Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3.5

— Nie możesz tego zrobić. — Usłyszałam zdenerwowaną Kathy. — Liv jest jedną z najlepszych tancerek, jakie kiedykolwiek znalazły się w naszym zespole, sama o tym wiesz.

— Poradzę sobie z tym jakoś — wymamrotałam cicho i drżącą dłonią uniosłam filiżankę do ust.

Moja choreografka patrzyła na mnie zaskoczona, jak gdyby wyrosła mi druga głowa.

— Oszalałyście obie? Nie zamierzam cię wyrzucać — stwierdziła Miranda. — To byłoby dla nas jak strzał w kolano. Jednak wszyscy wiemy, że mało kto zechce z tobą współpracować. I nie chodzi tutaj o blizny, chociaż to też na pewno zaważy na liczbie ofert współpracy, nie ma się co oszukiwać. Ale bez przesady... Są teraz takie kryjące podkłady, że bez problemu da się ukryć defekt. — Machnęła lekceważąco dłonią. — Głównie jednak chodzi o to, że zawiodłaś naprawdę wiele osób, nie wykonując zleceń, do których wcześniej się zobowiązałaś.

— Spojrzała na mnie uważniej. — Wiele bardzo wpływowych osób, Liv.

Przełknęłam ślinę, a ona mówiła dalej.

— Alexis dostawała maile od zdenerwowanych klientów. Do mnie też pisali. Dlatego proponuję ci, żebyś spróbowała swoich sił jako choreografka.

Zaskoczona spojrzałam na nią i prawie upuściłam filiżankę z kawą. Nigdy wcześniej nie myślałam o karierze choreografa. Skończyłam studia taneczne, więc miałam uprawnienia i umiejętności, by wykonywać ten zawód, ale jakoś nigdy nie brałam tego pod uwagę.

— Mówisz poważnie? Ale przecież sama zauważyłaś, że nie zechcą mnie zatrudnić...

Kathy siedziała cicho, gapiąc się na Mirandę równie zszokowana jak ja.

— Tak, to prawda. Ale razem z Alexis zaczęłyśmy już rozsiewać plotkę, że w grudniu miałaś grypę, a teraz ten nieszczęsny zamach, którego stałaś się ofiarą — mówiła, patrząc na mnie z ciepłem w błękitnych oczach. — Livio, moja droga, uważam, że dasz sobie radę. Kathy już wcześniej to powiedziała: masz talent. Dostałam zlecenie od Larrisy, za tydzień przyjedzie do Londynu z zespołem tancerzy. Ma wystąpić na charytatywnym koncercie. Zaproponowałam jej, żeby zamiast mnie zatrudniła ciebie. Zapewniłam ją, że podołasz temu zadaniu. Koncert odbędzie się za dwa tygodnie, a wśród tancerzy są też bracia z zespołu Oxygen. Pracowałaś już kiedyś z nimi.

Patrzyłam na nią, sama nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Miałabym tworzyć choreografie dla tancerzy, do teledysków, filmów, na koncerty... Nie miałam doświadczenia, ale Miranda przecież też żadnego nie miała, kiedy zaczynała. Po prostu wiele lat temu jeden z piosenkarzy dał jej szansę stworzenia choreografii do jego teledysku. I tak właśnie zaczęła się jej kariera w tej branży. Była świetna w tym, co robiła. Teraz Miranda dawała taką samą szansę mnie. Czułam się jednocześnie szczęśliwa i niepewna. Cieszyłam się, że we mnie wierzy. Jednak bałam się, że nie podołam. Robiłam choreografie tylko dla siebie i dla Kathy, ale to było dla zabawy. Nigdy nie robiłam niczego większego i nie na taką skalę.

— Dziękuję... Ale nie wiem, czy dam radę... — wyjąkałam i odstawiłam filiżankę na stolik. — Robert i Rick z Oxygenu biją mnie na głowę, są genialni. I to ja miałabym wymyślić dla nich choreografię?

Kathy przekręciła się w moją stronę i zmrużyła oczy. Już minął jej szok i patrzyła na mnie z miną wyrażającą niezadowolenie.

— Nie wygłupiaj się. Jesteś równie dobra jak oni.

— To prawda, Liv — wtrąciła Miranda. — Doskonale znam twoje możliwości taneczne, pracujemy razem od wielu lat. Przyswajałaś każdą choreografię, jaką wymyśliłam, w błyskawicznym tempie.

Przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się nad jej słowami. Nadal nie byłam przekonana. Widziałam Roberta i Ricka w akcji. Byli wręcz niesamowici. Pracowałam z nimi dwa razy i naprawdę podziwiałam to, jak byli zgrani i z jaką łatwością wymyślali układy. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że będę mieć okazję sama coś dla nich stworzyć. Dla nich czy dla innych tancerzy, którzy mieli tańczyć na koncercie Larrisy.

Nagle ponownie powróciły wspomnienia z zamachu. Przypomniałam sobie huk wybuchającej bomby i moje przerażenie, że to koniec i nie przeżyję. Mój węch płatał mi figle, miałam wrażenie, jakbym znowu czuła swąd dymu i smród palonego plastiku, walizek i ciał. Mogłam już nie żyć, a jednak tutaj byłam... W sumie co mi szkodziło chociaż spróbować?

Wyprostowałam się i spojrzałam na Mirandę z lekkim uśmiechem.

— W porządku. Podejmę się tego wyzwania. Dam z siebie wszystko.

— Jestem z ciebie taka dumna!

Kathy pisnęła radośnie i mnie uciskała, a Miranda posłała mi szeroki uśmiech.

— Na pewno sobie poradzisz. Poza tym w razie czego będę obok, zostaję w Londynie aż do koncertu — obiecała.

Pokiwałam głową i przytuliłam mocno moją przyjaciółkę. Czułam nową energię i zapał.

— Dobra, kochana, ruszałaś się w ogóle ostatnio? — zapytała Kathy i spojrzała na mnie z uśmiechem.

— Masz na myśli taniec? Nie. Od czasu wypadku jeszcze nie.

— A możesz już? Jak się czujesz? — dopytywała.

Zmarszczyłam brwi, Miranda patrzyła z zaciekawieniem.

— Właściwie to już chyba mogę. Powoli zaczynam trochę ćwiczyć, ale nie intensywnie.

Kathy poderwała się z kanapy rozpromieniona.

— Trzeba to zmienić. Wierzyć mi się nie chce, że jeszcze nie próbowałaś. — Pokręciła głową z niedowierzaniem. — Włącz jakąś muzykę, Liv. Musimy cię trochę rozruszać!

Zamrugałam gwałtownie, a potem patrzyłam, jak Kathy podchodzi do wieży, nie czekając na to, aż sama się ruszę.

— Taniec to świetny sposób na rozluźnienie oraz poprawę humoru. — Miranda spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, po czym wstała z kanapy i zdjęła bluzę. Pod nią miała koszulkę na ramiączkach. — Kto jak kto, ale ty powinnaś to wiedzieć najlepiej.

Zaczęły lecieć pierwsze dźwięki Undress Rehearsal Timeflies i zanim zdążyłam zareagować, poczułam, jak

Kathy złapała mnie za rękę i pociągnęła w swoją stronę.

— U, la la la, Livia, przypomnij sobie, jak się rusza! — zaśpiewała, ruszając biodrami w rytm muzyki.

Miranda zaśmiała się cicho i zaczęła się poruszać, a Kathy wraz z nią.

Nie tańczyłam od tak dawna...

Przestałam myśleć o wszystkim i pozwoliłam swojemu ciału odnaleźć rytm. Moje ruchy były niepewne, wolałam nie szarżować za bardzo. Nadal pamiętałam, jak cholerny ból odczuwałam nawet przy chodzeniu. Jednak z każdą chwilą moja pewność siebie wzrastała. Czułam lekkie swędzenie, kiedy materiał mojej bluzki z długim rękawem ocierał się o zagojoną skórę, ale to tyle.

Nie wierzyłam, że wytrzymałam bez tańca aż tyle. Zaśmiałam się cicho, czując przepełniającą mnie euforię.

Zaczął się kolejny kawałek Lordly Federa i Aleksa Aino. Przymknęłam oczy i skupiłam się na bicie, zgodnie z którym zaczęło uderzać moje serce. Mój oddech stał się szybszy, dałam się porwać muzyce.

— Uwielbiam ten kawałek! — zawołała Miranda, śmiejąc się.

Spojrzałam na nią. Razem z Kathy wykonywały jeden ze starych fragmentów treningowej choreografii, którą nasza trenerka stworzyła właśnie do tego utworu. Bez problemu dołączyłam do nich, wykonując kolejny fragment układu. Pamiętałam każdy krok, chociaż nie tańczyłam tego ponad rok.

Przetańczyłyśmy jeszcze kilka piosenek, a ja z trudem łapałam oddech. Musiałam więcej ćwiczyć, zdecydowanie. W ogóle nie miałam kondycji. W końcu Miranda wyłączyła muzykę.

— Moje drogie, świetnie się z wami bawię, ale muszę zadzwonić do Larrisy i mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Ale może spotkamy się wieczorem na drinka?

— Ja podziękuję, nie piję, ale chętnie się spotkam — odparłam zdyszana i posłałam jej szeroki uśmiech.

Kathy odetchnęła z ulgą na moje słowa. Wiedziałam, że się o mnie martwi. Wcześniej piłam dużo, zdecydowanie za dużo, i ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

— Chcesz wyjść gdzieś na miasto? — spytała Kathy, sięgnęła po swoją zimną kawę i dopiła ją.

Na myśl o przebywaniu w jakimś barze zrobiło mi się słabo. Za dużo ludzi... Za dużo. Pokręciłam gwałtownie głową i odsunęłam z wilgotnego czoła grzywkę.

— Może po prostu wpadnijcie do mnie? James na pewno się ucieszy.

Miranda i Kathy jednocześnie się skrzywiły, a ja stłumiłam śmiech. Faktycznie, mogły nie być zachwycone, nieźle dał im popalić. Szczególnie mojej trenerce. Miałam nadzieję, że mimo wszystko spędzimy miło wieczór.

— Wpadnę z Zafirem, może być dwudziesta? — zaproponowała Kathy.

Miranda kiwnęła głową.

— Mnie pasuje, będę wtedy wolna.

— Świetnie. — Klasnęłam w dłonie zadowolona. — Będę czekała.

Dziewczyny wyszły z apartamentu, a ja poszłam do łazienki. Byłam zgrzana i marzyłam o chłodnym prysznicu. Dawno nie czułam się tak rześko i dobrze. Byłam zmęczona po tańcu, mięśnie mnie paliły... Cholernie za tym tęskniłam.

Dostałam szansę od losu na nowy start. Przeżyłam zamach, na pamiątkę po nim zostały mi blizny. No i nowa fryzura. Moja kariera tancerki była raczej skończona, ale miałam przed sobą inną drogę, której wcześniej nawet nie brałam pod uwagę. Dzięki Mirandzie zyskałam możliwość robienia tego, co kocham. Byłam z Jamesem, kochał mnie. Nie obchodziły go moje blizny ani to, że musiałam chodzić na terapię, żeby móc normalnie funkcjonować. Wspierał mnie we wszystkim, co robiłam. Miałam oddanych przyjaciół. Miałam zamiar pogodzić się z Aleksem. Byłam szczęśliwa i ze spokojem czekałam na to, co przyniesie mi przyszłość.

Moja przygoda zwana życiem i tańcem zamiast się skończyć, dopiero się zaczynała.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro