#3 Romantyk
Raven pov.
Wstałam rano i coś czułam, że ten dzień będzie wspaniały. Że będą jakieś wieści o mojej mamie... Tak szczerze to bardzo mi jej brakuje... Czuję jakbym zmarła i nigdy jej nie zobaczę.
- Raven wstawaj! - w drzwiach zobaczyłam Davida. Spojrzałam na niego z byka... Od teraz postanowiłam, że już nie będę taka grzeczna
- Przecież wstałam! - czy on był ślepy?
- Widzę, ale nie z łóżka - spojrzałam na niego od góry do dołu. David miał na sobie fartuch mamy, a ten fartuch był przyozdobiony różnymi cekinami i serduszkami. Wyglądał w nim mega śmieszne, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. David był niezadowolony
- Z czego się tak śmiejesz?! - spojrzałam na jego wkurzoną minę. Uwielbiam jak się wkurza, wtedy robi najzabawniejsze miny w historii.
- Z ciebie debilu - spojrzał na mnie jak na idiotkę. No co ja poradzę, że mam dobry humor.
- Ja muszę iść! - wstałam nagle z łóżka w takim tempie, że prawie wywróciłam Davida. Szkoda, że się nie udało... Uwielbiam go wkurzać, to jest moje hobby.
- Gdzie się moja droga panno wybierasz?! - nie zwróciłam zbytnio na niego uwagi, tylko pościłam mu spojrzenie, które mówiło żeby wyszedł, bo mam zamiar się przebrać. Gdy wyszedł z mojego pokoju, szybko ubrałam się w szkolny mundurek i poszłam do kuchni. Zastałam mojego jakże kochanego braciszka.
- Ja już pójdę - nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięte. Próbowałam je jakoś otworzyć, ale się nie udalo, w tej samej chwili spojrzałam na Davida. Zobaczyłam jego uśmiech na twarzy, aż mnie sprawił o mdłości.
- Co to ma do cholery znaczyć! - byłam zburwersowana - Czego zamknąłeś drzwi?! - wydarłam się na niego, ale on zrobił minę jakby go nic nie obchodziło. Teraz żałuję, że w ogóle tutaj przyjechał...
- Zapomniałem ci powiedzieć - słuchałam go bardzo uważnie, byłam bardzo ciekawa co ma mi do powiedzienia na swoje usprawiedliwienie - nie idziesz dzisiaj do żadnej szkoły, dzisiaj siedzisz w domu - wyszczerzyłam oczy ze zdziwienia, ale zarazem byłam wściekła. Teraz jak mamy przy mnie nie było zaczęłam się inaczej zachowywać, jak nie ja... Ale przyznam, że mi się tak podoba u chyba zostaje przy takiej nowej ja.
- Co to ma znaczyć David?! Przyjeżdżasz sobie! Robisz mi wstyd... - przerwał mi w połowie zdania. Czasem go nienawidzę, chociaż zawsze mi pomagał w trudnych chwilach...
- Braciszku! - całą godzinę szukałam mojego ukochanego braciszka, aż w końcu go znalazłam.
- Co się stało Raven? - popłakałam się, złapałam się za łokieć, a mój kochany braciszek wiedział o co chodziło.
- Och Raven, czego ty zawsze nie uważasz? - spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach. Tyle razy mi powtarzał, żebym uważała na siebie, a ja go nie słuchałam. Mam teraz wyrzuty sumienia.
- Przepraszam! To się więcej nie powtórzy - popłakałam się. Byłam bardzo sobą zawiedziona, a mój braciszek mnie przytulił - Znów cię nie słuchałam, jestem okropną siostrą! - płakałam coraz mocniej. David tylko głaskał mnie po włosach i uspokajał. Na moment zapomniałam o bólu, liczył się on. Nie chciałam żeby pomyślał, że nie umiem o siebie zadbać.
- Chodź pójdziemy z tym do mamy - spojrzałam w jego morskie oczy, które mieniły się w słońcu. Te oczy zawsze dodawały mi otuchy i poczucie bezpieczeństwa. Kiwnęłam potwierdzająco głową i poszliśmy do mamy
Zawsze był przy mnie, gdy potrzebowałam pomocy, ale teraz przesadza. Nie jestem już małą dziewczynką, której można rozkazywać. Mam 16 lat! A David traktuję mnie jak 8 latkę!
- Przed kim ci robię wstyd?! Przed tym całym Edwardem?! - spojrzałam na niego gniewnie. Wkurzył mnie i to naprawdę, jak tak dalej pójdzie to w końcu wybuchnę!
- A żebyś wiedział! lubię go!, a ty wszystko niszczysz! I do tego zamykasz mnie w domu, jak jakiegoś więźnia! Nie jestem już małą dziewczynką! - krzyknęłam rozwścieczona, był w tej chwili idiotą! i po co do cholery jasnej do niego dzwoniłam?!
- A jak ci coś powiem, to przestaniesz go lubić? - spojrzałam na jego przepełnione nadzieją oczy. I on myśli, że przestanę lubić Edwarda, naprawdę wstyd mi za niego, że się tak idiotycznie zachowuję.
- Mów, ale i tak nie przestanę go lubić - usiadłam przy stolę i wyczekiwałam aż David zacznie w końcu gadać.
- Więc Edward i jego przyjaciele, to nie są zwyczajni ludzie. Oni są demonami, dlatego chcę cię przed nimi chronić - wstałam od stołu. Nie wierzę, że on mówił mi takie bzdury! Przecież sam mi mówił, że takie stworzenia nie istnieją, które mają nadprzyrodzone zdolności.
- I ty myślisz, że uwierzę w twoje bajeczki?! Naprawdę David cię nie poznaję! - wyszłam z kuchni wkurzona. Jak on może mówić niestworzone historię. Teraz bym była w pokoju przewodniczących i rozmawiała z Edwardem na temat mojej matki, ale oczywiście David musiał wszystko zepsuć! Co z niego za dupek!
TIME SKIP
Otworzyłam oczy, nawet nie wiedziałam, że zasnęłam. Szybko sięgnęłam po mój telefon sprawdzić która jest godzina. Była 14.25. Serio spałam aż 6 godzin?! Wstałam i zobaczyłam przez okno, że Davida gdzieś wychodzi. Tym lepiej dla mnie, wyjdę przez okno i spotkam się z Edwardem.
Poczekałam kilka minut, aż odejdzie od domu i zabrałam się za otwierania okna, gdy to zrobiłam, wyskoczyłam przez nie i wyszłam na ulicę. Szłam sobie tak do szkoły mając nadzieję, że Edward jest w szkolę. Nagle przed moją twarzą pojawiła się róża. Odwróciłam się i zobaczyłam Harrego.
- Cześć motylku - spojrzałam na niego bardzo zdziwiona. Przecież nie byłam motylkiem, czego wszyscy coś zmieniają? To nie było fajne przezwisko, bo nie przepadałam za motylami. Chociaż jak byłam mała to łapałam je z Davidem. Zawsze miażdżyłam motyle, a Dylan się ze mnie śmiał. Nagle Harry zbliżył twarz do mojej, a ja się odsunęłam na bezpieczną odległość.
- Czego mój motylek nie odpowiada? - popatrzyłam na jego zdziwioną twarz, która nie robiła na mnie wrażenia. On wcale nie był taki przystojny jak myślałam na pierwszym spotkaniu, wtedy byłam tą miłą Raven, a teraz troszkę się zmieniłam. Nadal byłam miła, ale nie za bardzo.
- Po pierwsze nie mów do mnie motylku! - widziałam jak posmutniał, jak myśli, że zmienię zdanie to się myli - Po drugie nie odpowiadam, bo nie chcę z tobą rozmawiać - spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Pewnie nigdy żadna dziewczyna go nie zignorowała. No cóż jestem pierwsza.
- Ale motylek bardzo do ciebie pasuję - wkurzona złapałam go za koszulę. Nie wiem skąd miałam tyle siły, że go uniosłam, ale nie przejmowałam się tym. Widziałam iskierki rozbawienia w jego złotych oczach.
- Co się z tobą dzieję Raven? - zaraz mu pokaże co się ze mną dzieję. Rzuciłam nim o słupa, ale on szybko wstał. To na pewno nie było ludzkie, tak jak moja siła. Coś jest ze mną nie tak. Musiałam szybko stąd odejść, więc pobiegłam w przeciwnym kierunku. Kiedy myślałam, że go zgubiłam on pojawił się przede mną. Odruchowo się zatrzymałam.
- Zejdź mi z drogi! Nieuleczalny romantyku od siedmiu boleści! - powiedziałam. Harry szybko się do mnie zbliżył i szepnął mi do ucha
- Pewnie chcesz porozmawiać z Edwardem, a ja wiem gdzie on jest. Miałem cię do niego zaprowadzić, ale byłaś niegrzeczna - Popchnęłam go żeby nie był tak blisko i z byka popatrzyłam na jego rozbawioną twarz. Jezu co za matoł z niego! Ale miał rację, szukałam Edwarda, a on wiedział, gdzie on był, więc musiałam z nim współpracować.
- No sorki, a teraz mnie zaprowadź! - spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony, ale pokiwał głową na znak, że mnie zaprowadzi do Edwarda. Poszłam za nim, musiałam koniecznie porozmawiać z Edwardem. Gdy doszliśmy do jakiegoś dziwnego miejsca, zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- I gdzie jest Edward?! Mam nadzieję, że mnie nie oszukałeś - spojrzałam na niego z powagą, a on zaczął śpiewać... Zaraz jak to śpiewać?! I to dla mnie?!, chwila ja znam tą piosenkę, on śpiewał "Bad Romance" Naprawdę? Jakby nie było go stać na jakąś o wiele lepszą piosenkę...
Kilka minut czekałam, aż skończy śpiewać. Nie mówię, że nie potrafił śpiewać, bo doskonale śpiewał, ale to mnie zaczęło wkurzać. Przypomniałam sobie, jak chciałam zostać piosenkarką, a teraz moje marzenia szlag trafił. Gdy w końcu skończył przybliżył się do mnie, by złożyć na mych ustach pocałunek. Że co?! Jaki pocałunek, od razu chciałam się od niego odsunąć, ale moim planom przeszkodziła ściana. Serio i mój pierwszy pocałunek skradnie jakiś romantyk od siedmiu boleści?! Gdy był już naprawdę blisko mnie, chyba dzieliło nas zaledwie 7 centymetrów, już szykowałam się na niechciany przeze mnie pocałunek, ale w ostatniej sekundzie mój wisiorek zaczął lśnić i wypuszczać promienie słońca. To było bardzo dziwne, ale miałam czas na ucieczkę, więc szybko pognałam do wyjścia. Biegłam tak szybko jak mogłam, a na mojej drodze stanął nie kto inny jak Harry. Cholera jasna jak on to zrobił?!
- Ode mnie się motylku nie ucieka - spojrzałam na jego złote oczy, które mówiły, że szykuję coś okropnego. Nie chciałam się tego dowiedzieć, ale on tylko szepnął, coś o tej zakazanej książce... jak jej było?... Mijjaku? Chyba tak.
- Motylku wiem, że wiesz coś o Mijjaku, więc proszę cię powiedz - miałaś mu plunąć na twarz, ale przede mną zjawił się Edward?! skrzyżowałam ręce na piersi i udałam obrażoną dziewczynkę. Sama bym sobie przecież poradziła, ale nie jestem jakby to ująć... Małą dziewczynką w opałach, która koniecznie potrzebuje pomocy, bo zaczepia ją mężczyzna. No błagam! czego wszystcy traktują mnie jak dziecko?!
- Och Edward! Co za miła niespodzianka -
- Harry odczep się od niej! Bo pożałujesz tego! -
Okej, okej... ale niech sama wybierze z kim chcę iść - spojrzałam na ich dwójkę i zobaczyłam jak wyciągają do mnie rękę żebym poszła z którymś z nich, ja postanowiłam, że....
David pov.
Gdy wróciłem do domu, nie zastałem w nim Raven, gdzie ta mała dziewczyna znów polazła?! Tylko nie mówcie mi, że do tego całego Edwarda! Bo mnie szlag trafi! Nie mogę jej stracić, bo ten demon chcę ją wykorzystać! Zależy mi na Raven, jak na nikim innym. Uwielbiam jej przesłodki uśmiech i jak się złości. Wtedy jest jakaś inna, taka cudowna. Oczywiście mówię o niej jako o siostrze, a nie jak o miłości mojego życia.... Wyszedłem z domu i skierowałem się w nieznanym kierunku. Szukałem jej po całym mieście, a jak ją znalazłem nie była sama tylko z Edwardem i tym... jak mu było? Henryk? Chyba tak... Postanowiłem, że zaczekam na rozwój wydarzeń.
Raven pov.
Patrzyłam się na Edwarda i na Harrego, którzy wyciągali do mnie ręce. Ja stałam jak słup i się zastanawiała,, ale w końcu postanowiłam, że...
- Nie pójdę z żadnym z was! - popatrzyli na mnie obaj ze zdziwieniem w oczach, ja tylko się obróciłam na pięcie i biegłam w stronę domu. Po drodze natknęłam się na mojego brata, to teraz mam przesrane. David patrzył się na mnie z szczęściem w oczach, a po chwili mocno mnie przytulił. Czułam się.... bezpiecznie, to uczucie jak możesz komuś bezgranicznie zaufać, to uczucie towarzyszy mi i Davidowi, gdy jesteśmy razem. Nagle się od niego odsunęłam,a on się na mnie popatrzył.
- David musimy porozmawiać - spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem na twarzy, wiedział że będzie poważna rozmowa. - Dlaczego mój wisiorek świeci? - spojrzał na mnie,a po chwili namysłu mi odpowiedział.
- Twój wisiorek jest magiczny, pilnuję cię żeby nikt cię nie skrzywdził, a jak będzie się zbliżało niebezpieczeństwo to świeci i odpycha od ciebie to niebezpieczeństwo, albo osobę która to niebezpieczeństwo wywołuję - teraz zrozumiałam dlaczego dzisiaj mój wisiorek zaświecił, bo Harry był niebezpieczny....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro