Rozdział 1.2
Pierwszą piosenkę przerabialiśmy jeszcze następnego dnia. Zawsze tak było z nowym wokalistą. Musieliśmy zobaczyć, jak się poruszał, jak się uczył, czy łatwo zgrywał się z naszym zespołem. Wtedy Miranda mogła wymyślać lepsze choreografie, a my wiedzieliśmy, jak dopasować się do artysty. W końcu tu chodziło o niego, to on był gwiazdą. My byliśmy tylko tłem. Wiedziałam o tym, co nie zmieniało faktu, że James najzwyczajniej w świecie mnie wkurzał. Woda sodowa uderzyła mu do głowy. Zupełnie nie zwracał na nas uwagi. Rozmawiał jedynie z Mirandą, a nas ignorował. Pracowaliśmy z większymi gwiazdami niż on, jak na przykład Jessica Cage czy Will Jones. Każdy z nich zamieniał z nami chociaż kilka słów, aby się lepiej poznać i dzięki temu efektywniej pracować. Z Jessicą byliśmy nawet na kilku imprezach pomiędzy koncertami, a z Willem urządziliśmy karaoke. Jednak Sheridan ani razu nie powiedział nawet głupiego „Cześć, jak się macie?". Nie rozumiałam, dlaczego Lena i reszta dziewczyn cały czas do niego wzdychały. Po kiego diabła wpatrywały się w niego jak w obrazek, gdy jaśnie święty pan nawet nie raczył obdarzyć ich spojrzeniem? Dodatkowo Sheridan ani razu nie pojawił się na treningu w formie. Zawsze miał kaca. Zanim go poznałam, uważałam jego osobę za neutralną. W końcu nie znałam go osobiście, a jego muzyka, czyli pop, do mnie nie przemawiała. Ot, był sobie gwiazdor. Jednak wtedy, po tych dwóch dniach wspólnych treningów, oficjalnie uznałam go za idiotę. Oczywiście ta informacja była tylko dla mnie. Gdyby Lena i reszta jego fanek w moim zespole dowiedziały się o tym, zapewne rozszarpałyby mnie żywcem. Próby do koncertu ciągnęły się przez dwa dni. Dopiero trzeciego dnia Miranda dała nam wolny poranek, abyśmy mogli trochę odpocząć. Po południu mieliśmy ćwiczyć choreografię do Love. Wstałam tego dnia dosyć wcześnie, bo o 9. Kathy jeszcze smacznie spała. Nie dziwiłam się, skoro pół nocy przegadała z Evą na temat Zafira.
Zjadłam lekkie śniadanie w hotelowej restauracji i wróciłam do pokoju, ale tylko po to, aby się przebrać w strój do tańca. Przesłuchałam wcześniej utwór Sheridana i według mnie idealnie nadawał się do poćwiczenia baletu. Tym bardziej że naprawdę rzadko kiedy miałam okazję tańczyć w pointach, w końcu na co dzień w pracy używaliśmy raczej tańca nowoczesnego, hip-hopu i street dance. Do baletu miałam sentyment, ponieważ to jego jako pierwszego zaczęłam się uczyć. I zwyczajnie go uwielbiałam. W wieku 12 lat zaczęłam naukę w szkole baletowej, którą ukończyłam po siedmiu latach.
Przebrałam się w czarne body, czarne rajstopy i założyłam granatową spódnicę. Włosy związałam w ciasny kok, żeby nie przeszkadzały mi podczas tańca. Pointy wzięłam do ręki i powędrowałam do sali treningowej. W hotelu o tej porze panowała cisza, mało kto kręcił się w holu, o korytarzach już nie wspominając. Z powodu wolnego poranka niemal wszyscy tancerze spali, a goście hotelowi pewnie zwiedzali, póki na dworze nie było za gorąco. W południe pewnie jak zwykle temperatura przekroczy 30 stopni. Po wejściu do sali porządnie się rozgrzałam, nie chcąc nabawić się kontuzji i to na samym początku trasy koncertowej. Straciłabym wtedy ponad trzydzieści tysięcy dolarów. Po rozgrzewce usiadłam na podłodze i założyłam pointy. Włączyłam muzykę i zamknęłam oczy. Wzniosłam się na pointach, stając na palcach, i dałam się porwać muzyce. Moje stopy poruszały się bezszelestnie po parkiecie, gdy wykonywałam poszczególne figury baletowe, tworząc z nich swoją własną choreografię. Mój oddech nieznacznie przyspieszył, gdy tańczyłam coraz szybciej, odważniej. W końcu muzyka ucichła, a ja otworzyłam oczy zdyszana. Nagle do moich uszu dotarło ciche klaskanie. Zaskoczona spojrzałam w kierunku drzwi i ujrzałam stojącą w nich Mirandę. Jasnowłosa kobieta uśmiechała się szeroko.
— No to już mam pomysł, jak zmodyfikować na szybko choreografię do tego kawałka. Balet. Cholernie oryginalnie, bo naprawdę rzadko kiedy ktoś tańczy balet na koncercie gwiazdy popu. Dam sobie rękę uciąć, że nikt się tego nie spodziewa. Jednak nie wszyscy z zespołu tańczą balet. Na pewno ty, Kathy i Lena... Muszę popytać, kto ma chociaż podstawy.
Otworzyłam szerzej oczy. Wiedziałam, że nikt prócz nas trzech nie miał zielonego pojęcia o tym tańcu. Jedynie ja chodziłam do szkoły baletowej, ale Kathy i Lena uczęszczały na zajęcia dodatkowe z baletu i miały podstawy. To znaczyło, że na scenie podczas wykonywania tego utworu przez Jamesa będziemy tylko my trzy. To miała być dość duża zmiana, ponieważ wcześniej na scenie miało znajdować się sześcioro tancerzy.
— Nikt inny nie tańczy... — powiedziałam i potarłam dłonią swoją szyję. — Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
Miranda weszła do sali i otworzyła wszystkie pozostałe okna, aby wpuścić do środka świeże powietrze.
— Oczywiście. James i tak będzie wtedy grał na gitarze, więc nie będzie z wami tańczył. Wy trzy będziecie idealnym tłem do tego utworu. Poza tym na pewno reszta zespołu ucieszy się z wolnego popołudnia.
— Na pewno — mruknęłam pod nosem.
Dziewczyny mnie chyba zabiją. Oczywiście te, które wtedy nie będą na scenie obok Jamesa. Lubiłam je wszystkie, ale jako fanki Sheridana bywały agresywne i wręcz fanatyczne.
— Powiedz Kathy i Lenie, żeby przyszły na 13. Oczywiście odpowiednio ubrane. A teraz leć odpocząć. Ja muszę trochę pomyśleć nad układem. Obecna choreografia niewiele się zmieni, w końcu kilka dni to za mało na całkowicie nowy układ, ale wprowadzę kilka zmian. Powinno ci się spodobać.
Zdjęłam pointy i na bosaka poszłam do swojego pokoju. W mojej głowie pojawiła się wtedy jedna myśl. Skoro James nie tańczył, tylko miał grać, to nie pojawi się na popołudniowym treningu. Przynajmniej miałam szansę odpocząć od jego wielkiego ego.
Myliłam się. I to bardzo.
***
— Livia, kocham cię! — pisnęła po raz kolejny Lena, gdy szłyśmy we trzy, wraz z Kathy, do sali na trening. Wzniosłam oczy ku niebu, a Kathy zachichotała.
— Ty mnie kochasz, a reszta ma ochotę spalić mnie na stosie. A ja nic takiego nie zrobiłam, poważnie.
— Będę prawie sama tuż obok Jamesa... Już nie mogę się doczekać koncertu i tego występu.
— Przecież i tak będzie zajęty graniem — odpowiedziała Kathy i pomachała w powietrzu swoją butelką z wodą.
Wszystkie trzy miałyśmy na sobie czarne body, granatowe spódniczki i czarne rajstopy, ja miałam pointy, a one baletki. I naprawdę to był zwykły przypadek, bo żadna z nas nie uzgodniła wcześniej, że w ogóle weźmie na tournée strój do baletu. Bo niby po co, skoro do popu nadaje się raczej taniec nowoczesny. Weszłyśmy do sali, gdzie czekała już na nas Miranda. I, o zgrozo, James. Stał przy oknie i palił papierosa. Lena westchnęła, prawie się potykając o własne nogi. Nie miałam pojęcia, jak będzie w stanie przy nim tańczyć i się nie połamać.
Co on, do jasnej cholery, tutaj robił?
— Jesteśmy! — zaświergotała wesoło Lena, a potem zabrała się za rozgrzewkę. Kathy i ja poszłyśmy jej śladem. Gdy ćwiczyłyśmy i rozciągałyśmy się, James nie zaszczycił nas nawet jednym spojrzeniem. Dopalił papierosa, a peta wyrzucił za okno. Jego arogancja zaczynała mnie irytować. Zazgrzytałam zębami. Niby mnie wkurzał, ale nie znosiłam bycia traktowaną jak duch.
— Dziewczęta! — zawołała Miranda po dłuższym czasie, gdy nasza rozgrzewka dobiegała końca. Dziewczyny podeszły do niej bliżej, a ja usiadłam na podłodze i zabrałam się za zakładanie point.
— Mała zmiana planów. James będzie, co prawda, grał, ale także będzie chodził po scenie pomiędzy wami. Moja wizja jest taka, że wy jesteście kobietami bez serca, które po kolei odrzucają jego miłość, bo jesteście zapatrzone w siebie. Tak miało być wcześniej, ale teraz dodatkowo postanowiłam, że James będzie odgrywał z wami miniscenki. Będzie podchodził, a wy będziecie uciekać, delikatnie go szturchać... Tego typu rzeczy.
Lena w tamtej chwili zaczęła prawie hiperwentylować. Zapewne na słowo „szturchać". Miałam zamiar potem jej wyjaśnić, że szturchanie nie równa się macanie.
— Jako pierwsza na scenie pojawi się Lena, potem Kathy, a na końcu Livia. Następnie tańczycie razem. Co o tym myślisz, Jamesie? — zapytała Miranda, patrząc na niego.
Mężczyzna kiwnął głową i posłał jej nieznaczny uśmiech. Chyba było święto, bo nie miał kaca.
— Podoba mi się. Nigdy wcześniej nie eksperymentowałem z baletem. Może być ciekawie.
— Cudownie, a więc zaczynamy! — oznajmiła Miranda i włączyła muzykę.
Jak zwykle pokazała nam najpierw choreografię, którą po niej powtarzaliśmy. Bazę stanowił oryginalny układ, ale Miranda zmieniła jej styl na bardziej klastyczny, dodała do niej znacznie więcej kroków baletowych i figur. James cały czas nas obserwował z zainteresowaniem wypisanym na twarzy. Jego policzki i brodę zdobił trzydniowy zarost. Podobnie jak na poprzednich treningach miał na sobie typowy strój do tańca, wygodne spodnie i koszulkę. Słońce wpadające do środka sprawiło, że jego oczy nabrały orzechowego koloru, już nie były po prostu brązowe.
Dobra, musiałam to przyznać. Był przystojny. Jak nie miał kaca. Jednak to nie zmieniało faktu, że był idiotą, bo zachowywał się, jakby zjadł wszystkie rozumy świata. Po czterdziestu minutach James wziął swoją gitarę i zaczęliśmy trenować razem. Miranda wyłączyła muzykę i teraz to on grał, na żywo. Miał lekko zachrypnięty głos, zapewne po wypalonym niedawno papierosie. Alkohol z poprzednich imprez też się do tego przyczynił. Mimo to nie fałszował i śpiewał czysto, bezbłędnie. Stałyśmy na razie wszystkie trzy przy ścianie, jednak kiedy zabrzmiały pierwsze akordy, Lena jako pierwsza wyszła na parkiet i zaczęła tańczyć. Poruszała się zwinnie niczym motyl. Jej stopy ledwo dotykały parkietu, kiedy krążyła wokół Jamesa, zwodząc go i czarując. Śpiewał, nie spuszczając z niej wzroku, a ona jakimś cudem nie skręciła kostki, chociaż mimo wszystko dwa razy się potknęła. Po chwili dołączyła do niej Kathy. Poszło jej znacznie lepiej niż Lenie, ponieważ skupiała się na tańcu, nie na Sheridanie. Byłam jednak pewna, że przy Zafirze poradzi sobie znacznie gorzej, zważywszy na to, jaką miała obsesję na jego punkcie.
W końcu i ja dołączyłam do dziewczyn, podchodząc tanecznym krokiem do Jamesa. Muskałam opuszkami palców jego ramiona i plecy, okrążając go niespiesznie. Tym razem zaczął patrzeć tylko na mnie i to dłużej niż na moje koleżanki. Po raz pierwszy byłam tak blisko niego. Dotarł do mnie jego zapach. Nie miałam pojęcia, co to było. Szampon, perfumy czy żel pod prysznic.
Pod wpływem jego spojrzenia, głosu i zapachu prawie pomyliłam kroki.
Prawie.
___________________________________________
Dziękuję za gwiazdki i komentarze. To jest bardzo motywujące :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro