Special - 24 grudnia + życzenia od Madi
Ciemnogłowa dziewczyna krzątała się właśnie po swoim chłodnym domu. U niej w domu nigdy w wigilię nie było ciepłej, rodzinnej atmosfery. No cóż... Prawdopodobnie to głównie dlatego, że nigdy domu nie miała.
Nikola nigdy nie była taka jak reszta dzieci z sierocińca. Nie była osobą pesymistyczną, i może dlatego poczuła tak wielki zawód. Gdyby nie jakaś miła staruszka to po zakończeniu osiemnastu lat nie miałaby nawet gdzie się podziać. Chyba nie wiadomo nawet dlaczego właściwie wszyscy zgodnie uparli się by akurat tej brunetki nie wziąć nigdy pod swoje skrzydła. Nika nigdy nie była osobą zawistną i zazdrosną, ale kiedy widziała jak jej wieczne dręczycielki były zabierane do ciepłych domów, których ona nigdy nie mogła doznać, jej serce pękało.
Pękało, bo nie rozumiała. Skąd miała wiedzieć dlaczego. Jej ulubiona (jedyna) opiekunka, która chciała się nią zajmować z własnej woli zawsze mówiła, że dziewczynka jest niesamowicie zdolna, miła i mądra. I skłamałabym mówiąc, że ona tutaj skłamała. Skłamała w innej kwestii, ale Nika nie miała jej tego za złe. Miała wtedy osiem, może dziewięć lat kiedy przestała wierzyć w to, że kiedyś ktoś ją zechce. I tak było.
W jej małym, chłodnym pokoju na poddaszu chyba nigdy nie było nikogo oprócz jej, lub pulchnej pani Graczyk, oraz oczywiście rudego kota Filemona leżącego na małym podnóżku zaraz obok starego, jednak zadbanego pieca. Zbliżała się godzina jedenasta trzydzieści pięć.
Nikola od zawsze najwięcej zarabiała na tym właśnie dniu. Ciężko było jednym słowem opisać to jaki miała swój zawód, bo chyba nikt go nigdy nie wymyślił. Jednocześnie była kimś w stylu kuriera, a z drugiej tego kto tworzył prezenty. Była Świętym Mikołajem i zarobionym Elfem w jednym. Migające za oknami światełka wyglądały jak neony w galerii przy jej kilku, marnych, białych świetliczkach. Ale jej to wystarczyło. Tak samo jak tworzenie małych podarków specjalnie dla innych, których rodzice, bliscy, przyjaciele, miłości zamawiali u niej prezenty dla swoich bliskich.
Brunetka nie miała ani długiej brody, czerwonego stroju i ośmiu reniferów. Posiadała za to jedną, ale to bardzo bardzo ważną wartość. Wielkie serce.
Dlatego wzięła się w sobie ostatni raz i jeszcze jedną chwilę spędziła na to, by przeskanować spory, brązowy, i trochę zniszczony plecak wypełniony po brzegi różnymi prezentami, upominkami, i karteczkami. Gdzieś obok zabawki słonia, herbaty z Japonii, którą kupiła jej kiedyś opiekunka, małej kulki typu "potrząśnij, zaprószy śnieg", i figurki uroczego kotka, znajdował się królik z porcelany. Oprócz tego w środku znajdowało się naprawdę, naprawdę, naprawdę wiele rzeczy.
Salaterna westchnęła z małym uśmieszkiem, po czym łapiąc bukiet tulipanów wyszła na szalejący mróz. Uśmiechnęła się.
⁕⁕⁕⁕⁕⁕⁕⁕⁕⁕⁕⁕
Hej, cześć, dzień dobry! A więc, to jest mój special świąteczny specjalnie dla was!
Chciałam nim przekazać coś bardzo ważnego. Nie ważne jest to ile się ma, a ile się daje. Dajmy prezent, to coś pięknego. Rodzicom, rodzinie, przyjaciółce, kasjerce w żabce... Ogólnie każdemu kto jest dla nas w jakiś sposób ważny. Nie musi być to coś wielkiego i kosztownego, wystarczą zwykłe życzenia.
Chciałabym wyściskać każdego z was z osobna, ale nie mam takiej możliwości, dlatego mogę tylko dać wam życzenia prosto z serducha. Słuchajcie: Jesteście naprawdę wspaniałymi osobami, każdy z was, co do jednego. Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej! Mimo trudnego roku 2020, który na pewno przejdzie do historii (już współczuję moim wnukom, którzy będą się o nim uczyć) mam nadzieję, że dobra atmosfera się u was nie zniszczy <3
A więc, jeszcze raz! Cudownych świąt - życzy Madi!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro