6
Maja
Ponieważ do czwartej nad ranem żaden ze Słoweńców nie pojawił się, aby odebrać ode mnie najmłodszego Prevca, postanowiłam pójść spać, ponieważ dość wcześnie rano (koło dziewiątej) mam samolot powrotny. Budzik miałam nastawiony na siódmą, przez co byłam bardzo, ale to bardo nie wyspana (trzy godziny snu po całej nocy niańczenia siedemnastolatka to trochę mało). W każdym bądź razie w dalszym ciągu nikt nie raczył zabrać tego młotka z mojego pokoju, więc kiedy przejrzałam cały pokój, aby sprawdzić czy nic nie zostało, zbudziłam go. Na początku nie jarzył, gdzie jest, ale kiedy zobaczył mnie chyba wspomnienia mu powróciły, bo zerwał się na równe nogi.
-Skoro i tak schodzisz, to może, jako mężczyzna, zniósłbyś mi walizkę, co?-spytałam wskazując na torbę
Chłopak nieznacznie skinął głową i już po chwili staliśmy na parterze.
-Dzięki, że mnie przed nimi uratowałaś. Nie wiem co by im odwaliło gdyby nie ty-nieporadnie mnie przytulił
-Nie ma sprawy-uśmiechnęłam się-Pod warunkiem, że nie pijesz do 18-stki-pogroziłam mu palcem i oddałam uścisk-Pozdrowisz brata? -kiwnął głową-W takim razie do zobaczenia kiedyś. I pamiętaj, że jak się dowiem, że choćby tknąłeś alkohol, to długo nie pożyjesz-chwyciłam walizkę i wyszłam
Ciągnęłam torbę w kierunku lotniska już dobre pięć minut i przez ten cały czas cholernych pięciu minut zastanawiałam się, czy zrobiłam dobrze, że nie poszłam obudzić reszty. Stwierdziłam jednak, że przekonam się o tym na następnych zawodach. Nieco już rozluźniona oddałam bagaż, a sama zapakowałam się do latającej puszki i ruszyłam w drogę powrotną do Słowenii.
Cene
Obudziły mnie oślepiające promienie słońca wpadające do pokoju przez okno, potęgując tym samym ogromny ból głowy, który odczuwałem. Chyba tak spity nie byłem od czasów mojej własnej osiemnastki. starając się ignorować morderczego kaca uniosłem się na łokciach, co dało mi możliwość spojrzenia na zegar. Kiedy to zrobiłem z przerażenia ponownie upadłem na twardą podłogę. Jak mogłem spać do dziesiątej, a co za tym idzie przegapić wyjazd Mai?! Powinienem był w ogóle nie pić i dzisiaj rano, jako przyjaciel pomóc znieść jej walizkę, a nie leżeć na dywanie i użalać się nad swoją głupotą. Załamany swoimi przemyśleniami zakryłem twarz dłońmi. I byłbym tak leżał jeszcze długo, gdyby nie pewien irytujący osobnik, który za wszelką cenę starał się odciągnąć moje dłonie od oczu.
-Odczep się Anze i daj mi w spokoju pogrążać się w depresji-powiedziałem z przyzwyczajenia, jednak głos osobnika skutecznie wyprowadził mnie z błędu
-Wstawaj matole!-krzyczał, mimo świadomości bólu rozsadzającego mi czaszkę mój młodszy braciszek który pewnie przeklina cały świat za pobudkę przed ósmą
No tak. W końcu spał u Mai, która o dziewiątej miała już być w drodze do domu.
-Jak chcesz. Ale sądziłem, że chciałbyś usłyszeć co kazała mi przekazać twoja dziewczyna-idę o zakład, że uśmiechnął się perfidnie
-Ona nie jest moją dziewczyną!-naciągnąłem na czerwone policzki poduszkę, leżącą zaraz obok mnie
~Co nie znaczy, że byś tego nie chciał-odezwał się irytujący głosik w mojej głowie, którego na szczęście szybko się pozbyłem
-Jasne, jasne, tłumacz się-wystawił mi język, jednocześnie kradnąc zbawienną poduszkę-Kazała przekazać pozdrowienia-wysunął część ciała, bez której mówienie byłoby niemożliwe jeszcze bardziej i zasłaniając się przed moją złością schował się w łazience-I pamiętaj, że sam jesteś sobie winny!-krzyknął nim zatrzasnął drzwi
Miał rację. Domen miał pieprzoną rację. Gdybym tylko się nie upił to nie przespałbym budzika nastawionego na siódmą i pożegnałbym się z Majką osobiście. A tak muszę żyć ze świadomością, że istnieje możliwość iż nigdy więcej nie ujrzę jej na oczy. Westchnąłem ciężko. Niby znam ją tak krótko, a chciałbym żeby została ze mną na całe życie. Co się z tobą dzieje Prevc!
Maja
Na lotnisku, mimo moich próśb i tak pojawiła się moja rodzina i Natasza. Tej ostatniej mogłam się zresztą spodziewać, bo nigdy mnie nie słucha, ale miałam nadzieję, że chociaż rodzice odpuszczą. Wyściskana za wszystkie czasy, zostałam porwana przez przyjaciółkę na "coś słodkiego". Dobrze wiedziałam, że w jej przypadku oznacza to ploteczki oraz kawałeczek sernika.
-No to opowiadaj. Jak było? Poznałaś jakiegoś przystojniaczka?-poruszyła sugestywnie brwiami na co mocno się zaczerwieniłam
-Tak, poznałam. Nazywa się Cene i ma świetne poczucie humoru. Chyba nawet zostaliśmy przyjaciółmi-uśmiechnęłam się uroczo, a ona zrobiła przerażoną minę
-Nie! To nie może być prawda! Nie możecie być przyjaciółmi bo utkniecie we friendzone!-krzyczała jak opętana
-Uspokój się, za krótko się znamy na coś poważniejszego-odetchnęła głęboko
-A co tam poza tym?-spytała ponownie zagłębiając się w ploteczki
_________________
Obiecałam, że postaram się nie zapomnieć, więc publikuję kolejną część. Mam nadzieję, że wyszła w porządku, bo coś czuję, że w połowie schrzaniłam
Zuzia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro