Dżem
Kiedy się obudziłem zobaczyłem,że usnąłem na krześle. Na łóżku nie było {T.I} więc pewnie poszła do pokoju. Poszedłem do jej pokoju upewnić się, że tam jest. Nieźle się zaniepokoiłem gdy jej tam nie było. Poszedłem do kuchni, salonu, jeszcze raz do sali medycznej. Poszedłem na dach. Siedziała na skraju.
-Życie ci nie miłę?-zapytałem ze śmiechem. Spojrzała za ramie na mnie
-Miłe czy nie lubię oglądać gwiazdy-wzruszyła ramionami
-Ta...Chyba możesz to robić dalej od krawędzi-mruknąłem siadając obok niej.
-Spokojnie tu. Żadnych przestępstw ani nic-powiedziała po chwili
-Cieszmy się. W Gotham nigdy nie było specjalnie spokojnie-powiedział-A tak właściwie czemu nigdy się nie uśmiechasz?
-Zepsułeś całkiem miłą chwilę-Westchnęłaś na co Damian się cicho zaśmiał.
*Następny dzień rano*
Wstałem i się ubrałem. Poszedłem do kuchni. Kori robiła śniadanie. Pewnie robiła naleśniki. Garfield jest wegetarianinem więc pewnie naleśniki. W sumie mu się nie dziwię ale nigdy nie powiem tego na głos. Po kilku minutach przyszła {T.I} I Donna. Czy ja chcę wiedzieć o czym rozmawiały? Nie. I dlatego tego nie opowiem ale wracając do historii. Koriander poszła się ubrać. Jedzie na przejażdżkę rowerową z Dick'iem. My mamy patrolować później ulicę Jump City(Tam gdzie pierwotnie są Tytani).Dick podobno w sali dał listę kto z kim idzie.
Dziewczyny usiadły naprzeciwko chłopaków i mnie, między Raven. Wszyscy się śmiali tylko {T.I} znów miała kamienną twarz.
-Nie umiesz się bawić?-zapytałem ją. Nic nie odpowiedziała więc wróciłem do jedzenia. Gdy podniosłem wzrok nagle na mojej twarzy pojawiło się coś czerwonego, lepkiego i słodkiego. Smak truskawkowy. Dżem. Otarłem oczy chcąc zobaczyć sprawcę. {T.I} z uśmiechem dorównywającym Diabłu wycierała ręce do szmatki. W jej oczu był wyraźny błysk łobuzerstwa, który zobaczyłem naszego pierwszego dnia. Nie trwało długo kiedy oberwała bitą śmietaną. Zaczęliśmy się rzucać.Ktoś w końcu zrobił zły ruch i byłem to ja. Uderzyłem Donnę(w sensie jedzeniem). Kiedy próbowała rzucić mnie masą krówkową dostał Gar. Jaime zaczął się strasznie śmiać więc po kilku sekundach miał twarz w powidłach a Raven w czekoladzie od {T.I}. Zaczęliśmy rzucać się jedzeniem i dodatkami. Potem dziewczyny rzuciły sobie spojrzenia i już wiedzieliśmy,że zawarły pakt jak my to nazywamy "Diabła" czyli atakują nas. My nie mamy innej możliwości jak połączyć siły. Nie wiem jak one mogą się nawet bez słów porozumieć. Ostatnio jak próbowałem przekazać Garfieldowi to się mnie zapytał czemu odganiam muchy. I teraz pracuj z takimi.
Wojnę zaprzestało chrząknięcie Star.
-Ja idę a wy posprzątajcie i w sali treningowej jest lista kto z kim idzie na patrol-powiedziała i wyszła. Raven użyła swoich moc i w oka mgnieniu było czysto. Poszliśmy do pokoju
Lista
-Jaime x Donna
-Raven x Garfield
-Damian x {T.I}
Oni nas chyba próbują ustawić...I w tym momencie dochodzi do mnie, że tą listę robił mój brat. Na pewno próbują nas ustawić. Szczególnie mnie. Ehhh...ale ok
*Czas na patrolu**Macie normalne ubrania*
-To co tam słychać-próbowałem nawiązać rozmowę ale jedyne co dostałem do mordercze spojrzenie- W sumie od kąt cię poznałem myślę, że stałaś się nieznacznie mniej denerwująca-powiedziałem po chwili
-Wow ależ wyznanie. Chcesz iść na lody, że stajesz się wylewny?-powiedziałaś
-Dobra ja ci powiem coś o sobie a ty o sobie-zaproponowałem i dostałem tylko ciche westchnienie więc kontynuowałem-Moja mama jest zabójcą
-Moja {Zawód}-powiedziałaś
-A mój Ojciec to Batman-
-Mój to {Z}-
-Fajnie. Jakie masz powiązanie z Huntress?-zapytałem nagle
-Helena mnie adoptowała po śmierci moich rodziców w pożarze-powiedziała obojętnie
-Przykro mi-Mruknąłem trochę zawstydzony, że zacząłem ten temat
-Śmieszne wyglądałeś z Dżemem na twarzy i żelkami na włosach-odezwała się
-Ty nie gorzej-powiedziałem. Doszliśmy do parku przy placu zabaw i usiedliśmy na ławce. Obserwowaliśmy dzieci. Chciałem iść dalej ale ona złapała mnie za rękaw i kazała siedzieć na tej ławce. Zrozumiałem o co jej chodzi. Było tu jak na mój gust parę osób za dużo. Mogli być to zboczeńcy a my mogliśmy interweniować w każdej chwili. Nagle zauważyłem stoisko z żelkami niedaleko. Jak już mamy tu siedzieć niech to nie wygląda podejrzanie.Jeszcze sprawdziłem czy mam portfel. Poszedłem i kupiłem kilka. Spojrzałem za siebie kiedy koleś je przygotowywał. Dosiadł się do niej facet około 30. Miał garnitur i był chudy ale umięśniony. Według mnie był za blisko niej. Zapłaciłem miłemu sprzedawcy i nawet nie zawracając sobie głowy resztą poszedłem w ich stronę.
-Jesteś bardzo ładna wiesz?-powiedział ci ten koleś. Spojrzałaś na niego ukradkiem oka.
-Dla ciebie to ja powinnam być cholernym cudem-Warknęłaś ignorując zboczeńca.
-Może chcesz zobaczyć ciekawe zwierzęta? Jestem zoologiem-Powiedział kładąc dłoń na udzie.
-Dobrze, chodźmy-powiedziałaś i poszłaś z kolesiem. Damian postanowił po cichu iść za wami w razie interwencji. Szczerze chciał wyjąć scyzoryk z swojej kieszeni i uciąć mu tę rękę co spoczywa na twojej talii. Po chwili dostałem sms'a. "Wracaj na plac zabaw. Zaraz wracam". Mimo protestów może się wkurzyć. Postanowiłem zostać na kilka minut jeszcze na placu zabaw.
Po kilkunastu sekundach wróciła {T.I}. Poczęstowałem ją żelkami.
-I jak poszło z zboczeńcem?-zapytałem jakby nigdy nic
-Raczej wybiłam mu pomysł ponownej inter reakcji z dziećmi-powiedziała
-Jak?-
-Złamany nos, wybite 5 zębów, parę złamanych żeber i mocny kop w czułe miejsce... Nie mówiąc o małej strzale z kuszy tam-powiedziała ostatnią część niepewnie na co się zaśmiałem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro