List 2. Herbata
Kochany, Święty Mikołaju,
Mroźny powiew wiatru przytula się do moich, już lekko zaróżowionych, policzków, zostawiając na nich kolejne, różane ślady, które przy następnej melodii szeptu świata granej, szczypią je lekko. Popijam herbatę o smaku ciastek korzennych i pomarańczy, z góry przepraszam jeśli kropla napoju ocieplającego moje zmarznięte ciało będzie chciała oddać część swojego ciepła Tobie, przynosząc ze sobą suche kałuże wspomnień po, kiedyś gorącym, dowodzie upamiętniającym jej egzystowanie w kubku z reniferem, na kartkę papieru. Możliwe, że wcale nie potrzebujesz przytulenia się ciepła, bo grzeją Cię ludzie, których fala gorąca bije prosto z ich serc, napotykając Twoje po drodze, ale zawsze możesz schować to otrzymane wraz z moim listem do kieszeni, tak na wszelki wypadek, jakbyś kiedyś zapragnął otulić się nim jak szalem w chłodniejsze wieczory.
Lubię wieczory i nie uważam, że noc jest brzydka. Sam fakt, że na nocnym niebie możemy zauważyć gwiazdy, już zaprzecza temu stwierdzeniu, bo Panie Nocnych Rozmów są piękne. Ich blask rzucający przez nie same na nas, można porównać do migających nadziei tak, jakby miały nas zapewnić, że kiedyś będziemy błyszczeć jak one, nawet wtedy, gdy wokół nas będzie ciemno, a zachwycające piękno, często przez innych rzadziej zauważane, co wcale nie czyni go mniej atrakcyjnym, wyodrębnione zostanie na czarnym płótnie codzienności i zapachu gorzkiej, porannej kawy kojarzonej z rutyną. Nocą wszystko spowite jest tajemnicą, nie widzimy tego, co przy lekkim płomieniu słońca jest widoczne, musimy wyjść z kokonu ograniczeń, by dojrzeć coś intrygującego, co w tajemnicy często się ukrywa, chowa w bezpieczny kąt, byśmy znaleźć go mogli, gdy zrozumiemy, że rzeczy intrygujące połączone są silnie z tymi ciekawymi. Po prostu musimy otworzyć oczy na świat, na definicje piękna pokryte kurzem, zaniedbane już długi czas. Kwintesencją odnalezienia atrakcyjności w świecie jest odnalezienie jej najpierw w samym sobie.
Och, Mikołaju, wiatr rozwiewa moje włosy i resztki wątpliwości zaplątanych gdzieś pomiędzy pojedynczymi pasmami, które dzisiaj, wyjątkowo, kręcą się mocniej. Może one chcą mi przekazać, że też powinnam skręcić na drodze życia i przestać podążać przed siebie, bez większego celu. Czasami warto zejść na pobocze i dać szansę temu polu, do którego pokonania potrzeba trochę więcej czasu, by na jego końcu móc znaleźć piękną, kwitnącą przy uśmiechu słońca, łąkę. Jej zapach roznosi się po całej długości ulicy, ale nie każdy ma w sobie tyle odwagi, by wejść w tę mniejszą uliczkę, przepełnioną niepewnością, by zboczyć na chwilę z zapamiętanej już trasy. Nie możemy oczekiwać, że plony zakwitną same, bez regularnego ich podlewania. Nie ma pięknych kwiatów bez tak samo pięknej, poświęconej im uwagi. One potrzebują stwórcy, który ich nasiona zamieni na wielki dąb, chroniący przed zbyt dużą radością słońca w letnie poranki. Albo gdy życie ucieka nam spod kontroli, śmiejąc się szyderczo prosto w twarz. Jednak nie chodzi o to, by zostać na linii startu, chodzi o zebranie w sobie siły, by wypuścić nowe, lepiej pachnące pąki. Zmienić bieg naszego życia możemy w każdej chwili i to od nas samych zależy, kiedy zaczniemy je gonić.
W te święta nie proszę Cię o wiele, Święty Mikołaju. Pragnę tylko więcej siły, żebym mogła ruszyć się z miejsca, w którym aktualnie tkwię. Obecnie moje nogi odmawiają rozpoczęcia wyścigu o kwitnące w duszy łąki. Mam wrażenie, że wszycy ruszają do przodu, a ja odurzona zapachem sztucznych kwiatów, cofam się z każdą, kolejną minutą. Pragnę przestać być chwastem, który ciągle zdeptywany zostaje, gdy lekko się podniesie. I może o odrobinę szczęścia, bo tęsknię za swoim uśmiechem. Kąciki moich ust są zbyt zmęczone żeby wstać, co prawda nadal udają przed innymi, że jednak się wyspały, gdzie tak naprawdę zasypiają szybko, gdy nikt nie patrzy, ale nie mam im tego za złe, przecież słońce też kryje swoją księżycową stronę przed innymi i odpoczywa w ciągu nocy.
Nie kłopocz się z moimi pragnieniami, to tylko nic nie znaczące chcenie więcej. Tak naprawdę wystarczające będzie dla mnie opakowanie herbaty, której ostatnia kropla właśnie zniknęła, bo my często chcemy więcej nie zauważając, że wcale nie mamy mniej.
Wesołych Świąt, Święty Mikołaju! Mam nadzieję, że jednak ta odrobina radości trafi do Twojej kieszeni, a Ty jesteś szczęśliwy i kąciki Twoich ust nie śpią zbyt często. Może gwiazdy przekażą Ci pozostałości po wypoczęciu moich. Kwitnij pięknie i wypuszczaj nowe pąki!
Ofelia Karolina
Drugi rozdział napisała w tym przecudownie poetyckim stylu przecudowna prymitywizm no i chyba wszyscy możemy się zgodzić, że wyszedł prze-prze-prze i jeszcze jedno prze-cudastycznie. Jest przepięknie i oczywiście bardzo dziękuję samej Oliwce za chęć uczestnictwa! 🧡
Słonecznych świąt!!
~Madi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro