Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

Elais czytał w moich myślach, co niekiedy mnie przerażało. Nie chciałam by wiedział to wszystko, czego nie powiedziałoby mu nic innego oprócz mego umysłu. Czasami jednak robił dobry użytek z poznanych pragnień, dlatego też dowiedział się...

Od zawsze pragnęłam zobaczyć swoją śmierć. Uczestniczyć w niej jak zwyczajny obserwator. Nie czuć bólu, lecz spokojnie, z dystansu patrzeć jak krew powoli przestaje płynąć w żyłach, a serce bije coraz wolniej aż także staje już na wieki. Jakże fascynujące musiało to być. Widok pozornie silnego człowieka, który okazywał się bezradny niczym dziecko. Ze śmiercią nikt nie wygra. Ona jest, była i będzie. Dla niej nie istnieje czas. Jest wieczna, jak każdy wampir- doskonały morderca.

Niestety zdawałam sobie sprawę, iż jest to niemożliwe. Nie można patrzeć na własną śmierć, gdy ciało przestaje być istotą, a staje się zaledwie pustą skorupą bez duszy. Jakże zmienia się wtedy jego znaczenie. I wtedy już nic nie sprawia radości, nie istnieje przyjemność. Pozostaje nieuniknione. Właśnie ta nieuchronność i nieodmienność losu mnie pociągała. Pragnienie równe niemal ekstazie dręczyło mnie niczym gorączka, na którą nie było lekarstwa.

Pomyliłam się. Ponownie moje człowieczeństwo podało mi fałszywą odpowiedź, a raczej prawdziwą, ale jedynie dla siebie. Dla nieśmiertelnych bowiem nie istniały ograniczenia. Tak przynajmniej myślałam, patrząc na wszechpotężnego Elaisa. Chciałam stać się taka jak on. Pożądałam jego krwi na równi z doskonałym ciałem, lecz on nie chciał mi ofiarować ani jednego ani drugiego. Z tego powodu często nie spałam kilka godzin, a czas który pozostawał mi do wyjścia okazywał się później niewystarczający. Niektórzy śmiali się, mówiąc, iż miałam bardzo pracowitą noc dzieląc z kimś łóżko.

Nie miałam jednak zamiaru uświadamiać im jak blisko są prawdy. Rzeczywiście niejednokrotnie leżałam z głową wpartą na jego nieruchomej klatce piersiowej, w której nie biło serce. Jednakże bez problemu przyzwyczaiłam się do tej ciszy, gdyż jedynym na co wtedy zwracałam uwagę był Elais, a czasem wypowiadane swobodnie przez niego słowa. Mnie przychodziło to z o wiele większym trudem. Ja bowiem, w przeciwieństwie do niego, całym ciałem odczuwałam jego obecność i bliskość. Czując jego ciepło lub czasem i chłód, z niezwykłym wysiłkiem wymawiałam słowa, które czasem niekoniecznie były mądre.

Jak zatem widać niż zdrożnego się nie działo, a ja byłam z tego niezadowolona bardziej niż gdyby żarty okazały się prawdziwe. Pragnęłam go i on doskonale o tym wiedział, gdyż po jakimś czasie przestałam to ukrywać. Jednakże ilekroć przysuwałam się do niego i zaczynałam dłońmi błądzić pod jego koszulą po pięknie wyrzeźbionych mięśniach, odsuwał moją dłoń i wstawał, po czym najczęściej od razu odchodził. Jedynie kilka razy udało mi się go przekonać, by tego nie robił. Niestety jedynie to udało mi się ociągnąć, a wtedy wściekła nazywałam go eunuchem.

Czekałam na wampira aż przyjdzie. Jak zwykle tuż przed jego pojawieniem wyczułam to, co z pewnością zawdzięczałam jedynie przyzwyczajeniu. Niemal wyczuwałam niezauważalne dla człowieka drżenie powietrza, towarzyszące przenoszeniu się wampirów. Po niecałej sekundzie, zobaczyłam stojącego przed sobą nieśmiertelnego.

-Idziemy- powiedział, patrząc na mnie uważnie. Zdziwiłam się, a może i przeraziłam słysząc ton jego głosu. Mówił obojętnie, lecz z naciskiem tak silnym, że przez chwilę pomyślałam, iż chce mnie zabić. Być może pragnął już odejść i zamierzał przed tym dotrzymać danego mi słowa. Nie wiedziałam, jednak ubrałam się ciepło.

-Dokąd mnie zabierasz?- spytałam szeptem zanim się do niego zbliżyłam, byśmy mogli się przenieść. By się to udało potrzebny był bowiem dość znaczny kontakt fizyczny, chociaż czasem wystarczyło jedynie chwycić kogoś za rękę. Ja jednak zawsze byłam otaczana silnymi ramionami wampira.

Nie odpowiedział. Chwycił jednak moją dłoń i skorzystał ze swej mocy. W rzeczywistości odbyliśmy dwie podróże, gdyż odległość, którą pokonaliśmy była zbyt duża, żeby udało się pokonać ją za jednym razem. Jednakże przerwa między dwoma przeniesieniami była tak krótka, że jako człowiek prawie jej nie zauważyłam. Poczułam jednak szybki podmuch chłodnego powietrza po czym znalazłam się w miejscu, które od razu rozpoznałam.

Pamiętam swoje zdziwienie i przerażenie gdy zorientowałam się gdzie jesteśmy. Było to miejsce pełne wspomnień, a także ukochana oaza mego dzieciństwa. Niestety już dawno przestała nią być, chociaż nadal lubiłam tam przebywać. Teraz jednak zbyt wiele się zmieniło, by dalej mogła stanowić schronienie przed resztą świata. Poza tym ja już nie chciałam uciekać. Miałam odwagę by podjąć walkę tym bardziej, iż właśnie ta miejscowość stanowiła kryjówkę osoby, która zapoczątkowała narodziny potwora. Zaledwie jeden zwyczajny człowiek rozpoczął nieuniknione, prowadzące do mojej zagłady i śmierci mego człowieczeństwa. Za to jednak powinnam być jej wdzięczna.

Tutaj była pogrzebana moja niewinność dziecka, której już nigdy nie odzyskałam, oddając się w ramiona ciemności.

Ona jest matką, która przygarnia zagubione dzieci, potępione przez ludzi. Ciemność nas pragnie.

-Co tutaj robimy?- spytałam go, mając nadzieję, iż chce zabić człowieka, który mnie zmienił, a raczej zapoczątkował te zmiany. Znacznie później uświadomiłam sobie, że przecież Elais nie ma powodu by tego robić i ja najprawdopodobniej także. Oczywiście pragnęłam zemsty, ale to dzięki niemu spotkałam swego anioła zagłady. Gdyby nie on, spotykając wampira zareagowałabym tak samo jak inni ludzie, równocześnie dając dowód mego człowieczeństwa.

-Zamierzam spełnić twoje pragnienie- odpowiedział tajemniczo.- Od razu uprzedzam, iż źle ci się wydaje. Nie jego mam zamiar zabić. Twoje marzenie było inne. Przypomnij sobie.

-Co w takim razie...- nie zdążyłam dokończyć, gdyż zobaczyłam idącą w naszą stronę postać. Była człowiekiem, co do czego nie miałam najmniejszych wątpliwości, lecz w jej zachowaniu było coś nieludzkiego. Poruszała się dziwnie, zupełnie jak kukiełka, której sznurki ktoś pociąga. Od razu zrozumiałam kto taki.

-Co zamierzasz zrobić?- spytałam, lecz nie potrzebowałam odpowiedzi, gdy tylko dziewczyna została oświetlona przez uliczną latarnię. Spojrzałam na nią i od razu zrozumiałam co planuje Elais, była bowiem niezwykle wręcz do mnie podobna.- Ja chcę ją zabić- dodałam zdecydowanie.

-Nie takie było twoje pragnienie- odparł z naciskiem, dając mi jasno do zrozumienia, iż sam także zamierza czerpać z tego przyjemność i nie zrezygnuje. Zanim zdążyłam zapytać jaką, chociaż podświadomie doskonale to wiedziałam, wampir już przy niej był.

Elais odchylił głowę dziewczyny, odsłaniając jej tętnicę.. Objął ją ramieniem, a ja poczułam w sercu ukłucie zazdrości. Szybko przypomniałam sobie, że dla niego jest to normalna czynność i musi podtrzymywać swoją ofiarę, gdyż inaczej upadłaby po stracie pewnej ilości krwi. Mimo to z trudem pogodziłam się z tym widokiem tym bardziej, iż wyglądali jak kochankowie, gdy nieśmiertelny powoli zbliżył usta do jej szyi. Przełknęłam ślinę, kiedy kłami przeciął ludzką skórę.

Zaczął pić. Im mniej krwi było w ciele człowieka, tym bardziej napinały się moje mięśnie, a niecierpliwość nakazywała mi zbliżenie się do nich. W końcu wygrała. Powoli szłam w stronę Elaisa, uważnie obserwując jak jego gardło porusza się pod wpływem kolejnych łyków ciepłej krwi. Patrzyłam na ten urzekający obraz dopóki mogłam, lecz gdy znalazłam się wystarczająco blisko, przysunęłam wargi do ust wampira, który spojrzał na mnie pytająco. W końcu zrezygnowany odsunął się. Zanim jednak zdążyłam zastąpić go i przylgnąć do dwóch małych ranek, ciepły strumień krwi poplamił moją bluzkę.

Zdziwiłam się jak szybko niewierna krew opuszcza ciało, będące od zawsze jej domem. Na początku miałam problem z dostosowaniem się do jej tempa, lecz już po chwili przestałam zwracać uwagę na Elaisa, przyglądającego mi się w niemym skupieniu i z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Musiałam jednak i chciałam skupić się całkowicie na płynącym szkaradzie, wdzierającym się do mego gardła. Z przyjemnością zauważyłam jak dziewczyna powoli tarci siły aż jedyne co ją podtrzymuje to silne ramię wampira. Z radością równą niemal ekstazie uświadomiłam sobie, że wypijam z niej życie.

Nagle odepchnęłam od siebie niemalże puste ciało. Nie starałam się nawet położyć go delikatnie na ziemi. Zamiast tego, rzuciłam nim jak niechcianą zabawką. Tym też dla mnie było: czymś, co już nie jest potrzebne. Mimo wszystko z pewnością dla wielu wyda się to okrutne. Może kiedyś też tak bym pomyślała, jednak teraz nie mam serca. Bez uczuć nie zrozumiem potępienia zwykłego człowieka dla swojej osoby. Może tak jest lepiej. Dzięki temu nie czuję psychicznego bólu. Dla mnie nie ma moralności ani żadnych praw.

Czułam się wspaniale, lecz nagle krew zapragnęła opuścić me niegodne jej ciało. Przez chwilę nawet żałowałam, że zmarnowałam krew tej dziewczyny, gdyż mogłam ostatecznie pozwolić Elaisowi dokończenie posiłku. Jemu był on potrzebny, dla mnie stanowił nowość i coś niezwykłego. Teraz jednak było na to za późno.

Spojrzałam na nieśmiertelnego i od razu zrozumiałam, że nie powstrzyma się od komentarza, którego w tej chwili bardzo nie chciałam słyszeć. Zanim jednak zdążyłam jakoś zareagować, powiedział:

-Jesteś człowiekiem, a nie wampirzycą. Chyba o tym zapomniałaś.

Nie wyglądał na złego z powodu utraty posiłku, lecz bardziej zdziwionego. Mimo to przyjął wszystko nad wyraz spokojnie, zupełnie jakby nie obchodziło go z czyjej ręki zginęła ta dziewczyna. Tak też było, z czego zdawałam sobie sprawę. Jakie bowiem znaczenie ma dla nieśmiertelnego człowiek?

Jest naszym żywicielem, więc nie krzywdź go. Szanuj tego, dzięki któremu żyjesz i jesteś wieczna.

Nie ripostowałam. Zamiast tego z trudem podeszłam do wampira, niebezpiecznie się chwiejąc. Oparłam głowę na jego piersi. Czułam bijące od niego ciepło. To życie tamtej dziewczyny ogrzewało jego ciało i upodabniało je choć minimalnie do żywych. Na policzku wampira pojawiły się słabo widoczne rumieńce, lecz ja wyraźnie je widziałam na jego bladej skórze.

Niedbałym ruchem zawiesiłam ręce na karku nieśmiertelnego, zmuszając go by się schylił. Zrobił to pewny, iż chcę mu coś powiedzieć, ale nie mam siły głośno mówić. Takie też wrażenie chciałam sprawiać. Gdy jego głowa znalazła się wystarczająco nisko, końcem języka zlizałam z jego warg krew. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, odsunęłam się szybko o kilka kroków do tyłu z radosnym uśmiechem na twarzy, obserwując jego zdziwienie.

-Chodźmy już. Jak na dzisiaj mam dość- powiedziałam cicho po chwili.

-Jeszcze nie- odparł spokojnie.- Mamy gościa.

Odwróciłam się, podążając za jego wzrokiem. Od razu zobaczyłam swojego przyjaciela, przyglądającego mi się z wyrazem zdziwienia, lecz i radości. Był moim przyjacielem, lecz nie widział ciała swojej dziewczyny, które leżało nieopodal w wysokiej trawie. Nie zauważył też Elaisa, gdyż dopiero po chwili spojrzał na niego, nie zdając sobie sprawy z kim stoi twarzą w twarz. Gdyby wiedział, uciekłby. Gdyby mnie tam nie było, z pewnością nie przeżyłby spotkania z nieśmiertelnym. Zatem zabrałam jedno życie, lecz uratowałam drugie. Być może ktoś spróbowałby mnie usprawiedliwiać, ale ja tego nie chciałam. Byłam mordercą takim jak Elais. Jednakże ja nie żyłam wiecznie.

-Co ty tutaj robisz?- spytał zdezorientowany.

Nie miałam zamiaru odpowiadać na to pytane, bo cóż miałam powiedzieć? Że zabiłam jego dziewczynę, którą być może kochał. Nie wiem tego i najprawdopodobniej nie chcę wiedzieć. Na szczęście nie zauważył na mojej czarnej bluzce krwi tamtej dziewczyny, z czego bardzo się cieszyłam. Wtedy bowiem musiałabym odpowiedzieć na wiele pytań lub poprosić Elaisa o błyskawiczną interwencję.

-Zapomnij, że mnie tutaj spotkałeś- powiedziałam dopiero po chwili.- Nie jestem już tym człowiekiem, którym być może kiedyś byłam, a nie zaakceptujesz potwora, jakim się stałam. Jesteś człowiekiem, a ludzie nie mogą mieć nic wspólnego z istotami nocy. Za każdym razem bowiem kończy się to źle. Błagam cię zapomnieć, iż kiedykolwiek mnie znałeś- mówiłam dalej.- Wymaż moje istnienie ze swojej pamięci. Błagam cię o to ze względu na uczucie, które niegdyś do ciebie żywiłam. Daję ci tą szansę, lecz gdy ponownie się spotkamy, nie zawaham się tak jak teraz. Zabiję cię tak jak ją.

Nie wyjaśniałam mu o kim mówię. Pozostawiłam go w niepewności, a raczej w niepamięci, gdyż Elais wrócił tu później i zajął się zarówno nim jak i ciałem dziewczyny. Nie zabił go jednak, co zrobił jedynie przez moją prośbę.

-Zabierz mnie stąd- powiedziałam do wampira. Objął mnie bez ani jednego słowa, lecz zanim przeniósł nas z powrotem do mojego domu, rzekł:

-Pamiętaj, że ty też jesteś człowiekiem.

-Nie jestem- odpowiedziałam smutno ku zdziwieniu swojemu i nieśmiertelnego.

Gdy tylko znalazłam się we własnym pokoju, od razu położyłam się na łóżku i zasnęłam, nie zmieniając nawet zakrwawionego ubrania. Kiedy jednak następnego ranka obudziłam się, miałam na sobie białą koszulę Elaisa, która jeszcze nim pachniała. Wtuliłam twarz w jej fałdy i wdychałam zapach ukochanego wampira. Tylko na to mogłam sobie w tamtej chwili pozwolić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro