje, Shad. — Sam przytulił dziewczynę do siebie.
— Dzięki, młody. — Objęła chłopaka.
— No młody, będziesz miał mamuśkę. — Popielatowłosy, jak zawsze wypalił z czymś głupim, na co Shad i Sam wybuchnęli śmiechem.
Po chwili dołączyłem się do nich, a Shad przytuliła mnie i Sama do siebie. Wyglądało to w sumie zabawnie, bo byliśmy od niej więksi.
— Tęskniłam za wami...
— My też tęskniliśmy... — powiedziałem jednocześnie z Samem.
Coś wielkiego i czarnego wbiegło do pokoju i rzuciło się na Shadow przewracając ją, po czym zaczęło tortury liżąc ją po twarzy.
— Fen!!! — Zabójczyni próbowała zasłonić się przed mokrym jęzorem wilka.
— Widzę, że on też się stęsknił. — Młody śmiał się z tej sceny.
— Ja ci dam, futrzaku jeden. — Dziewczyna z trudem usiadła i zaczęła tarmosić Fena za futro.
— Jemu się to podoba. — Śmiał się Nate z wyglądu wilka. Z wywalonym na wierzch językiem wyglądał przezabawnie, więc i ja zacząłem się śmiać.
— Z czego się śmiejesz, diable? — Dziewczyna z łobuzerskim uśmiechem na twarzy uniosła trzymany pasek, a Lex dla pewności usiadł.
— To nie mój.
— Shad! — krzyknął Nat łapiąc się za spadające spodnie.
— Ups... — uśmiech poszerzył się— A to? — Pokazała czarne kulki, które trzymała między palcami.
—Te są akurat moje... — Sam usiadł na fotelu, a dziewczyna skierowała na niego zdziwiony wzrok. — Dan nauczył mnie jak je robić.
— Musicie mi wszystko opowiedzieć. Ze szczegółami.
— O czym? — spytałem wyciągając butelkę włoskiego alkoholu.
— Co się wydarzyło przez te dwa lata, kiedy mnie nie było... Ale nie tylko wy macie nowe zabawki... — Z uśmiechem zacisnęła dłonie, na których pojawiły się czarne płomienie, które nie wyrządzały jej krzywdy.
Zagwizdałem z wrażenia, a dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
— Zgaś to zanim coś się stanie... — powiedział Mar.
— I oddawaj mój pasek!
— Nate, masz już go na sobie — parsknęła śmiechem gasząc ogień.
— Kiedy ty? — spytał patrząc w dół zdziwiony.
— Minęły dwa lata, dużo się nauczyłam, odkąd ostatni raz mnie widzieliście — odparła z tajemniczym uśmiechem.
Nate zniknął i pojawił się w innym miejscu. Był tak szybki, że wyglądało to jak by się teleportował. Ale patrząc na jego prędkość mogłem ocenić, że był na szóstym biegu.
— Bu! — Shad, pojawiła się tuż przed Natem.
Ten znów zniknął i z uśmiechem podniósł dziewczynę od tyłu. Ta tylko parsknęła rozbawiona.
—Nate jest szybszy niż był. — Stwierdziłem.
Zabójczyni zniknęła, a po chwili rozległ się głos przy moim uchu.
— Mówisz? — Uśmiechnęła się siedząc u mnie na barana.
— Mhmm... lżejsza jesteś... nie dokarmiali cię? — spytałem patrząc na moją narzeczoną.
— Powiedzmy, że nie miałam czasu jeść...
— Ty biedna... — Podrzuciłem dziewczynę i złapałem używając jednej ręki.
— Może, ale to Korona gryzie ziemię. — Posłała mi uśmiech. — Ćwiczyłeś?
— Trochę... nie miałem co robić przez rok.
Shadow zeskoczyła na ziemię i podciągnęła rękawy ukazując nowy tatuaż zaczynający się na nadgarstku i ciągnący się przez całe ramię.
— Zrobiłaś sobie nowy tatuaż? Oznacza on coś konkretnego?
Zabójczyni spojrzała na prawą rękę, pokazując wszystkim różę wiatrów, którą trawi ogień
— Tak, znaczy... Tam gdzie idę, podąża za mną ogień...
— Czyli nie tylko ja mam nowy tatuaż? — Shad spojrzała na mnie i uniosła brew.
Zrzuciłem z siebie czarny płaszcz i podwinąłem rękaw na prawej ręce. Na ramieniu miałem wytatuowane dwa kruki jednego białego o niebieskich oczach i czarnego o czerwonych. Oba kruki stały do siebie plecami.
—Ty i Nero... — szepnęła.
— Aż tak to widać?
Pokiwała głową.
— Pogodziliście się?
— Jak widać po tatuażu i bliźnie na oku.
— Chociaż tobie się udało...
— Dalej spór ze stryjem?
Reszta znudzona naszą wymianą zdań zajęła się sobą, a Shad odwróciła się do mnie tyłem i objęła ramionami.
— Co się stało? — Przybliżyłem ją do siebie.
— Zabiłam stryja...
Uniosła coś co wisiało na jej szyi i rozpoznałem detektywistyczną odznakę. Powiem tak nie zdziwiło mnie to za bardzo.
— Co zrobił?
— Zlecił zabójstwo swojego brata, bratowej i ich pięcioletniej córki, a sam był szefem gangu zwanego w podziemnym świecie Koroną.
Jej głos był zimny, bez emocji, a cisza jaka zapadła w pokoju po jej słowach, aż dzwoniła w uszach.
— A to ci skurwiel... — powiedziałem przerywając tą głupią ciszę.
—Moim stryjem był None... — Odwróciła się przodem.
— Legenda wśród zabójców. — Zacmokał Lex.
— Myślałam, że on nie istnieje...— Wtrąciła Rosie.
— Teraz już nie istnieje. — Stwierdziła Shad.
— Robi się ciekawie... — powiedziałem.
— Przywykłam do tego, że życie roztrzaskuje moje serce na milion drobnych kawałeczków... - Wzruszyła rękami.
— W takim razie... — Złapałem ją za podbródek i uniosłem lekko do góry. — Ja je pozbieram i złącze w całość. — Nachyliłem się i złączyłem nasze usta.
— Teraz już wszystko będzie dobrze bo jesteście obok. — Uśmiechnęła się, a po chwili wybuchnęła śmiechem, kiedy Sam ją podniósł.
— Ty, faktycznie lekka.
— Ty na pewno masz piętnaście lat? — parsknęła śmiechem.
— Na pewno.
— Jak widać trening działa cuda. — Uśmiechnąłem się na ten widok.
— Teraz już nie mogę mówić na ciebie mały. — Potargała go za włosy.
— Teraz to ty będziesz nazywana mała.
Wraz z Lexem i Natem wybuchliśmy śmiechem.
— Młody... — Shad spojrzała się odpowiednio na chłopaka.
— Wolisz być nazywana skrzatem?
Ja i Nat nie mogliśmy już oddychać od tego napadu śmiechu.
— Dowcip ci się wyostrzył. — Zabójczyni spojrzała na nas morderczym wzrokiem.
— No co? — spytaliśmy.
— Wy już dobrze wiecie co. — Wróciła spojrzeniem do Sama. — Nadal grasz w pokera?
— Czasami, a co?
— Zagramy?
— Umiesz? — spytaliśmy jednocześnie z młodym.
— Proszę wszystkich o uwagę... — powiedział głos z głośników. — Mam dla was ważną wiadomość — Shad spojrzała się na nas z tajemniczym uśmiechem i dalej słuchała ogłoszeń "parafialnych". — Skład dowódców IRIS od dziś będzie inny.
— Już ich o tym powiadamia? — spytał Nat, a Lex i Shad unieśli brwi.
- Jak widać... - Odpowiedział beznamiętnie Mark.
— Na czwartym miejscu Natehan... — Kontynuował głos. — Na trzecim Liliana, na drugim Mark.
Shad spojrzała się na mnie i spytała:
— Straciłeś pozycję?
Nic nie odpowiedziałem tylko czekałem na dalsze ogłoszenie.
— Na miejscu piątym nowy członek dowódców Shadow.
Dziewczyna zdziwiona otworzyła buzię, Sam zrobił wielkie oczy, które zaraz mu wypadną, a ja nie przejęty wiadomością zapaliłem papierosa.
—No, no, no... — Zaciął się Lex.
—Oraz nowy dowódca całej piątki z numerem pierwszym Dante.
Shadi uśmiechnęła się ale dalej była w szoku, wywołanej przez wiadomość.
— No i koniec ogłoszeń parafialnych... — Zaciągnąłem się i wydmuchałem dym.
— Shad się chyba zacięła. — Stwierdził Nat.
— Jest w szoku... — powiedział i wskazał na resztę. — I nie tylko ona.
— Ale za co? — wyjąkała białowłosa.
— A co z Rickiem? — spytała Rosie.
— Rick postanowił pojechać na Bahamy z dziwkami... zostawiając mi ten burdel na głowie... — Moja radość była przeogromna.
Nate spojrzał się na Shad i powiedział do niej:
— Za pokonanie Korony i zostaniu szefem Krypty.
— Kto by pomyślał, że Arrak jednak się na coś przydał — parsknęła śmiechem.
— Gratki Dowi i tobie Dan.
— Czego tu gratulować? — spytałem gasząc papierosa. — Tylko więcej roboty...
— Jak zawsze marudzisz. — Skwitował mnie Mark.
— Moja maruda kochana... — Uśmiechnęła się Shadow.
— Dan pomyśl przez chwilę racjonalnie.— Z uśmiechem popielatowłosy patrzył na Shad.
— No tak, nie pomyślałem o tym. — Pstryknąłem palcami, na co dziewczyna uniosła brwi. — Mamy komu dać papierkową robotę. — Uśmiechnąłem się do niej.
— Nienawidzę cię...— Spojrzała na mnie szmaragdowymi oczami.
— Też cię kocham. — Uśmiechnąłem się szerzej, na co białowłosa zmierzyła mnie odpowiednim spojrzeniem, a ja ją przyciągnąłem do siebie mocno przytulając.
— Teraz się przymilasz? — Nadąsała się.
— No już kochanie, nie obrażaj się...
— Ja się jeszcze nie obraziłam...
— Jeszcze? — Pocałowałem ją w policzek.
— To teraz będą ci "szefować" — parsknęła śmiechem. Na co ja też się zaśmiałem. — To co Sam, gramy? — spytała.
— Gramy. — Młody uśmiechnął się i razem poszliśmy grać w karty.
I tak o to cień i diabeł zeszli ze sceny pod gromkimi brawami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro