♡ 17 ♡
Od autorki: Dziękuję za 5K wyświetleń i 1K votes, to niesamowite bo to fanfiction ma zaledwie kilka dni ♡ btw. Miłego dnia.
Wysiedliśmy przy ulicy na której zawsze były rozstawione atrakcje jak w wesołym miasteczku; karuzele, stoiska z zabawkami do wygrania i tak dalej. Zobaczyłem wielkie filiżanki i złapałem Zayna za rękę ciągnąc go w tamtym kierunku.
- Proszę, tatusiu - powiedziałem stając przy barierce i wlepiając oczy w nieruchomy obiekt. Zapłacił za dwa bilety i weszliśmy do jednej filiżanki. Maszyna ruszyła, a ja uśmiechnąłem się szeroko do Zayna który zaczął kręcić kółkiem po środku filiżanki byśmy i my się kręcili. Wpatrywałem się tylko i wyłącznie w mojego mężczyznę - Pójdziemy potem coś zjeść? - spytałem łapiąc go za rękę i splatając nasze palce.
Lubiłem tą ciepłą część wiosny gdzie mogłem już chodzić wyłącznie w swetrze. Jednak takowego nie miałem. Dzisiaj ubrałem tylko białą koszulkę z rękawem 3/4 i jeansy. Zadrżałem gdy zawiał chłodniejszy wiatr, a Zayn natychmiast zdjął marynarkę i zarzucił ją na moje ramiona i objął mnie w talii. Wtuliłem się w niego.
- Jasne. Gdziekolwiek chcesz skarbie - powiedział całując mnie w czubek głowy.
- McDonalds? - spytałem bawiąc się jego dłonią i wciąż rozglądając po atrakcjach.
- To śmieciowe żarcie? - nie musiałem na niego patrzeć by wiedzieć, że się krzywi.
- Śmieciowe, ale jakie pyszne! - wywróciłem oczami i skręciłem w alejkę gdzie można było wygrywać zabawki - Chcę misia - powiedziałem podchodząc do stoiska.
- Te misie są dziwne i przerażające - mruknął wpatrując się w kolorowe maskotki. Zmarszczyłem brwi.
- Są urocze. Nie znasz się po prostu. Chcę tego średniego pomarańczowego - wskazałem przytulankę. Zayn tylko coś mruknął pod nosem ale dziesięć minut później gdy szliśmy do McDonalds, przytulałem mocno do torsu misia.
- Jak dla mnie jest paskudny - powiedział kręcąc głową i zerkając na misia - Zanieś go do samochodu - odparł podając mi kluczyki od auta.
- Nie boisz się, że odjadę twoim pięknym porshe? - spytałem z szerokim uśmiechem zaciskając w dłoni kluczyki.
- Mam nadzieje, że nie. Gdy w końcu bym cię dorwał - złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie - Nie usiadłbyś przez długi czas na tyłku - wymruczał tuż przy moim uchu.
- Przez klapsy czy pieprzenie? - sapnąłem opierając dłonie na jego torsie.
- Myślę, że zdołałbym połączyć obie rzeczy - wyszeptał i czułem jak zaciska palce na moich pośladkach. Przełknąłem z trudem ślinę i dałem mu buziaka w policzek.
- Więc zaraz wracam - uśmiechnąłem się i ruszyłem do samochodu.
Odłożyłem na tylne siedzenie misia by po chwili wrócić do Zayna. Przytuliłem się do niego i pocałowałem krótko. Był środek dnia, więc wokół nie było dużo ludzi i nie czułem się źle z okazywaniem Zaynowi uczuć. Jednak gdybyśmy byli w jakimś zaludnionym miejscu to nie byłbym taki śmiały..
Weszliśmy do McDonalds i pociągnąłem Zayna do samoobsługowych stoisk.
Wybrałem kilka rzeczy na obiad dla siebie i kilka dla Zayna mimo iż prostestował.
- Karta - powiedziałem na co zmarszczył brwi - Chcę zapłacić - zachichotałem.
- Oh - mruknął i podał mi karte płatniczą. Zapłaciliśmy a kilka minut później już siedzieliśmy z naszym zamówieniem. Jadłem, a Zayn tylko wpatrywał się z dezaprobatą w fastfood na tacy przed nim.
- Ja wiem, że jesteś przyzwyczajony do jedzenia z drogich restauracji, ale to jest stosunkowo tanie i pyszne - powiedziałem rozpakowując hamburgera i podsuwając mu pod nos - Am.
- Co? Nie - potrząsnął głową. Zmrużyłem oczy w udawanej złości.
- Bądź grzecznym tatusiem Zayney. Jedz albo będzie kara - odparłem unosząc brwi.
- Niby jaka? - prychnął.
- Chyba sprawdzę czy łóźka w reszcie sypialni są wygodne - przekrzywiłem głowę - Nie będziesz mnie też dotykał.
Sapnął zirytowany i wgryzł się w hamburgera. Uśmiechnąłem się zadowolony i również ugryzłem kanapkę.
- I jak? Żyjesz? - spytałem żując hamburgera. Przełknął i skrzywił się. Wywróciłem oczami. On się zachowuje jak dziecko - Zayn, które z nas jest dorosłe?
- Teoretycznie oboje - mruknął upijając duży łyk coli.
- Jedz - podsunąłem mu pudełko z frytkami. Zayn zrobił minę i jęknął jakbym mu robił krzywdę.
- Następnym razem ja wybieram gdzie jemy.
- Jasne - zaśmiałem się cicho. I tak ja wybiorę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro