Rozdział 8.2
Postawił wszystko na szafce nocnej. Otworzył tequilę i nalał alkoholu do kieliszków.
— To tradycyjnie wypijmy za nasze zdrowie.
— Za nasze zdrowie.
Jako pierwsza sięgnęłam po solniczkę i nasypałam odrobinę soli na dłoń, pomiędzy kciuk i palec wskazujący. Oddałam solniczkę Jamesowi i postąpił tak samo. Czekałam, aż skończy, a potem jednocześnie zlizaliśmy sól z naszych dłoni i sekundę potem unieśliśmy kieliszki w górę. Wypiliśmy ich zawartość. Poczułam na języku palący alkohol, lekko jednak przytępiony przez wcześniej zlizaną sól. Sięgnęłam po plasterek limonki i zagryzłam nią tequilę. Skrzywiłam się lekko, czując, jak kwaśna była, jednak momentalnie płomień w moim gardle stał się mniejszy. James nawet nie zmarszczył brwi.
Jak on to robił? Miał gardło ze stali czy jak?
Wypiliśmy w ten sposób pięć kieliszków. Zaczęło mi szumieć w głowie, alkohol krążył w mojej krwi i zaczął działać.
James nalał nam po szóstym kieliszku i sięgnął po solniczkę, a potem spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem.
— Pokażę ci znacznie ciekawszy sposób picia tequili. Ściągnij koszulkę.
Spojrzałam na niego zaciekawiona, jednak od razu zrobiłam to, o co prosił, i zdjęłam koszulkę przez głowę. Miałam na sobie czarny, koronkowy stanik i do tego figi w komplecie. Cieszyłam się, że akurat założyłam dość seksowną bieliznę zamiast zwykłej, bawełnianej, jak to miałam w zwyczaju. Rzuciłam koszulkę na bok i przechyliłam lekko głowę, wpatrując się w niego z delikatnym uśmiechem.
— Już. Co teraz? — dopytywałam, czując, jak zaczyna robić mi się gorąco z powodu tego, jak na mnie patrzył.
— Połóż się.
Posłusznie ułożyłam się na plecach, chociaż nie miałam zielonego pojęcia, co też mu chodziło po głowie. Jednak nagle poczułam, że nalał mi do pępka odrobinę tequili, zachichotałam i zadrżałam, bo była zimna jak cholera.
— Hej! Co kombinujesz? — zapytałam z cichym chichotem.
— Nie ruszaj się, bo psujesz mi dzieło — odparł rozbawionym tonem i sięgnął po solniczkę.
Nasypał odrobinę soli pomiędzy moje piersi zakryte stanikiem, a potem wsunął mi w usta mały plasterek limonki. Dotarło do mnie, co zamierzał zrobić i nieco niecierpliwie poruszyłam nogami, czując, jak zaczynam być coraz bardziej pobudzona. James ze śmiechem przytrzymał moje biodra w miejscu.
— Nie ruszaj się, słońce — nakazał łagodnie i pochylił się nad moimi piersiami.
Zamknęłam oczy, czując, jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej, zaczęłam oddychać nieregularnie. Poczułam jego ciepły język na swojej skórze, gdy zlizał sól. Ustami zaczął delikatnie muskać odkrytą część moich piersi. Ognisty dreszcz pożądania przeszył moje ciało wzdłuż kręgosłupa i nie mogłam powstrzymać cichego jęku, chociaż i tak ten dźwięk stłumiła limonka, jaką trzymałam między zębami. James zaczął sunąć pocałunkami w dół mojego brzucha, muskał moje ciało ustami i koniuszkiem języka, co jakiś czas delikatnie przygryzał moją skórę zębami i dmuchał zaraz chłodnym powietrzem na miejsce wilgotne po jego pocałunkach. Te słodkie tortury trwały zdecydowanie za długo. W tle słyszałam, jak zmieniała się muzyka, leciało Bed of Roses Bon Jovi, chociaż docierało to do mnie jakby zza ściany. Wszystko było przytłumione, każdy dźwięk, każdy obraz. Byłam w stanie wyraźnie czuć tylko rosnące pożądanie i pieszczoty Jamesa. Jego usta leniwie sunęły w dół, aż w końcu dotarły do mojego pępka. Wypił tequilę, która schłodziła nieco jego usta. Zaczął sunąć pocałunkami w górę po moim brzuchu. Tym razem jednak jego usta były cudownie chłodne. Jego dłonie wolno sunęły po moich udach, przeniósł je na przód moich dżinsów i rozpiął mi je. Uniosłam wyżej biodra i pozwoliłam, aby zsunął ze mnie spodnie wraz z bielizną, a potem skopałam ubrania na bok. Leżałam przed nim niemal całkowicie naga, ale nie odczuwałam wstydu. To była pewnie w dużej mierze zasługa alkoholu, ale i też tego, że dotykał mnie w taki sposób, jakbym była dla niego kimś wyjątkowym. Nie potrafiłam czuć skrępowania w chwili, gdy tak na mnie patrzył.
James dotarł do moich piersi, wsunął dłoń i sprawnie rozpiął mi stanik. Zdjął go ze mnie i położył obok. Wziął w usta mój sutek i lekko zassał, a ja zacisnęłam dłonie w pięści i lekko zadrżałam, z trudem powstrzymując kolejny jęk. Złączyłam uda, nie mogąc już leżeć spokojnie, gdy wyprawiał z moim ciałem takie rzeczy. Już nawet przestałam zwracać uwagę na to, jak cholernie kwaśna była limonka w moich ustach. Na moim całym ciele pojawiła się gęsia skórka niemająca nic wspólnego z zimnem. Uniosłam drżące dłonie i zaczęłam ściągać mu koszulkę przez głowę. Odsunął się ode mnie na chwilę, abym mogła skończyć, co zaczęłam, a potem ponownie się nade mną pochylił i w końcu mnie pocałował. Zabrał z moich ust limonkę i połknął ją. Wpił się w moje wargi, całując mnie tak jak nigdy wcześniej, zachłannie i namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek, niemal dysząc w jego usta. Aż zakręciło mi się w głowie, smakował cudownie.
Wplotłam jedną dłoń w jego ciemne, jedwabiście miękkie włosy i przyciągnęłam go do siebie z cichym jękiem. Drugą dłonią zaczęłam niezdarnie rozpinać jego spodnie. W końcu mi się udało i zaczęłam mu je zsuwać, chociaż kiepsko mi szło. Moje ręce drżały, jakbym miała febrę. Pomógł mi i już po chwili miał na sobie tylko bokserki.
Pragnęłam go z każdą chwilą coraz bardziej, czułam, jak bardzo robiłam się mokra z powodu podniecenia. Rozpalił mnie jak nikt nigdy wcześniej. Alkohol sprawił, że łatwiej było mi się skupić tylko na tym, aby odczuwać jego pieszczoty.
James przesunął usta na moją szyję. Lizał i lekko przygryzał zębami moją skórę, zassał po chwili płatek mojego ucha i wziął go delikatnie w zęby.
— Jesteś taka słodka, Liv... — zamruczał wprost do mojego ucha, a potem jeszcze wyszeptał coś po francusku.
Zwyczajnie przepadałam. Po raz pierwszy zwrócił się do mnie po imieniu i do tego w takiej sytuacji. No i ten francuski w jego ustach... Nie wiedziałam, co do mnie mówił, ale brzmiało to cholernie seksownie. Pożądanie wybuchło we mnie ze zdwojoną siłą, aż stało się niemal nie do wytrzymania. Zaczęłam niecierpliwie sunąć dłońmi po jego plecach, ramionach i przyciągałam go do siebie bliżej.
— Proszę cię... Nie drażnij się ze mną — załkałam z cichym jękiem i uniosłam wysoko biodra, ocierając się o niego.
Nagle bez ostrzeżenia odsunął się ode mnie. Poczułam chłodne powietrze na swojej rozpalonej skórze. Uniosłam głowę znad poduszki i ujrzałam, jak wstał i podszedł do swojej walizki. Wyciągnął z niej paczkę prezerwatyw, wziął jedną i wrócił z powrotem do łóżka. Obserwowałam, jak zsunął z siebie bokserki. Przygryzłam lekko dolną wargę, kiedy patrzyłam, jak zakładał prezerwatywę. Jak tylko skończył, wyciągnęłam w jego stronę ramiona i uśmiechnęłam się uwodzicielsko, a przynajmniej miałam nadzieję, że tak to wyglądało. James pochylił się nade mną i pocałował mnie. Wziął moją dolną wargę w swoje usta i lekko zaczął ssać. Wsunął dłonie pod moje pośladki i wszedł we mnie jednym, sprawnym ruchem. Mój oddech momentalnie stał się szybszy, jęknęłam cicho na to cudowne uczucie wypełnienia. Uniosłam nogę, owijając nią jego biodro, i położyłam dłonie na jego ramionach. Położył czoło na moim i wpatrywał się w moją twarz. Ja także nie zamknęłam oczu, chociaż z trudem mi to wychodziło, i także na niego patrzyłam. Zaczął się we mnie poruszać, z każdą sekundą rozkosz rosnąca w dole mojego brzucha stawała się coraz silniejsza, aż w końcu straciłam panowanie nad własnym ciałem. Wtuliłam twarz w jego ramię, moje jęki stawały się coraz głośniejsze i nie potrafiłam ich uciszyć. Uniosłam biodra wyżej w jego stronę, pozwalając, aby wchodził we mnie głębiej i mocniej. A kiedy przyspieszył, po prostu odleciałam. Sunęłam paznokciami po jego plecach, chcąc przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie, chociaż to nie było fizycznie możliwe. Byliśmy jednością, ciało przy ciele. Na mojej skórze pojawiły się kropelki potu, na skórze Jamesa także. Muskałam ustami jego ramię, czując słonawy posmak na języku. W sypialni słychać było nasze przyspieszone oddechy. W końcu ruchy Jamesa zaczęły stawać się nieco chaotyczne i gwałtowniejsze, poruszał się jeszcze szybciej. I to zaprowadziło mnie na krawędź. Doszłam, wijąc się pod nim i krzycząc jego imię. Po moich policzkach spłynęły łzy, gdy szlochałam z powodu ekstazy, jaka zalała moje ciało. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś tak cudownego. Nie wiedziałam nawet, że to możliwe. James pchnął we mnie po raz ostatni, zadrżał gwałtownie i z głośnym, przeciągłym jękiem schował twarz w mojej szyi, kiedy sam osiągnął spełnienie.
Leżeliśmy tak dłuższą chwilę. Obejmowałam go i głaskałam wolno jego plecy. Wsłuchiwałam się w jego przyspieszony oddech. Czułam jego usta muskające moją szyję i nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta. Czułam w całym ciele cudowne mrowienie, nawet w czubkach palców. To było cholernie przyjemne. W końcu James podniósł się na ramionach. Pocałował mnie w kącik ust i przesunął palcami po moim policzku.
— Lepię się jak cholera. Idę pod prysznic — odezwał się lekko zachrypniętym głosem i przesunął usta na mój nos.
Zachichotałam cicho i spojrzałam na niego spod rzęs.
— Ja też się lepię... Mogę do ciebie dołączyć? — zapytałam i przesunęłam koniuszkiem języka po swojej dolnej wardze.
James uśmiechnął się nieznacznie i zmrużył zabawnie oczy.
— Tak, zdecydowanie. Będę czekał w łazience.
Złożył na moich ustach ostatni, słodki pocałunek. Podszedł do kosza na śmieci, aby wyrzucić zużytą prezerwatywę, a potem poszedł do łazienki.
_________________________________
Kto czekał na tę scenę jak na szpilkach? ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro