Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

Cene

Zbliżało się Boże Narodzenie, a co za tym idzie również termin porodu Mai, dlatego nie chciałem jechać do Engelbergu na zawody. Nie chciałem, a mimo to dałem się jej przekonać na wyjazd. No ale jak miałbym odmówić mojej ciężarnej ukochanej? Zastrzegłem jednak, że nie zwracając na nic uwagi wsiadam w pierwszy samolot i wracam do domu, na co ona tylko się uśmiechnęła leciutko i pokiwała głową. Konkurs, pomimo strasznej rozciągłości w czasie, przebiegał dla mnie bardzo pomyślnie i po drugiej serii mogłem z dumą oznajmić, że wygrałem wreszcie jakieś zawody Pucharu Świata. Nie miałem czasu jednak udzielić nawet jednego wywiadu, bo natychmiast po odebraniu nagrody musiałem pędzić na samolot. Oczywiście Walter, ani żaden z jego pomagierów, nie chciał mnie puścić, jednak kiedy wystarczająco jasno nakreśliłem im sytuację dali się przekonać i powiedzieli, że przekażą dziennikarzom żeby męczyli mnie po następnym konkursie albo wcale. Serdecznie im za to podziękowałem i tak jak zawsze w ostatnim czasie, nie biorąc nawet bagażu potruchtałem na lotnisko. Ponieważ mój samolot miał lekki opóźnienie czekałem na lotnisku jeszcze prawie godzinę zanim zostałem wpuszczony na pokład. Spożytkowałem ten czas na przeglądaniu instagrama i życzeń z gratulacjami. Podświadomie chyba liczyłem, że i Maja zadzwoni do mnie z pochwałą, jak to dobrze mi poszło, ale skoro tego nie zrobiła, to znaczy, że coś ją zatrzymało, bo nie przegapiłaby takiej okazji. Na pokładzie latającej maszyny nie dawało mi to jednak spokoju, więc kiedy tylko wylądowaliśmy włączyłem telefon z zamiarem zadzwonienia do ukochanej. Uniemożliwił mi to jednak spam powiadomień. Nie były one jednak z żadnych portali społecznościowych, a jako nieodebrane połączenia od matki Mai. Było też kilka sms'ów, w których prosiła o to, żebym oddzwonił. Szybko więc wszedłem w kontakty i wybrałem jej numer. Odezwała się już po kilku sygnałach.

-Cene dziecko, jak dobrze, że dzwonisz. Szybko wsiadaj w autobusu i przyjeżdżaj do szpitala. Maja zaczęła rodzić jakieś cztery i pół godziny temu, a lekarze nie chcą wpuścić ani mnie, ani jej ojca na salę i tak leży tam teraz bidulka sama. Jak zdążysz, to może tobie pozwolą wejść. Teoretycznie jesteś ojcem tego brzdąca i nie mają prawa tego nie zrobić. W każdym bądź razie przyjeżdżaj jak najszybciej się da-rozłączyła się, a ja pobiegłem na przystanek sprawdzić rozkład jazdy autobusu numer 12

Najwcześniejszy był jednak dopiero za dwadzieścia minut, a na tekie opóźnienie nie mogłem sobie pozwolić, dlatego nie zastanawiając się długo puściłem się biegiem w kierunku szpitala. Po troszkę więcej niż pół godziny biegu byłem już przed drzwiami wejściowymi do budynku. Szybko dowiedziałem się, gdzie jest porodówka i ile jeszcze sil w nogach mi zostało szybkim krokiem udałem się w tamtą stronę. Na korytarzu spotkałem rodziców Mai, którzy powiedzieli mi, że kobieta przed chwilą dosłownie została przewieziona na "zwykłą" salę. Wskazali mi jej numer, a ja szybciutko tam wszedłem. Szybko podszedłem do łóżka i złączyłem moje usta z ustami Mai, a następnie pocałowałem maleństwo w jej ramionach w czółko.

-Przepraszam, że mnie nie było. Naprawdę chciałem cię wspierać, ale to, że twoja mama próbowała się do mnie dodzwonić zobaczyłem dopiero po wylądowaniu. Szybko oddzwoniłem, dowiedziałem się o co chodzi i sprintem przybiegłem tutaj. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz kochanie-powiedział patrząc mi głęboko w oczy

-Oczywiście, że nie głupku. W końcu nawet ty nie jesteś wszechmogący i nie mogłeś się tu po prostu teleportować-mimo wyczerpania zachichotałam, na co Prevc wyraźnie odczuł ulgę

-Chciałam do ciebie zadzwonić zanim jeszcze wsiadłeś do samolotu, ale miałam akurat padniętą komórkę, a do stacjonarnego nie miałam siły się ruszać, dlatego zrobię to teraz. Cene Prevcu, serdecznie gratuluję panu wygranej tego konkursu-powiedziałam oficjalnie po czym go pocałowałam-Jak tylko stąd wyjdę dam ci jakiś prezent, zobaczysz-puściłam mu oczko

-Kochanie, przed chwilą dałaś mi najwspanialszy prezent pod słońcem. Niczego więcej, oprócz ciebie i tego maluszka mi do szczęścia niepotrzebne. Kocham cię-powiedział czule

-Ja ciebie też-odpowiedziałam

Już otwierała usta żeby coś powiedzieć, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i kiedy Maja pokiwała twierdząco głową na połączenie grupowe od reszty teamu odebrałem.

-Jak tam Ceneł? Doleciałeś już?-spytał mój młodszy brat

-Jak widać na załączonym obrazku-zaśmiała się Maja

-Ej, czemu macie ściany białe jak w psychiatryku?-spytał Lanisek

-A, to-skapnąłem się-Po prostu Andrej strasznie chciał już zobaczyć świat i poród zaczął się wcześniej. Jak doleciałem było już po wszystkim-zarumieniłem się

-Ty i te twoje wieczne spóźnienia Cene-Peter pokręcił głową-Pokażecie nam chociaż to maleństwo?-spytał, a ja skierowałem kamerkę na buźkę naszego szkraba

Bo wcale nie odczuwałem, że to dziecko nie jest moje. Wręcz przeciwnie. Kochałem je od momentu kiedy dowiedziałem się o jego istnieniu.

-Wykapana mamusia-zaśmiał się Lanisek-To my wam nie przeszkadzamy-pokazał nam język i się rozłączył

-Idź spać Maja-powiedziałem widząc jej zmęczoną twarz-Gdyby coś się działo obudzę cię.

Odłożyłem malucha do łóżeczka, a jego mama momentalnie zasnęła. Ja natomiast po raz pierwszy pomyślałem, że wreszcie mam pełną rodzinę.

_________________
Został już tylko epilog, a potem walne podziękowania. Mam nadzieję, że końcówka nie jest rozczarowująca xd
Zuzia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro