Egzekutorka
-Nie mogłeś się ruszyć-Spytałaś kiedy Wayne wreszcie wyszedł
-Cóż...Nie-Powiedział i złapał cię za rękę kierując się w stronę alei kryminalistów
(And Again traci się narrator i Pov. Zyskuje *Pauza* DAMIAN WAYNE!!!!*Oklaski*)
Dziwnie się czuje. Chyba to jedzenie było zatrute.
Tętno mi wzrosło. Weszliśmy do toalety w jednej z restauracji, raczej baru ale się nie rozwijajmy. Wracając przebrałem się w strój Robina i spojrzałem na siebie w lustrze jeszcze bez maski. Moje tętno wróciło do normy. Zwróciłem uwagę, że moje źrenice są trochę bardziej rozszerzone niż zwykle ale cóż.
Mój organizm chyba sobie z tym poradził
Jeszcze raz sprawdziłem tętno. Było w normie. Odblokowałem drzwi w łazience i wyszedłem przez okno. Oparta o ceglaną ścianę stała Scout. Kurwa znowu mi tętno podskoczyło. I chyba się pocę. Jestem chory. Najprawdopodobniej otruty. Umrę w Jump City. Mam nadzieje, że Drake nie prześpi mojego pogrzebu. Ciekawe czy Skout przyjdzie. Kurwa. Co ona mnie obchodzi
-Myślałam, że to ty będziesz czekał na mnie a nie ja na ciebie-powiedziała oglądając paznokcie.
-Ta kelnerka mnie otruła-Parsknęła śmiechem
-Jak chcesz to idź do wieży. Ja nie zamierzam bawić się w twoją opiekunkę-Powiedziała i używając strzałki z liną wystrzeloną z kuszy dostała się na dach. Po chwili stałem przy niej
-Przeżyje-Powiedziałem
-Niestety-Rzekła. Gdyby mi tak powiedziała jeszcze tydzień temu to bym uznał, że mnie nienawidzi. Ale chyba ten tydzień pokazał mi, że nie da się w sumie rozróżnić kiedy mówi sarkastycznie a kiedy normalnie. Lecz chyba słyszałem ironię w jej głosie. Zaczyna mnie lubić, jest postęp.
Zacząłem się jeszcze bardziej pocić. Gdyby nie Scout zginąłbym też z rąk jakiegoś niedoświadczonego kryminalisty. Czemu ja do cholery nie potrafię myśleć prosto?!
-Co z tobą do cholery nie tak?-Spytała {T.I} skanując moją twarz
-Nic mi nie jest-Powiedziałem
*W Wieży*
-Grayson musisz mi pomóc-Powiedziałem odchodząc w stronę zatoki medycznej. Jak na mojego służebnego przystało poszedł za mną
-W czym Dami?-Zapytał z uśmiechem.
-Zostałem otruty-Odpowiedziałem i usiadłem na klozetce
-Jasnee-Powiedział i zrobił mi parę testów-Co się dokładnie działo?
-Miałem przyśpieszone tętno i rozszerzone źrenice. Później kiedy się przebrałem było dobrze kiedy wyszedłem na powietrze. Wtedy objawy się nasiliły i dołączyło się pocenie się i tracenie logicznego myślenia-Odpowiedziałem
-Yhy-Powiedział sprawdzając moje wyniki-Twoje wyniki są w szczytowej formie Damian-Powiedział i jeszcze raz przeanalizował-A było coś co twoje...objawy aktywowało, jak na przykład jakieś miejsce, godzina...osoba-Powiedział Nightwing
-Cóż...Była tam Skout...Chwila czy ty chcesz mi zasugerować, że to ona mnie otruła?-Zapytałem a potem ku mojej dezorientacji Grayson zaczął się śmiać jak opętany. Spojrzałem na niego jak na idiotę, którym był-Śmiejesz się, że chce mnie zabić? Być moją Egzekutorką?-Zapytałem zirytowany
-Oczywiście, że nie Little D-Powiedział ocierając łzy. Ja go zabije za 20 sekund.
-To z czego się tak śmiejesz Grayson?-Zapytałem już wściekły
-Bruce opowiadał ci o pszczółkach i ptaszkach?-Zapytał
-Czemu miałby?-Zapytałem
-Damian ile masz lat?-Niedorzeczności
-16-Odpowiedziałem zirytowany. Dick kazał mi iść za nim. Weszliśmy do jego pokoju. Wziął krzesło z biurka i przysunął do łóżka. Gestem wskazał na krzesło co sygnalizowało bym usiadł.
-Damian masz 16 lat-Powiedział Nightwing. On jest prawdziwym Idiotą-W twoim organizmie zachodzą zmiany-Zmrużyłem oczy-Możesz ich nie rozumieć. W sumie myślałem, że temat dorastania już przeszedłeś ale nie ważne. Jesteś wyższy, głos ci się mutuje i-
-TT-Do rzeczy-Przewróciłem oczami
-Tak więc. Pewnego dnia mała pszczółka zaczyna nagle bardzo...lubić kwiatki. Więc do nich latają i je wiesz...tworzą więź-
-Czy ty porównujesz moją relacje z Skout do pszczółki i kwiatka?-Bzdury, muszę przyznać, że jak na moją inteligencję nie mogę pojąć tego głupstwa
-Właśnie-Powiedział z uśmiechem
-Idę po radę do Ojca-Powiedziałem i wyszedłem z tego pokoju. Jeszcze słyszałem "GO NIE PYTAJ W TYCH SPRAWACH!!!" ale zignorowałem.
Wszedłem do mojego pokoju i sięgnąłem po laptop. Otworzyłem go i cierpliwie czekałem aż aplikacja się otworzy. Gdy to nastąpiło rozpocząłem rozmowę video z ojcem.
-Damianie-Powitał. Siedział przy biurku w Wayne Interprises i sprawdzał jakieś papiery
-Potrzebuje pomocy ojcze. Grayson nie był zbyt pomocny-Odpowiedziałem z stoickim tonem
-Śmiało-Powiedział z lekkim uśmiechem i zaczął pić kawę
-Próbował mi wyjaśnić "ptaszki i kwiatki"-Odpowiedziałem. Ojciec zakrztusił się kawę. Czy mogę wiedzieć o co wszystkim chodzi?
-Cóż Damianie. Może powiem to w...Języku bliższemu twojemu wiekowi. Mężczyźni mają okres w życiu kiedy przestają...Uważać...Dziewczyny za odpychające stworzenia i potem-Jak mu to ciężko przechodzi przez gardło
-Kopulują-Powiedziałem. Ojciec spojrzał na mnie dziwnie
-Chciałem powiedzieć, że zakochują się w sobie ale to idzie w parze z tym-Odrzekł przyglądając mi się-Wiesz. To może być dla ciebie nowe uczucie. Talia nigdy...Cię nie za bardzo, to znaczy kochała ale na swój pokręcony sposób-
-Przecież wiem co to miłość-Rzuciłem zirytowany
-Ale ja nie mówię o miłości. Miłość jest różna. Ja chce ci powiedzieć o tym szczególnym rodzaju miłości. Zakochaniu-Odparł
-Czyli coś na wzór ciebie i Catwoman-Powiedziałem
-Tak...Czekaj co?-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro